wtorek, 20 maja 2014

Rozdział 66

Kobieta, z którą rozmawiałam była bardzo miła. Słuchała każdego mojego słowa i zapisywała coś co chwilę na jakiś kartkach. Następnie dostałam pewną ankietę do wypełnienia. Było parę pytań związanych z moim życiem na co dzień.
-Dobrze Victorio. Chciałabym ci przedstawić parę innych osób, które podobnie jak ty, mają jakieś problemy. - odebrała ode mnie kartkę, a ja kiwnęłam głową na tak. Miałam powiedzieć jej, że już nie mam problemów, ale trzymałam język za zębami. Gdy wyszłyśmy z gabinetu, poszłyśmy w kierunku stołówki. Koło mnie przechodził mężczyzna, który dziwnie się zachowywał. Bałam się tu przebywać na samą myśl, że mogę znaleźć się w niebezpieczeństwie przez takich psycholów, którzy mają ten budynek za swój dom. Weszłyśmy do niezbyt dużego pokoju gdzie, na miękkich poduszkach, siedziały inne osoby. Pani Alice usiadła razem z całą grupą. Popatrzyła na mnie i poklepała poduszkę obok niej. Usiadłam niepewnie, skanując każde twarze. Jedną z nich rozpoznałam. Była to ta niebiesko włosa dziewczyna, z którą chwilę rozmawiałam. Każda osoba była inna. Miała swój styl wyglądu jak na przykład Suzie, lub chłopak w czarnych glanach i z pomalowanymi powiekami na czarno. Byli tu bardzo młodzi i również osoby około trzydziestki. 
-Dobrze moi drodzy. Więc teraz sobie trochę porozmawiamy, poznamy się i otworzymy na świat. - mówiła ciepło psycholog. - Dziś doszła do nas jedna osoba. Nazywa się Victoria. Przywitajcie się. - mówiła do nich jak do przedszkolaków, ale najwyraźniej tak musiała. Wszyscy odpowiedzieli mi "cześć". - Na tym spotkaniu porozmawiamy o sobie, co lubimy, co nas dręczy, lub czym się zamartwiamy. To może zaczniemy od Erick'a. Proszę opowiedz nam czemu musisz tu uczęszczać i jakie masz problemy. - wskazała na mężczyznę z podkrążonymi oczami. Mogłam się domyślić, że jest narkomanem. 
-Znalazłem się tutaj, ponieważ ćpałem. Wpadłem w ten nałóg przez to, że koledzy się ze mnie śmiali. Nigdy nie byłem dobry ze sportu, ani nigdy nie uczyłem się tak dobrze jak inni. - gdy mówił widać było, że jest przygnębiony. Każdy z nas słuchając go miał w oczach współczucie. - Pewnego dnia, jeden ze starszych uczniów mojej szkoły zaproponował mi draga. Wziąłem. Od tamtego razu brałem je codziennie. Dawały mi spokój, mogłem znaleźć się w innym miejscu i zapominałem o wszystkim. Lecz tak na prawdę pogarszało mój stan jeszcze bardziej. Opuściłem się w nauce, moich jedynych kolegów jeszcze bardziej zaniedbałem, a rodzina się dla mnie nie liczyła. Jednak ja byłem wciąż dla nich ważny i zgłosili mnie właśnie tu. I od ponad dwóch miesięcy nie ćpałem i jestem naprawdę z tego dumny. - na koniec uśmiechnął się szeroko. 
-Dziękuję Erick. Również jesteśmy z ciebie bardzo dumni i cieszymy się, że możemy ci pomóc. Teraz może ty Vicki opowiesz nam, co tobie się przytrafiło. - błagałam, aby nie wypowiedziała tego zdania, ale stało się. Czułam, że głupio będzie odmówić, więc zaczęłam.
-Wszystko zaczęło się od listu od rodziców, a w pewnym sensie teraz obcych mi ludzi. Okłamywali mnie przez 18 lat, że jestem ich dzieckiem, a potem wysłali mi cholerny list. Nawet nie mieli odwagi powiedzieć mi tego prosto w oczy. - byłam zła, a z moich oczu polały się łzy, ale nie kończyłam mówić. - Przez to zaczęłam się ciąć. Był to mój sposób o zapomnieniu o bólu, który czułam w sercu, po utracie mi bliskiej osoby, a zastępowałam go bólem na rękach. Każda kropla krwi, każda rana pomagała mi. Potem zaczęłam wymiotować. Nie było to spowodowane tym, że nie lubiłam swojego ciała, ale po prostu nic nie jadłam, a jak coś zjadłam czułam, że jest mi niedobrze. - każde słowo było dla mnie trudne. Na moich policzkach uformowała się mokra ścieżka łez, których cały czas przybywało. Nie wytrzymałam i wybiegłam z pokoju. Pani Alice krzyczała za mną, ale ją
ignorowałam. Znalazłam Harry'ego, który stał przy recepcji i sprawdzał coś w telefonie. Gdy mnie zobaczył był zdziwiony. Jak do niego doszłam, przytuliłam się najmocniej jak tylko mogłam. On też mnie mocno przytulił, a jedną ręką głaskał mnie po plecach. Chciał pewnie abym się uspokoiła, bo nawet nie panowałam nad moim płaczem.
-Proszę, zabierz mnie stąd. - powiedziałam cicho w jego tors.
-Skończyliście już?
-Nie... - wymamrotałam cicho.
-No to...
-Błagam, idźmy stąd. - podniosłam wzrok, który po chwili spotkał się z jego zielonymi tęczówkami. Patrzył na mnie przez chwilę i pociągnął w stronę wyjścia. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy spod psychiatryka. Zauważyłam, że parkuje pod moim blokiem i gasi silnik. Okrążył auto, chwilę potem otworzył mi drzwi i podał rękę. Skorzystałam z pomocy. Weszliśmy do mieszkania, gdzie teoretycznie powinna być Rose, a z nią Niall. Ściągnęłam z siebie kurtkę i buty, poszłam do swojej sypialni. Opadłam na łóżko, czując
bezradność. Nie potrafię sobie poradzić z zaistniałą sytuacją. To dalej tak bardzo boli. Nie potrafię przyjąć do wiadomości tego, że mnie okłamywali przez taki okres czasu... Leżałam patrząc się tępo w sufit. Rozmyślałam nad tym, dlaczego ja muszę mieć tak zjebane życie.
-Nawet nie pytaj... - powiedziałam oschle do siadającej obok mnie przyjaciółki. Nic nie mówiła, ani jednego słowa. Słyszałam tylko jej równy oddech, który nawet w chwili zagrożenia życia jest jednolity. Położyła się obok mnie i również zaczęła wpatrywać w biały sufit.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz