środa, 14 maja 2014

Rozdział 64

*Oczami Victorii*
Czekałam w samochodzie, aż chłopcy wrócą. Z naszego bloku wyszedł Harry, ciągnąc za sobą Zayn'a. Stanęli przed drzwiami i Hazza zaczął na niego krzyczeć. Wyszłam z samochodu i podeszłam do nich.
-Co się dzieje? - zapytałam.
-Nie ważne, wracaj do samochodu. - warknął na mnie loczek.
-Ale...
-Nie wtrącaj się! - obaj na mnie krzyknęli. Wyminęłam ich i wróciłam do mieszkania. W salonie, kuchni, łazience nikogo nie było. Weszłam do pokoju Rose i zapaliłam światło. Zapłakana leżała wtulona w Niallera. Podeszłam i usiadłam na skraju łóżka.
-Ktoś mi wytłumacz, co się tutaj dzieje? - zapytałam blondyna.
-Zayn... Próbował jej coś zrobić... - jęknął i wtulił się w jej włosy. Próbowałam przetworzyć to, co właśnie mi powiedziano. Dlaczego chciał to zrobić własnemu przyjacielowi? Głaskałam Rosalie po plecach i zastanawiałam się co powiedzieć. Może lepiej nic nie będę mówić. 
-Zostawisz mnie z nią? - zapytałam. Ten niepewnie na mnie spojrzał, a potem na swoją dziewczynę. Wstał, pochylił się na nią i pocałował w czoło. Zajęłam jego miejsce, gdy wyszedł. Przytuliłam ją i szeptałam pocieszające słowa do ucha. Po kilkunastu minutach zasnęła.
*Rano*
Wstałam wcześniej niż Rose i zrobiłam dla niej śniadanie, a sama zjadłam płatki z mlekiem. Weszłam do jej pokoju i odstawiłam tackę na etażerkę. 
-Rose, obudź się... - szepnęłam jej do ucha. Mruknęła tylko coś i spała dalej. Zaczęłam ją szturchać. W końcu udało mi się i podniosła się do pozycji siedzącej. - Śniadanie. - podałam jej talerz. Wyglądała źle. Była przygnębiona i miała czerwone oczy od wczorajszego płaczu. Do pokoju wszedł nikt inny jak Niall. Usiadł obok brunetki i objął ją ramieniem.
-Jak się czujesz? - zapytał.
-Jest mi ciężko zrozumieć, jak Zayn mógł mi to zrobić... - oparła głowę o ramię swojego chłopaka. Postanowiłam, że lepiej jak zostawię ich samych. Poszłam do kuchni i zaczęłam wkładać brudne naczynia do zmywarki. Przez całą noc zastanawiałam się gdzie poszedł Harry. Nie martwiłam się o niego, ale byłam cholernie ciekawa. Miałam już sięgnąć po telefon, żeby do niego zadzwonić, ale usłyszałam pukanie. Gdy otwarłam drzwi okazało się, że to Hazz. Przytulił mnie i pocałował. Bez słowa poszłam do kuchni i kontynuowałam swoją pracę.
-Coś się stało? - chwycił mnie za biodra i odwrócił w swoją stronę, tym samym opierając mnie o blat.
-Nic, a nic. - sztucznie się uśmiechnęłam.
-Przecież widzę. No mów. - podniósł mnie i usadowił na blacie. 
-Jestem tylko trochę zła, a na dodatek zmęczona.
-Czemu?
-Zła jestem na ciebie, że mnie zostawiłeś, a wcześniej na mnie warknąłeś. Zmęczona jestem całym tygodniem. Zaczynającym się od choroby, a kończącym na incydencie z Rose. - oparłam czoło o jego ramię, a on objął mnie ramionami. - A na dodatek jutro mam tą pieprzoną wizytę u psychologa.

-Jak chcesz możemy ich zostawić, bo na pewno dadzą sobie radę, a ja cię zabiorę do siebie i spędzimy ten dzień na leniuchowaniu. - czułam jak jego kciuki jeżdżą w kółko na dolnych partiach moich pleców, co pomagało mi się odprężyć. - Poproszę ojca, żeby dał mi pracę do domu i pójdę z tobą do psychologa. - odchyliłam się od niego i pocałowałam namiętnie w usta. - Przepraszam za wczoraj, ale musiałem zabrać gdzieś Zayn'a, żeby mu parę rzeczy wytłumaczyć. Teraz na pewno nie zbliży się ani do Rose, ani nawet do ciebie.
-Gdzie go zabrałeś? - zapytałam się, chcąc wiedzieć co mu zrobił lub powiedział. 
-Nie powiem. - uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. Ubrałam się, wzięłam ciuchy na jutro i wyszliśmy z loczkiem. Pojechaliśmy do niego do mieszkania i tak jak obiecał, leniuchowaliśmy. Leżeliśmy przed telewizorem i oglądaliśmy Rizzoli&Isles.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz