sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 87

Obudziłam się w objęciach mojego Irlandczyka. Delikatnie zrzuciłam jego ramię z siebie i podniosłam do pozycji siedzącej. Przetarłam zaspane oczy. Spojrzałam na blondyna i uświadomiłam sobie, że dzisiaj obchodzi swoje dwudzieste urodziny. Tak, zaplanowaliśmy wszystko z chłopakami i ich partnerkami. Po prostu zapomniałam, że to już dzisiaj jest trzynasty września. Wstałam i cicho pomaszerowałam do garderoby. Ubrałam się i poszłam do kuchni, tak jak zawsze.
-Przerwałam coś? - zapytałam zakochańców z zadziornym uśmiechem. Victoria siedziała na blacie, a Harry stał pomiędzy jej nogami, trzymając swoje dłonie na udach dziewczyny.
-Skądże. - odburknął loczek. Za ton dostał od swojej dziewczyny po głowie. Zaśmiałam się i podeszłam do lodówki, by wyciągnąć mleko. Zjadłam płatki z mlekiem.
-Wszystko jest już gotowe. - ogłosiła Vicki patrząc na nas znad telefonu. - Danielle napisała do mnie przed chwilą.
*Oczami Niall'a*
-Stary, pobudka! - Hazz rzucił we mnie poduszką.
-Nie chce mi się... - wymruczałem zaspanym głosem. - Gdzie Roza?
-A ty tylko o jednym. - zaśmiał się. - Jest już czternasta, a o siedemnastej mamy być u chłopaków.
-To jeszcze trzy godziny... - jęknąłem chowając twarz w poduszce.
-Tak, ale musimy wcześniej wrócić do domu. - poklepał moje plecy i wyszedł z pokoju mojej narzeczonej. Jedyne co mi się dzisiaj marzy, to przeleżeć cały dzień. Obróciłem się na plecy i rozejrzałem po pokoju. Zlokalizowałem moje ubrania i włożyłem je na siebie. Zjadłem śniadanie, po czym poszedłem do salonu.
-Dobra, ale teraz tak na poważnie. Gdzie są dziewczyny?
-Musiały coś na mieście załatwić. Możemy już wracać? - skinąłem głową. Wyłączył telewizor i chwilę potem byliśmy w drodze powrotnej do naszego mieszkania.
*Wieczór*
Trochę się spóźniliśmy, ponieważ Harry jak zwykle musiał wyglądać zniewalająco dla swojej dziewczyny. Weszliśmy do holu. Wyjechaliśmy windą na najwyższe piętro apartamentowca i zmierzyliśmy do drzwi mieszkania, w którym dalej mieszkają Zayn, Louis i Liam. Grzecznie zapukaliśmy do drzwi. Otworzył nam uśmiechnięty Zayn, po czym nas wpuścił do środka. Przywitaliśmy się.
-Sto lat, bracie! - uściskał mnie mulat. Dalej mam mieszane uczucia do jego osoby, ale nie będę odstawiał dzisiaj
teatrzyku. Podziękowałem i poszedłem za nim do salonu. Przekroczyłem próg drzwi i ujrzałem wszystkich moich najlepszych przyjaciół, znajomych. W całym tłumie znalazła się również Rose i... Greg? Przyjechał specjalnie na moje urodziny? Ucieszyła mnie ta wiadomość. Wszyscy zgromadzeni zaczęli śpiewać Happy Birthday i składać życzenia. Gdy zaczęli się bawić, podszedłem do mojego brata. Przytuliliśmy się na powitanie i zaczęliśmy rozmawiać.
-Stary koniu. - zaśmiał się Greg.
-I kto to mówi. - uśmiechnąłem się. - Jak tam się wam układa?
-Dobrze. Denise urodzi w przyszłym miesiącu mojego synka. - poinformował mnie. - I będziesz wujkiem chrzestnym.
-Ja?
-Tak, ty. - nie wiedziałem co powiedzieć. Naprawdę cieszyłem się, że mój starszy brat, wybrał właśnie mnie, bym był ojcem chrzestnym jego syna. Podziękowałem i jeszcze chwilę z nim rozmawiałem, po czym odnalazłem Rosalie. Tańczyliśmy do każdej piosenki, z przerwą na tort.
-Teraz pomyśl życzenie. - poradził Louis. Wiadome było co sobie zażyczę. Chcę mieć udane i szczęśliwe życie z moją wybranką. Zdmuchnąłem świeczki z wielkim uśmiechem na twarzy. W mieszkaniu rozległ się aplauz oraz wiwaty. Bawiliśmy się do samego rana, w coraz mniejszej grupie.
***
-Twoja żona... Znaczy narzeczona, odleciała na kaaanapie... - powiedział mi wstawiony Liam. Zwróciłem swój wzrok na brunetkę i podszedłem do niej. Odgarnąłem niesforny kosmyk z jej czoła i uśmiechnąłem się. Zawsze uśmiecham się, gdy na nią patrzę. Uniosłem ją w górę, zaciskając swoje dłonie na zgięciu jej kolan i na plecach. Wszedłem do mojego dawnego pokoju, który pełni teraz rolę pokoju gościnnego i odłożyłem na łóżko Rose. Pocałowałem ją w czoło i wróciłem do reszty, która nie wiele kontaktowała. Sam nie byłem trzeźwy, lecz wiedziałem co się dzieje. Harry wraz z Vicki już dawno się zmyli. Zostałem ja, Danielle i Zayn oraz Perrie. Czułem się dziwnie. Chyba jak każdy w tym gronie. Wiem, że jesteśmy przyjaciółmi, ale mamy tu dawną parę i osoby o starych urazach. Postanowiłem opuścić salon i poszedłem spać do mojej dziewczyny.
*Oczami Rose*
-Roza, kochanie... Śpiochu... - Niall delikatnie mną szturchał, by mnie obudzić. Uśmiechnęłam się pod nosem, lecz nie miałam siły, ani ochoty na to, by wstać.
-Chwilę... - wymamrotałam i odwróciłam się na drugi bok.
-Jest już południe, wróćmy do domu. - westchnęłam i ostatecznie zgodziłam się. Obudziliśmy również naszych współlokatorów i wróciliśmy do swoich domów. Rzuciłam się na łóżko i odetchnęłam w poduszkę. Mój telefon zaczął dzwonić i wibrować w kieszeni moich spodni. Wyciągnęłam go z tylnej kieszeni, po czym spojrzałam na ekran IPhone'a.
-Hej Emily. - przywitałam się, zaraz po odebraniu połącznia.
-No cześć. Chciałam tylko zapytać, kiedy zabierzemy się za projekt na lekcje pana Scott'a. - mogę przysiąc, że gdy tylko słyszę to nazwisko, to mój żołądek wykręca się o 360 stopni, mając ochotę zwrócić wszystko, co jadłam w ostatnim czasie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz