poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział 61

-Witaj moja królewno. - uśmiechnął się ciepło.
-Mój rycerz... - gładziłam jego policzek. Odstawił mnie, poszedł z powrotem na korytarz, chwycił swoją walizkę i postawił ją w przedpokoju. Podszedł do mnie i wziął na ręce. Poszedł do salonu, odłożył mnie na sofę, a sam usiadł obok mnie. Przysunął się do mnie i zaczął delikatnie całować szyję, idąc przez policzki, kości policzkowe, na samym końcu trafiając na moje usta.
-Opowiadaj jak było. - odsunęłam się trochę, gdy jego dłonie znalazły się pod moją koszulką. Westchnął i uśmiechnął się do mnie kręcąc głową.
-Praca, praca i jeszcze praca.
-Cały czas? - zapytałam z niedowierzaniem. Ile tego może być?
-Tak.
-Nuuudyyy... - zrobiłam śmieszną minę.
-Oj tam, Rose też to czeka. A właśnie, gdzie ona jest? 
-Poszła gdzieś z Niall'em. - wyszczerzyłam się. Jeśli na noc przyjdą tutaj to się nie wyśpimy. Harry potrząsł śmiesznie brwiami i zaśmiał się. Opowiadał mi co się działo jeszcze przez pobyt w Belgii.
Bruksela
Pokazał mi zdjęcie, które zrobił jego kolega. Patrząc na nie kilka razy, nie mogłam przestać się śmiać. W porównaniu do kilku poprzednich, które mi pokazywał, w końcu mu się udało 'utrzymać' obiekt. I na dodatek wyglądało w miarę normalnie.
-Ale koszula rolnika musiała być. - dodałam, kiedy już się trochę uspokoiłam. Mruknął coś w stylu 'tak'. Żeby nie był taki smutny, pocałowałam go krótko.
-No nie gniewaj się, kotku. - uśmiechnęłam się.
-Nie jestem. - taa, na pewno. Rozmawialiśmy cały wieczór. Około 23:00 usłyszeliśmy jak ktoś próbuje trafić do zamka kluczami. Już chciałam wstać, by zobaczyć co się dzieje i kto to, ale zatrzymałam się w miejscu, kiedy drzwi otwarły się. Niall przyciskając Rose do ściany, całując się, zamknął drzwi nogą. Gdy mu to się udało, przywarł jeszcze bardziej do Rosalie i podniósł ją do góry. Ta oplotła go w pasie nogami, a on poszedł w stronę jej pokoju. Popatrzyłam zdezorientowana, jak i zdziwiona na Hazzę. Również miał podobną minę.
-Ubierz się i wyjdziemy. Cicho nie będzie... - zaśmiał się. Chwilę jeszcze stałam w miejscu patrząc się na korytarz. W końcu się ruszyłam i szybko znalazłam jakieś ciuchy, w których nie zmarznę. Harry już czekał na mnie. Wyszliśmy z budynku i zatrzymaliśmy się.
-Gdzie pójdziemy? - zapytałam. Chwilę rozmyślał, po czym szeroko się uśmiechnął.
-Zobaczysz. - trochę się go bałam w tej chwili. Szliśmy ulicami Londynu jakieś pięć minut. Gdy zatrzymaliśmy się i unieśliśmy głowy do góry, zobaczyliśmy koło młyńskie i zamknięte, z powodu godziny, wesołe miasteczko.
-To tu? - zapytałam.
-Tak.
-I jak zamierzasz tam wejść? - popatrzyłam na niego jak na idiotę, kiedy stanął pod płotem, obrócił się w moją stronę i palcem pokazał na płot. Mądry to on jednak nie jest. Podeszłam do niego. - Żartujesz sobie, prawda? - zapytałam dla upewnienia. Wejdziemy tam i co? Bez kluczy nic nie zrobimy. Harry podszedł do płotu, zgrabnie się na niego wdrapał i już po drugiej stronie, zeskoczył. Tak jak on wcześniej, wdrapałam się na płot. Szło mi to trochę opornie, ale dałam radę. Gdy zeskakiwałam, loczek pomógł mi. Chwycił moją dłoń i poprowadził w stronę ogromnego koła. Zatrzymał się i mnie puścił. Poszedł do budki, dzięki której można uruchomić tą maszynę. Włączył światła i uruchomił. Wyszedł trzymając w ręce pilot. Ponownie chwycił mnie i pociągnął do jednego wagoniku. Weszliśmy tam i usiedliśmy. Wcisnął jakiś przycisk i młyńskie koło ruszyło. Krążyliśmy dookoła kilka razy, kiedy usłyszeliśmy dźwięk dzwonu, który ogłosił, że wybiła północ. Harry ponownie
wcisnął przycisk i tym razem zatrzymaliśmy się w miejscu, na samym szczycie. Jednym ruchem przyciągnął mnie do siebie i patrząc w moje oczy, powiedział swym zachrypniętym głosem.
-Kocham Cię...
-Kocham Cię. - nie zastanawiałam się nad odpowiedzią. Teraz wiedziałam co do niego czuję. Patrzyliśmy się przez parę sekund jeszcze w swoje oczy, aż przybliżył swoją twarz do mojej i delikatnie zaczął mnie całować w usta. Nie chciałam czekać, aż on to zrobi, więc sama wpiłam się mocno w jego usta, które wręcz są stworzone dla mnie. Ta chwila była niesamowita. Ja, Harry, młyńskie koło, północ i romantyczny pocałunek pod gwiazdami. Tym razem ja wcisnęłam guzik i zjechaliśmy na dół. Chłopak odłożył pilot na miejsce i wrócił do mnie. Poczułam jak spadają na mnie kropelki wody. Podnieśliśmy głowy do góry, a z nieba zaczęło spadać coraz więcej kropli wody. Usłyszeliśmy syrenę policyjną...
-Kurwa... - mruknęłam cicho. Hazz pociągnął mnie w stronę płotu, gdzie nie byliśmy widoczni dla oka policjantów. Przecież młyn w wesołym miasteczku zaczął się kręcić, to musiało się to stać podejrzane. Szybko przeszliśmy przez płot i zaczęliśmy uciekać. W między czasie dopadła nas ulewa. Dobiegliśmy do parku i tam zwolniliśmy tempo. Spacerowaliśmy w tym deszczu po całym parku. Loczek okręcił mnie i przyciągnął do siebie mocno tak, że nie było między nami ani milimetra odstępu.
-Długo musiałem czekać na pocałunek w deszczu. - powiedział, po czym złączył nasze usta, w kolejnym,
namiętnym pocałunku.
-No proszę, proszę. Kogo my tu mamy! - usłyszeliśmy jakiś głos za nami. Rozpoznałam go.
-Jake... - mruknęłam praktycznie niesłyszalnie.
-Kto to? - spytał mnie na ucho Harry.
-Mój były, Jake. - odszepnęłam mu. Chłopak był całkowicie pijany.
-Skarbie, dlaczego mnie zdradzasz? - powiedział, lecz język mu się plątał w każdym słowie.
-My już od dawna nie jesteśmy razem... - odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość. Pomimo tego, ten i tak dalej chwiejnym krokiem zbliżał się do mnie.
-Ależ kotku. Niby kiedy? Dalej należysz do mnie. - chciał mnie chwycić za przedramię, lecz Harry mu to uniemożliwił osłaniając mnie swoim ciałem.
-Nie waż się jej dotykać. - warknął na niego. 
-Bo co? - zapytał mrugając kilkakrotnie oczami. Zawsze miał chętkę na alkohol, ale nie wiedziałam, że aż tak potrafi się spić.
-Wyrządzę ci krzywdę. - powiedział, gdy dokładnie przemyślał, co chce mu powiedzieć. W końcu ten idiota nie wiele rozumie, zwłaszcza teraz. Mruknął tylko, że się go nie boi i podszedł do mnie. Chwycił podbródek i chciał pocałować, ale wylądował na chodniku metr dalej. Mój chłopak podszedł do niego, zaczął go bić i kopać.
-Nigdy nie waż się dotykać Victorii... - warknął głośno, gdy skończył.
-Nie obronisz jej, zwłaszcza przede mną. - uśmiechnął się zadziornie. Chciał jeszcze tam pójść i kolejny raz mu przywalić, ale go powstrzymałam. Poszliśmy do domu zostawiając tam Jake'a.
***
-Idziemy pod prysznic? - zaproponowałam, gdy przekroczyliśmy próg mojego mieszkania.
-Z tobą zawsze. - uśmiechnął się i przelotnie pocałował.
Weszliśmy do łazienki i zaczęłam ściągać z siebie ubrania. Na moich policzkach od razu pojawił się rumieniec, lecz Harry zapewniał mnie, że nie muszę się przed nim wstydzić. Nasze ubrania po dwóch minutach wylądowały na ziemi. Weszliśmy do kabiny prysznicowej i poczuliśmy jak spływają po nas gorące krople wody. Wtuliłam się w wyrzeźbiony tors Stylesa i czułam jak jego duże dłonie wędrują po moim ciele. Po skończonym relaksie, owinęłam się w ręcznik i wytarłam w niego. Ubrałam piżamę, a Harry włożył czyste bokserki. Poszliśmy do mojego pokoju. Położyliśmy i wtuliliśmy się w siebie. Tak zasnęliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz