środa, 28 maja 2014

Rozdział 69

UWAGA!
Rozdział zawiera sceny erotyczne, przeznaczone dla osób pełnoletnich. Czytasz to na własną odpowiedzialność.
(Drogie koleżanki z klasy i kuzynko. Prosimy, nie czytajcie tego xD)

W hotelu najprawdopodobniej zaistniała jakaś awaria, bo wszędzie było ciemno. Tak jak się spodziewałem wyłączyli prąd. Mężczyzna z recepcji dał nam latarki i przeprosił za zaistniałą sytuację. Wziąłem Vicki za rękę i poszliśmy do naszego pokoju. W pomieszczeniu panował mrok, a latarka dawała tylko słaby strumień światła. Victoria potknęła się o jakąś rzecz, ale w odpowiedniej chwili złapałem ją w tali. Oboje się zaśmialiśmy i poszliśmy do salonu. Ona usiadła na kanapie, a ja poszedłem poszukać jakiś świeczek, lub latarek. Parę razy uderzyłem się w stół lub krzesło, ale znalazłem świeczki i zapałki. Wróciłem, rozpaliłem i zabrałem koc, ponieważ było chłodno. Usiadłem koło mojej dziewczyny i okryłem ją kocem. Czułem jej chłodną skórę. Dotknąłem nosem jej zimnego policzka i pocałowałem w szczękę.
-Boisz się? - zapytałem. Znałem dobrze odpowiedź, lecz chciałem z niewiadomego powodu to usłyszeć. 
-Tylko troszeczkę, ale jest o wiele lepiej, bo ty tu jesteś. - uśmiechnęła się i pocałowała mnie w usta. 
*Oczami Victorii*
-To może zrobię coś, żebyś zapomniała o ciemności? - jego głos był ochrypły i bardzo podniecający. Dokładnie wiedział co zrobić, żeby mnie omotać.
-A co proponujesz? - zdążyłam tylko to powiedzieć, zanim położył mnie, a jego ręce powędrowały pod moją koszulkę. Postanowiłam nie protestować. Całował mnie namiętnie, a nasze oddechy się przyśpieszyły. Poczułam jak ściska moje piersi i mimowolnie wydałam z siebie jęknięcie. Pomiędzy pocałunkami czułam, że jego usta układają się w uśmiech. W pewnej chwili odsunął się i wyciągnął ręce spod mojej koszulki. Usiadł głęboko oddychając, lecz na jego pięknej twarzy, wiąż widniał uśmiech. Usiadłam i poprawiłam bluzkę. Przez parę następnych sekund, Harry lustrował mnie wzrokiem. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Usiadłam okrakiem na jego kolanach i wszystko zrozumiałam. Przez materiał jego spodni można było poczuć wybrzuszenie. Wiedziałam, że moje policzki oblał rumieniec. Spuściłam głowę i zaczęłam cicho mówić.
-Możemy... Możemy dziś spróbować. - nie było to pytanie, ale mam też nadzieję, że zrozumie o co mi chodzi. Byłam mu wdzięczna, że czekał, aż będę gotowa. Wiem, że dziś jestem. 
-Na pewno tego chcesz? - chwycił mnie za podbródek i podniósł moją głowę. Pokiwałam twierdząco głową. Niespodziewanie podniósł mnie i poszliśmy do sypialni. Położył mnie na miękkim łóżku. 
-Tu będzie nam wygodniej. - pocałował mnie w usta i ściągnął koszulkę. Cały czas patrzyłam się na niego, podpierając się na łokciach. Usiadł na skraju łóżka i zaczął mnie całować.
-Rozluźnij się, nic ci nie zrobię. - fakt, byłam spięta, ale nie miałam pojęcia jak się zachować. Zabrał się za ściąganie mojej koszulki, która po krótkiej chwili wylądowała na ziemi. Następnie jego długie palce dobrały się do moich spodni i
zostałam w samej bieliźnie. Harry tylko na chwilę oderwał się od pocałunków, żeby spojrzeć na moje ciało. Jedna z jego rąk powędrowała między moje uda. Jeździł w dół i w górę po wewnętrznej stronie uda, co doprowadzało mnie do szaleństwa. Gdy jeden z jego długich palców odsunął skrawek materiału majtek, wydałam głośne jęknięcie. On się tym nie przejmował i dalej kontynuował swoje pieszczenie. Po chwili poczułam jego palce przy moim wejściu. Zaczął powoli się w nim poruszać. Moja klatka piersiowa unosiła się bardzo szybko, a paznokciami wbijałam się w pościel. oderwał się ode mnie i wyjął palce. Zdjął ze mnie resztę garderoby, a sam pozbył się spodni. Wyjął portfel, a z niego prezerwatywę. Zdjął bokserki i założył zabezpieczenie na swoją erekcję. Powrócił do swojej wcześniejszej pozycji. Dał mi całusa w czoło. 
-Jesteś pewna, że tego chcesz? - upewnił się z troską w oczach.
-Tak. - powiedziałam wciąż zdyszana. Poczułam jego męskość przy moim wejściu. Ogarnął mnie strach, przed nieznanym mi uczuciem.
-Nie bój się... - powiedział. Spróbowałam się odprężyć, ale ból w dolnych okolicach brzucha przepełniła moje myśli. Głośno jęknęłam i poczułam, że poleciały mi pojedyncze łzy. Harry posunął się trochę głębiej, co sprawiło większą dawkę bólu, lecz stawał się on uzależniająco przyjemny. Z każdym następnym ruchem moje jęki były bardziej spowodowane przyjemnością. Loczki Harry'ego przyklejały się do jego
spoconego czoła, co wyglądało bardzo podniecająco. Jedną rękę trzymałam zaciśniętą w pięść na pościeli, a druga błądziła po jego nagim ciele. Po moim ciele przeszedł prąd przemiłego uczucia. Jęczałam jego imię. On skupiał się na swoich ruchach. Co jakąś chwilę szeptał mi do ucha miłe słowa lub bardzo zboczone. Poczułam przyjemność w podbrzuszu i przyjemność rozpłynęła się po każdej partii mojego ciała, co spowodowało, że moje nogi i dolne partie ciała były jak galareta. Harry doszedł parę sekund po mnie. Wyszedł ze mnie, oboje oddychaliśmy bardzo szybko. Mieliśmy na twarzach uśmiechy. Harry poszedł do kuchni wyrzucić prezerwatywę, a ja gdy odzyskałam czucie w nogach wstałam i poszłam pod prysznic. Strumienie wody spływały po moim ciele. Nigdy nie wyobrażałam sobie mojego pierwszego razu, ale wiem, że ten był magiczny, bo był z moim wymarzonym Harry'm. Byłam obolała, ale szczęśliwa. Owinięta w ręcznik wróciłam do pokoju. Loczek czekał na mnie w łóżeczku. Ubrałam dolną część bielizny i jego koszulkę. Zajęła miejsce obok i wtuliłam się w jego klatkę. 
-Dziękuję. - pocałował mnie w czoło. Byłam wyczerpana i od razu zasnęłam. 

wtorek, 27 maja 2014

Rozdział 68

*Oczami Rose, 27 marca*
Rano zaczęłyśmy przygotowywać się z Victorią na dzisiejszy ślub.
-Pomożesz? - podszedł do mnie mój chłopak, podając mi do ręki krawat. Uśmiechnęłam się i zawiązałam kawałek materiału pod kołnierzykiem białej koszuli. Podziękował i dał mi buziaka w policzek. Poszłam do mojej przyjaciółki i pomogłam wyprostować jej sukienkę. Sama przebrałam się w strój przygotowany na tą okazję. Skończyliśmy i wyszliśmy z hotelowego pokoju. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu rodzinnego chłopaków.
*Oczami Niall'a*
Przekroczyliśmy próg mojego dawnego domu. Praktycznie nic się nie zmieniło. Podszedłem do mojego starszego brata i przywitałem się.
-To już dzisiaj... - uśmiechnąłem się.
-Nareszcie. - był bardzo zadowolony. Przekazał mi pudełko z obrączkami Greg'a.. Podszedł do nas tata z wymalowanym uśmiechem na twarzy.
-To kto następny na ślubny kobierzec? - popatrzyliśmy na siebie z Harrym. Zaśmialiśmy się pod nosem.
-Nie wiem. - odpowiedziałem.
-Ty. - odpowiedział Hazz. Mógłbym wziąć ślub z Rose, ale nie będę się śpieszył.
***
-Idzie... - szepnąłem Greg'owi, gdy drzwi kościelne drzwi się uchyliły. Podniósł głowę i szeroko się uśmiechnął. Denise zmierzała do nas wolnym krokiem. Ojciec Denise oddał rękę swojej córki mojemu bratu. Stanęli naprzeciwko siebie. Wymówili słowa przysięgi małżeńskiej. Ten krok ogłosił ich małżeństwem. Widziałem, że Vicki i Rose wzruszyły się.
Wszyscy zebrani tutaj zaczęli bić brawo oraz wiwatować. Wyszliśmy przed kościół i zostaliśmy obsypani ryżem. Odnalazłem w tłumie Rosalie i poszliśmy do samochodu. Chwilę za nami wsiadła młoda para. Ruszyłem i pojechałem w kierunku sali weselnej. Victoria i Harry pojechali z rodzicami.
*Oczami Harry'ego*
Przed chwilą zastały wygłoszone przemowy. Moja była ostatnia. Usiadłem do stołu i zacząłem przysłuchiwać się rozmowie Niall'a i Rose.
-Chodź zatańczyć. - poprosił blondyn.
-Nie teraz.
-Czemu? - zrobił maślane oczka.
-Po prostu później. - uśmiechnęła się lekko. Brat dalej próbował wyciągnąć brunetkę na parkiet.
-Jak nie, to nie! Znajdę sobie inną taką co będzie chciała ze mną tańczyć! - pokazał jej język i odszedł od naszego stolika. Po chwili znalazł się na parkiecie z obiecaną wcześniej, nową partnerką. Była nią nasza babcia, Isabella. Wywijali na parkiecie pół piosenki, więcej nie dała rady. Zażenowany wrócił do stolika, a ja, Rose i Vicki nie mogliśmy powstrzymać śmiechu. Rosalie wstała i podała mu rękę. Popatrzył na nią pytająco.
-Chodź. - wyciągnęła go na sam środek drewnianej posadzki. Akurat zaczął się wolny kawałek.
-Zatańczymy? - zwróciłem się do ukochanej. Twierdząco skinęła głową i dołączyliśmy do tańczących ludzi.
*Następny dzień, dom Horanów*
Dziś jest rodzinny obiad, coś w stylu poprawin. Usiedliśmy przy stole całą rodziną, a tata wzniósł toast za Greg'a i Denise. Zaczęliśmy spożywać obiad przygotowany przez Maurę. Rozmawialiśmy o przyszłości młodej pary, co planują. Po skończonym obiedzie, ciocie, wujkowie, babcie z dziadkami opuścili dom. Ja, Victoria, Niall i Rosalie usiedliśmy przy kominku w salonie. Opowiadaliśmy im o naszym dzieciństwie, konkretniej z czasów Mullingar.
*Wieczór*
-Idziemy na spacer? - zaproponowałem blondynce.
-Jasne. - uśmiechnęła się słodko. Założyłem na jej ramiona płaszcz i wyszliśmy z hotelu. Zwiedzaliśmy ulice Mullingar w ciszy. W oddali było słychać szum rzeki oraz drzew. Usiedliśmy na ławce oglądając zachodzące słońce. Siedzieliśmy do północy, co jakiś czas wymieniając ze sobą zdania. Gdy zrobiło się chłodniej, wróciliśmy do hotelu. 

czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 67

-Było okropnie. - powiedziałam. Wiedziałam, że dręczy ją to pytanie. Z powrotem zaczęła patrzyć się w sufit. Normalnie zaczęłaby się wypytywać o wszystko. Wstała i wyszła z mojego pokoju.
*Oczami Rose*
Usiadłam pomiędzy chłopakami i patrzyłam przed siebie. Czułam ich wzrok na sobie. Harry przeszywał mnie wzrokiem, tak jakby chciał ze mnie wyczytać całą prawdę.
-Nic mi nie powiedziała. - odparłam. Co prawda, o nic nie pytałam, ale ona doskonale wiedziała, że chcę to zrobić. Sama by mi to powiedziała. Loczek spuścił głowę i ciężko odetchnął. Martwił się o nią, lecz od dawna wie, że nie będzie łatwo. Ciekawi mnie to, co jej tam powiedzieli. Czy to właśnie to spowodowało płacz, smutek? Wstał i poszedł do niej, zostawiając mnie z Niall'em samych.
-Nic? - zapytał blondyn. Pokiwałam przecząco głową.
-Powiedziała tylko, że było okropnie, ale to dużo nie zmieni. - oparłam głowę o jego ramię, zaciągnęłam się zapachem jego perfum. Miałam wrażanie, że jesteśmy z Niall'em sami w mieszkaniu, bo nie było ich słychać. Nie jestem pewna czy ona musi chodzić do psychologa.
*Oczami Niall'a, 23 marzec*
-Dziewczyny, pośpieszcie się, bo się spóźnimy! - wydarłem się z przedpokoju, gdzie razem z Harrym czekaliśmy. Za dwie godziny mamy samolot do Irlandii. Mój brat, Greg, po czterech latach, w końcu postanowił wziąć ślub ze swoją partnerką, Denise. Jako jedyny został w Mullingar i zamieszkał w domu rodzinnym.
-Już. - powiedziała Rose odkładając walizkę na podłodze. 
-A Vicki? - zapytał Harry. Akurat, do przedpokoju weszła Victoria o mało nie przepadając przez swoją walizkę. Hazz jej pomógł i wziął od niej bagaż. 
-Przepraszam, że tak długo, ale szukałam telefonu. - powiedziała blondynka. Od pierwszej wizyty u psychologa, jest z nią lepiej. Oczywiście jeszcze tego samego dnia wyjaśniła nam czemu była smutna i płakała. Była tam potem tylko na jednej wizycie i sobie odpuściła. A dietetyk pomaga wyrównać jej wagę i jest już coraz lepiej. Wziąłem podobnie jak Harry, walizkę Rose i swoją. Zanieśliśmy wszystko do samochodu i ruszyliśmy w drogę. 
*Irlandia*
W nocy nasz samolot wylądował w Dublinie. Na lotnisku czekał już na nas Greg.
-Greg! - krzyknęliśmy równocześnie z Harry'm. Podeszliśmy do niego i przytuliliśmy na powitanie. 
-A co to za piękne panie przywieźliście ze sobą? - zapytał patrząc na Vicki i Rose.
-Nie rozpędzaj się tak, masz narzeczoną. - skarcił go śmiejący się Hazz. - To jest Victoria, moja dziewczyna. - oznajmił przyciągając do siebie dziewczynę.
-A to moja dziewczyna, Rose. - dziewczyny podały mu rękę. Wzięliśmy nasze walizki i wsadziliśmy je do samochodu naszego starszego brata. Sami również zajęliśmy miejsca. Ja niestety musiałem usiąść z przodu, ale przynajmniej mogłem pogadać z braciszkiem, którego tak dawno nie widziałem. 
-Pewnie jesteście zmęczeni po podróży, co nie? 
-Bardzo. Jedyne o czym marzę to, gorący prysznic i miękkie łóżko. - odpowiedziała Roza. Cieszyło mnie to, że już czuję się dobrze w jego towarzystwie.
-Spokojnie, za jakąś godzinkę będziemy pod waszym hotelem.
-Hotelem? - zdziwiłem się.
-Tak. W końcu gdzieś będziecie musieli być, a nawet jak bym chciał, to nie mogę was zawieźć do siebie, bo inni goście też by tak chcieli. - zaśmiałem się z własnej głupoty, która na pewno wynikała ze zmęczenia.
-My jesteśmy pierwszymi gośćmi? - zapytał Harry.
-Tak, ale już od jutra będzie się zjeżdżała cała reszta. - odpowiedział. Przez resztę drogi prawie w ogóle nie rozmawialiśmy. Jedynie ja z Gregiem jeszcze wymieniliśmy parę zdań na temat jego narzeczonej i jak sobie wyobraża przyszłość. Gdy zerknąłem na tył, zobaczyłem, że Rose wpatruje się w okno, a przy każdym świetle latarni, widziałem, że jest już zmęczona. Vicki nie była tak silna jak moja dziewczyna i usnęła na ramieniu Harry'ego, a on sam ją otulał i wpatrywał się w nią. Tak jak mówił Greg, w niecałą godzinę byliśmy na miejscu. Był to przeciętny hotel który znałem tylko z widzenia. Znajdował się niedaleko domu. Wyciągnąłem bagaże, Harry wziął Victorię na ręce, a mój braciszek i ja zanieśliśmy do pokoi nasze walizki. Mieliśmy dwa oddzielne pokoje naprzeciwko siebie. Wyglądały dokładnie tak samo.
*Oczami Harry'ego*
Odłożyłem mojego anioła na łóżko i wróciłem do Niall'a wziąć walizki z samochodu Greg'a. Pożegnaliśmy się i weszliśmy do hotelu. Gdy przekroczyłem próg pokoju zobaczyłem, że Vicki stoi w samych spodniach, a jej koszulka i stanik leżą na łóżku. Chyba mnie nie słyszała, bo kontynuowała swoje przebieranie. Wzdrygnęła się, gdy położyłem walizkę na ziemi. Wzięła ręcznik, który leżał na szafce i pośpiesznie się nim owinęła. Na moją twarz wkradł się zadziorny uśmieszek, a na jej niewinny z nutką rumieńca. Podeszła do walizki i wzięła swoją piżamę. Kucnąłem przy niej i ją pocałowałem. Ona bez słowa, w szybkim tempie, poszła do łazienki. Podszedłem do drzwi i zapukałem. 
-Może chcesz wspólny prysznic. - zawołałem. Nic nie odpowiadała, ale drzwi się uchyliły i ona wyciągnęła rękę chwytając mnie za bluzkę i przyciągając bliżej siebie. Pocałowała mnie namiętnie. Mój język wślizgnął się między jej wargi. Jej ręcznik wylądował na ziemi. Była speszona, gdy się od siebie oderwaliśmy, dlatego weszła pod prysznic, odkręcając wodę i ustawiając się tyłem. W błyskawicznym tempie zdjąłem ubrania i dołączyłem do niej. Z jej twarzy nawet na moment nie znikała rumieniec, co sprawiało, że wygląda jak niewinna dziewczynka. Umyliśmy się, a ja wciąż nie skończyłem jej całować. 
-Hazzuś jestem zmęczona. - powiedziała, gdy moje ręce zaczęły zjeżdżać niżej. Miałem ochotę, ale muszę poczekać. Ona się ubrała, a ja owinąłem ręcznik wokół bioder i poszedłem po bokserki. Ubrałem je i zająłem miejsce obok ukochanej.
-Śpij dobrze. - pocałowałem ją w usta ostatni raz i zasnęliśmy. 

wtorek, 20 maja 2014

Rozdział 66

Kobieta, z którą rozmawiałam była bardzo miła. Słuchała każdego mojego słowa i zapisywała coś co chwilę na jakiś kartkach. Następnie dostałam pewną ankietę do wypełnienia. Było parę pytań związanych z moim życiem na co dzień.
-Dobrze Victorio. Chciałabym ci przedstawić parę innych osób, które podobnie jak ty, mają jakieś problemy. - odebrała ode mnie kartkę, a ja kiwnęłam głową na tak. Miałam powiedzieć jej, że już nie mam problemów, ale trzymałam język za zębami. Gdy wyszłyśmy z gabinetu, poszłyśmy w kierunku stołówki. Koło mnie przechodził mężczyzna, który dziwnie się zachowywał. Bałam się tu przebywać na samą myśl, że mogę znaleźć się w niebezpieczeństwie przez takich psycholów, którzy mają ten budynek za swój dom. Weszłyśmy do niezbyt dużego pokoju gdzie, na miękkich poduszkach, siedziały inne osoby. Pani Alice usiadła razem z całą grupą. Popatrzyła na mnie i poklepała poduszkę obok niej. Usiadłam niepewnie, skanując każde twarze. Jedną z nich rozpoznałam. Była to ta niebiesko włosa dziewczyna, z którą chwilę rozmawiałam. Każda osoba była inna. Miała swój styl wyglądu jak na przykład Suzie, lub chłopak w czarnych glanach i z pomalowanymi powiekami na czarno. Byli tu bardzo młodzi i również osoby około trzydziestki. 
-Dobrze moi drodzy. Więc teraz sobie trochę porozmawiamy, poznamy się i otworzymy na świat. - mówiła ciepło psycholog. - Dziś doszła do nas jedna osoba. Nazywa się Victoria. Przywitajcie się. - mówiła do nich jak do przedszkolaków, ale najwyraźniej tak musiała. Wszyscy odpowiedzieli mi "cześć". - Na tym spotkaniu porozmawiamy o sobie, co lubimy, co nas dręczy, lub czym się zamartwiamy. To może zaczniemy od Erick'a. Proszę opowiedz nam czemu musisz tu uczęszczać i jakie masz problemy. - wskazała na mężczyznę z podkrążonymi oczami. Mogłam się domyślić, że jest narkomanem. 
-Znalazłem się tutaj, ponieważ ćpałem. Wpadłem w ten nałóg przez to, że koledzy się ze mnie śmiali. Nigdy nie byłem dobry ze sportu, ani nigdy nie uczyłem się tak dobrze jak inni. - gdy mówił widać było, że jest przygnębiony. Każdy z nas słuchając go miał w oczach współczucie. - Pewnego dnia, jeden ze starszych uczniów mojej szkoły zaproponował mi draga. Wziąłem. Od tamtego razu brałem je codziennie. Dawały mi spokój, mogłem znaleźć się w innym miejscu i zapominałem o wszystkim. Lecz tak na prawdę pogarszało mój stan jeszcze bardziej. Opuściłem się w nauce, moich jedynych kolegów jeszcze bardziej zaniedbałem, a rodzina się dla mnie nie liczyła. Jednak ja byłem wciąż dla nich ważny i zgłosili mnie właśnie tu. I od ponad dwóch miesięcy nie ćpałem i jestem naprawdę z tego dumny. - na koniec uśmiechnął się szeroko. 
-Dziękuję Erick. Również jesteśmy z ciebie bardzo dumni i cieszymy się, że możemy ci pomóc. Teraz może ty Vicki opowiesz nam, co tobie się przytrafiło. - błagałam, aby nie wypowiedziała tego zdania, ale stało się. Czułam, że głupio będzie odmówić, więc zaczęłam.
-Wszystko zaczęło się od listu od rodziców, a w pewnym sensie teraz obcych mi ludzi. Okłamywali mnie przez 18 lat, że jestem ich dzieckiem, a potem wysłali mi cholerny list. Nawet nie mieli odwagi powiedzieć mi tego prosto w oczy. - byłam zła, a z moich oczu polały się łzy, ale nie kończyłam mówić. - Przez to zaczęłam się ciąć. Był to mój sposób o zapomnieniu o bólu, który czułam w sercu, po utracie mi bliskiej osoby, a zastępowałam go bólem na rękach. Każda kropla krwi, każda rana pomagała mi. Potem zaczęłam wymiotować. Nie było to spowodowane tym, że nie lubiłam swojego ciała, ale po prostu nic nie jadłam, a jak coś zjadłam czułam, że jest mi niedobrze. - każde słowo było dla mnie trudne. Na moich policzkach uformowała się mokra ścieżka łez, których cały czas przybywało. Nie wytrzymałam i wybiegłam z pokoju. Pani Alice krzyczała za mną, ale ją
ignorowałam. Znalazłam Harry'ego, który stał przy recepcji i sprawdzał coś w telefonie. Gdy mnie zobaczył był zdziwiony. Jak do niego doszłam, przytuliłam się najmocniej jak tylko mogłam. On też mnie mocno przytulił, a jedną ręką głaskał mnie po plecach. Chciał pewnie abym się uspokoiła, bo nawet nie panowałam nad moim płaczem.
-Proszę, zabierz mnie stąd. - powiedziałam cicho w jego tors.
-Skończyliście już?
-Nie... - wymamrotałam cicho.
-No to...
-Błagam, idźmy stąd. - podniosłam wzrok, który po chwili spotkał się z jego zielonymi tęczówkami. Patrzył na mnie przez chwilę i pociągnął w stronę wyjścia. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy spod psychiatryka. Zauważyłam, że parkuje pod moim blokiem i gasi silnik. Okrążył auto, chwilę potem otworzył mi drzwi i podał rękę. Skorzystałam z pomocy. Weszliśmy do mieszkania, gdzie teoretycznie powinna być Rose, a z nią Niall. Ściągnęłam z siebie kurtkę i buty, poszłam do swojej sypialni. Opadłam na łóżko, czując
bezradność. Nie potrafię sobie poradzić z zaistniałą sytuacją. To dalej tak bardzo boli. Nie potrafię przyjąć do wiadomości tego, że mnie okłamywali przez taki okres czasu... Leżałam patrząc się tępo w sufit. Rozmyślałam nad tym, dlaczego ja muszę mieć tak zjebane życie.
-Nawet nie pytaj... - powiedziałam oschle do siadającej obok mnie przyjaciółki. Nic nie mówiła, ani jednego słowa. Słyszałam tylko jej równy oddech, który nawet w chwili zagrożenia życia jest jednolity. Położyła się obok mnie i również zaczęła wpatrywać w biały sufit.

czwartek, 15 maja 2014

Rozdział 65

Była już 22:30 i właśnie skończyliśmy oglądać film.
-Idę spać. Idziesz ze mną? - zapytałam się. Gdy wstałam, Harry chwycił mnie za biodra i byłam zmuszona usiąść mu na kolanach.
-Nigdzie nie idziesz.
-Ale ja jestem zmęczona. - próbowałam się wyrwać, lecz Harry objął mnie ramionami.
-I nie wytrzymasz jeszcze 10 minut? - zrobił maślane oczy. Posłałam mu uśmiech i oparłam się wygodniej o jego tors.
-To co jest takiego ważnego, że nie pozwolisz mi iść spać? - nie odpowiedział, tylko zaczął mnie całować po szyi. Nawet nie protestowałam i gdy poczułam jak jego zęby delikatnie zaciskają się na mojej skórze. Ułożył mnie na sofie, tak aby moja głowa znajdowała się na oparciu rąk, a sam się nade mną pochylił. Całował mnie namiętnie, a ja oddawałam każdy jeden pocałunek. Jego ręce powędrowały pod moją bluzkę. Czułam się niekomfortowo. Wiedziałam co mu chodzi po głowie, lecz ja nie byłam jeszcze na to gotowa. Wciąż zachłannie mnie całował, a ja próbowałam go zepchnąć. Jak mi się to udało, usiadłam. Hazz popatrzył na mnie pytająco.
-Przepraszam Harry, ale ja nie chcę. - opuściłam nogi na ziemię i oparłam łokcie o uda.
-Nie jestem zły, nawet nie masz za co przepraszać. To moja wina, bo od pierwszego naszego spotkania cholernie mnie pociągasz. Kobieto, działasz na mnie tak, że nie potrafię się powstrzymać. Czasami, gdy na ciebie patrzę wyobrażam sobie, jaki byłby nasz pierwszy raz... - moje policzki dopadł rumieniec i aby mu przerwać, pocałowałam go w usta.
-Daj mi czas.
-Dostaniesz go ile tylko zechcesz.
-A teraz możemy iść spać?
-Tak. - wstaliśmy i poszliśmy do sypialni. Harry dał mi swoją koszulkę i poszłam się przebrać do łazienki. Loczek oczywiście protestował, że nie przeszkadza mu żebym przebierała się w pokoju. Gdy wróciłam, on już czekał na mnie w łóżku. Zajęłam obok miejsce i wtuliłam się w niego. Długo nie musiałam czekać na sen.
*Oczami Niall'a*
Świetnie spędziliśmy z Rose dzień. Byliśmy w wesołym miasteczku. Poprawiłem jej tym humor. Pełno waty cukrowej, mnóstwo zabawy i śmiechu. Szczęśliwi wracaliśmy do domu. Przebraliśmy się i położyliśmy do łóżka. Objąłem
mojego skarba i powoli zasypiałem, kiedy poczułem, że na mnie siada. Otworzyłem oczy i ujrzałem sylwetkę mojej dziewczyny. Przybliżyła się i delikatnie musnęła moje usta. Obdarzała mnie pocałunkami, każdy oddawałem. Trzymałem ją za biodra, każdy jej ruch wzbudzał u mnie przyjemne dreszcze. Moje dłonie powędrowały wyżej, na chwilę zatrzymując się na jej talii, następnie pod górę od piżamy, której powoli się pozbyłem...
*Oczami Victorii*
Obudziłam się ze świadomością odwiedzenia dzisiaj psychologa. Myślałam by wymigać się od tego moją chorobą, ale stwierdziłam, że jedna wizyta mi nie powinna zaszkodzić. Przetarłam oczy i spojrzałam w lewą stronę. Obok mnie leżał słodko śpiący, jeszcze, Harry. Podniosłam się na łokciach i wypowiedziałam jego imię. Nie reagował, więc za każdym razem wypowiadałam je trochę głośniej. Raz mruknął tylko coś pod nosem i mocniej wtulił głowę w poduszkę. Lekko podenerwowana, wstałam z łóżka i obeszłam je. Stanęłam przy nim i zaczęłam swój monolog na temat tego, że spóźnimy się na wizytę. Ignorował mnie. Odkryłam go kołdrą i chwyciłam za nogę. Siłowałam się z jego masą ciała, aż pociągnęłam mocniej i ten spadł na podłogę. Zdezorientowany rozglądnął się po pokoju, a potem na mnie. Stałam przed nim z założonymi rękoma.
-Co? - zapytał. Powoli zaczyna się we mnie gotować.
-Wstawaj, bo się spóźnimy! -wybuchnęłam śmiechem. Wzięłam przygotowane wczoraj ubrania i poszłam do łazienki. Załatwiłam poranną toaletę, po czym poszłam do kuchni. Zaparzyłam herbatę dla nas i wzięłam dla siebie jabłko. Chwilę potem dołączył do mnie Hazz. Rozmawialiśmy o dzisiaj i to co powinno się odbyć u tego psychologa. Bałam się tego. Nie wiem dlaczego, po prostu. Dojadłam owoc i dopiliśmy ciepłe napoje. Narzuciliśmy na siebie kurtki i wyszliśmy z mieszkania. Pojechaliśmy pod ośrodek, w
którym się to wszystko znajdowało. Niepewnie wyszłam z samochodu i ilustrowałam szary, niezbyt mile wyglądający, budynek. Mój chłopak chwycił mnie za dłoń i pocałował w skroń.
-Wszystko będzie dobrze. - szepnął mi na ucho. Mam nadzieję, że tak będzie. Jakoś nie czuję potrzeby chodzenia do psychologa. Potrzebuję dietetyka. Przekraczając drzwi, mocniej ścisnęłam dużą dłoń Harry'ego. Podeszliśmy do recepcji, mówiąc do kogo się kierujemy, a tak właściwie, do kogo ja się kieruję. Podała nam numer pokoju i pokazała, w którą stronę iść. Poszliśmy w skazane miejsce i usiedliśmy na korytarzu czekając na swoją kolej. Kilka minut później usiadła obok nas dziewczyna w niebieskich włosach.
-Cześć. - przywitała się. Miała miły głos, no ale w takim miejscu wszystkiego można się spodziewać.
-Cześć. - odpowiedziałam cicho. Na jej rękach można było już z daleka zobaczyć blizny po żyletce. Czuć było od niej woń papierosów. Jej makijaż był niedokładny i na kości policzkowej dostrzegłam siniaka.
-Suzie. - kiwnęła głową. Spojrzałam na Harry'ego, lecz jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć.
-Victoria. - lekko się uśmiechnęła pod nosem.
-Ty też do psychologa? - kiwnęłam głową na tak i przysunęłam się bliżej Hazzy. Położył rękę na moim udzie, splatając nasze dłonie. Drzwi do gabinetu uchyliły się i usłyszeliśmy moje nazwisko. Chwilowo ścisnął moją dłoń mocniej na dodanie mi otuchy. Uśmiechnęłam się do niego blado i wstała ze swojego miejsca. Przekroczyłam próg drzwi.

środa, 14 maja 2014

Rozdział 64

*Oczami Victorii*
Czekałam w samochodzie, aż chłopcy wrócą. Z naszego bloku wyszedł Harry, ciągnąc za sobą Zayn'a. Stanęli przed drzwiami i Hazza zaczął na niego krzyczeć. Wyszłam z samochodu i podeszłam do nich.
-Co się dzieje? - zapytałam.
-Nie ważne, wracaj do samochodu. - warknął na mnie loczek.
-Ale...
-Nie wtrącaj się! - obaj na mnie krzyknęli. Wyminęłam ich i wróciłam do mieszkania. W salonie, kuchni, łazience nikogo nie było. Weszłam do pokoju Rose i zapaliłam światło. Zapłakana leżała wtulona w Niallera. Podeszłam i usiadłam na skraju łóżka.
-Ktoś mi wytłumacz, co się tutaj dzieje? - zapytałam blondyna.
-Zayn... Próbował jej coś zrobić... - jęknął i wtulił się w jej włosy. Próbowałam przetworzyć to, co właśnie mi powiedziano. Dlaczego chciał to zrobić własnemu przyjacielowi? Głaskałam Rosalie po plecach i zastanawiałam się co powiedzieć. Może lepiej nic nie będę mówić. 
-Zostawisz mnie z nią? - zapytałam. Ten niepewnie na mnie spojrzał, a potem na swoją dziewczynę. Wstał, pochylił się na nią i pocałował w czoło. Zajęłam jego miejsce, gdy wyszedł. Przytuliłam ją i szeptałam pocieszające słowa do ucha. Po kilkunastu minutach zasnęła.
*Rano*
Wstałam wcześniej niż Rose i zrobiłam dla niej śniadanie, a sama zjadłam płatki z mlekiem. Weszłam do jej pokoju i odstawiłam tackę na etażerkę. 
-Rose, obudź się... - szepnęłam jej do ucha. Mruknęła tylko coś i spała dalej. Zaczęłam ją szturchać. W końcu udało mi się i podniosła się do pozycji siedzącej. - Śniadanie. - podałam jej talerz. Wyglądała źle. Była przygnębiona i miała czerwone oczy od wczorajszego płaczu. Do pokoju wszedł nikt inny jak Niall. Usiadł obok brunetki i objął ją ramieniem.
-Jak się czujesz? - zapytał.
-Jest mi ciężko zrozumieć, jak Zayn mógł mi to zrobić... - oparła głowę o ramię swojego chłopaka. Postanowiłam, że lepiej jak zostawię ich samych. Poszłam do kuchni i zaczęłam wkładać brudne naczynia do zmywarki. Przez całą noc zastanawiałam się gdzie poszedł Harry. Nie martwiłam się o niego, ale byłam cholernie ciekawa. Miałam już sięgnąć po telefon, żeby do niego zadzwonić, ale usłyszałam pukanie. Gdy otwarłam drzwi okazało się, że to Hazz. Przytulił mnie i pocałował. Bez słowa poszłam do kuchni i kontynuowałam swoją pracę.
-Coś się stało? - chwycił mnie za biodra i odwrócił w swoją stronę, tym samym opierając mnie o blat.
-Nic, a nic. - sztucznie się uśmiechnęłam.
-Przecież widzę. No mów. - podniósł mnie i usadowił na blacie. 
-Jestem tylko trochę zła, a na dodatek zmęczona.
-Czemu?
-Zła jestem na ciebie, że mnie zostawiłeś, a wcześniej na mnie warknąłeś. Zmęczona jestem całym tygodniem. Zaczynającym się od choroby, a kończącym na incydencie z Rose. - oparłam czoło o jego ramię, a on objął mnie ramionami. - A na dodatek jutro mam tą pieprzoną wizytę u psychologa.

-Jak chcesz możemy ich zostawić, bo na pewno dadzą sobie radę, a ja cię zabiorę do siebie i spędzimy ten dzień na leniuchowaniu. - czułam jak jego kciuki jeżdżą w kółko na dolnych partiach moich pleców, co pomagało mi się odprężyć. - Poproszę ojca, żeby dał mi pracę do domu i pójdę z tobą do psychologa. - odchyliłam się od niego i pocałowałam namiętnie w usta. - Przepraszam za wczoraj, ale musiałem zabrać gdzieś Zayn'a, żeby mu parę rzeczy wytłumaczyć. Teraz na pewno nie zbliży się ani do Rose, ani nawet do ciebie.
-Gdzie go zabrałeś? - zapytałam się, chcąc wiedzieć co mu zrobił lub powiedział. 
-Nie powiem. - uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. Ubrałam się, wzięłam ciuchy na jutro i wyszliśmy z loczkiem. Pojechaliśmy do niego do mieszkania i tak jak obiecał, leniuchowaliśmy. Leżeliśmy przed telewizorem i oglądaliśmy Rizzoli&Isles.

poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 63

Jedliśmy w ciszy, prócz Vicki. Ona po prostu siedziała. Harry razem ze swoją dziewczyną posyłali nam ukradkiem spojrzenia, których nie byłem w stanie rozszyfrować. W końcu spojrzałem na Rozę, a nasi przyjaciele wybuchnęli śmiechem.
*Oczami Rose*
-Co z nami nie tak? - spytałam patrząc na Niall'a.
-Było głośno. - odpowiedział Harry, ledwo powstrzymując śmiech. W tym momencie poczułam jak zrobiłam się cała czerwona. Spuściłam głowę i kontynuowałam posiłek. Irlandczyk położył rękę na moim kolanie i pocałował w policzek. Szybko dokończyłam jeść naleśniki i poszłam do garderoby, namawiając resztę na spacer. Ubraliśmy się, Harry pożyczył Niall'owi bluzkę i wyszliśmy całą czwórką z mieszkania.
***
Spacerowaliśmy dwie godziny po Hyde Park, aż postanowiliśmy usiąść na ławce, do momentu kiedy zeszliśmy na temat wakacji. 
-Może spędzimy je razem? - zaproponowałam.
-Świetny pomysł, ale gdzie byśmy pojechali? - zapytała Victoria. Chwilę się zastanawiałam. Przecież jest tyle ciekawych miejsc do odwiedzenia.
-Ameryka?
-Możemy objechać przez Nowy Jork, Las Vegas, Los Angeles i na końcu Miami. - powiedział z uśmiechem Harry. Wszyscy się zgodziliśmy na tą opcję. Nowy Jork nie za bardzo zrobił wrażenie na Vicki, ale zgodziła się. Zadzwoniła sekretarka Hazzy z informacją, że musi za niedługo być w pracy. Jakaś ważna sprawa. Wróciliśmy do mieszkania. Harry zabrał swoje walizki, po czym pożegnał się z nami i pojechał do firmy. Vicki źle się czuła i miała gorączkę. Nie wyglądała najlepiej. Zadzwoniła do psychologa i dietetyka, z prośbą o przesunięcie wizyt na przyszły tydzień. Potem poszła do swojego pokoju i chyba zasnęła. Dwie godziny później również Niall opuścił nasze miejsce zamieszkania.
*Środa*
Segregowałam dla Niall'a papiery dotyczące wymian z innymi krajami. Przerwał mi telefon, kolejny dzisiaj.
-Dzień dobry, z tej strony firma Horan International Corporation, w czym mogę pomóc?
-Hej Rose, tu Zayn.
-Cześć, co słychać?
-Ok. Chciałem się zapytać, czy masz dzisiaj czas.
-Mam. A coś się stało?
-Nie, po prostu chciałem się spotkać.
-Jasne. To może wpadniesz do mnie o 17:00?
-Dobrze, to do zobaczenia.
-Pa. - rozłączyłam się i wróciłam do swojej pracy. Gdy skończyłam, odniosłam je Niall'owi.
-Dziękuję. - pocałował mnie w policzek. Uśmiechnęłam się do niego i wyszłam z gabinetu. Reszta dnia w pracy minęła normalnie. Spakowałam swoje rzeczy i pożegnałam się z moim chłopakiem. Wróciłam do domu, przebrałam się w wygodniejsze ciuchy, ogarnęłam trochę salon. Później czekając na wizytę Malika, usiadłam z chorą Victorią i oglądałyśmy Castle. Kilka minut po 17:00, usłyszałyśmy dzwonek. Wstałam z kanapy i otworzyłam drzwi.
Przywitaliśmy się i wróciliśmy do naszej przyjaciółki. Luźno rozmawialiśmy kilka godzin. Nawet nie wiedziałam, że Zayn jest taki wygadany. Cały czas rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Tak przeleciał nam wieczór.
*Sobota*
Cały tydzień minął nam jakoś szybko. Dziś jest sobota i wszyscy do nas przychodzą. Przygotowałyśmy jedzenie i filmy. Pierwsi jak zawsze byli Niall i Harry. Następnie Zayn, Liam z Danielle, na końcu Louis z ciężarną Eleanor. Wieczór filmowy się zaczął. Na początek horror, a na rozluźnienie komedia.
***
Wszyscy się porozchodzili, nawet Vicki. Pojechała z Harrym i Niall'em do nich. Zostałam sama z Zayn'em. Nasza rozmowa była spokojniejsza, wynikało to ze zmęczenia. Musiałam wyjść do toalety, więc zostawiłam go na chwilę samego. Gdy wróciłam nie zdążyłam się obejrzeć, bo mulat przywarł swoimi ustami do moich. Próbowałam wyrwać się, ale to poskutkowało jedynie tym, że oparł mnie o ścianę. Oderwał swoje usta i przywarł do skóry mojej szyi. Zaczęłam wołać o pomoc, lecz wątpiłam w to, że ktoś mnie usłyszy.
-Zapomniałem tele.... - usłyszałam głos Niall'a. Błagałam o to by mi pomógł. Podbiegł do nas i jednym ruchem odsuną ode mnie Zayna. Zaczął bić swojego przyjaciela, chodź jestem pewna, że teraz by go tak nie nazwał. Z moich oczu cały czas lały się łzy.
Osunęłam się po ścianie i ukryłam twarz między nogami. Kątem oka zobaczyłam, że do mieszkania wszedł Harry. Podbiegł do walczących i ich rozdzielił, stając między nimi. 
*Oczami Harry'ego*
-Stop! - krzyknąłem zatrzymując ich kolejne ruchy. - Co wy odwalacie. 
-Dobierał się do Rose! - wykrzyczał Niall. Spojrzałem na płaczącą Rosalie, a potem na Zayn'a.
-Własnemu przyjacielowi? - zbeształem wzrokiem Malika.
-Teraz to nie jest przyjaciel... - dodał blondyn. Nie dziwię się mu. Denerwuje go sam fakt, że ktoś patrzy na jego dziewczynę. Myślałem chwilę co teraz zrobić.
-Ty pójdziesz ze mną, a ty zostajesz. - pociągnąłem za sobą Zazę. 
*Oczami Niall'a*
Harry i Zayn wyszli, a ja pobiegłem do Rose. Ukucnąłem przy niej i objąłem ramionami.
-Jesteś już bezpieczna... - próbowałem ją uspokoić, niestety na marne. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do jej pokoju. Odłożyłem ją na łóżko i sam się obok niej położyłem. Wtuliła się we mnie i dalej cicho szlochała. Obiecuję, że jak ktoś mnie zostawi z nim sam na sam to go zabiję...

wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 62

UWAGA!
Rozdział zawiera sceny erotyczne, przeznaczone dla osób pełnoletnich. Czytasz to na własną odpowiedzialność.
(Drogie koleżanki z klasy i kuzynko. Prosimy, nie czytajcie tego xD)

*Oczami Rose*
Byłam przyciśnięta do ściany. Kątem oka zauważyłam, że w salonie świeci się światło, lecz teraz to nie było najważniejsze. Liczył się tylko Niall. Chwycił moje biodra, uniósł w górę i poszedł do sypialni. Drzwi zamknął nogą i odłożył mnie na łóżko. Cały czas obdarowywał mnie namiętnymi pocałunkami. Ściągnęłam buty i jego marynarkę. Dobrałam się do koszuli, odpinałam guzik za guzikiem, aż udało mi się zrzucić z niego biały materiał. Czułam jak jego dłonie dobierają się do zamka mojej sukienki. Przysunęłam się jeszcze bliżej niego, by miał lepszy dostęp. Szybko przejechał zamkiem w dół i zsunął ze mnie sukienkę. Zostałam w samej bieliźnie. Czułam się nieswojo, pomimo tego, że robił to Nialler. Raczej nikt nie czuję się dobrze przy swoim pierwszym razie.
-Nie bój się. - uśmiechnął się do mnie. Na jego słowa skinęłam tylko głową. - Chcesz tego? - upewnił się.
-Tak. - Chłopak zaczął zjeżdżać coraz niżej ze swoimi pocałunkami. Zostawiał na mojej szyi, obojczykach oraz dekolcie mokre pocałunki. W pewnym momencie zaczął mu przeszkadzać mój biustonosz, więc ponownie jego dłonie poczułam na swoich plecach. Odpiął zapięcie białego biustonosza i rzucił go po za łóżko. Ścisnął moje piersi w dłoniach, co spowodowało jęknięcie z moich ust. Dłoniami sięgnęłam do zapięcia jego spodni i próbowałam je odpiąć. Nie udawało mi się to, więc Horan mi pomógł. Podniósł się i odpiął zamek, ściągnął z siebie spodnie i powrócił swoimi ustami do mojego brzucha. Całował jego okolice, aż zjechał do gumki moich majtek. Szybkim i zdecydowanym ruchem ściągnął je ze mnie, pozbawiając mnie tym samym ostatniej części mojej garderoby. Zanim zrobił coś innego, podniosłam się i również postanowiłam zrzucić z niego bokserki. Chwyciłam tasiemkę od materiału i zsunęłam je w dół. Po chwili powędrowały tam, gdzie reszta naszych ubrań. Moim oczom ukazało się, dość pokaźnych rozmiarów, przyrodzenie. Sięgnął po spodnie i wyciągnął z nich małe, foliowe opakowanie. Otworzył je, a na jego rękę wypadła bezbarwna prezerwatywa. Założył ją na swojego penisa. Oderwałam wzrok od jego krocza i spojrzałam w niebieskie oczy mojego chłopaka. Mocno przywarł do mnie i dzięki temu poczułam na swoim podbrzuszu jego męskość. Snuł przez całe moje ciało ścieżkę językiem. Gdy dojeżdżał na sam dół, chwyciłam jego głowę, by tego nie robił. Spojrzał na mnie.
-Nie... - poprosiłam cicho.
-Nie chcesz tego? - zapytał kolejny raz.
-Po prostu mnie kochaj. - oznajmiłam mu. Uśmiechnął się po raz kolejny i pocałował mnie w czoło. Chwycił mnie w talii i przysunął bliżej siebie. Pochylił się nade mną, czułam go przy swoim wejściu, jego ciepło, to jak się we mnie wsuwa.
Jęknęłam i to dość głośno.
-Wszystko w porządku? - zapytał, gdy wszedł we mnie cały. Dziwnie się czułam, lecz bardzo przyjemnie.
-I to w najlepszym... - odpowiedziałam uśmiechając się. Zaczął się powoli we mnie poruszać, cicho przy tym sapiąc. W moich ust wydobywały się pojedyncze, nieskładne jęki, których nie byłam w stanie powstrzymać. Wpił się w skórę mojej szyi zostawiając na niej malinkę. Po woli moje ciało ogarniało, nieznane mi dotąd uczucie.
-Niall... - wysapałam wbijając w jego plecy paznokcie i
upewniłam się, że zostawię na nich swój ślad.
-Chwilkę, skarbie. - odpowiedział, po czym wykonał kilka mocniejszych pchnięć. Wygięłam się w łuk. Poczułam jak po moim ciele rozlewa się przyjemne ciepło, a po prezerwatywie ciepła maź. Wysunął się ze mnie, ściągnął zużyte zabezpieczenie i wyrzucił je do kosza obok biurka. Położył się obok mnie i objął ramieniem. Musnął delikatnie moje usta i wygodniej ułożył na łóżku.
-Kocham Cię. - okrył nas kołdrą.
-Ja Ciebie też, Niall. - pocałowałam go w policzek. Wtuliłam się w niego i zasnęłam.
*Rano*
Obudziłam się rano z dziwnym bólem w dolnych partiach mojego ciała. Niall spał wtulony w moje ciało. Sięgnęłam po moją kopertówkę z wczorajszego wieczoru i wyciągnęłam z niej komórkę. Spojrzałam na wyświetlacz, było trochę po ósmej. Delikatnie zsunęłam z siebie blondyna i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej sweter i moje ulubione, czarne rurki. Wzięłam jeszcze bieliznę i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się. Poszłam do kuchni, zaczęłam przygotowywać dla nas śniadanie. Dla nas, czyli ja, Niall razy dwa, Vicki i Harry. Z tego co słyszałam w nocy, wrócili. Przygotowywałam ciasto na naleśniki i zaczęłam je smażyć, kiedy do pomieszczenia wszedł Hazz.
-Cześć. - przetarł zaspane oczy.
-Hej. - powitałam go rozpromieniona.
-Jak tam po wczoraj. - byłam odwrócona do niego tyłem, ale i tak wiedziałam, że zadziornie się uśmiecha.
-Świetnie. - odpowiedziałam krótko i postawiłam przed nim pierwszą porcję naleśników.
*Oczami Niall'a*
Obudziłem się, ponieważ poczułem brak w łóżku. Leniwie otwarłem oczy i moje przypuszczenia się potwierdziły. Rose nie ma. Przeciągnąłem się i podniosłem do pozycji siedzącej. Rozglądnąłem się po pokoju. Naprawdę zrobiliśmy tutaj niezły bałagan. Wszędzie były nasze ubrania. Ubrałem tylko bokserki i wyszedłem z pokoju. W tym samym czasie, z pokoju naprzeciwko, wyszła Victoria.
-Cześć.
-Cześć. - poszliśmy w stronę kuchni. Moje nozdrza rozpoznały zapach naleśników. Weszliśmy do pomieszczenia. Rose stała przy patelni i rozmawiała z siedzącym przy stole Harry'm. Podszedłem do mojej ukochanej i się z nią przywitałem namiętnym buziakiem. Tak jak reszta usiadłem przy stole, a chwilę później dołączyła do nas Rosalie.

poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział 61

-Witaj moja królewno. - uśmiechnął się ciepło.
-Mój rycerz... - gładziłam jego policzek. Odstawił mnie, poszedł z powrotem na korytarz, chwycił swoją walizkę i postawił ją w przedpokoju. Podszedł do mnie i wziął na ręce. Poszedł do salonu, odłożył mnie na sofę, a sam usiadł obok mnie. Przysunął się do mnie i zaczął delikatnie całować szyję, idąc przez policzki, kości policzkowe, na samym końcu trafiając na moje usta.
-Opowiadaj jak było. - odsunęłam się trochę, gdy jego dłonie znalazły się pod moją koszulką. Westchnął i uśmiechnął się do mnie kręcąc głową.
-Praca, praca i jeszcze praca.
-Cały czas? - zapytałam z niedowierzaniem. Ile tego może być?
-Tak.
-Nuuudyyy... - zrobiłam śmieszną minę.
-Oj tam, Rose też to czeka. A właśnie, gdzie ona jest? 
-Poszła gdzieś z Niall'em. - wyszczerzyłam się. Jeśli na noc przyjdą tutaj to się nie wyśpimy. Harry potrząsł śmiesznie brwiami i zaśmiał się. Opowiadał mi co się działo jeszcze przez pobyt w Belgii.
Bruksela
Pokazał mi zdjęcie, które zrobił jego kolega. Patrząc na nie kilka razy, nie mogłam przestać się śmiać. W porównaniu do kilku poprzednich, które mi pokazywał, w końcu mu się udało 'utrzymać' obiekt. I na dodatek wyglądało w miarę normalnie.
-Ale koszula rolnika musiała być. - dodałam, kiedy już się trochę uspokoiłam. Mruknął coś w stylu 'tak'. Żeby nie był taki smutny, pocałowałam go krótko.
-No nie gniewaj się, kotku. - uśmiechnęłam się.
-Nie jestem. - taa, na pewno. Rozmawialiśmy cały wieczór. Około 23:00 usłyszeliśmy jak ktoś próbuje trafić do zamka kluczami. Już chciałam wstać, by zobaczyć co się dzieje i kto to, ale zatrzymałam się w miejscu, kiedy drzwi otwarły się. Niall przyciskając Rose do ściany, całując się, zamknął drzwi nogą. Gdy mu to się udało, przywarł jeszcze bardziej do Rosalie i podniósł ją do góry. Ta oplotła go w pasie nogami, a on poszedł w stronę jej pokoju. Popatrzyłam zdezorientowana, jak i zdziwiona na Hazzę. Również miał podobną minę.
-Ubierz się i wyjdziemy. Cicho nie będzie... - zaśmiał się. Chwilę jeszcze stałam w miejscu patrząc się na korytarz. W końcu się ruszyłam i szybko znalazłam jakieś ciuchy, w których nie zmarznę. Harry już czekał na mnie. Wyszliśmy z budynku i zatrzymaliśmy się.
-Gdzie pójdziemy? - zapytałam. Chwilę rozmyślał, po czym szeroko się uśmiechnął.
-Zobaczysz. - trochę się go bałam w tej chwili. Szliśmy ulicami Londynu jakieś pięć minut. Gdy zatrzymaliśmy się i unieśliśmy głowy do góry, zobaczyliśmy koło młyńskie i zamknięte, z powodu godziny, wesołe miasteczko.
-To tu? - zapytałam.
-Tak.
-I jak zamierzasz tam wejść? - popatrzyłam na niego jak na idiotę, kiedy stanął pod płotem, obrócił się w moją stronę i palcem pokazał na płot. Mądry to on jednak nie jest. Podeszłam do niego. - Żartujesz sobie, prawda? - zapytałam dla upewnienia. Wejdziemy tam i co? Bez kluczy nic nie zrobimy. Harry podszedł do płotu, zgrabnie się na niego wdrapał i już po drugiej stronie, zeskoczył. Tak jak on wcześniej, wdrapałam się na płot. Szło mi to trochę opornie, ale dałam radę. Gdy zeskakiwałam, loczek pomógł mi. Chwycił moją dłoń i poprowadził w stronę ogromnego koła. Zatrzymał się i mnie puścił. Poszedł do budki, dzięki której można uruchomić tą maszynę. Włączył światła i uruchomił. Wyszedł trzymając w ręce pilot. Ponownie chwycił mnie i pociągnął do jednego wagoniku. Weszliśmy tam i usiedliśmy. Wcisnął jakiś przycisk i młyńskie koło ruszyło. Krążyliśmy dookoła kilka razy, kiedy usłyszeliśmy dźwięk dzwonu, który ogłosił, że wybiła północ. Harry ponownie
wcisnął przycisk i tym razem zatrzymaliśmy się w miejscu, na samym szczycie. Jednym ruchem przyciągnął mnie do siebie i patrząc w moje oczy, powiedział swym zachrypniętym głosem.
-Kocham Cię...
-Kocham Cię. - nie zastanawiałam się nad odpowiedzią. Teraz wiedziałam co do niego czuję. Patrzyliśmy się przez parę sekund jeszcze w swoje oczy, aż przybliżył swoją twarz do mojej i delikatnie zaczął mnie całować w usta. Nie chciałam czekać, aż on to zrobi, więc sama wpiłam się mocno w jego usta, które wręcz są stworzone dla mnie. Ta chwila była niesamowita. Ja, Harry, młyńskie koło, północ i romantyczny pocałunek pod gwiazdami. Tym razem ja wcisnęłam guzik i zjechaliśmy na dół. Chłopak odłożył pilot na miejsce i wrócił do mnie. Poczułam jak spadają na mnie kropelki wody. Podnieśliśmy głowy do góry, a z nieba zaczęło spadać coraz więcej kropli wody. Usłyszeliśmy syrenę policyjną...
-Kurwa... - mruknęłam cicho. Hazz pociągnął mnie w stronę płotu, gdzie nie byliśmy widoczni dla oka policjantów. Przecież młyn w wesołym miasteczku zaczął się kręcić, to musiało się to stać podejrzane. Szybko przeszliśmy przez płot i zaczęliśmy uciekać. W między czasie dopadła nas ulewa. Dobiegliśmy do parku i tam zwolniliśmy tempo. Spacerowaliśmy w tym deszczu po całym parku. Loczek okręcił mnie i przyciągnął do siebie mocno tak, że nie było między nami ani milimetra odstępu.
-Długo musiałem czekać na pocałunek w deszczu. - powiedział, po czym złączył nasze usta, w kolejnym,
namiętnym pocałunku.
-No proszę, proszę. Kogo my tu mamy! - usłyszeliśmy jakiś głos za nami. Rozpoznałam go.
-Jake... - mruknęłam praktycznie niesłyszalnie.
-Kto to? - spytał mnie na ucho Harry.
-Mój były, Jake. - odszepnęłam mu. Chłopak był całkowicie pijany.
-Skarbie, dlaczego mnie zdradzasz? - powiedział, lecz język mu się plątał w każdym słowie.
-My już od dawna nie jesteśmy razem... - odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość. Pomimo tego, ten i tak dalej chwiejnym krokiem zbliżał się do mnie.
-Ależ kotku. Niby kiedy? Dalej należysz do mnie. - chciał mnie chwycić za przedramię, lecz Harry mu to uniemożliwił osłaniając mnie swoim ciałem.
-Nie waż się jej dotykać. - warknął na niego. 
-Bo co? - zapytał mrugając kilkakrotnie oczami. Zawsze miał chętkę na alkohol, ale nie wiedziałam, że aż tak potrafi się spić.
-Wyrządzę ci krzywdę. - powiedział, gdy dokładnie przemyślał, co chce mu powiedzieć. W końcu ten idiota nie wiele rozumie, zwłaszcza teraz. Mruknął tylko, że się go nie boi i podszedł do mnie. Chwycił podbródek i chciał pocałować, ale wylądował na chodniku metr dalej. Mój chłopak podszedł do niego, zaczął go bić i kopać.
-Nigdy nie waż się dotykać Victorii... - warknął głośno, gdy skończył.
-Nie obronisz jej, zwłaszcza przede mną. - uśmiechnął się zadziornie. Chciał jeszcze tam pójść i kolejny raz mu przywalić, ale go powstrzymałam. Poszliśmy do domu zostawiając tam Jake'a.
***
-Idziemy pod prysznic? - zaproponowałam, gdy przekroczyliśmy próg mojego mieszkania.
-Z tobą zawsze. - uśmiechnął się i przelotnie pocałował.
Weszliśmy do łazienki i zaczęłam ściągać z siebie ubrania. Na moich policzkach od razu pojawił się rumieniec, lecz Harry zapewniał mnie, że nie muszę się przed nim wstydzić. Nasze ubrania po dwóch minutach wylądowały na ziemi. Weszliśmy do kabiny prysznicowej i poczuliśmy jak spływają po nas gorące krople wody. Wtuliłam się w wyrzeźbiony tors Stylesa i czułam jak jego duże dłonie wędrują po moim ciele. Po skończonym relaksie, owinęłam się w ręcznik i wytarłam w niego. Ubrałam piżamę, a Harry włożył czyste bokserki. Poszliśmy do mojego pokoju. Położyliśmy i wtuliliśmy się w siebie. Tak zasnęliśmy.

niedziela, 4 maja 2014

Rozdział 60

Jeszcze nigdy się tak nie nudziłam. Rose już czwarty dzień z rzędu jest w pracy. Wstałam bardzo wcześnie, po 12:00 i leniwym krokiem poszłam do garderoby, a potem do łazienki. Zrobiłam z siebie człowieka i poszłam do salonu. Moim pierwszym zadaniem było pouchylanie wszystkich okien. Temperatura jest wysoka, patki śpiewają, a wszystko ruszyło się do życia.
***
-Pomóż mi! - krzyknęła od progu Rosalie. Zerwałam się z kanapy i szybkim krokiem poszłam do przedpokoju. Popatrzyłam na moją przyjaciółkę.
-Co się stało? - zapytałam, bo nie wyglądało na to, że potrzebuje pomocy.
-Randka z Nialler'em, ciuchy, włosy, makijaż! - powiedziała na jednym tchu idąc w stronę garderoby. Podążyłam za nią do pomieszczenia. Stanęła na środku pokoju rozglądając się za odpowiednim ubiorem.
-Ile mamy czasu?
-Przyjeżdża po mnie o 19:00, więc jakieś trzy i pół godziny. - podeszła do wieszaków i wszystkie wertowała.
-Kobieto, to mnóstwo czasu! - popatrzyła na mnie pytająco, po czym wróciła do swojej poprzedniej czynności. Podeszłam tam i jej pomogłam. Przymierzyła chyba całą garderobę, nim znalazłyśmy odpowiedni zestaw. Odłożyła ubrania na fotel i poszła wziąć prysznic. Po czterdziestu minutach wyszła już z wysuszonymi włosami. Włożyła na siebie dres, który jej wcześniej przygotowałam. Wzięłam lokówkę i zaczęłam kręcić jej delikatne loki. Po parunastu minutach miała gotowe wszystko, włącznie z makijażem. Musiała się tylko ubrać. Wciągnęła na siebie ubrania i stanęła przed lustrem. Pomogłam poprawić jej zagniecenia.
-I jak? - zapytała obracając się wokół własnej osi.
-Perfekcyjnie. - uśmiechnęłyśmy się do siebie. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu. 18:40. Rzeczywiście trzy i pół godziny to mało czasu by się przygotować na taką okazję. Ostatnie poprawki i wszystko gotowe, Rose jest gotowa na randkę ze swoim chłopakiem.
*Oczami Rose*
Victoria pomogła mi się przygotować. Teraz zostało mi czekać na Niall'a. Punktualnie o 19:00 w naszych uszach rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Podeszłam do drzwi i spojrzałam ostatni raz w lustro, a potem na Vicki. Pokiwała głową na znak, że wszystko jest ok. Uchyliłam drzwi i odsunęłam się. Do przedpokoju wszedł Niall. Ubrany był w czarny garnitur dopasowany do jego sylwetki. Wyglądał nieziemsko, jak również bardzo pociągająco. Podszedł do mnie i delikatnie musnął moje usta.
-Gotowa? - zapytał cicho. Pokiwałam twierdząco głową. Wziął mnie pod rękę i zaczął kierować w stronę wyjścia.
-Chwila, chwila! - zawołała Vicki, kiedy zamierzaliśmy wyjść. Odwróciliśmy się i popatrzyliśmy na blondynkę. - Ma wrócić przed północą. - pogroziła nam palcem. Popatrzyliśmy na siebie nawzajem i uśmiechnęliśmy do siebie.
-Nic nie obiecuję. - odpowiedział Niall.
-Uważaj bym nie zabroniła wam się spotykać... - fuknęła na niego, po czym wróciła do salonu. Wyszliśmy z mieszkania i zjechaliśmy windą na dół. Irlandczyk poprowadził nas do jego samochodu, otworzył drzwi i pomógł mi wsiąść. Sam obiegł samochód i wsiadł do niego. Odpalił silnik i odjechał z pod mojego miejsca zamieszkania.
-Dokąd jedziemy? - zapytałam, ponieważ wkroczył w dzielnicę Londynu, której nigdy nie widziałam na oczy.
-Niespodzianka. - odpowiedział krótko. Nie było sensu dopytywać się go, bo i tak mi nie powie. Siedziałam cicho, aż do końca drogi. Zatrzymał się przed parkiem. Przynajmniej na to wyglądało. Ponownie obiegł samochód i otworzył drzwi. Chwycił moją dłoń i poprowadził w głąb tego parku. Szliśmy tak parę minut, kiedy naszym oczom ukazała się mała, drewniana altanka. Weszliśmy do środka. Było cudownie. Wszędzie były porozstawiane świeczki, na ziemi były porozrzucane płatki róż. Na środku stał stolik z dwoma kieliszkami, winem oraz talerzami z jedzeniem. Jednym słowem było magicznie.
*Oczami Victorii*
Siedziałam przykryta mięciutkim kocykiem, czytając kolejną książkę. Nie wiem dlaczego ostatnio tak lubię je czytać. Lekturę przerwał mi dzwonek do drzwi. Szybko próbowałam odgadnąć, kto o tej porze nas chce odwiedzić. Nie zwracając uwagi na fakt, iż jestem w samych majtkach i podkoszulce, poszłam otworzyć drzwi. Uchyliłam je i zobaczyłam Harry'ego jak odkłada walizkę na podłogę, uśmiecha się szeroko. Pisnęłam zadowolona jego imię i rzuciłam się mu na szyję. Wszedł dalej do mieszkania i uniósł mnie do góry.
Oplotłam jego biodra nogami i całowałam. Loczek oddawał każdy mój pocałunek, coraz bardziej je pogłębiając. Na śmierć zapomniałam, że dzisiaj wraca z Brukseli. Ciesząc się jego zapachem, dotykiem, jak i obecnością, oderwałam się od niego na chwilę.
-Witaj moja królewno. - uśmiechnął się ciepło.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ