środa, 12 marca 2014

Rozdział 31

Rozdzieliłyśmy się. Ja poszłam w prawo, Vicki w lewo. Po chwili straciłam ją z pola widzenia, co mnie zmartwiło. To miejsce nie wyglądało na bezpieczne.
*Oczami Niall'a*
Poszedłem na torowisko, zaraz obok lasu, po za miastem. Tam Harry wyładowuje swoje emocje. Szedłem torami w oczekiwaniu na to, że spotkam mojego przyjaciela. Po 10 minutach wędrówki, udało się.
-Harry! - krzyknąłem, gdy tylko go dojrzałem. Zero reakcji. - Harry! Stój! - krzyczałem biegnąc do niego. - Ej stary, daj to wyjaśnić... - powiedziałem, gdy już go dogoniłem.
-Tutaj nie ma nic do wyjaśnień, zwłaszcza, że tobie się to udało za pierwszym razem... - powiedział oschle.
-Daj jej czas. Nie jest gotowa, przez takiego jednego dupka. - wytłumaczyłem, na razie w skrócie.
-Co?
-Miała chłopaka, który ją oczerniał, okłamywał, i chyba co najgorsze, bił. - zatrzymał się w pół kroku. Patrzył przed siebie jakby ducha widział.
-Żartujesz...
-Gdybyś nie dostał furii, został tam z nami, to byś wiedział... - powiedziałem, choć sam dowiedziałem się tego od Rose.
-Gdzie ona...
-Ratunku! - usłyszeliśmy krzyki w głębi lasu. Ciągłe, płacz, prośby o pomoc. Zaczęliśmy, ile sił w nogach, biec za głosem. Wbiegliśmy do lasu i zobaczyliśmy dwójkę ludzi. Jakiegoś faceta i dziewczynę.
-Victoria?! - wykrzyczał Harry i od razu pobiegł do nich, zadając mu cios w twarz. W to samo miejsce przybiegła Rosalie. Zdziwiłem się, co one tutaj robią, ale nie na to teraz czas. Rose rzuciła się na pomoc Vicki, a ja pomogłem Hazzie. Wyglądało to na próbę gwałtu... Straszne. Wziąłem telefon i zadzwoniłem na policję. Ciekawe jak nas znajdę, ale nie ważne. Harry cały czas kopał i bił tego kolesia.
-Harry, dobra, wyluzuj! - powstrzymałem go, bo to jeszcze jego by zamknęli w pace... Przestał i popatrzył na dziewczyny. Blondynka miała wyraźnego siniaka pod lewym okiem. Rose przytulała ją z całej siły i próbowała uspokoić. Po chwili dotarła do nas policja. Zabrali faceta do radiowozu, a nas zostawili, co było trochę dziwne. Podbiegliśmy do dziewczyn.
*Oczami Harry'ego*
-Vicki... - podszedłem do niej i chciałem przytulić. Odsunęła się ode mnie. - Victoria, przepraszam. Zachowałem się jak ostatni dupek. Nawet cię wtedy nie zapytałem dlaczego... - zebrały mi się łzy w oczach. - Błagam cię, wybacz mi. - nic nie powiedziała, tylko podeszła i mocno mnie przytuliła. Oddałem uścisk.
-Wróćmy lepiej do domu... - powiedziała Rose. Wszyscy zaczęliśmy iść w stronę drogi. Okazało się, że Niall przyjechał tutaj samochodem, więc mieliśmy ułatwioną sprawę. Niall kierował, Rose siedziała obok niego, a ja usiadłem z Victorią na tyłach. Przytuliła się do mnie i zasnęła. Pod blokiem wysiedliśmy, wziąłem Vicki na ręce i poszliśmy do naszego mieszkania. Położyłem ją na swoim łóżku i wyszedłem, zamykając drzwi. Udałem się przed telewizor, do zakochanych.
-Będziemy musieli jechać do lekarza. - oznajmiłem.
-To tylko siniak. - odpowiedziała Vicki siadając obok mnie.
-Wstałaś?
-Tak. A co, miałam spać? - zaśmiała się.
-Nie wiem, raczej nie. Znowu muszę z tobą porozmawiać. - uśmiechnąłem się. - Spokojniej, oczywiście. - dziewczyna niechętnie przytaknęła i wstała z sofy zmierzając do mojego pokoju.
-To my pojedziemy do mnie. - oznajmiła Rose. Pożegnaliśmy się i kontynuowaliśmy podróż.
-Więc? - zaczęła niepewnie.
-Teraz już rozumiem. Masz czas i kiedy będziesz gotowa to daj znać. - przytuliłem ją.
-Dziękuję. - powiedziała ledwo słyszalnie i wtuliła w mój tors. - Będziesz mnie bronił? - zapytała z wyraźnym strachem.
-Zawsze. - pocałowałem ją w czubek głowy. - Chodź, poszukamy jakiejś maści na obrzęki. - wyciągnąłem do niej dłoń i pomogłem wstać. Poszliśmy do łazienki i otwarłem apteczkę. Znalazłem odpowiednią maść i podszedłem do niej. Wziąłem na palec trochę przeźroczystej mazi i dotknąłem, niestety już sinego, obrzęku. Syknęła z bólu.
-Przepraszam. - nic nie odpowiedziała, tylko zmrużyła jeszcze bardziej oczy. Szybko posmarowałem całe miejsce i odłożyłem opakowanie na swoje poprzednie miejsce.
-Dziękuję. - uśmiechnęła się do mnie, a ja to odwzajemniłem.
-Głodna? - zapytałem.
-Trochę. - chwyciłem jej dłoń i zmierzałem w kierunku kuchni. Gdy już się tam znaleźliśmy, uniosłem Victorię i posadziłem na blacie, jak małe dziecko. Na to się zaśmiała. Otwarłem lodówkę.
-Na co masz ochotę? - po chwili zastanawiania się wybrała płatki z mlekiem. Oryginalnie. Wyciągnąłem mleko i z szafki płatki. Nasypałem do miski, wcześniej wstawiając mleko do mikrofali. Gdy już się zagrzało zalałem i podałem na stół. Odsunąłem jej krzesło i gestem ręki zaprosiłem do stołu. Zaśmiała się, bo zrobiłem to jak kelner. Usiadłem na przeciwko niej i się jej przyglądałem. Warto będzie poczekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz