wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 42

*Oczami Rose*
Nie jestem nerwowym człowiekiem, ale teraz niewiele trzeba było do furii. Założyłam szlafrok i kapcie. Wyszłam z mieszkania i podeszłam do tego, z którego było słychać uporczywy dźwięk narzędzia. Zapukałam. Nic. Kilka prób? Dalej nic. Zaczęłam walić pięściami w drewniane drzwi. Jak gdyby nigdy nic, pani Fox otwarła po paru minutach z uśmiechem na twarzy.
-W czymś mogę pomóc, Rosalie? - traktowała mnie jak dziecko, ale to z powodu jej podeszłego wieku.
-Czy można by zaprzestać z remontami? - zapytałam grzecznie.
-To chyba nie jest możliwe, ponieważ od dawna planowaliśmy remont łazienki. - powiedziała smutnie.
-Naprawdę by nam to nie przeszkadzało, ale dopiero co wróciłyśmy z Norwegii i chciałybyśmy się wyspać... - próba przekonania numer jeden.
-Ale ściany są grube, na pewno nie słychać... - popatrzyła na mnie dziwnie. Zaczynają mi puszczać nerwy.
-A tak po dobroci, mogli by państwo zacząć po południu?
-Nie. - również zaczynam ją denerwować. Chciała mi zatrzasnąć drzwi przed nosem, ale w porę wsunęłam stopę między drzwi, a framugę. Odepchnęłam drzwi i tak po prostu poszłam w kierunku łazienki.Odłączyłam wiertarkę od prądu. Pan Fox był zaskoczony moją reakcją, ale chyba nie tak bardzo jak tym, że stoję przed nim w piżamie. Zgodził się na dokończenie robót po południu, więc mój cel zakończył się sukcesem. Wróciłam do swojego łóżka.
-Nie trzeba będzie wzywać karetki? - zaśmiała się Victoria.
-Myślę, że nie. - rozmawiałyśmy jeszcze o tym zdarzeniu i wróciłyśmy do krainy snów.
*Oczami Zayn'a*
Perrie słodko sobie śpi wtulona we mnie, a ja delikatnie gładziłem jej policzek. Obróciła się na plecy i przeciągnęła.
-Cześć kotku. - pocałowałem ją w policzek. Chciałem trochę więcej, ale odsunęła się i wstała nic nie mówiąc. Zaskoczyło mnie jej zachowanie. Weszła do łazienki trzaskając drzwiami. Wstałem i się ubrałem. Usiadłem na fotelu czekając na Pezz. Po 20 minutach wyszła.
-Ej, co się stało? - chwyciłem ją za przedramię.
-Musimy porozmawiać... - nawet na mnie nie spojrzała. Usiedliśmy przy stole, naprzeciwko siebie. - Zayn... - kurwa, chyba mnie szlag trafi jak się będzie tak bawić. Nigdy się tak nie zachowywała. - Muszę ci coś powiedzieć... Zrywam z tobą... - odezwała się po chwili.
-Co?! Dlaczego? - nerwy mną targały. Jeszcze wczoraj, znaczy w nocy, mówiła mi, że mnie kocha! Parę godzin temu!
-Ja wiem, że to dla ciebie trudne, ale ja już tak nie mogę. To nie jest to samo... - chodziłem po mieszkaniu jak jakiś pieprzony desperat.
-Co ci we mnie nie pasuje?! - wykrzyczałem.
-No... Już nie jesteś w moim typie, jesteś leniwy, bezczelny, zazdrosny o każdego, no i słaby w łóżku... - reszty nie słyszałem, bo wyszedłem z mieszkania trzaskając drzwiami.
*Oczami Harry'ego*
Siedziałem sam w domu, bo stęskniony Niall pojechał do Rosalie. Czy tylko mi akurat musi się wszystko pierdolić? Dzwonek do drzwi rozbrzmiał w moich uszach. Ruszyłem się z miejsca. Otworzyłem drzwi, a moim oczom ukazał się wkurwiony Zayn. Nie pytając o nic, wpuściłem go do środka. Stanął na środku salonu. Podszedłem do szafki i wyciągnąłem wódkę. Z kuchni wziąłem dwa kieliszki i położyłem wszytko na stoliku w salonie. Nalałem do kieliszków alkohol i gestem ręki pokazałem, by usiadł ze mną na sofie. Wypiliśmy pierwszą kolejkę.
-Opowiadaj.
-Zerwała ze mną... - żarty? Perrie z nim zerwała?
-Co? - nie za bardzo mogłem uwierzyć w to co powiedział.
-Powiedziała, że to już nie jest to samo, że jestem leniwy, bezczelny, zazdrosny i słaby w łóżku. - kolejka. - Kurwa jebana... - zatapialiśmy jego żale w wódce. Jedna, druga, trzecia...
*Oczami Niall'a*
Wieczór spędziłem u dziewczyn. Opowiadały mi o tym co się tam działo i jak ogólnie było. Po ósmej byłem już w domu. Było dziwnie cicho, więc pierwszym celem był pokój Hazzy. Okazał się pusty. Następnym był salon. Zastałem tam nie tylko Harry'ego, ale też Zayn'a w towarzystwie trzech pustych butelek po wódce. Niezły wynik. Przykryłem ich kocem i poszedłem do swojego pokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz