czwartek, 20 marca 2014

Rozdział 39

*Rano*
Ledwo co zwlekłyśmy się z łóżka, bo odzwyczaiłyśmy się od wstawania o 6:00. Załatwiłyśmy poranną toaletę, zjadłyśmy śniadanie i już o 7:15 byłyśmy gotowe. Sprawdziłyśmy czy oby na pewno mamy wszystko spakowane. Po upewnieniu usiadłyśmy czekając na dziewczyny. Punktualnie o 8:00 usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Wpuściłam je do środka. Miałyśmy jeszcze czas, więc zrobiłam nam kawę. Podczas picia kofeiny omówiłyśmy wszystkie ważne sprawy dotyczące wyjazdu. Dowiedziałyśmy się, że jedziemy do domu, który jest własnością rodziców Eleanor. Spoko. Jest 8:45, więc musimy już jechać na lotnisko. Zadzwoniłyśmy po taksówkę i o 9:20 byłyśmy na miejscu. Dziewczyny dały nam bilety lotnicze. Przeszłyśmy kontrolę bagaży, po czym mogłyśmy wsiąść do samolotu. O równej 10:00 samolot wystartował.
*Norwegia, lotnisko*
Willa rodziców Eleanor.
Trzy godziny lotu... Nie było najgorzej. Wsiadłyśmy do samochodu, który już na nas czekał. Zapewne również rodziców Eleanor. Jechałyśmy przez miasteczko, które tętniło życiem. Pełno turystów, narciarzy i straganów z pamiątkami. Gdy byłyśmy pod domem, zobaczyłyśmy piękną willę. Weszłyśmy do środka. Piękne i precyzyjne wykończenia pomieszczeń. Zachwyt dopadł nie tylko mnie. Każdej z nas się podobało. Eleanor zaprowadziła nas do pokoi. Ja dzieliłam z Rose, Danielle z Perrie, a Eleanor spała sama.
-Coś czuję, że i tak będziemy razem spać na kanapie. - zaśmiała się Dan. Przytaknęłyśmy przez śmiech. Rozpakowałyśmy się i poszłyśmy coś zjeść. Stwierdziłyśmy, że pojedziemy do restauracji. Wsiadłyśmy w auto i po kilku minutach zatrzymałyśmy się pod najbliższą jadłodajnią. Usiadłyśmy przy stoliku. Podeszła do nas kelnerka i zebrała zamówienia. Nie musiałyśmy długo czekać. Po zjedzonym posiłku pojechałyśmy zwiedzić okolicę. Było naprawdę cudownie. Wszystko było przykryte białym puchem. Wracając do naszego tymczasowego domu minęłyśmy stok. Mnóstwo tam ludzi. Gdy wróciłyśmy szybko się przebrałyśmy. Po całej podróży nie byłyśmy zmęczone, więc wybrałyśmy się pojeździć. Poszłyśmy do małego drewnianego domku, w którym mogłyśmy wypożyczyć narty. Ja i Rose wzięłyśmy snowboard, ponieważ nie za bardzo lubimy narty. Poszłyśmy na środek stoku i ubrałyśmy na nogi sprzęt.
-Kto pierwszy na dole, wygrywa! - wykrzyczała El. Wszystkie ruszyłyśmy w dół. Prowadziłam, za mną była El, potem Rose, Dan i na końcu Perrie. Spotkałyśmy się na dole.
-To nie fair! Zapatrzyłam się na to ciacho! - wskazała na nieźle zbudowanego chłopaka. - Ale to Vicki powinna do niego zagadać. - puściła mi oczko. Poczułam jak moje policzki oblewa rumieniec. Dziewczyny zaczęły mnie namawiać, bym do niego zagadała. Tylko Rosalie nic nie mówiła. Cały czas się zapierałam, że do niego nie podejdę. W końcu padło pytanie dlaczego.
-No, bo on nie jest w moim typie... - tłumaczyłam.
-Jak może ci się nie podobać takie ciacho?! - dziwiła się Pezz. Chciała wskazać na tego faceta, ale gdy się odwróciła okazało się, że owego pana już nie ma. Wszystkie wybuchnęłyśmy śmiechem. Zjechałyśmy kilka razy i poszłyśmy do pobliskiej knajpy. Zamówiłyśmy gorącą czekoladę. Rozmawiałyśmy tak jakiś czas, kiedy zaczęłyśmy się zbierać do domu. Pierwsze co zrobiłyśmy po powrocie, to pójście pod prysznic. Gdy wychodziłam, zobaczyłam, że przyszła wiadomość Rose. Zeszłam na dół i podałam telefon mojej przyjaciółce.
-O kurwa... - zrobiła wielkie oczy.
-Co? - zapytałam.
-Piętnaście nieodebranych połączeń od Niall'a. - obie zaczęłyśmy się śmiać. Wyszła na górę i oddzwoniła do swego ukochanego.
*Oczami Rose*
Gdy zobaczyłam liczbę nieodebranych połączeń od Niall'a, coś czułam, że zadowolony nie będzie.
-Cześć kochanie! - przywitałam się entuzjastycznie.
-No hej. Ładnie to tak ignorować swojego chłopaka? Martwiłem się... - ton jego głosu nie był taki miły i wesoły jak zawsze.
-Nie ignorowałam. Po prostu poszłyśmy z dziewczynami najpierw coś zjeść, potem wróciłyśmy do domu, by się przebrać, ponieważ szłyśmy na narty. No i gdy się przebierałam zapomniałam telefon... Przepraszam cię Niall. - próbowałam się usprawiedliwić. Po mimo tego, że go nie widziałam i tak czułam, że robię się cała czerwona, a uśmiechu na jego twarzy nie widać.
-Rozumiem. Ale wszystko ok?
-Tak, jasne. Tutaj jest cudownie, ale wolę ciepłe kraje... - zaśmialiśmy się. - A co u was?
-Również dobrze. Chłopaki wpadli i planujemy jak udobruchać Vicki. - w oddali słyszałam jak Harry się drze na Louis'a. 



CZYTASZ = KOMENTUJESZ

1 komentarz:

  1. moja odpowiedź na czerwony napis - OKI xD
    Boskieeeeee <3 <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń