niedziela, 31 sierpnia 2014

But Not Always

Tak, jak obiecałyśmy, wstawiamy notkę z linkiem do kontynuacji naszego bloga. Niewiele się zmienia, to wciąż są przygody Rosalie i Victorii, lecz pojawią się również nowi bohaterowie :)

http://www.butnotalwaysff.blogspot.com/

Zapraszamy do czytania :)

Wiktoria & Magda

piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział 100 - KONIEC

Przeczytajcie informację, która znajduje się na końcu posta :)

*Oczami Rose*
Wnieśliśmy ostatnie pudła. Kiedy odkładałam opakowanie z drobnymi ozdobami, poczułam, że muszę iść do toalety. Przeprosiłam resztę i biegiem ruszyłam do najbliższej łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi. Upadłam na kolana, otwierając sedes. Odgarnęłam włosy do tyłu, po czym zwymiotowałam. Otarłam swoją buzię i usiadłam na kafelkach, trzymając się za brzuch.
-Kochanie, wszystko ok? - usłyszałam za drzwiami Niall'a. - Otwórz, proszę. - podniosłam się z zimnej posadzki i zrobiłam to, o co prosił. Usiadłam na skraju wanny, a ten kucnął przede mną. - Co się stało? - dopytywał.
-Wymiotowałam przed chwilą... - powiedziałam słabo.
-Zjadłaś coś po terminie? - gładził ręką moje kolano, wpatrując się mi w oczy.
-Chyba lepiej będzie zrobić test ciążowy, a nie zastanawiać się co ona zjadła. - do pomieszczenia weszła Vicki.
***
-Więc... - blondynka ciągnęła, a ja nie miałam już jak
obgryzać paznokci.
-Więc co? - ponagliłam ją, nie mogąc dłużej czekać na wynik tego testu.
-Za dziewięć miesięcy będziesz miała małego Horana, biegającego po całym domu! - krzyknęła uradowana i mocno mnie przytuliła. Nie mogłam w to uwierzyć. Teraz wiem, jak się czują te wszystkie kobiety, które dowiadują się o ciąży.
-Chwila, co? - zapytał Nialler, również zaskoczony. - Będę tatą?
-Nie, dziadkiem, wiesz? - zakpił Harry, a Victoria pacnęła go w ramię. - Gratulacje, stary. - uśmiechnął się pogodnie, przytulając go. Widać, że mój mąż był w tym wszystkim trochę zamotany, ale po chwili się otrząsnął i podbiegł do mnie. Objął mnie mocno w tali, unosząc w górę i okręcił nas kilka razy. Gdy już mnie odstawił, czule pocałował i przytulił.
-Damy radę? - szepnęłam mu na ucho.
-Będziemy najlepsi. - ucałował mój policzek, a ja wtuliłam się w jego szyję.
***
Rozpakowaliśmy wszystko, co było przywiezione z naszych mieszkań. Naprawdę, dużo tego jest. Teraz nasz nowy dom wygląda bardzo przytulnie. Niestety, jutro poniedziałek, więc postanowiłam wziąć swoje książki i zobaczyć, co teraz przerabiamy. Usiadłam na łóżku w naszej sypialni i otworzyłam podręcznik, na podanej stornie od Emily. Przeczytałam kilka rozdziałów, aż przyszedł mój Irlandczyk.
-I tak jutro nie idziesz na uczelnię, więc nie masz co się uczyć. - stwierdził, kładąc się obok mnie. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
-Będziesz jednym z tych ojców? A przynajmniej taki, jak Harry? - zaśmiałam się, odkładając grubą książkę na półkę obok.
-Zapewne, ale chcę spędzić z tobą, znaczy wami, trochę czasu. Uczcić to. - uśmiechnął się do mnie, jeżdżąc palcem po moim brzuchu.
-Nie wystarczyły ci te dwa tygodnie? - odwróciłam się do niego twarzą. Pokiwał przecząco głową, po czym złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę i wróciłam do pokoju, by zasnąć w ramionach mojego ukochanego.
*Oczami Victorii*
Leżąc w łóżku, obok śpiącego Harry'ego, podsumowywałam wszystko, co działo się od poznania chłopaków. Przypominałam sobie wszystkie zdarzenia, jakie miały miejsce. Te gorsze i te lepsze, wszystko. Tamtego wieczoru, kiedy wparowali do Nando's, myślałam, że nie będziemy mieli ze sobą najlepszych kontaktów. Ale zapoznaliśmy się trochę i okazali się naprawdę mili. Tylko Harry się dziwnie zachowywał. Jeszcze na dodatek ta noc... Wtedy już w ogóle miałam go dość. Uważałam go za aroganckiego i
zapatrzonego w siebie chłoptasia, który myśli, że może mieć wszystko. Teraz nigdy bym tak na to nie spojrzała. Wtedy nie wiedziałam, że poznałyśmy mężczyzn, którzy okażą się naszymi drugimi połówkami i będą się o nas troszczyć, na każdym kroku. Mimo wszystko, wspominając ubiegły rok, nie potrafiłam się nie uśmiechać. Zrobiło mi się przyjemnie na sercu. W końcu, zyskałyśmy również nowych przyjaciół. Tworzymy zgraną paczkę, nawet jeśli nie wszyscy za sobą przepadają. Chodzi tutaj o Niall'a i Zayn'a. Jednak sądzę, że po roku powinni wrzucić na luz. W końcu znają się bardzo długo, są najlepszymi kumplami. Zasnęłam z uśmiechem na twarzy, czekając na kolejne przygody, jakie czekają nas w przyszłym życiu.

KONIEC
__________________________________________________

Tak, niestety to już koniec Everything Is Possible. Ale osoby lubiące to opowiadanie, nie muszą rozpaczać, ponieważ za niedługo pojawi się tutaj notatka z linkiem do nowego bloga. Będzie to kontynuacja EIP :)

Chciałyśmy Wam z całego serca podziękować za te osiem miesięcy spędzone z nami, na czytaniu naszych wypocin. Robiłyśmy to wszystko dla Was, tylko i wyłącznie. Dziękujemy za te 10000 wyświetleń, które ostatnio nam wpadły na licznik. Dziękujemy za wszystkie komentarze, to naprawdę miłe z waszej strony. Po prostu dziękujemy!
Kochamy Was! ~ Louis & Zayn :)

Do zobaczenia, Wiktoria i Magda <3

środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 99

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Jęknęłam niezadowolona i szturchnęłam bok loczka, by poszedł otworzyć. Ten nawet nie drgnął. Leniwie zeszłam z łóżka i wsunęłam na stopy kapcie. Wyszłam z sypialni i korytarzem przeszłam do końca.
-Chwilę. - powiedziałam, kiedy usłyszałam kolejny dzwonek. Stanęłam przed lustrem i poprawiłam włosy, by jakoś wyglądać. Odwróciłam się do drzwi i je otworzyłam. Zamrugałam kilkakrotnie, a to dlatego, że dotarło do mnie jasne światło z klatki schodowej. Gdy już mogłam normalnie spojrzeć na gości, ujrzałam Rose i Niall'a, rozbawionych moją skwaszoną miną. 
- W końcu! - krzyknęłam uradowana i rzuciłam się w objęcia mojej przyjaciółki. Przywitałam się również z blondynem, po czym zaprosiłam ich do środka. Szybko doprowadziłam się do porządku, w między czasie obudziłam Harry'ego. Wróciłam do naszych przyjaciół i zaczęliśmy rozmowę. Opowiedzieli mi wszystko co się działo przez te dwa tygodnie, które spędzili w Ameryce Południowej. Ja za to opowiedziałam im, co u nas się działo.
-Tak w ogóle, to mamy do was sprawę. - ogłosiła Rose.
-Chcemy, żebyście z nami zamieszkali. Tak we czwórkę, w jednym domu. - dokończył Nialler. Zdziwiła mnie ich propozycja. Myślałam, że wolą samotne, wspólne życie, a nie z przyjaciółką i bratem. Mimo to postanowiłam rozważyć tą opcję razem z Harry'm.
-Myślę, że mogłoby być fajnie. - spuentował. Ostatecznie upewniliśmy się, że oni na pewno tego chcą. Chłopcy stwierdzili, że pojadą teraz do naszego starego mieszkania i zrobią zdjęcia wnętrz, po czym wystawią je do internetu jako mieszkanie na sprzedaż. Zgodziłyśmy się. Zaparzyłam dla nas herbatę i ponownie zjawiłam się w salonie. Usiadłam obok mojej przyjaciółki, podając jej gorący napój.
-I jak twoje małżeństwo? - zapytałam uśmiechnięta.
Selfie z herbatką.

-Kwitnie. - zaśmiała się, a ja razem z nią. - Wybrałaś już jakąś datę na swój ślub? - zapytała upijając łyk ze swojego kubka.
-Nie. Nie myślimy jeszcze nad ślubem. - odpowiedziałam ze spuszczoną głową. Nie wiem dlaczego mnie to tak smuci. Sama chciałam poczekać ze ślubem, nie chcę się śpieszyć. Brunetka zauważyła, że to nie jest dobry temat na tą chwilę, więc go pozostawiła. Rozmawiałyśmy tak jak dawniej, o wszystkim i o niczym. Raz się śmiałyśmy, a w innym momencie miałyśmy łzy w oczach. Brakowało mi tego. Kiedy zaczęły się przygotowania do ślubu, Rose straciła na wszystko czas. Przygotowania były naprawdę długie i męczące. Potem wyjechała, więc nie mogłam się z nią zobaczyć. Ale dzwoniła. Codziennie, chociaż tyle. Jestem jej za to wdzięczna, bo nie zapomniała o mnie. Jest mi najbliższą osobą, bez której nie wyobrażam sobie życia. Myślałam, że kiedy wyjdzie za mąż, zapomni o mnie. Myliłam się. Teraz ponownie mamy razem zamieszkać, czyli wszystko wraca do normy. Od początku zapewniała mnie, że nic się nie zmieni, oprócz jej nazwiska. Chyba dotrzymała obietnicy.
***
-Wróciliśmy! - krzyknął Hazz. Weszli do salonu. Odłożyli na stoliku aparat oraz kartę pamięci. Horan usiadł obok swojej żony, obejmując ją ramieniem, a mój narzeczony zniknął w sypialni. Wrócił po chwili z laptopem i zgrał do niego zdjęcia. Wyszukaliśmy w internecie stronę, na której zamieściliśmy ogłoszenie o sprzedaży naszego mieszkania. Loczek zamknął laptopa i usiadł obok mnie na sofie. Zaczęliśmy oglądać razem film, tak jak kiedyś. Śmialiśmy się cały czas, to była naprawdę dobra komedia. Kiedy przyszedł wieczór, zaproponowałam przyjaciołom, by zostali u nas na noc. Pokój Niall'a jest w nienaruszonym stanie, wciąż jest tam talerz po zjedzonej kanapce, a łóżko niezaścielone. Jeszcze nie widziałam, by któryś z tych dwóch ścielił swoje miejsce spania. Zrobiłyśmy z Rosalie kolację i zjedliśmy ją razem, opowiadając sobie różne, śmieszne historie, jakie wydarzyły się w naszym życiu.
*Następny dzień*
Kiedy się obudziłam, Rose krzątała się po kuchni. To do niej nie podobne, bo zazwyczaj to ja budziłam się najwcześniej. Weszłam do pomieszczenia i się przywitałam. Podała mi talerz ze śniadaniem, kiedy usiadłam za stołem. Chwilę potem dołączył do nas Styles.
-Co dzisiaj robimy? - zapytała brunetka.
-Ja idę do pracy. - odpowiedział.
-Znowu? - mruknęłam niezadowolona. - Wczoraj też byłeś. - zaśmiał się, całując mnie w skroń.
-Takie życie, kochanie. - stwierdził i poszedł do łazienki. Niall również postanowił pojawić się dziś w pracy, za to ja i Rose spędziłyśmy ten dzień na zakupach.
*4 dni później*
Nasze mieszkanie sprzedało się w ekspresowym tempie, co było dziwne. Jest pewien zastój w sprzedaży nieruchomości, ale nie narzekam. Wraz z Rosalie pakowałyśmy wszystkie nasze rzeczy do pudeł. Za meblami było tyle naszych zgubionych rzeczy, że o jejku... Niall i Harry pomagali nam we wszystkim, lecz i tak zajęło nam to cały dzień. Kiedy ostatecznie sprawdziłyśmy, czy wszystko wzięłyśmy, przyszła ekipa przeprowadzkowa i zabrała pudła oraz torby. Oddałyśmy klucze następnemu mieszkańcowi i zeszłyśmy na dół. Pojechaliśmy pod nowy dom.

wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 98

*Tydzień później, lotnisko w Londynie*
To były wspaniałe dwa tygodnie z moim mężem. Spędzaliśmy ze sobą każdą chwilę, ciesząc się sobą nawzajem. Niestety nadszedł czas powrotu. Wyszliśmy z samolotu i od razu uderzył w nas chłodny powiew wiatru. W Rio de Janeiro było tak ciepło, a tutaj panuje zima. Ruszyliśmy wgłąb budynku, by odnaleźć taśmę, z której mogliśmy odebrać nasze bagaże. Gdy wróciły do nas, skierowaliśmy się na parking, a tam czekał na nas samochód Niall'a. Wpakowaliśmy nasze walizki do bagażnika i usiedliśmy na swoich miejscach. Blondyn odpalił silnik i ruszył spod lotniska.
-Gdzie teraz zamieszkamy? - zapytałam w trakcie jazdy.
-Zająłem się tym. Kupiłem dom na przedmieściach Londynu. - uśmiechnął się, ale nie spuszczał wzroku z jezdni. Pierwszy raz słyszę o tym, by kupił dom. Myślałam, że na razie zamieszkamy w moim starym mieszkaniu i razem czegoś poszukamy. Jednak mimo wszystko, byłam szczęśliwa, że o tym pomyślał. Zaparkował pod moim blokiem. Stęskniłam się za nim, tyle wspomnień jest z nim związanych. Teraz jest tam pusto, ponieważ Vicki wyprowadziła się do Harry'ego. Muszę się z nimi zobaczyć, stęskniłam się. Ponownie wzięliśmy nasze torby w dłonie i ruszyliśmy na szóste piętro bloku. Głęboko w mojej torebce odnalazłam klucze, po czym otwarłam drzwi. Zapaliłam światło i rozejrzałam się po korytarzu. Nic się nie zmieniło od ostatniego razu, ale było pusto. Brakowało mojej przyjaciółki. Ona zawsze znosiła radość do naszego domu, a bez niej to już nie to samo.
-Chcesz obejrzeć nasz nowy dom? - z rozmyśleń wyrwał mnie Niall. Spojrzałam na niego i z uśmiechem pokiwałam głową. Odwzajemnił mój gest. Wsiedliśmy w samochód i odjechaliśmy. Rzeczywiście, wjechał na przedmieścia, lecz do centrum nie jest daleko. Rozglądałam się po okolicy, ale nie byłam w stanie wiele zobaczyć, ponieważ zbliża się wieczór. Chwilę potem zaparkował na podjeździe naprawdę ładnego domu. Wysiadłam z auta i zmierzyłam wzrokiem posiadłość. Jest duża, a z tego co widzę, ogród również wyróżnia się rozmiarem. Irlandczyk splótł nasze palce i poprowadził mnie do środka. Gdy tylko weszliśmy, naszym oczom ukazało się piękne i przestronne wnętrze domu. Wejście, jadalnia oraz salon niewiele się od siebie różniły wyglądem. W kuchni nie mogło zabraknąć dużej lodówki dla mojego męża, przecież on zawsze jest głodny. Zwiedzaliśmy dom w ciszy, co jakiś czas mówił do jakiego pomieszczenia wchodzimy. Wyszliśmy po schodach na górę i przeszliśmy wzdłuż korytarza. Zatrzymaliśmy się przed ostatnimi drzwiami. Spojrzałam na mojego partnera, a ten posłał mi uroczy uśmiech. Uchylił drzwi i przepuścił w nich pierwszą. Weszliśmy do sypialni. Była cudowna, moja wymarzona. - Podoba się? - zapytał.
-Oczywiście, że tak! Tu jest naprawdę cudownie. - odwróciłam się w jego stronę, ponieważ stał za moimi plecami. - Ale nie sądzisz, że jest trochę za duży? - w domu było aż pięć sypialni i cztery łazienki.
-Myślałem, by Harry i Victoria z nami zamieszkali. Oboje nie możemy się z nimi rozstać. - uśmiechnął się, ukazując szereg swoich śnieżnobiałych ząbków. Owszem, ciężko się z nimi rozstać, a pomysł zamieszkania z nimi ponownie jest świetny.
-Dobrze. - zarzuciłam ręce na jego szyi i delikatnie cmoknęłam w usta.
-To może teraz... - uśmiechnął się łobuzersko. - Wypróbujemy nową sypialnię? - puścił mi oczko. Zaśmiałam się i w odpowiedzi zaczęłam go namiętnie całować oraz ściągnęłam z niego koszulkę. Rzuciłam ją na podłogę w czasie, kiedy uniósł mnie za biodra do góry. Przeszedł kilka kroków i odłożył mnie na ogromnym łóżku. Na całej mojej twarzy pozostawiał pocałunki. Zaczął nimi obdarzać również moją szyję, obojczyki, dekolt. Z sekundy na sekundę pozbywaliśmy się swoich ubrań...
*Oczami Victorii*
Skończyłam brać prysznic. Wychyliłam się zza kabiny i dostrzegłam na umywalce świeży ręcznik oraz koszulkę mojego narzeczonego. Wcześniej ich tu nie było. Podoba mi się sposób, w jaki Harry o mnie dba. Jest opiekuńczy i czuły. Po prostu go kocham. Wytarłam swoje ciało białym ręcznikiem i nałożyłam na siebie za dużą koszulkę Hazzy. Rozczesałam włosy, po czym wyszłam z łazienki. Udałam się
do salonu, a tam zastałam siedzącego na podłodze Harry'ego, który opiera się o sofę. Gra w FIFA'15 oraz popija piwo. Uśmiechnęłam się pod nosem i podeszłam do niego. Spojrzał na mnie i od razu śmiech zawitał na jego twarzy. Rozchylił nogi i poklepał miejsce między nimi, dając mi znak, żebym usiadła przed nim. Zrobiłam tak jak chciał i już po chwili opierałam się o jego nagi tors. Kontynuował swoją grę, kiedy ja bawiłam się gumką od jego dresów i od czasu do czasu upijałam łyka z jego puszki. Obserwowałam również jak gra.
-Mogę zagrać? - spytałam odchylając głowę do tyłu, by móc na niego spojrzeć. Widziałam w jego oczach małe zaskoczenie, ale wręczył mi drugiego pada od Xbox'a. Wyjaśnił mi jak grać i zaczęliśmy pierwszy mecz. Szło mi całkiem dobrze. Chyba. Wynik końcowy to 2:1 dla mnie. Uniosłam radośnie ręce i ogłosiłam swoją wygraną.
-Pff... Dałem ci wygrać. - zaprzeczył loczek. Roześmiana pocałowałam jego policzek, po czym wróciliśmy do dalszej gry. Tak spędziliśmy jeszcze kilka godzin. Zastanawiałam się co słychać u mojej przyjaciółki. Dziś wieczorem wrócili ze swojej podróży poślubnej. Postanowiłam wysłać jej sms'a o treść: "Co słychać?". Kilka minut później otrzymałam powiadomienie, że wiadomość została odczytana, lecz nie dostałam odpowiedzi.

czwartek, 7 sierpnia 2014

Przerwa.

Niestety musimy was zawiadomić, że mamy małą przerwę w pisaniu. Nie będzie ona trwała bardzo długo, bo już 12 sierpnia, postaramy się dodać nowy rozdział. 
Do następnego moi kochani :*

wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 97

Uklęknął na jedno kolano i wziął jedną moją dłoń do swojej. Zamarłam.
-Czy chcesz mnie dalej uszczęśliwiać? Sprawiać, że będę się uśmiechał na samą myśl o tobie i w ramach oświadczyn przyjmiesz ten pierścionek na znak mojej miłości? - intensywnie wpatrywał się w moje oczy. W moich natomiast zaczęły się gromadzić łzy szczęścia. Byłam w szoku. Harry, klęczący przede mną, oświadczający mi się.
-Brzmi to tak tandetnie, ale za razem tak romantycznie. Tak, chcę cię uszczęśliwiać, ponieważ ty robisz ze mną to samo.- 
chwyciłam jego drugą dłoń, a ten wstał. Rzuciłam się mu na szyję, tuląc tak mocno, jak tylko potrafiłam.
-Kocham Cię. - szepnęłam mu do ucha. Odchylił się ode mnie trochę i ponownie spojrzał w oczy.
-Ja ciebie też, kochanie. - uśmiechnął się najpiękniej, jak tylko potrafił. Puścił moją talię i założył na mój palec śliczny pierścionek zaręczynowy. Gdy już to zrobił, delikatnie i z uczuciem pocałował mnie w usta. Mogłabym z nim spędzić tutaj wieczność, ale chłód mnie doskwierał.
-Hazz, wróćmy do domu. Zimno mi. - oznajmiłam. Zgodził się i chwilę potem byliśmy w drodze do domu. Teraz mogę się nazwać najszczęśliwszą kobietą na ziemi.
*Oczami Rose*
-Otwórz buzię. - usłyszałam melodyjny głos mojego męża. Uchyliłam jedną powiekę, by zobaczyć co kombinuje. Zaśmiał się i powtórzył swoją prośbę. Zrobiłam tak jak chciał. Delikatnie wsunął pomiędzy moje wargi truskawkę oblaną białą czekoladą. Chwyciłam owoc w swoje zęby i już po chwili poczułam usta blondyna na swoich. Odgryzł pół truskawki. Z uśmiechem połknęłam moją część i wróciłam na chwilę do pocałunku.
-Ubierz się, zabieram cię w takie jedno miejsce. - nałożyłam na bikini zwiewną sukienkę i pozbieraliśmy ręczniki, kremy z filtrem oraz inne plażowe przybory. Gdy upewniliśmy się, że wszystko zabraliśmy, chwyciłam go za rękę i dałam się poprowadzić. Droga zajęła nam dość trochę czasu. Wiem, że znajdujemy się teraz na obrzeżach miasta. Przeszliśmy wąską, kolorową uliczką, by po chwili ujrzeć ogromny targ, na którym aż tętni życiem. Pełno ludzi chodzących od stoiska do stoiska, oglądających pamiątki. My również przeszliśmy przez cały targ oglądając wszystko po kolei. Gdy doszliśmy na sam koniec, przed naszymi oczami ukazały się schody. Spojrzałam w górę i ujrzałam słynny posąg Jezusa Odkupiciela. Zatrzymałam się w miejscu, podziwiając architekturę z dołu.
- Wiesz, możemy zobaczyć ją z góry, ale to musimy iść. - zaśmiał się Nialler. Wystawiłam mu język i weszliśmy po schodach, następnie przechadzając się chodnikiem pod sam posąg. Widok był nieziemski. Widać było miasto i morze. Stanęłam przy barierce, opierając na niej dłonie. Chłopak stanął za mną, przez co poczułam się bezpieczniej. Staliśmy w ciszy podziwiając widok. Po paru minutach gwałtownie się odwróciłam i ukryłam twarz w zagłębieniu jego szyi. - Coś nie tak? - zapytał z troską, unosząc jednym palcem mój podbródek.
-Jest świetnie, ale mam lęk wysokości, pamiętasz? - odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
-No tak. Ale tutaj ci nie grozi wypadnięcie. - pocieszał mnie.
-Wróćmy do hotelu, zaraz zrobi się ciemno. - zasugerowałam. Zgodził się i zeszliśmy z góry Carcovado. Gdy wróciliśmy do pokoju, Niall poszedł wziąć prysznic, a ja chwyciłam z torby mój telefon i zadzwoniłam do Victorii.
-Halo? - usłyszałam rozpromieniony głos blondynki.
-Hej, to ja. Co ty taka szczęśliwa? - zapytałam z uśmiechem na twarzy. Dobrze, że sobie radzą...
-Nie uwierzysz co się dzisiaj stało.
-Niedawno uwierzyłam, że moim mężem jest Niall Horan, może w mi się uda. - zażartowałam. Usłyszałam śmiech w słuchawce.
-No więc... Usiądź wygodnie. - oparłam się o fotel i poprosiłam, by kontynuowała. - Harry poprosił mnie o rękę! - pisnęła szczęśliwie, a ja razem z nią. Rzeczywiście, ciężko uwierzyć, ale to takie cudowne. Pogratulowałam jej i postanowiłam im dalej nie przeszkadzać. Upewniłam się tylko, czy wszystko w porządku i zakończyłam połączenie. W międzyczasie z łazienki wyszedł Niall.
-Co takiego zrobił Harry? - zapytał, podejrzliwie zmierzając mnie wzrokiem. Prychnęłam śmiechem na dobranie słów.
-Zaręczyli się. - uśmiechnęłam się szeroko. Szczęka Irlandczyka wylądowała na podłodze, co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło. Wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do niego. Jednym ruchem ręki zamknęłam jego buzię. Jedynie co powiedział, to "Whow". Pokręciłam rozbawiona głową i poszłam pod prysznic. Gdy się odświeżyłam, wróciłam do sypialni i położyłam obok Horana. Leżeliśmy przez chwilę w ciszy, obok siebie. Nie mogłam wytrzymać sama ze sobą, więc po prostu się do niego przytuliłam. Usłyszałam cichy śmiech.
-Zawsze.
-Owszem. - uniosłam głowę, by móc spojrzeć w jego błękitne oczy. Pocałował mój nos, kiedy położyłam głowę na jego ramieniu.
-Masz jeszcze na cokolwiek siłę? - zapytał chwilę później.
-Mam. Czym miałam się dzisiaj zmęczyć? - uśmiechnęłam się.
-Ta droga była długa. - przeciągnął ostatnie słowo. Mówił to rozpaczliwym głosem.
-Nie była. - zaprzeczyłam, bo to nie było więcej niż cztery kilometry.
-W każdym bądź razie, jest impreza na rynku głównym.
-To w takim razie chodźmy. - wstaliśmy z łóżka i pomaszerowaliśmy na rynek, który był kilkaset metrów od hotelu. Kolorowe światła było widać o wiele wcześniej, tak samo jak muzykę. Wplątaliśmy się w tłum ludzi i tańczyliśmy. Na początku trochę niepewnie, bo nie wiedzieliśmy, jak miejscowi tańczą na takich imprezach. Po paru minutach okazało się, że to jest zwykła dyskoteka. Cały czas tańczyłam obok mojego męża, wymieniając co jakiś czas spojrzenia. Gdy musieliśmy trochę odsapnąć, poszliśmy do małej kawiarni, napić się czegoś. Po tym, jak odzyskaliśmy siły, wyszliśmy z powrotem na dwór, gdzie wszystko się rozkręcało. Wychodząc, zaczepił nas jakiś
chłopak. Podszedł do mnie z flamastrem i namalował na mojej twarzy serduszko i wąsy kota. Z nieukrywanym zaskoczeniem spojrzałam na swoje odbicie w szybie, a potem na tego nastolatka. Podchodził do ludzi i malował różne wzory na ich twarzach. Spojrzałam na Niall'a. Ten również był zdziwiony. Postanowiliśmy się tym dalej nie przejmować i dołączyliśmy do tańczących ludzi.

sobota, 2 sierpnia 2014

Rozdział 96

-Cóż...
-Niech pan do cholery powie co się z nią dzieje!
-Stan pana partnerki jest stabilny, ale niestety nie zdołaliśmy uratować dziecka. - lekarz mówiąc to, miał w oczach współczucie. Ominąłem go i pobiegłem do sali, gdzie jak widziałem wieźli Vicki. Słyszałem, że Rose i Niall mnie wołają, ale nie zwracałem na to uwagi. Chciałem się jak najszybciej znaleźć przy jej boku. Zobaczyłem ją leżącą na łóżku. Wciąż była blada, lecz na jej twarzy już nie było grymasu spowodowanego bólem. Nie ruszała się, a jedyne oznaki życia były widoczne przez unoszącą się klatkę piersiową i pikające urządzenie do którego była podłączona. 
-Proszę stąd wyjść, ona potrzebuje odpoczynku. - usłyszałem głos za moimi plecami. Obróciłem się i posłałem błagalne spojrzenie pielęgniarce. - No dobrze, ale tylko na chwilę. Niedługo powinna się obudzić i wtedy weźmiemy ją na badania. - usiadła przy biurku, wracając do wypełniania jakiś papierów. Wziąłem krzesło, które stało przy ścianie i usiadłem przy łóżku. Chwyciłem jej drobną dłoń i pocałowałem każdą jedną kosteczkę. 
-Będzie dobrze, będziemy mieli jeszcze dzieci i już nigdy nie wyjdę na nic pokłócony z tobą. - mówiłem drżącym głosem do nieprzytomnej dziewczyny. Wolną ręką głaskałem głowę Victorii. Po chwili wpatrywania się w nią, poczułem delikatny uścisk na mojej dłoni, co oznaczało, że wybudza się. 
*Oczami Victorii*
Zaciskałam powieki kilkakrotnie zanim mogłam cokolwiek zobaczyć. Poczułam dotyk na mojej ręce i od razu wiedziałam do kogo należy. W momencie przypomniałam sobie czemu się tu znajduję i co tak naprawdę się stało. Pamiętam wszystko, każdy głos lekarzy próbujących mnie uspokoić, ból i to jak wstrzyknęli mi jakiś środek w żyły. Potem ogarnęła mnie ciemność i nie miałam nad niczym kontroli. Mimowolnie na te wspomnienia sprzed kilku minut, a może i godzin, polały mi się łzy.
-Nie płacz, proszę. - Harry otarł palcami mokre łzy. Odwracając w jego stronę głowę, ujrzałam smutek wymalowany na jego twarzy i wiedziałam, że jest tak samo zasmucony tym wszystkim, jak ja. Chciałam się podnieść i przyciągnąć go do siebie, lecz jednym ruchem ręki uniemożliwił mi to. - Posuń się odrobinkę, skarbie. - zrobiłam, jak mi polecił. Wdrapał się na łóżko, na wolne miejsce i ułożył mnie na swoim torsie. Przytuliłam się do niego mocniej i cicho płakałam. Miał opartą brodę o czubek mojej głowy. Między nami panowała cisza, a jednymi odgłosami było urządzenie mierzące bicie serca i mój cichy szloch.
-Przepraszam. - przerwał mój chłopak. - Nie chciałem żeby do tego doszło, nawet nie myślałem...
-Ciii... Nie chcę do tego wracać. Chcę zapomnieć. I proszę cię, nie obwiniaj się. - pocałowałam jego obojczyk. 
-Kocham cię, najbardziej na świecie.
-Ja ciebie też, Harry. - nie mogliśmy tak dłużej leżeć, ponieważ musiałam jechać na jakieś badania.
*Oczami Rose*
Chodziłam w kółko po korytarzy czekając na Harry'ego, od którego dowiem się czegokolwiek na temat mojej przyjaciółki. Niall wystukiwał niespokojny rytm na krześle obok. W końcu zobaczyłam chłopaka z burzą loków na głowie i od razu do niego podbiegłam.
-I co z nią, jak się czuje? - zaczęłam pytać.
-Teraz zabrali ją na badania i jak wszystko będzie dobrze, już jutro będzie wypisana. Ogółem czuje się dobrze, ale jest podobnie jak ja. Podłamana. - patrzył się przed siebie idąc, a następnie siadając obok Niall'a i spuszczając głowę. 
-To przynajmniej są jakieś dobre wiadomości.
-Jak ja sobie to wybaczę? - cicho powiedział Hazz, bardziej do siebie.
-Czego sobie nie wybaczysz? 
-To przeze mnie nie żyje nasze dziecko! Jakby nie ja, to za cztery miesiące urodziła by pięknego synka! 
-Victoria pewnie ci mówiła żebyś się nie obwiniał, więc skończ z tym! Czasu się nie cofnie i musicie z tym żyć! - wtrącił się blondyn, pewnie już nie mógł słuchać głupot wygadywanych przez swojego brata. Przytuliłam Harry'ego, aby jakoś go wesprzeć. Będzie w porządku. Musi być.
*Oczami Victorii, tydzień później*
Wszystko wraca do normy. Wróciłam do mojego studenckiego życia. Postanowiliśmy z moim chłopakiem jak na razie wprowadzić się do niego. Z jego mieszkania mam bliżej do uniwersytetu, a po za tym każdy wolny czas możemy spędzać razem. Harry zapisał mnie na siłownie, do której sam uczęszcza. To jest tak cholernie seksowne patrzeć na jego napinające się mięśnie podczas podnoszenia ciężarów, albo na jego tyłek kiedy biega na bieżni. Przez parę dni po wyjściu ze szpitala byłam przygnębiona, ale jest coraz lepiej. Już zdążyłam się stęsknić za Rose, która wraz z Niall'em wyjechała na swoją podróż poślubną. Codziennie do mnie dzwoni i pyta jak się czuję, to miłe z jej strony. Hazz codziennie odbiera mnie spod szkoły i zabiera w przeróżne miejsca. Dziś zabrał mnie za miasto. Dojechaliśmy na całkowite bezludzie w strasznie zimny dzień. 
-Jest tu dość ładnie, ale po co tu przyjechaliśmy? - zapytałam wychodząc z samochodu.
-Zobaczysz kotku, to niespodzianka. - ucałował mój policzek i objął w talii. Szliśmy kawałek, aż naszym oczom ukazało się jeziorko. Przypomniałam sobie, że kiedyś w lato byliśmy tu całą paczką i świetnie się bawiliśmy. 
-Całkowicie inaczej wygląda to wszystko zimą. - skomentowałam.
-Zgadzam się. - odpowiedział. Na jego ustach cały czas był uśmiech, nawet gdy prowadził auto przez zakorkowane miasto. 
-Dlaczego jesteś taki szczęśliwy? 
-Dlaczego? Jest tu kobieta którą kocham, która sprawia, że te ząbki się pokazują, a usta układają się w uśmiech. I chciałbym coś powiedzieć tej kobiecie...
-Co takiego? - ustawiłam się do mojego ukochanego przodem. Uklęknął na jedno kolano i wziął jedną moją dłoń do swojej. Zamarłam.