środa, 12 marca 2014

Rozdział 27

Dzisiaj będzie impreza pełna wrażeń! - ekscytowałem się.
-Ta... Ale ja sobie odpuszczę.
-Nie idziesz? - zapytałem zdziwiony.
-Idę, ale z alkoholem sobie odpuszczę. - uśmiechnęła się, a ja rozluźniłem. Przecież to dla nich robimy tą imprezę. - Pomóc ci w czymś? - zapytała.
-Pojedziemy kupić przekąski i picie.
-Zakładam, że picie z procentami.
-Nie. Tym się zajmie Louis. - pocieszyłem ją. Chyba nie bardzo, bo popatrzyła na mnie w stylu Jesteś-Idiotą-Idź-Się-Leczyć. Westchnęła cicho i poszła ubierać kurtkę i buty. Tak też poczyniłem. Gdy już byliśmy gotowi, wyszliśmy z mieszkania i zjechaliśmy windą na parter. Wyszliśmy z budynku kierując się w stronę mojego samochodu. Otworzyłem drzwi i pomogłem Victorii wsiąść. Obiegłem auto i po chwili siedziałem na miejscu kierowcy, uruchamiając silnik Range Rover'a. Całą drogę śpiewaliśmy piosenki, które leciały z radia. Zaparkowałem pod sklepem spożywczym. Razem z Vicki przemierzaliśmy cały supermarket. W koszyku znajdowały się przeróżne chipsy, napoje, paluszki, słodycze, składniki do sałatek i tym podobnych. Niall się ucieszy. Podeszliśmy do kasy. Nie obyło się bez kłótni, bo Victoria chciała zapłacić połowę rachunku. Ostatecznie wyszło na moje, czyli ja zapłaciłem za wszystko. Podróż do domu minęła nam tak samo jak poprzednia. Źle powiedziane. Do domu Victorii i Rose, bo ja tam nie mieszkam. Weszliśmy do mieszkania i odłożyliśmy wszystkie torby na stół. Zaczęliśmy przygotowywać jedzenie.
*Oczami Niall'a*
Razem z Rose przygotowywaliśmy mieszkanie na imprezę. Już przy samej organizacji miejsca była zabawa. Zaczęła się bitwa na poduszki. Okładaliśmy się nimi dopóki nie przerwał nam telefon Rose. Zeszła ze mnie, bo do tej pory siedziała na mnie.
-O! Hej Vicki! - krzyknęła uradowana. Odkąd się obudziła jeszcze ze sobą nie rozmawiały, więc się nie dziwię. - Wszystko w porządku, dzięki. A jak u ciebie? - obserwowałem jej rozmowę z przyjaciółką. Widać, że się kochają. Oczywiście jak siostry. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Z resztą tak jak zawsze. Rozmawiały ze sobą tylko parę minut. Odłożyła telefon i usiadła obok mnie. Wtuliła się w moje ramiona.
-Ona chyba nie jest świadoma. - powiedziała rozbawiona.
-Pewnie Harry jej jeszcze nic nie powiedział.
-Mówiłeś mu? - zapytała lekko się ode mnie odsuwając.
-Takim szczęściem trzeba się chwalić. - tym razem ja ją przytuliłem i pocałowałem w czoło.
-Masz rację. - dostałem soczystego buziaka, którego nie śniłbym się nie odwzajemnić. Wróciliśmy do sprzątania salonu.
*Oczami Louis'a*
Liam'a już przekonałem. W sumie nie było to trudne. Został mi tylko Zayn. Wybrałem jego numer i zadzwoniłem. Pierwszy, drugi, trzeci sygnał. Nie odbiera, poczta głosowa. Postanowiłem zadzwonić jeszcze raz. Odebrał po drugim sygnale.
-Halo? - zapytał zdyszany.
-Siema stary, coś ty taki zdyszany? - zapytałem rozbawiony, bo wiedziałem czego mogę się po nim spodziewać. Zaczął się jąkać.
-Yyy... no ja... ten... pracowałem z Perrie! - zacząłem się śmiać. - No co? - zapytał.
-Nie, nic. Posłuchaj. Harry i Niall organizują dla Rose i Vicki poprawiny sylwestra, bo go przespały.
-Super! Gdzie i kiedy? - zapytał już z większą odwagą.
-U chłopaków o 20:00.
-Ok. Coś zabrać?
-Nie. Ja organizuję alkohol, Harry z Victorią żarcie, a Niall i Rosalie miejsce.
-Spoko, do zobaczenia.
-Na razie. - rozłączyliśmy się. Wróciłem do obmyślania jakby namówić Hazze na narkotyki. Nie jestem narkomanem czy coś, ale na takie imprezy zawsze sobie pozwalaliśmy. Ciekawe co się takiego stało, że nagle nie chce. Z resztą... Będzie alkohol, więc nie będzie źle, a po za tym towarzystwo i tak powoduje niezły haj. Jest wtorek... Eleanor u rodziców. Podjadę po nią, a potem do sklepu. Pozbierałem się i po chwili byłem w samochodzie.
*Oczami Victorii*
Jedzenia jest chyba z tonę, jak nie więcej. I tak pewnie wszystko zje Nialler. No cóż, przynajmniej się nie zmarnuje. Posprzątaliśmy bałagan i udaliśmy się do salonu, by odpocząć. Harry przerzucał z kanału na kanał,a ja prawie zasypiałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz