środa, 23 lipca 2014

Rozdział 91

*Oczami Victorii*
Na święta zostałyśmy zaproszone, wraz z chłopakami, do ich rodziców na święta. W dzień wigilii Louis obchodzi swoje 22 urodziny, więc rano zadzwoniłyśmy do niego z życzeniami. Przy okazji świątecznymi. Wysłałyśmy również wiadomości do Liam'a i Danielle, Zayn'a oraz osobno do Perrie. Pezz świętuje w swoim domu rodzinnym, a Liam z Dani oraz Zayn'em są u siebie w mieszkaniach. Trochę szkoda mi Zayn'a, bo sam spędzi święta, a nikt nie lubi nawet w takim okresie być samotnym.
-Wysłałaś już życzenia swoim rodzicom? - zapytałam Rosalie, ponieważ nie widziałam, by pisała do kogoś innego, jak do naszych przyjaciół. Pokręciła przecząco głową i wróciła do przeglądania Facebook'a. - Dlaczego?
-Jak oni mnie mają w dupie, to ja się nie będę wysilać. - powiedziała bez żadnych emocji, nawet nie drgnęła. Westchnęłam cicho i pomaszerowałam do garderoby, poszukać ubrań na kolację.
***
Przed 18:00 byłyśmy gotowe. Gdy chłopcy po nas przyjechali, włożyłam na siebie kurtkę skórzaną, a Rose zarzuciła na swoje ramiona sweterek. Zeszłyśmy na dół i wsiadłyśmy do samochodu chłopaków. Przywitaliśmy się krótko i ruszyliśmy pod dom Horan'ów. Po około 20 minutach drogi, byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy i zadzwoniliśmy dzwonkiem. Dosłownie parę sekund później otwarła nam uradowana Maura.
-Cześć, mamo. - Harry ucałował jej policzek i poszedł w głąb domu, by rozebrać swój czarny płaszcz.
-Dobry wieczór, pani Horan. - uśmiechnęłam się, a ona mnie przytuliła mnie na powitanie.
-Jaka pani? Słoneczko, mów mi Maura. - poklepała moje ramię i podeszła do Niall'a i Rose. Również ich wyściskała, po czym zniknęła na chwilę w kuchni. W czwórkę udaliśmy się do salonu, gdzie był Bobby, tata chłopców. Z szerokim uśmiechem nas powitał i zaprosił do stołu. Usiadłam obok Harry'ego, Rose i Niall naprzeciwko nas, a państwo Horan na obu końcach stołu. Zjedliśmy posiłek i rozmawialiśmy o różnych rzeczach.
-Wybraliście już datę ślubu? - zapytała Maura z nieukrywaną radością w głosie.
-Tak, mamo. Ślub będzie 21 stycznia. - uśmiechnął się do niej Niall, a potem odwrócił wzrok do swojej narzeczonej.
-To jakaś specjalna data? - podpytywał Bobby.
-Wtedy będzie rocznica naszego związku. - wytłumaczyła Rose.
-A wy, kochani. Kiedy zamierzacie wziąć ślub? - zwróciła się do nas gospodyni domu. Poczułam się wtedy dość niekomfortowo, ponieważ to trochę dziwne. Jestem z nim w ciąży, a nie zamierzamy jak na razie wziąć ślubu.
-Jeszcze nad tym nie myślimy. - Hazz zauważył moje zakłopotanie i odpowiedział na zadane pytanie. Mocniej ścisnął moją dłoń, kciukiem rysował różne kształty na zewnętrznej stronie. Rodzice mojego chłopaka najwyraźniej nie mieli z tym problemu, zaakceptowali to. Cieszyłam się z tego powodu, bo nie chciałam poczuć się w ten sposób jakbym robiła coś nieodpowiedniego, nieodpowiedzialnego. O północy poszliśmy na pasterkę. Godzinę później wróciliśmy wyziębnięci, więc od razu, gdy wróciliśmy pożegnaliśmy się i poszliśmy do łóżek.
*Rano*
Przebudziłam się i automatycznie się rozciągnęłam. Otworzyłam oczy i obróciłam głowę w prawo, by ujrzeć przyglądającego mi się z uśmiechem loczka.
-Dzień dobry. - powiedziałam i pocałowałam jego policzek.
-Dzień dobry, księżniczko. - odpowiedział i przebiegł ręką po moim ramieniu. - Wyspałaś się? - zapytał nie odrywając ode mnie oczu. Pokiwałam szczęśliwie głową, po czym poszłam się ubrać w moje wczorajsze ubrania. Gdy wróciłam do pokoju, w którym spaliśmy, Harry był już gotowy. Zeszliśmy razem na dół i poszliśmy od razu do kuchni. Zastaliśmy tam Maurę oraz Rosalie, próbujące przygotować śniadanie. Przywitaliśmy się na dzień dobry i usiedliśmy do stołu, czekając na posiłek. Chwilę później, gdy podały do stołu, dołączył do nas pan Horan oraz w pół przytomny Niall.
-Ty zawsze miałeś problem z wyspaniem się. - skomentował jego tata, za co syn, skarcił go wzrokiem. Usiadł obok swojej narzeczonej i zjadł z nami śniadanie.
*Oczami Rose, 31 grudnia*
-Jak dobrze znowu spotkać się w całym gronie! - pisnęła uradowana Perrie, gdy tylko weszła do salonu, w mieszkaniu Liam'a i zobaczyła całą naszą paczkę. Sylwester znowu postanowiliśmy świętować razem. Tak jak w zeszłym roku, a tak właściwie 22 stycznia, wszyscy podzieliliśmy się zadaniami, by ogarnąć jedzenie, miejsce, picie oraz muzykę. Postanowiliśmy świętować trochę huczniej, więc gdy tylko wszyscy dotarli na miejsce, zabawa ruszyła. Bawiliśmy się na pseudo-parkiecie, wywijając i tańcząc jak szaleni. Od czasu do czasu robiliśmy sobie małe przerwy, by ochłonąć oraz napić się. Kilka minut przed północą, wyszliśmy na dwór, by odpalić fajerwerki. Chłopcy rozłożyli ładunek, a ja wraz z Eleanor rozdzieliłyśmy pomiędzy wszystkich szampana. Gdy wszystko było gotowe, stanęłam obok Niall'a, a ten objął mnie w talii. Zaczęliśmy odliczać tak, że
było teraz słychać tylko głośne "Trzy!", "Dwa!", "Jeden!". Gdy na niebie rozbłysły się kolorowe kształty, Nialler odwrócił się twarzą do mnie i namiętnie mnie pocałował. Oddałam pocałunek i chwilę potem odsunął się ode mnie na parę milimetrów.
-Tak, jak ostatnim razem. - powiedział w moje usta, a ja uśmiechnęłam się, przypominając sobie ostatniego sylwestra.

2 komentarze: