niedziela, 31 sierpnia 2014

But Not Always

Tak, jak obiecałyśmy, wstawiamy notkę z linkiem do kontynuacji naszego bloga. Niewiele się zmienia, to wciąż są przygody Rosalie i Victorii, lecz pojawią się również nowi bohaterowie :)

http://www.butnotalwaysff.blogspot.com/

Zapraszamy do czytania :)

Wiktoria & Magda

piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział 100 - KONIEC

Przeczytajcie informację, która znajduje się na końcu posta :)

*Oczami Rose*
Wnieśliśmy ostatnie pudła. Kiedy odkładałam opakowanie z drobnymi ozdobami, poczułam, że muszę iść do toalety. Przeprosiłam resztę i biegiem ruszyłam do najbliższej łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi. Upadłam na kolana, otwierając sedes. Odgarnęłam włosy do tyłu, po czym zwymiotowałam. Otarłam swoją buzię i usiadłam na kafelkach, trzymając się za brzuch.
-Kochanie, wszystko ok? - usłyszałam za drzwiami Niall'a. - Otwórz, proszę. - podniosłam się z zimnej posadzki i zrobiłam to, o co prosił. Usiadłam na skraju wanny, a ten kucnął przede mną. - Co się stało? - dopytywał.
-Wymiotowałam przed chwilą... - powiedziałam słabo.
-Zjadłaś coś po terminie? - gładził ręką moje kolano, wpatrując się mi w oczy.
-Chyba lepiej będzie zrobić test ciążowy, a nie zastanawiać się co ona zjadła. - do pomieszczenia weszła Vicki.
***
-Więc... - blondynka ciągnęła, a ja nie miałam już jak
obgryzać paznokci.
-Więc co? - ponagliłam ją, nie mogąc dłużej czekać na wynik tego testu.
-Za dziewięć miesięcy będziesz miała małego Horana, biegającego po całym domu! - krzyknęła uradowana i mocno mnie przytuliła. Nie mogłam w to uwierzyć. Teraz wiem, jak się czują te wszystkie kobiety, które dowiadują się o ciąży.
-Chwila, co? - zapytał Nialler, również zaskoczony. - Będę tatą?
-Nie, dziadkiem, wiesz? - zakpił Harry, a Victoria pacnęła go w ramię. - Gratulacje, stary. - uśmiechnął się pogodnie, przytulając go. Widać, że mój mąż był w tym wszystkim trochę zamotany, ale po chwili się otrząsnął i podbiegł do mnie. Objął mnie mocno w tali, unosząc w górę i okręcił nas kilka razy. Gdy już mnie odstawił, czule pocałował i przytulił.
-Damy radę? - szepnęłam mu na ucho.
-Będziemy najlepsi. - ucałował mój policzek, a ja wtuliłam się w jego szyję.
***
Rozpakowaliśmy wszystko, co było przywiezione z naszych mieszkań. Naprawdę, dużo tego jest. Teraz nasz nowy dom wygląda bardzo przytulnie. Niestety, jutro poniedziałek, więc postanowiłam wziąć swoje książki i zobaczyć, co teraz przerabiamy. Usiadłam na łóżku w naszej sypialni i otworzyłam podręcznik, na podanej stornie od Emily. Przeczytałam kilka rozdziałów, aż przyszedł mój Irlandczyk.
-I tak jutro nie idziesz na uczelnię, więc nie masz co się uczyć. - stwierdził, kładąc się obok mnie. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
-Będziesz jednym z tych ojców? A przynajmniej taki, jak Harry? - zaśmiałam się, odkładając grubą książkę na półkę obok.
-Zapewne, ale chcę spędzić z tobą, znaczy wami, trochę czasu. Uczcić to. - uśmiechnął się do mnie, jeżdżąc palcem po moim brzuchu.
-Nie wystarczyły ci te dwa tygodnie? - odwróciłam się do niego twarzą. Pokiwał przecząco głową, po czym złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę i wróciłam do pokoju, by zasnąć w ramionach mojego ukochanego.
*Oczami Victorii*
Leżąc w łóżku, obok śpiącego Harry'ego, podsumowywałam wszystko, co działo się od poznania chłopaków. Przypominałam sobie wszystkie zdarzenia, jakie miały miejsce. Te gorsze i te lepsze, wszystko. Tamtego wieczoru, kiedy wparowali do Nando's, myślałam, że nie będziemy mieli ze sobą najlepszych kontaktów. Ale zapoznaliśmy się trochę i okazali się naprawdę mili. Tylko Harry się dziwnie zachowywał. Jeszcze na dodatek ta noc... Wtedy już w ogóle miałam go dość. Uważałam go za aroganckiego i
zapatrzonego w siebie chłoptasia, który myśli, że może mieć wszystko. Teraz nigdy bym tak na to nie spojrzała. Wtedy nie wiedziałam, że poznałyśmy mężczyzn, którzy okażą się naszymi drugimi połówkami i będą się o nas troszczyć, na każdym kroku. Mimo wszystko, wspominając ubiegły rok, nie potrafiłam się nie uśmiechać. Zrobiło mi się przyjemnie na sercu. W końcu, zyskałyśmy również nowych przyjaciół. Tworzymy zgraną paczkę, nawet jeśli nie wszyscy za sobą przepadają. Chodzi tutaj o Niall'a i Zayn'a. Jednak sądzę, że po roku powinni wrzucić na luz. W końcu znają się bardzo długo, są najlepszymi kumplami. Zasnęłam z uśmiechem na twarzy, czekając na kolejne przygody, jakie czekają nas w przyszłym życiu.

KONIEC
__________________________________________________

Tak, niestety to już koniec Everything Is Possible. Ale osoby lubiące to opowiadanie, nie muszą rozpaczać, ponieważ za niedługo pojawi się tutaj notatka z linkiem do nowego bloga. Będzie to kontynuacja EIP :)

Chciałyśmy Wam z całego serca podziękować za te osiem miesięcy spędzone z nami, na czytaniu naszych wypocin. Robiłyśmy to wszystko dla Was, tylko i wyłącznie. Dziękujemy za te 10000 wyświetleń, które ostatnio nam wpadły na licznik. Dziękujemy za wszystkie komentarze, to naprawdę miłe z waszej strony. Po prostu dziękujemy!
Kochamy Was! ~ Louis & Zayn :)

Do zobaczenia, Wiktoria i Magda <3

środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 99

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Jęknęłam niezadowolona i szturchnęłam bok loczka, by poszedł otworzyć. Ten nawet nie drgnął. Leniwie zeszłam z łóżka i wsunęłam na stopy kapcie. Wyszłam z sypialni i korytarzem przeszłam do końca.
-Chwilę. - powiedziałam, kiedy usłyszałam kolejny dzwonek. Stanęłam przed lustrem i poprawiłam włosy, by jakoś wyglądać. Odwróciłam się do drzwi i je otworzyłam. Zamrugałam kilkakrotnie, a to dlatego, że dotarło do mnie jasne światło z klatki schodowej. Gdy już mogłam normalnie spojrzeć na gości, ujrzałam Rose i Niall'a, rozbawionych moją skwaszoną miną. 
- W końcu! - krzyknęłam uradowana i rzuciłam się w objęcia mojej przyjaciółki. Przywitałam się również z blondynem, po czym zaprosiłam ich do środka. Szybko doprowadziłam się do porządku, w między czasie obudziłam Harry'ego. Wróciłam do naszych przyjaciół i zaczęliśmy rozmowę. Opowiedzieli mi wszystko co się działo przez te dwa tygodnie, które spędzili w Ameryce Południowej. Ja za to opowiedziałam im, co u nas się działo.
-Tak w ogóle, to mamy do was sprawę. - ogłosiła Rose.
-Chcemy, żebyście z nami zamieszkali. Tak we czwórkę, w jednym domu. - dokończył Nialler. Zdziwiła mnie ich propozycja. Myślałam, że wolą samotne, wspólne życie, a nie z przyjaciółką i bratem. Mimo to postanowiłam rozważyć tą opcję razem z Harry'm.
-Myślę, że mogłoby być fajnie. - spuentował. Ostatecznie upewniliśmy się, że oni na pewno tego chcą. Chłopcy stwierdzili, że pojadą teraz do naszego starego mieszkania i zrobią zdjęcia wnętrz, po czym wystawią je do internetu jako mieszkanie na sprzedaż. Zgodziłyśmy się. Zaparzyłam dla nas herbatę i ponownie zjawiłam się w salonie. Usiadłam obok mojej przyjaciółki, podając jej gorący napój.
-I jak twoje małżeństwo? - zapytałam uśmiechnięta.
Selfie z herbatką.

-Kwitnie. - zaśmiała się, a ja razem z nią. - Wybrałaś już jakąś datę na swój ślub? - zapytała upijając łyk ze swojego kubka.
-Nie. Nie myślimy jeszcze nad ślubem. - odpowiedziałam ze spuszczoną głową. Nie wiem dlaczego mnie to tak smuci. Sama chciałam poczekać ze ślubem, nie chcę się śpieszyć. Brunetka zauważyła, że to nie jest dobry temat na tą chwilę, więc go pozostawiła. Rozmawiałyśmy tak jak dawniej, o wszystkim i o niczym. Raz się śmiałyśmy, a w innym momencie miałyśmy łzy w oczach. Brakowało mi tego. Kiedy zaczęły się przygotowania do ślubu, Rose straciła na wszystko czas. Przygotowania były naprawdę długie i męczące. Potem wyjechała, więc nie mogłam się z nią zobaczyć. Ale dzwoniła. Codziennie, chociaż tyle. Jestem jej za to wdzięczna, bo nie zapomniała o mnie. Jest mi najbliższą osobą, bez której nie wyobrażam sobie życia. Myślałam, że kiedy wyjdzie za mąż, zapomni o mnie. Myliłam się. Teraz ponownie mamy razem zamieszkać, czyli wszystko wraca do normy. Od początku zapewniała mnie, że nic się nie zmieni, oprócz jej nazwiska. Chyba dotrzymała obietnicy.
***
-Wróciliśmy! - krzyknął Hazz. Weszli do salonu. Odłożyli na stoliku aparat oraz kartę pamięci. Horan usiadł obok swojej żony, obejmując ją ramieniem, a mój narzeczony zniknął w sypialni. Wrócił po chwili z laptopem i zgrał do niego zdjęcia. Wyszukaliśmy w internecie stronę, na której zamieściliśmy ogłoszenie o sprzedaży naszego mieszkania. Loczek zamknął laptopa i usiadł obok mnie na sofie. Zaczęliśmy oglądać razem film, tak jak kiedyś. Śmialiśmy się cały czas, to była naprawdę dobra komedia. Kiedy przyszedł wieczór, zaproponowałam przyjaciołom, by zostali u nas na noc. Pokój Niall'a jest w nienaruszonym stanie, wciąż jest tam talerz po zjedzonej kanapce, a łóżko niezaścielone. Jeszcze nie widziałam, by któryś z tych dwóch ścielił swoje miejsce spania. Zrobiłyśmy z Rosalie kolację i zjedliśmy ją razem, opowiadając sobie różne, śmieszne historie, jakie wydarzyły się w naszym życiu.
*Następny dzień*
Kiedy się obudziłam, Rose krzątała się po kuchni. To do niej nie podobne, bo zazwyczaj to ja budziłam się najwcześniej. Weszłam do pomieszczenia i się przywitałam. Podała mi talerz ze śniadaniem, kiedy usiadłam za stołem. Chwilę potem dołączył do nas Styles.
-Co dzisiaj robimy? - zapytała brunetka.
-Ja idę do pracy. - odpowiedział.
-Znowu? - mruknęłam niezadowolona. - Wczoraj też byłeś. - zaśmiał się, całując mnie w skroń.
-Takie życie, kochanie. - stwierdził i poszedł do łazienki. Niall również postanowił pojawić się dziś w pracy, za to ja i Rose spędziłyśmy ten dzień na zakupach.
*4 dni później*
Nasze mieszkanie sprzedało się w ekspresowym tempie, co było dziwne. Jest pewien zastój w sprzedaży nieruchomości, ale nie narzekam. Wraz z Rosalie pakowałyśmy wszystkie nasze rzeczy do pudeł. Za meblami było tyle naszych zgubionych rzeczy, że o jejku... Niall i Harry pomagali nam we wszystkim, lecz i tak zajęło nam to cały dzień. Kiedy ostatecznie sprawdziłyśmy, czy wszystko wzięłyśmy, przyszła ekipa przeprowadzkowa i zabrała pudła oraz torby. Oddałyśmy klucze następnemu mieszkańcowi i zeszłyśmy na dół. Pojechaliśmy pod nowy dom.

wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 98

*Tydzień później, lotnisko w Londynie*
To były wspaniałe dwa tygodnie z moim mężem. Spędzaliśmy ze sobą każdą chwilę, ciesząc się sobą nawzajem. Niestety nadszedł czas powrotu. Wyszliśmy z samolotu i od razu uderzył w nas chłodny powiew wiatru. W Rio de Janeiro było tak ciepło, a tutaj panuje zima. Ruszyliśmy wgłąb budynku, by odnaleźć taśmę, z której mogliśmy odebrać nasze bagaże. Gdy wróciły do nas, skierowaliśmy się na parking, a tam czekał na nas samochód Niall'a. Wpakowaliśmy nasze walizki do bagażnika i usiedliśmy na swoich miejscach. Blondyn odpalił silnik i ruszył spod lotniska.
-Gdzie teraz zamieszkamy? - zapytałam w trakcie jazdy.
-Zająłem się tym. Kupiłem dom na przedmieściach Londynu. - uśmiechnął się, ale nie spuszczał wzroku z jezdni. Pierwszy raz słyszę o tym, by kupił dom. Myślałam, że na razie zamieszkamy w moim starym mieszkaniu i razem czegoś poszukamy. Jednak mimo wszystko, byłam szczęśliwa, że o tym pomyślał. Zaparkował pod moim blokiem. Stęskniłam się za nim, tyle wspomnień jest z nim związanych. Teraz jest tam pusto, ponieważ Vicki wyprowadziła się do Harry'ego. Muszę się z nimi zobaczyć, stęskniłam się. Ponownie wzięliśmy nasze torby w dłonie i ruszyliśmy na szóste piętro bloku. Głęboko w mojej torebce odnalazłam klucze, po czym otwarłam drzwi. Zapaliłam światło i rozejrzałam się po korytarzu. Nic się nie zmieniło od ostatniego razu, ale było pusto. Brakowało mojej przyjaciółki. Ona zawsze znosiła radość do naszego domu, a bez niej to już nie to samo.
-Chcesz obejrzeć nasz nowy dom? - z rozmyśleń wyrwał mnie Niall. Spojrzałam na niego i z uśmiechem pokiwałam głową. Odwzajemnił mój gest. Wsiedliśmy w samochód i odjechaliśmy. Rzeczywiście, wjechał na przedmieścia, lecz do centrum nie jest daleko. Rozglądałam się po okolicy, ale nie byłam w stanie wiele zobaczyć, ponieważ zbliża się wieczór. Chwilę potem zaparkował na podjeździe naprawdę ładnego domu. Wysiadłam z auta i zmierzyłam wzrokiem posiadłość. Jest duża, a z tego co widzę, ogród również wyróżnia się rozmiarem. Irlandczyk splótł nasze palce i poprowadził mnie do środka. Gdy tylko weszliśmy, naszym oczom ukazało się piękne i przestronne wnętrze domu. Wejście, jadalnia oraz salon niewiele się od siebie różniły wyglądem. W kuchni nie mogło zabraknąć dużej lodówki dla mojego męża, przecież on zawsze jest głodny. Zwiedzaliśmy dom w ciszy, co jakiś czas mówił do jakiego pomieszczenia wchodzimy. Wyszliśmy po schodach na górę i przeszliśmy wzdłuż korytarza. Zatrzymaliśmy się przed ostatnimi drzwiami. Spojrzałam na mojego partnera, a ten posłał mi uroczy uśmiech. Uchylił drzwi i przepuścił w nich pierwszą. Weszliśmy do sypialni. Była cudowna, moja wymarzona. - Podoba się? - zapytał.
-Oczywiście, że tak! Tu jest naprawdę cudownie. - odwróciłam się w jego stronę, ponieważ stał za moimi plecami. - Ale nie sądzisz, że jest trochę za duży? - w domu było aż pięć sypialni i cztery łazienki.
-Myślałem, by Harry i Victoria z nami zamieszkali. Oboje nie możemy się z nimi rozstać. - uśmiechnął się, ukazując szereg swoich śnieżnobiałych ząbków. Owszem, ciężko się z nimi rozstać, a pomysł zamieszkania z nimi ponownie jest świetny.
-Dobrze. - zarzuciłam ręce na jego szyi i delikatnie cmoknęłam w usta.
-To może teraz... - uśmiechnął się łobuzersko. - Wypróbujemy nową sypialnię? - puścił mi oczko. Zaśmiałam się i w odpowiedzi zaczęłam go namiętnie całować oraz ściągnęłam z niego koszulkę. Rzuciłam ją na podłogę w czasie, kiedy uniósł mnie za biodra do góry. Przeszedł kilka kroków i odłożył mnie na ogromnym łóżku. Na całej mojej twarzy pozostawiał pocałunki. Zaczął nimi obdarzać również moją szyję, obojczyki, dekolt. Z sekundy na sekundę pozbywaliśmy się swoich ubrań...
*Oczami Victorii*
Skończyłam brać prysznic. Wychyliłam się zza kabiny i dostrzegłam na umywalce świeży ręcznik oraz koszulkę mojego narzeczonego. Wcześniej ich tu nie było. Podoba mi się sposób, w jaki Harry o mnie dba. Jest opiekuńczy i czuły. Po prostu go kocham. Wytarłam swoje ciało białym ręcznikiem i nałożyłam na siebie za dużą koszulkę Hazzy. Rozczesałam włosy, po czym wyszłam z łazienki. Udałam się
do salonu, a tam zastałam siedzącego na podłodze Harry'ego, który opiera się o sofę. Gra w FIFA'15 oraz popija piwo. Uśmiechnęłam się pod nosem i podeszłam do niego. Spojrzał na mnie i od razu śmiech zawitał na jego twarzy. Rozchylił nogi i poklepał miejsce między nimi, dając mi znak, żebym usiadła przed nim. Zrobiłam tak jak chciał i już po chwili opierałam się o jego nagi tors. Kontynuował swoją grę, kiedy ja bawiłam się gumką od jego dresów i od czasu do czasu upijałam łyka z jego puszki. Obserwowałam również jak gra.
-Mogę zagrać? - spytałam odchylając głowę do tyłu, by móc na niego spojrzeć. Widziałam w jego oczach małe zaskoczenie, ale wręczył mi drugiego pada od Xbox'a. Wyjaśnił mi jak grać i zaczęliśmy pierwszy mecz. Szło mi całkiem dobrze. Chyba. Wynik końcowy to 2:1 dla mnie. Uniosłam radośnie ręce i ogłosiłam swoją wygraną.
-Pff... Dałem ci wygrać. - zaprzeczył loczek. Roześmiana pocałowałam jego policzek, po czym wróciliśmy do dalszej gry. Tak spędziliśmy jeszcze kilka godzin. Zastanawiałam się co słychać u mojej przyjaciółki. Dziś wieczorem wrócili ze swojej podróży poślubnej. Postanowiłam wysłać jej sms'a o treść: "Co słychać?". Kilka minut później otrzymałam powiadomienie, że wiadomość została odczytana, lecz nie dostałam odpowiedzi.

czwartek, 7 sierpnia 2014

Przerwa.

Niestety musimy was zawiadomić, że mamy małą przerwę w pisaniu. Nie będzie ona trwała bardzo długo, bo już 12 sierpnia, postaramy się dodać nowy rozdział. 
Do następnego moi kochani :*

wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 97

Uklęknął na jedno kolano i wziął jedną moją dłoń do swojej. Zamarłam.
-Czy chcesz mnie dalej uszczęśliwiać? Sprawiać, że będę się uśmiechał na samą myśl o tobie i w ramach oświadczyn przyjmiesz ten pierścionek na znak mojej miłości? - intensywnie wpatrywał się w moje oczy. W moich natomiast zaczęły się gromadzić łzy szczęścia. Byłam w szoku. Harry, klęczący przede mną, oświadczający mi się.
-Brzmi to tak tandetnie, ale za razem tak romantycznie. Tak, chcę cię uszczęśliwiać, ponieważ ty robisz ze mną to samo.- 
chwyciłam jego drugą dłoń, a ten wstał. Rzuciłam się mu na szyję, tuląc tak mocno, jak tylko potrafiłam.
-Kocham Cię. - szepnęłam mu do ucha. Odchylił się ode mnie trochę i ponownie spojrzał w oczy.
-Ja ciebie też, kochanie. - uśmiechnął się najpiękniej, jak tylko potrafił. Puścił moją talię i założył na mój palec śliczny pierścionek zaręczynowy. Gdy już to zrobił, delikatnie i z uczuciem pocałował mnie w usta. Mogłabym z nim spędzić tutaj wieczność, ale chłód mnie doskwierał.
-Hazz, wróćmy do domu. Zimno mi. - oznajmiłam. Zgodził się i chwilę potem byliśmy w drodze do domu. Teraz mogę się nazwać najszczęśliwszą kobietą na ziemi.
*Oczami Rose*
-Otwórz buzię. - usłyszałam melodyjny głos mojego męża. Uchyliłam jedną powiekę, by zobaczyć co kombinuje. Zaśmiał się i powtórzył swoją prośbę. Zrobiłam tak jak chciał. Delikatnie wsunął pomiędzy moje wargi truskawkę oblaną białą czekoladą. Chwyciłam owoc w swoje zęby i już po chwili poczułam usta blondyna na swoich. Odgryzł pół truskawki. Z uśmiechem połknęłam moją część i wróciłam na chwilę do pocałunku.
-Ubierz się, zabieram cię w takie jedno miejsce. - nałożyłam na bikini zwiewną sukienkę i pozbieraliśmy ręczniki, kremy z filtrem oraz inne plażowe przybory. Gdy upewniliśmy się, że wszystko zabraliśmy, chwyciłam go za rękę i dałam się poprowadzić. Droga zajęła nam dość trochę czasu. Wiem, że znajdujemy się teraz na obrzeżach miasta. Przeszliśmy wąską, kolorową uliczką, by po chwili ujrzeć ogromny targ, na którym aż tętni życiem. Pełno ludzi chodzących od stoiska do stoiska, oglądających pamiątki. My również przeszliśmy przez cały targ oglądając wszystko po kolei. Gdy doszliśmy na sam koniec, przed naszymi oczami ukazały się schody. Spojrzałam w górę i ujrzałam słynny posąg Jezusa Odkupiciela. Zatrzymałam się w miejscu, podziwiając architekturę z dołu.
- Wiesz, możemy zobaczyć ją z góry, ale to musimy iść. - zaśmiał się Nialler. Wystawiłam mu język i weszliśmy po schodach, następnie przechadzając się chodnikiem pod sam posąg. Widok był nieziemski. Widać było miasto i morze. Stanęłam przy barierce, opierając na niej dłonie. Chłopak stanął za mną, przez co poczułam się bezpieczniej. Staliśmy w ciszy podziwiając widok. Po paru minutach gwałtownie się odwróciłam i ukryłam twarz w zagłębieniu jego szyi. - Coś nie tak? - zapytał z troską, unosząc jednym palcem mój podbródek.
-Jest świetnie, ale mam lęk wysokości, pamiętasz? - odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
-No tak. Ale tutaj ci nie grozi wypadnięcie. - pocieszał mnie.
-Wróćmy do hotelu, zaraz zrobi się ciemno. - zasugerowałam. Zgodził się i zeszliśmy z góry Carcovado. Gdy wróciliśmy do pokoju, Niall poszedł wziąć prysznic, a ja chwyciłam z torby mój telefon i zadzwoniłam do Victorii.
-Halo? - usłyszałam rozpromieniony głos blondynki.
-Hej, to ja. Co ty taka szczęśliwa? - zapytałam z uśmiechem na twarzy. Dobrze, że sobie radzą...
-Nie uwierzysz co się dzisiaj stało.
-Niedawno uwierzyłam, że moim mężem jest Niall Horan, może w mi się uda. - zażartowałam. Usłyszałam śmiech w słuchawce.
-No więc... Usiądź wygodnie. - oparłam się o fotel i poprosiłam, by kontynuowała. - Harry poprosił mnie o rękę! - pisnęła szczęśliwie, a ja razem z nią. Rzeczywiście, ciężko uwierzyć, ale to takie cudowne. Pogratulowałam jej i postanowiłam im dalej nie przeszkadzać. Upewniłam się tylko, czy wszystko w porządku i zakończyłam połączenie. W międzyczasie z łazienki wyszedł Niall.
-Co takiego zrobił Harry? - zapytał, podejrzliwie zmierzając mnie wzrokiem. Prychnęłam śmiechem na dobranie słów.
-Zaręczyli się. - uśmiechnęłam się szeroko. Szczęka Irlandczyka wylądowała na podłodze, co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło. Wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do niego. Jednym ruchem ręki zamknęłam jego buzię. Jedynie co powiedział, to "Whow". Pokręciłam rozbawiona głową i poszłam pod prysznic. Gdy się odświeżyłam, wróciłam do sypialni i położyłam obok Horana. Leżeliśmy przez chwilę w ciszy, obok siebie. Nie mogłam wytrzymać sama ze sobą, więc po prostu się do niego przytuliłam. Usłyszałam cichy śmiech.
-Zawsze.
-Owszem. - uniosłam głowę, by móc spojrzeć w jego błękitne oczy. Pocałował mój nos, kiedy położyłam głowę na jego ramieniu.
-Masz jeszcze na cokolwiek siłę? - zapytał chwilę później.
-Mam. Czym miałam się dzisiaj zmęczyć? - uśmiechnęłam się.
-Ta droga była długa. - przeciągnął ostatnie słowo. Mówił to rozpaczliwym głosem.
-Nie była. - zaprzeczyłam, bo to nie było więcej niż cztery kilometry.
-W każdym bądź razie, jest impreza na rynku głównym.
-To w takim razie chodźmy. - wstaliśmy z łóżka i pomaszerowaliśmy na rynek, który był kilkaset metrów od hotelu. Kolorowe światła było widać o wiele wcześniej, tak samo jak muzykę. Wplątaliśmy się w tłum ludzi i tańczyliśmy. Na początku trochę niepewnie, bo nie wiedzieliśmy, jak miejscowi tańczą na takich imprezach. Po paru minutach okazało się, że to jest zwykła dyskoteka. Cały czas tańczyłam obok mojego męża, wymieniając co jakiś czas spojrzenia. Gdy musieliśmy trochę odsapnąć, poszliśmy do małej kawiarni, napić się czegoś. Po tym, jak odzyskaliśmy siły, wyszliśmy z powrotem na dwór, gdzie wszystko się rozkręcało. Wychodząc, zaczepił nas jakiś
chłopak. Podszedł do mnie z flamastrem i namalował na mojej twarzy serduszko i wąsy kota. Z nieukrywanym zaskoczeniem spojrzałam na swoje odbicie w szybie, a potem na tego nastolatka. Podchodził do ludzi i malował różne wzory na ich twarzach. Spojrzałam na Niall'a. Ten również był zdziwiony. Postanowiliśmy się tym dalej nie przejmować i dołączyliśmy do tańczących ludzi.

sobota, 2 sierpnia 2014

Rozdział 96

-Cóż...
-Niech pan do cholery powie co się z nią dzieje!
-Stan pana partnerki jest stabilny, ale niestety nie zdołaliśmy uratować dziecka. - lekarz mówiąc to, miał w oczach współczucie. Ominąłem go i pobiegłem do sali, gdzie jak widziałem wieźli Vicki. Słyszałem, że Rose i Niall mnie wołają, ale nie zwracałem na to uwagi. Chciałem się jak najszybciej znaleźć przy jej boku. Zobaczyłem ją leżącą na łóżku. Wciąż była blada, lecz na jej twarzy już nie było grymasu spowodowanego bólem. Nie ruszała się, a jedyne oznaki życia były widoczne przez unoszącą się klatkę piersiową i pikające urządzenie do którego była podłączona. 
-Proszę stąd wyjść, ona potrzebuje odpoczynku. - usłyszałem głos za moimi plecami. Obróciłem się i posłałem błagalne spojrzenie pielęgniarce. - No dobrze, ale tylko na chwilę. Niedługo powinna się obudzić i wtedy weźmiemy ją na badania. - usiadła przy biurku, wracając do wypełniania jakiś papierów. Wziąłem krzesło, które stało przy ścianie i usiadłem przy łóżku. Chwyciłem jej drobną dłoń i pocałowałem każdą jedną kosteczkę. 
-Będzie dobrze, będziemy mieli jeszcze dzieci i już nigdy nie wyjdę na nic pokłócony z tobą. - mówiłem drżącym głosem do nieprzytomnej dziewczyny. Wolną ręką głaskałem głowę Victorii. Po chwili wpatrywania się w nią, poczułem delikatny uścisk na mojej dłoni, co oznaczało, że wybudza się. 
*Oczami Victorii*
Zaciskałam powieki kilkakrotnie zanim mogłam cokolwiek zobaczyć. Poczułam dotyk na mojej ręce i od razu wiedziałam do kogo należy. W momencie przypomniałam sobie czemu się tu znajduję i co tak naprawdę się stało. Pamiętam wszystko, każdy głos lekarzy próbujących mnie uspokoić, ból i to jak wstrzyknęli mi jakiś środek w żyły. Potem ogarnęła mnie ciemność i nie miałam nad niczym kontroli. Mimowolnie na te wspomnienia sprzed kilku minut, a może i godzin, polały mi się łzy.
-Nie płacz, proszę. - Harry otarł palcami mokre łzy. Odwracając w jego stronę głowę, ujrzałam smutek wymalowany na jego twarzy i wiedziałam, że jest tak samo zasmucony tym wszystkim, jak ja. Chciałam się podnieść i przyciągnąć go do siebie, lecz jednym ruchem ręki uniemożliwił mi to. - Posuń się odrobinkę, skarbie. - zrobiłam, jak mi polecił. Wdrapał się na łóżko, na wolne miejsce i ułożył mnie na swoim torsie. Przytuliłam się do niego mocniej i cicho płakałam. Miał opartą brodę o czubek mojej głowy. Między nami panowała cisza, a jednymi odgłosami było urządzenie mierzące bicie serca i mój cichy szloch.
-Przepraszam. - przerwał mój chłopak. - Nie chciałem żeby do tego doszło, nawet nie myślałem...
-Ciii... Nie chcę do tego wracać. Chcę zapomnieć. I proszę cię, nie obwiniaj się. - pocałowałam jego obojczyk. 
-Kocham cię, najbardziej na świecie.
-Ja ciebie też, Harry. - nie mogliśmy tak dłużej leżeć, ponieważ musiałam jechać na jakieś badania.
*Oczami Rose*
Chodziłam w kółko po korytarzy czekając na Harry'ego, od którego dowiem się czegokolwiek na temat mojej przyjaciółki. Niall wystukiwał niespokojny rytm na krześle obok. W końcu zobaczyłam chłopaka z burzą loków na głowie i od razu do niego podbiegłam.
-I co z nią, jak się czuje? - zaczęłam pytać.
-Teraz zabrali ją na badania i jak wszystko będzie dobrze, już jutro będzie wypisana. Ogółem czuje się dobrze, ale jest podobnie jak ja. Podłamana. - patrzył się przed siebie idąc, a następnie siadając obok Niall'a i spuszczając głowę. 
-To przynajmniej są jakieś dobre wiadomości.
-Jak ja sobie to wybaczę? - cicho powiedział Hazz, bardziej do siebie.
-Czego sobie nie wybaczysz? 
-To przeze mnie nie żyje nasze dziecko! Jakby nie ja, to za cztery miesiące urodziła by pięknego synka! 
-Victoria pewnie ci mówiła żebyś się nie obwiniał, więc skończ z tym! Czasu się nie cofnie i musicie z tym żyć! - wtrącił się blondyn, pewnie już nie mógł słuchać głupot wygadywanych przez swojego brata. Przytuliłam Harry'ego, aby jakoś go wesprzeć. Będzie w porządku. Musi być.
*Oczami Victorii, tydzień później*
Wszystko wraca do normy. Wróciłam do mojego studenckiego życia. Postanowiliśmy z moim chłopakiem jak na razie wprowadzić się do niego. Z jego mieszkania mam bliżej do uniwersytetu, a po za tym każdy wolny czas możemy spędzać razem. Harry zapisał mnie na siłownie, do której sam uczęszcza. To jest tak cholernie seksowne patrzeć na jego napinające się mięśnie podczas podnoszenia ciężarów, albo na jego tyłek kiedy biega na bieżni. Przez parę dni po wyjściu ze szpitala byłam przygnębiona, ale jest coraz lepiej. Już zdążyłam się stęsknić za Rose, która wraz z Niall'em wyjechała na swoją podróż poślubną. Codziennie do mnie dzwoni i pyta jak się czuję, to miłe z jej strony. Hazz codziennie odbiera mnie spod szkoły i zabiera w przeróżne miejsca. Dziś zabrał mnie za miasto. Dojechaliśmy na całkowite bezludzie w strasznie zimny dzień. 
-Jest tu dość ładnie, ale po co tu przyjechaliśmy? - zapytałam wychodząc z samochodu.
-Zobaczysz kotku, to niespodzianka. - ucałował mój policzek i objął w talii. Szliśmy kawałek, aż naszym oczom ukazało się jeziorko. Przypomniałam sobie, że kiedyś w lato byliśmy tu całą paczką i świetnie się bawiliśmy. 
-Całkowicie inaczej wygląda to wszystko zimą. - skomentowałam.
-Zgadzam się. - odpowiedział. Na jego ustach cały czas był uśmiech, nawet gdy prowadził auto przez zakorkowane miasto. 
-Dlaczego jesteś taki szczęśliwy? 
-Dlaczego? Jest tu kobieta którą kocham, która sprawia, że te ząbki się pokazują, a usta układają się w uśmiech. I chciałbym coś powiedzieć tej kobiecie...
-Co takiego? - ustawiłam się do mojego ukochanego przodem. Uklęknął na jedno kolano i wziął jedną moją dłoń do swojej. Zamarłam.

środa, 30 lipca 2014

Rozdział 95

Pomimo tego, że ból głowy nie ustawał i nie miałem ochoty na kłótnie z moją dziewczyną, postanowiłem pójść do jej mieszkania i z nią porozmawiać. Wstałem z murku, na którym dotychczas siedziałem i zmierzyłem do bloku, który był jakieś trzy ulice dalej. Droga zajęła mi jakieś pięć minut. Zatrzymałem się przed dobrze znanymi mi drzwiami i ostatni raz zastanawiałem się, czy mam tam wejść. Przyznam, że poczucie winy mnie zżera. Co prawda, Victoria również przesadziła, ale ja również krzyczałem. Położyłem dłoń na klamce i pociągnąłem nią w dół. Zrobiłem dwa kroki do przodu i rozejrzałem się dookoła. Na polu było jeszcze trochę ciemno, więc trzeba było świecić światła w pomieszczeniach. Vicki już nie spała, ponieważ świecił się światło w kuchni. Nie ściągając z siebie żadnych ubrań, poszedłem tam. Gdy przekroczyłem próg kuchni, ujrzałem odwróconą do mnie tyłem blondynkę, która nalewa sobie soku do szklanki. Też postanowiłem się napić, bo strasznie mnie suszyło. Podszedłem i stanąłem za jej plecami tak, że dzieliły nas milimetry.
-Jak było wrócić do "dawnego życia"? - zapytała i wyminęła mnie, nawet nie patrząc w moją stronę.
-O co ci chodzi? - chwyciłem szklankę z szafki i odkręciłem karton soku pomarańczowego.
-Jak było całą noc zaliczać obce laski? - zapytała spokojnie i usiadła przy stole, przodem do mnie, lecz dalej nie podnosząc wzroku.
-Z nikim się nie pieprzyłem. - odpowiedziałem stanowczo i oparłem się o blat kuchenny, trzymając w ręku w połowie opróżnioną szklankę.
-To co w takim razie robiłeś całą noc? - założyła ręce na klatce piersiowej i oparła się o krzesło. Wbijała we mnie morderczy wzrok, który dalej doskonale pamiętam.
-Kolejny raz upiłem się i spałem w pubie.
-Yhym... Pewnie... - wstała z krzesła i chciała odejść, ale chwyciłem jej ramię. Odwróciła się do mnie i w końcu spojrzała mi w oczy. 
-Czemu mi nie wierzysz? - odwróciła wzrok i odetchnęła ciężko.
-Jeszcze się pytasz?! Znikasz na całą noc, nie odbierasz ode mnie i nawet nie napiszesz głupiego sms'a gdzie jesteś, gdy ja się zamartwiam! - wykrzyknęła te słowa bardzo szybko, ale wszystko do mnie dotarło. Jej twarz skrzywiła się od bólu.
-W porządku, coś nie tak? - zapytałem z troską, ponieważ zmagała się z pokazywaniem, że coś jest nie tak.
-Nic nie jest w porządku. - powiedziała słabym głosem. Z minuty na minutę z jej twarzy odpływał kolor. Nie wyglądało to dobrze. Chciała odejść, ale już po chwili chwyciła się oparcia krzesła i zgięła w pół. Od razu byłem przy niej i pomogłem jej usiąść na krześle. Kucnąłem przed nią, odgarniając jej włosy, aby ją widzieć.
-Podać ci coś, zadzwonić do kogoś, powiedz coś? - panikowałem.
-Podaj mi tylko wody. - podałem jej szklankę z wodą i upadłem na kolana przed nią. Teraz tak bardzo się o nią martwiłem. Czekałem z nadzieją, że jej przejdzie, ale nie było żadnej poprawy. Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer na pogotowie. 
-Gdzie dzwonisz? - zapytała się.
-Nie będę patrzył jak się skręcasz z bólu, do tego to może być coś poważnego z dzieckiem. - podałem do słuchawki nasz adres, co się dzieje. 
***
Czekałem przed salą, gdzie zabrali moją Vicki. W czasie gdy ją przewozili, cierpiała bardziej, a mi kroiło się serce, bo nic nie mogłem zrobić. Siedziałem na cholernym krześle, opierając łokcie na udach i głowę na dłoniach. Victoria kazała zadzwonić mi do Rose, więc oczywiście to zrobiłem. Zobaczyłem, że roztrzęsiona wychodzi z windy, a za nią był Niall, również przejęty. 
-Co się z nią stało? - usiadła koło mnie moja przyjaciółka. 
-Nie wiem... Pokłóciliśmy się i ona nagle źle się poczuła i... I zadzwoniłem po karetkę... Ona tak strasznie cierpiała... - zerwałem się z krzesła mówiąc. Moje oczy już piekły od łez,
które ciekły po moich policzkach. - To kurwa moja wina! - wydusiłem z siebie przez płacz i kopnąłem w krzesło. Niall mnie chwycił i usadowił z powrotem na siedzeniu.
-Nie obwiniaj się! Wszystko będzie dobrze z nią i z waszym maluszkiem, słyszysz?! Teraz musisz być silny dla was wszystkich, a nie odpieprzać jakiś teatrzyk, za który cię zaraz wyrzucą! - mój brat przemówił mi do rozsądku. Z pomieszczenia, do którego wzięli mój skarb, drzwi się otworzyły, a zza nich wyszedł starszy mężczyzna. Zobaczyłem też, że wyjeżdżają łóżkiem, a na nim Vicki śpiącą i podłączoną do różnych urządzeń i kroplówek. Chciałem pójść za nimi, ale mężczyzna uniemożliwił mi przejście. Miałem ochotę go pobić i pójść za kobietami, które prowadzą łóżko. 
-Pan Styles? - zapytał lekarz. 
-Tak, to ja. Może mi pan powiedzieć co z moją dziewczyną?
-Cóż..

poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 94

Była już prawie pierwsza w nocy i jedyne o czym marzyłam, to to, aby znaleźć się w moim łóżku. Dzieciak daje mi w kość, a na Harry'ego czekam już od ponad godziny. Gdy mam już wychodzić sama, zauważam go idącego z Louisem. Oboje byli całkowicie zalani i ledwo co trzymali się na nogach.
-Kurwa. - przeklęłam w duchu, już bardzo wkurzona. Najwyraźniej mnie zauważył, bo z uśmiechem na twarzy, powlókł się do mnie. Chciał mnie pocałować, ale odepchnęłam go.
-I z czego jesteś zadowolony?! - krzyknęłam uderzając pięścią w jego ramię.
-Oj kotku, wypiłem tylko parę kieliszków. - objął mnie w tali i zaczął całować po szyi. Nie miałam nawet siły go odepchnąć, a on zaczął być coraz bardziej nachalny.
-Harry, proszę... Jedźmy już do domu. - odnalazłam jego dłoń i pociągnęłam na parking. Nie miałam czasu pożegnać się z Rose i napisałam jej jedynie sms'a, którego pewnie nie przeczyta, ale trudno. Odnalazłam samochód Hazzy i jedynie wystarczyło dostać kluczyki, co może nie być takie proste.
-Gdzie dałeś kluczyki? - zapytałam.
-Sama znajdź. - uśmiechnął się i podniósł ręce na boki. Zaczęłam przeszukiwać przednie kieszenie spodni, a następnie tylne. - Mmm... kochanie, może poczekamy z tym do momentu przyjścia do mieszkania. - zaśmiał się na to, gdy badałam jego kieszenie.
-Masz mi dać natychmiast te cholerne klucze! - jego uśmiech znikł i podał mi klucze z marynarki. Wsiedliśmy i na szczęście dojechaliśmy w ciszy. W windzie próbował się do mnie przytulić, ale nie, jestem na niego obrażona. Weszliśmy do mieszkania, a przy tym jak zdjęłam drugiego obcasa, poczułam długie palce chwytające za moje biodra. Obrócił mnie dość brutalnie i przywarł do ściany. Patrzyliśmy sobie w oczy. Wpił się mocno w moje wargi, lecz ani jednego pocałunku nie odwzajemniałam. Jego dłonie powędrowały wyżej, na moją talię i zaokrąglony brzuch, a swoimi niedbałymi pocałunkami obdarzał moją szczękę. 
-Nie bądź taka, kochanie... - wyszeptał wprost do mojego ucha. Przygryzł i ssał moją delikatną skórę na szyi. Tym razem udało mi się go odeprzeć.
-Sam powiedziałeś, że nie będziemy uprawiać seksu aż do końca ciąży, ze względu na zdrowie. A teraz jesteś dodatkowo pijany. - powiedziałam utrzymując nerwy na wodzy. 
-Ale od jakiś 5 miesięcy nie spałem z moją dziewczyną i teraz tego chcę! - podniósł głos. Po moich plecach przeszedł dreszcz.
-A co jeśli ja nie chcę? Myślisz czasami o kimś innym niż sobie?! 
-Tak, ale najprawdopodobniej jesteś za bardzo zajęta sobą!
-Nie byłabym tak zajęta sobą, jakbyś mi dziecka nie zrobił! - zasłoniłam ręką usta. Nie przemyślałam za bardzo tego, co powiedziałam. W jego oczach było widać ból. - Harry, ja przepraszam... - powiedziałam płaczliwym głosem. Poczułam łzy na policzkach.
-Nie. Wiesz, może pójdę. Mam jak na razie dość.
-Ale Harry... - chciałam go zatrzymać, lecz zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Nie płacz, nie płacz - powtarzałam sobie w myślach. Kłóciliśmy się, z resztą jak każdy, ale nigdy aż tak. Myślę, że powiedzieliśmy oboje o parę słów za dużo. Poczucie winy i smutek mnie zżera. Zdjęłam sukienkę, nawet jej nie odwieszając na wieszak i przebrałam się w sweter. Było zimno, a jak zwykle u mnie i Rose w mieszkaniu szwankuje ogrzewanie. Usiadłam na łóżku i zabrałam ze
sobą telefon. Dzwoniłam setki razy do Harry'ego, ale było to na marne. Za każdym razem zostawiałam wiadomość na jego skrzynce pocztowej. Potem wysyłałam sms'y typu: "przepraszam", "proszę cię wróć". Rzuciłam telefon na dywan i zrezygnowana położyłam głowę na poduszkach. Delikatnie głaskałam brzuch.
-Proszę, tylko ty bądź inny. Nie miej zawziętego charakteru po tatusiu, a tym bardziej po mamusi. - mówiłam do brzucha. Przez cały czas nadsłuchiwałam, czy przypadkiem drzwi się nie otwierają, a do pokoju nie wchodzi Harry, lecz nic nie słyszałam. Długo nie mogłam zasnąć przez skurcze. Gdy zaczęło świtać, udało mi się usnąć.
*Oczami Harry'ego*
Wyszedłem z mieszkania totalnie wkurwiony. Jak mogła tak powiedzieć?! Owszem, sprowokowałem ją trochę, ale nie musiała być taka ostra. Zimne powietrze które poczułem na twarzy o wiele mi pomogło. Padał lodowaty deszcz który z minuty na minutę mnie uspokajał. Stałem jak głupi na mrozie przed blokiem myśląc. Myśląc czy wrócić, przytulić ją i powiedzieć, że przepraszam, czy dać jej chodź na chwilę ochłonąć, a przy okazji mi również. Postawiłem na drugą opcję i wybrałem się do pubu, który znajdował się nie całe pięć minut stąd. Poczułem wibracje mojego telefonu. Na wyświetlaczu zobaczyłem zdjęcie Vick. Mój palec zawisł nad szybką. Może gorzej się czuje i dlatego dzwoni? A może chce się na mnie bardziej wyżyć? Zanim skończę rozmyślanie mój telefon przestaje dzwonić. Postanawiam go wyciszyć, żeby nie przeszkadzał mi w ponownym opiciu się. Wchodząc do pubu, zauważam parę osób, pomimo tego, że jest już strasznie późno. Siadłem przy barze zamawiając wódkę. Piłem kieliszek za kieliszkiem, a po chyba dziesiątym przestałem liczyć.
***
-Hej! Stary, pobudka! - usłyszałem głos mężczyzny. Podniosłem głowę i rozejrzałem się. Musiałem za dużo wypić i usnąłem. - Zamykamy już, a ty jesteś jedynym, który tu został, więc jakbyś mógł zapłacić i wyjść, byłbym wdzięczny. - mówił spokojnie facet za barem. Znalazłem jakieś
pieniądze w mojej kurtce i zapłaciłem za moje pijaństwo. Mrużyłem oczy, gdy tylko znalazłem się na zewnątrz. Wciąż było ciemno, ale to wynikało z mojego zmęczenia. Sprawdziłem na telefonie, że jest 5 nad ranem. Przy okazji zauważyłem masę nieodebranych połączeń, zapchaną skrzynkę głosową, a do tego ze 37 wiadomości. A to wszystko było od Victorii. Odsłuchując całą skrzynkę głosową i czytając wszystkie sms'y, powlokłem się w stronę bloku dziewcząt. Wszystkie wiadomości brzmiały podobnie. Prosiła mnie abym wrócił i, że przeprasza. W jej głosie było słychać ból, zmartwienie, poczucie winy i jestem pewien, że płakała. Ale jestem zbyt pijany, żeby czymkolwiek się przejąć. Marzyłem tylko o łóżku i o czymś na ból głowy.

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 93

To już dzisiaj. Humor dopisywał mi od samego rana, ale towarzyszył mi pewien strach.
-A co jeśli on powie nie? - zapytałam lekko zestresowana.
-Spodziewałabym się tego po Harry'm, ale nie po Niall'u. - pocieszyła mnie Vicki. Trochę to dziwne, że tak myśli o swoim chłopaku, ale nie na to teraz czas.
-Rosalie! - moja mama wparowała do mieszkania. - Kochanie! Jak ty ślicznie wyglądasz! - przyglądała się mojemu makijażowi, który zawdzięczam Eleanor.
-Dziękuję, mamo. - lekko się uśmiechnęłam.
-Ten Niall to ma szczęście. - pochwalił mój tata. Przytuliłam ich na powitanie i z powrotem usiadłam przed toaletką, kręcąc włosy na lokówce. Dziewczyny krzątały się po całym mieszkaniu, ciągle coś załatwiając. Gdy skończyłam modelować włosy, spojrzałam na telefon, by dowiedzieć się, że do ślubu zostały dwie godziny. Moim ciałem zawładnęło przyjemne ciepło, a w brzuchu poczułam motylki. Uśmiechnęłam się sama do siebie i usiadłam na sofie, obok Danielle, Perrie, Eleanor i Vicki, które są ubrane w te same sukienki. Dlatego, że są one moimi druhnami. Niedługo potem usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Moja mama poszła je otworzyć. W progu salonu stanęła Pauline, moja najbliższa kuzynka, która dzisiaj będzie pełniła rolę mojego świadka. Uradowana jej obecnością, rzuciłam się jej na szyję. Przeszłyśmy do normalnej rozmowy, zaraz po przedstawieniu jej moich przyjaciółek.
***
-To już za chwilę... - szepnęłam prawie bezgłośnie. Vicki ostatni raz poprawiła moją suknię i welon, ciągnący się za mną. Moje ręce zaczęły niebezpiecznie drżeć. Dani podała mi wiązkę kwitów i uniosła kciuki w geście powodzenia.
-Gotowa? - spytał mój tata, a ja skinęłam głową. Wziął mnie pod pachę, kiedy ostatni raz patrzyłam na kościół mieszczący się w centrum Londynu oraz na ludzi. Rodzinę moją, jak i mojego ukochanego, który czeka na mnie przed ołtarzem. Weszłam razem z tatą przez ogromne drzwi kościelne i rozejrzałam się po budowli. Greg i Pauline stali obok księdza. Harry, Louis, Liam i Zayn stali za plecami blondyna. Zdziwił mnie widok Malika, ponieważ Niall nie chciał go zaprosić, dalej ma do niego uraz. Po drugiej stronie stały wcześniej wymienione druhny, każda na linii ze swoim partnerem. Mój wzrok zatrzymał się na Niall'u, uśmiechającym się na mój widok. Również się
uśmiechnęłam. W naszych uszach rozległa się muzyka grana przez kościelnego organistę, a mój ojciec zaczął powoli iść w stronę ołtarza. Oddał moją rękę blondynowi i podeszliśmy do księdza. Ustawiliśmy się naprzeciwko siebie i chwyciliśmy za obie ręce. Duchowny zaczął swoją przemowę, na której się za bardzo nie skupiałam. Uwagę poświęcałam niebieskim oczom Horana. Kiedy przyszedł czas na składanie przysięgi, moje dłonie ponownie zaczęły drżeć. Niall zaczął kciukami jeździć po mojej skórze, próbując dodać mi otuchy. Uśmiechnęłam się i zaczęłam słuchać słów wypowiadanych przez mojego narzeczonego.
-Ja, Niall, biorę Ciebie Rosalie, za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę, aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boży wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci. - mówiąc to, głęboko patrzył się w moje oczy, a na końcu założył na mój palec śliczną, srebrną obrączkę. Potem ja złożyłam mu przysięgę, brzmiącą tak samo, lecz w odniesieniu do męża.
-Oficjalnie, ogłaszam was mężem i żoną! Teraz pan młody, może pocałować pannę młodą! - uśmiechnął się do nas pogodnie i odszedł. Niall chwycił mnie w talii tak, jak zawsze to robi i pocałował namiętnie. W tle rozległy się oklaski, lecz skupiałam się na pocałunku oraz na moim mężu. Minutę później odsunęliśmy się od siebie i trzymając się za rękę, przeszliśmy wzdłuż kościoła. Kiedy wyszliśmy przed budynek, zostaliśmy obsypani ryżem. Fotograf robił nam zdjęcia od początku uroczystości. Wsiedliśmy do samochodu i zmierzyliśmy na salę weselną. Gdy wszyscy dotarli na miejsce, konkretniej przed budynek, w którym mieści się wynajęta przez nas sala weselna, mój mąż wziął mnie na ręce i przeszedł przez próg drzwi. Stary zwyczaj, ale jednak dalej króluje na weselach. Z szerokimi uśmiechami, wszyscy wznieśliśmy toast, po czym para młoda miała zatańczyć swój pierwszy taniec.
*Oczami Niall'a*
Wyszliśmy na środek parkietu i gdy usłyszeliśmy powolną muzykę, objąłem Rose w talii, przeciągając ją bliżej siebie. Jedną jej dłoń chwyciłem w swoją i zaczęliśmy się kołysać w rytm muzyki.
-Kocham Cię, pani Horan. - wyszeptałem do jej ucha.
-Ja ciebie również. - złożyła na moich ustach krótki pocałunek. Dalej nic nie mówiliśmy, tylko tańczyliśmy.
***
Tańczyłem chyba z każdym, kto przyszedł na nasz ślub.
Nawet moja babcia odważyła się ponieść emocjom i dała namówić na taniec. Najwięcej czasu przeznaczałem jednak na moją żonę. Tak pięknie to brzmi. Teraz czuję, że jest ona tylko i wyłącznie moja.
*Oczami Rose*
-Roza! - podbiegła do mnie Charlotte, kuzynka. - Jeszcze nie miałam okazji ci pogratulować! - uśmiechnęła się i mnie mocno przytuliła.
-Dziękuję. - odpowiedziałam i spojrzałam na nią pytająco.
-Co? - zapytała.
-Co cię łączy z Zayn'em? - zapytałam, a ona zastanawiała się nad odpowiedzią. Widać było, że wahała się mi to powiedzieć.
-Zayn to mój chłopak... - mruknęła po chwili. Trochę mnie zszokowało i zdziwiło jednocześnie. Miedzy innymi dlatego, że Char ma skończyć w tym roku dopiero szesnaście lat. Pokiwałam głową na znak, że rozumiem. To było ostatnie co zrobiłam, ponieważ wujek Barry chciał zatańczyć ze swoją siostrzenicą.
*Oczami Victorii*
Siedziałam obok jakiejś starszej kobiety i ze wzruszeniem patrzyłam na tańczącą Rose ze swoim mężem. Ten widok jest naprawdę uroczy, tak bardzo się kochają. Sama chciałabym zatańczyć z moją przyjaciółką, ale nie mogę.
Ciąża mi przeszkadza. Szczerze wolałabym już urodzić i mieć święty spokój... Jestem tym już zmęczona. Podszedł do mnie Harry i ukucnął pomiędzy moimi nogami. Pocałował mnie krótko w usta i pogłaskał mój brzuch.
-Jak się czujesz, kochanie? - zapytał z troską w głosie.
-Słabo...
-Za niedługo będzie lepiej. - pocieszał mnie, słodko się przy tym uśmiechając.
-Ja sobie tutaj posiedzę, a ty idź się bawić. - puściłam do niego oczko, a ten stanął na równe nogi. - Tylko nie pij za dużo. - żartobliwie pogroziłam mu palcem. Ten się tylko zaśmiał i poszedł na parkiet.
--------------------------------------------------------------------------------
Aww piękny ślub *.* Jeszcze więcej zdjęć znajdziecie na naszym tumblr'u, na który serdecznie zapraszamy ;)

czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 92

-Budź się! - krzyknęła Vicki, szturchając mnie od jakiś pięciu minut. Mruknęłam niezadowolona wczesną pobudką i obróciłam się na drugi bok. - Serio, chcesz zaprzepaścić ten dzień? - zapytała zażenowana.
-Nie, ale daj mi jeszcze chwilę... - ziewnęłam.
-Nie. Masz wstać, ale natychmiast! O 9:00 mamy być u krawcowej, będziesz wybierała swoją wymarzoną suknię na ślub ze swoim księciem z bajki. - wstała i odkryła mnie. Poczułam jak, po moim ciele i odkrytych nogach, przelatuje zimne powietrze z uchylonego okna. Nic dziwnego, jest styczeń. Podniosłam się i znalazłam mój szlafrok, w który się owinęłam.
-Zadowolona? - burknęłam rozzłoszczona.
-Bardzo. Ogarnij się i przyjdź na śniadanie. - powiedziała i wyszła. Znalazłam sobie zimowy zestaw, w którym nie powinnam zmarznąć i załatwiłam poranną toaletę. Przyszłam do kuchni, gdzie czekały na mnie kanapki.
-Jadłaś? - zapytałam blondynkę, biorąc pierwszy kęs mojego posiłku.
-Tak, również kanapki. - odpowiedziała i zatraciła się w swoim telefonie. Chwilę potem skończyłam jeść śniadanie.
-Możemy już iść. - oznajmiłam przyjaciółce. Ubrałyśmy ciepłe płaszcze i szaliki, po czym wyszłyśmy z mieszkania. Windą zjechałyśmy na parking podziemny i wsiadłyśmy do naszego samochodu. Ja prowadziłam, więc Victoria jak zawsze musiała się nudzić i robiła wszystko by się trochę rozerwać. Największą frajdę sprawiało jej denerwowanie mnie. Przez ostatnie parę lat zdążyłam się przyzwyczaić do tego, lecz teraz, kiedy za trzy tygodnie mam wziąć ślub i stresuje mnie wszystko i wszyscy, nie mam ochoty na wygłupy mojej przyjaciółki. Robiłam wszystko co możliwe, by się dostać na wyznaczone miejsce jak najszybciej, ale zatłoczony Londyn mi na to nie pozwolił. Gdy w końcu udało nam się tam dotrzeć, weszłyśmy w lepszych humorach do sklepu z sukniami ślubnymi. Podeszłyśmy do kasy i się przywitałyśmy.
-Witam, w czym mogę pomóc? - przyjaźnie zapytała ekspedientka.
-Poszukuję sukni ślubnej dla siebie. - powiedziałam.
-Ma pani wybrany konkretny fason?
-Princessa.
-W takim razie, proszę za mną. - pomaszerowałyśmy z trochę starszą od nas panią, w głąb salonu. Pokazała nam cztery różne suknie, które przymierzałam, każdą po kolei.
-Jest idealna... - westchnęłam zadowolona, przymierzając ostatnią propozycję.
-Obróć się. - poprosiła Vicki. Zrobiłam to, o co prosiła. - To jest twoja wymarzona suknia ślubna? - zapytała, a ja niepewnie skinęłam głową, nie wiedząc co ma na myśli. - Dobry wybór. - uśmiechnęła się do mnie szeroko i puściła oczko. Odetchnęłam z ulgą i ostatni raz przeglądnęłam się w lustrze. Ściągnęłam ją z siebie i założyłam wcześniejsze ubrania.
-Wybrała pani którąś? - zapytała ta sama ekspedientka.
-Tak, tą. - wskazałam na Vicki, ponieważ właśnie oglądała ją z bliska. Zabrała ją od blondynki i poszła gdzieś na zaplecze, a po chwili przyniosła papiery, które musiałam podpisać. Odbiorę moją sukienkę za dwa tygodnie. Przy kasie zapłaciłam za nią i wróciłyśmy do samochodu. Kolejnym
celem było centrum handlowe. Muszę znaleźć odpowiednie buty. Galeria była trzy minuty stąd, więc szybko się tam znalazłyśmy. Weszłyśmy do sklepu z obuwiem ślubnym i aż błysło się nam przed oczami. Wszędzie były diamenciki, koraliki, cekiny i ogółem wszystko co rzuca się w oczy. Po dłuższych poszukiwaniach znalazłam zwykłe, białe szpilki. Takie jakie chciałam. Kupiłam je i wyszłyśmy przed sklep.
-Kupujesz coś na wieczór panieński?
-Nie muszę, mam już sukienkę w domu. - odpowiedziałam Vicki i zmierzyłyśmy do auta, a potem do domu.
*Oczami Niall'a*
-Tak się marnujesz, stary. - westchnął Louis. Popatrzyłem na niego zmieszany. - Żartuję. - wystawił mi język. Prychnąłem śmiechem i wróciłem do przeglądania ofert podróży poślubnej. Nie potrafię wybrać. Nie wiem, o czym marzy, a przynajmniej co mogłoby jej przypaść do gustu. Widziałem chyba kilkadziesiąt ofert, bez żadnego skutku, więc postanowiłem zadzwonić do Victorii, ona zapewne będzie wiedziała. Wyciągnąłem telefon z tylnej kieszeni i odszukałem w kontaktach dziewczynę mojego brata.
-Halo? - usłyszałem po chwili.
-Cześć Vicki. To ja, Niall.
-Och, hej. Coś się stało?
-Wiesz może, gdzie Rose chciałaby spędzić podróż poślubną? - zapytałem drapiąc się po głowie. Skoro nie wiem tego, to co ja wiem o niej?
-Myślę, że to dla niej nie ma znaczenia. Po prostu chce spędzić ten czas z tobą. - wytłumaczyła.
-Tak, ale na pewno jest miejsce, gdzie zawsze chciała pojechać.
-Rio de Janeiro. - odpowiedziała po chwili zastanowień. - Powinno się jej spodobać, bo zawsze chciała odwiedzić to miasto.
-Ok, dzięki. Do zobaczenia.
-Cześć. - rozłączyliśmy się i od razu wyszukałem w internecie odpowiednią ofertę. Postanowiłem zadzwonić tam jutro, bo jest 23:30, więc wątpię, że ktoś odbierze. Zamknąłem laptopa i poprosiłem Harry'ego o powrót do domu. Pożegnaliśmy się z Louis'em, Eleanor oraz ich malutkim synkiem, Chris'em.
*Oczami Rose, 20 stycznia*
-Gotowa na wieczór panieński swojego życia?! - wykrzyknęła Perrie. Pokiwałam ochoczo głową i wszystkie zaczęłyśmy wiwatować. Jako cel, obrałyśmy najlepszy i najbardziej zatłoczony klub w mieście. Zanim najpierw znalazłyśmy się na parkiecie, poszłyśmy do baru i zamówiłyśmy szampana, a Victoria zamówiła wodę.
-Za przyszłą pannę młodą! - Dani wzniosła toast, a my razem z nią. Po tej czynności pobiegłyśmy na parkiet.
-Korzystaj, bo to twoja ostatnia, wolna noc. - szepnęła mi na ucho Pezz. Spojrzałam na nią z już nie takim szerokim uśmiechem. Wiem, że nic nie sugerowała, bo ona nigdy tego nie robi, ale zabrzmiało to dwuznacznie. Postanowiłam się tym dużej nie martwić, tylko wplątałam się w tłum ludzi i tańczyłam. Victoria poczuła się gorzej i zrezygnowała z naszych tańców, a chwilę potem opuściła klub. Świętowałyśmy z dziewczynami do 2:00 w nocy, ponieważ musiałam się jeszcze wyspać na jutrzejszy, wielki dzień.

środa, 23 lipca 2014

Rozdział 91

*Oczami Victorii*
Na święta zostałyśmy zaproszone, wraz z chłopakami, do ich rodziców na święta. W dzień wigilii Louis obchodzi swoje 22 urodziny, więc rano zadzwoniłyśmy do niego z życzeniami. Przy okazji świątecznymi. Wysłałyśmy również wiadomości do Liam'a i Danielle, Zayn'a oraz osobno do Perrie. Pezz świętuje w swoim domu rodzinnym, a Liam z Dani oraz Zayn'em są u siebie w mieszkaniach. Trochę szkoda mi Zayn'a, bo sam spędzi święta, a nikt nie lubi nawet w takim okresie być samotnym.
-Wysłałaś już życzenia swoim rodzicom? - zapytałam Rosalie, ponieważ nie widziałam, by pisała do kogoś innego, jak do naszych przyjaciół. Pokręciła przecząco głową i wróciła do przeglądania Facebook'a. - Dlaczego?
-Jak oni mnie mają w dupie, to ja się nie będę wysilać. - powiedziała bez żadnych emocji, nawet nie drgnęła. Westchnęłam cicho i pomaszerowałam do garderoby, poszukać ubrań na kolację.
***
Przed 18:00 byłyśmy gotowe. Gdy chłopcy po nas przyjechali, włożyłam na siebie kurtkę skórzaną, a Rose zarzuciła na swoje ramiona sweterek. Zeszłyśmy na dół i wsiadłyśmy do samochodu chłopaków. Przywitaliśmy się krótko i ruszyliśmy pod dom Horan'ów. Po około 20 minutach drogi, byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy i zadzwoniliśmy dzwonkiem. Dosłownie parę sekund później otwarła nam uradowana Maura.
-Cześć, mamo. - Harry ucałował jej policzek i poszedł w głąb domu, by rozebrać swój czarny płaszcz.
-Dobry wieczór, pani Horan. - uśmiechnęłam się, a ona mnie przytuliła mnie na powitanie.
-Jaka pani? Słoneczko, mów mi Maura. - poklepała moje ramię i podeszła do Niall'a i Rose. Również ich wyściskała, po czym zniknęła na chwilę w kuchni. W czwórkę udaliśmy się do salonu, gdzie był Bobby, tata chłopców. Z szerokim uśmiechem nas powitał i zaprosił do stołu. Usiadłam obok Harry'ego, Rose i Niall naprzeciwko nas, a państwo Horan na obu końcach stołu. Zjedliśmy posiłek i rozmawialiśmy o różnych rzeczach.
-Wybraliście już datę ślubu? - zapytała Maura z nieukrywaną radością w głosie.
-Tak, mamo. Ślub będzie 21 stycznia. - uśmiechnął się do niej Niall, a potem odwrócił wzrok do swojej narzeczonej.
-To jakaś specjalna data? - podpytywał Bobby.
-Wtedy będzie rocznica naszego związku. - wytłumaczyła Rose.
-A wy, kochani. Kiedy zamierzacie wziąć ślub? - zwróciła się do nas gospodyni domu. Poczułam się wtedy dość niekomfortowo, ponieważ to trochę dziwne. Jestem z nim w ciąży, a nie zamierzamy jak na razie wziąć ślubu.
-Jeszcze nad tym nie myślimy. - Hazz zauważył moje zakłopotanie i odpowiedział na zadane pytanie. Mocniej ścisnął moją dłoń, kciukiem rysował różne kształty na zewnętrznej stronie. Rodzice mojego chłopaka najwyraźniej nie mieli z tym problemu, zaakceptowali to. Cieszyłam się z tego powodu, bo nie chciałam poczuć się w ten sposób jakbym robiła coś nieodpowiedniego, nieodpowiedzialnego. O północy poszliśmy na pasterkę. Godzinę później wróciliśmy wyziębnięci, więc od razu, gdy wróciliśmy pożegnaliśmy się i poszliśmy do łóżek.
*Rano*
Przebudziłam się i automatycznie się rozciągnęłam. Otworzyłam oczy i obróciłam głowę w prawo, by ujrzeć przyglądającego mi się z uśmiechem loczka.
-Dzień dobry. - powiedziałam i pocałowałam jego policzek.
-Dzień dobry, księżniczko. - odpowiedział i przebiegł ręką po moim ramieniu. - Wyspałaś się? - zapytał nie odrywając ode mnie oczu. Pokiwałam szczęśliwie głową, po czym poszłam się ubrać w moje wczorajsze ubrania. Gdy wróciłam do pokoju, w którym spaliśmy, Harry był już gotowy. Zeszliśmy razem na dół i poszliśmy od razu do kuchni. Zastaliśmy tam Maurę oraz Rosalie, próbujące przygotować śniadanie. Przywitaliśmy się na dzień dobry i usiedliśmy do stołu, czekając na posiłek. Chwilę później, gdy podały do stołu, dołączył do nas pan Horan oraz w pół przytomny Niall.
-Ty zawsze miałeś problem z wyspaniem się. - skomentował jego tata, za co syn, skarcił go wzrokiem. Usiadł obok swojej narzeczonej i zjadł z nami śniadanie.
*Oczami Rose, 31 grudnia*
-Jak dobrze znowu spotkać się w całym gronie! - pisnęła uradowana Perrie, gdy tylko weszła do salonu, w mieszkaniu Liam'a i zobaczyła całą naszą paczkę. Sylwester znowu postanowiliśmy świętować razem. Tak jak w zeszłym roku, a tak właściwie 22 stycznia, wszyscy podzieliliśmy się zadaniami, by ogarnąć jedzenie, miejsce, picie oraz muzykę. Postanowiliśmy świętować trochę huczniej, więc gdy tylko wszyscy dotarli na miejsce, zabawa ruszyła. Bawiliśmy się na pseudo-parkiecie, wywijając i tańcząc jak szaleni. Od czasu do czasu robiliśmy sobie małe przerwy, by ochłonąć oraz napić się. Kilka minut przed północą, wyszliśmy na dwór, by odpalić fajerwerki. Chłopcy rozłożyli ładunek, a ja wraz z Eleanor rozdzieliłyśmy pomiędzy wszystkich szampana. Gdy wszystko było gotowe, stanęłam obok Niall'a, a ten objął mnie w talii. Zaczęliśmy odliczać tak, że
było teraz słychać tylko głośne "Trzy!", "Dwa!", "Jeden!". Gdy na niebie rozbłysły się kolorowe kształty, Nialler odwrócił się twarzą do mnie i namiętnie mnie pocałował. Oddałam pocałunek i chwilę potem odsunął się ode mnie na parę milimetrów.
-Tak, jak ostatnim razem. - powiedział w moje usta, a ja uśmiechnęłam się, przypominając sobie ostatniego sylwestra.

wtorek, 22 lipca 2014

Libster Award

Blog Everything Is Possible został nominowany do Libster Award przez http://fanfiction-fire.blogspot.com/2014/07/libster-award.html

"Libster Award

Nominacje do Libster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za ,,dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Pytania:
1. Kto był twoim pierwszym idolem?
2. Jakie masz plany na przyszłość?
3. Gdzie najchętniej pojechał(a) byś na wymarzone wakacje?
4. Jakbyś miał(a) wymyślić nazwę dla innej planety, jaka by była?
5. Jak często używasz wyobraźni?
6. Dlaczego zaczęłaś/zacząłeś pisać?
7. Odważyłabyś/odważyłbyś się kiedyś zmienić płeć?
8. Jaka była twoja ulubiona bajka w dzieciństwie, a jaka jest teraz?
9. Myślałaś(eś) kiedyś o napisaniu piosenki?
10. Ile czasu masz zamiar pisać?
11. Do jakich należysz fandomów?

Odpowiedzi:
1.
Wiktoria: Moim pierwszym idolem była Selena Gomez.
Magda: Moim pierwszym idolem była Miley Cyrus (Hannah Montana).
2. 
Wspólna odpowiedź: Nie myślimy jeszcze nad tym.
3.
Wiktoria: Las Vegas.
Magda: Los Angeles.
4.
Wiktoria: Dajreszolandia.
Magda: One Second Of Little Mix.
5.
Wspólna odpowiedź: Cały czas.
6.
Wspólna odpowiedź: Przez naszą dużą wyobraźnię oraz włącznie snów, powstała historia. Postanowiłyśmy jej nie zmarnować i opublikować w internecie.
7.
Wspólna odpowiedź: Raczej dobrze jest nam być dziewczynami, ale jeżeli mogłybyśmy być chłopakiem przez jeden dzień, to chętnie :D
8.
Wiktoria: Smerfy, które dalej zamieszkują w moim sercu jako ulubiona bajka.
Magda: Szczerze, pierwszej ulubionej bajki nie pamiętam, ale kiedyś była nią "Czarodzieje z Waverly Place". Teraz nie oglądam bajek, więc nie mam ulubionej.
9.
Wiktoria: Tak, ale kompletnie nie wiedziałam o czym miałaby być, albo jakie słowa by się w niej znajdowały.
Magda: Próbowałam, ale zwątpiłam w moją wenę twórczą.
10.
Wspólna odpowiedź: Nieokreślony czas pisania.
11.
Wiktoria: Directioner i Mixer.
Magda: Directioner, 5SOSFamily oraz Mixer.

Blogi nominowane przez nas:

Pytania od nas:
1. Kto jest twoim idolem?
2. Za co go kochasz?
3. Jakie jest Twoje hobby?
4. Jakie jest Twoje największe marzenie?
5. Jeśli miałbyś/miałabyś wybrać kraj, w którym chcesz zamieszkać, jaki byś wybrał(a)?
6. Twoja ulubiona piosenka?
7. Dlaczego zacząłeś/zaczęłaś pisać?
8. Co Cię inspiruje i motywuje do prowadzenia bloga?
9. Ulubiony film?
10. Gdybyś miał(a) możliwość być jakąś osobą przez jeden dzień, kto by to był?
11. Do jakich fandomów należysz?