-Co? Dlaczego? - zapytał zdziwiony. Serio nie wiedział o co mi chodzi?
-Krzyczący Harry nie wróży nic dobrego... - zaśmiałam się.
-Aaa... No tak, ale to drobnostka. Nie przejmuj się. - rozmawialiśmy jeszcze chyba z godzinę, może trochę mniej. Przerwali nam chłopcy. No cóż i tak się nagadaliśmy. Odłożyłam telefon na szafkę nocną i zeszłam na dół. Wszystkie dziewczyny siedziały w kuchni oprócz Vicki. Poszłam do salonu. Siedziała na parapecie zapatrzona w książkę. Usiadłam naprzeciwko niej. Patrzyłam się na nią dłuższy czas, kiedy podniosła na mnie wzrok.
-Coś się stało? - zapytała.
-To chyba ja powinnam o to spytać.
-Niby dlaczego?
-Dziewczyno! Ty nigdy nie czytasz książek! - obie zaczęłyśmy się śmiać. Nawet zdołałam już dostać tą książką po głowie. - To co się stało, że czytasz?
-Nic się nie stało. Po prostu skoro już tu jestem, to chcę się odstresować. - wywróciła oczami.
-Myślisz o Harry'm. - bardziej stwierdziłam jak zapytałam.
-Nie.
-Gdybym cię nie znała, to bym uwierzyła. Mnie nie okłamiesz... - westchnęła i spuściła głowę zamykając lekturę.
-To jest silniejsze ode mnie... - powiedziała cicho, tak jakby chciała, by nikt się o tym nie dowiedział.
-Musisz z nim porozmawiać.
-Nie mam o czym.
-Przestań siebie okłamywać. Chcesz i musisz.
-Ok, ale wytłumacz mi jedną rzecz. Skoro mnie kocha, to dlaczego mnie zdradził? - zawahałam się czy jej powiedzieć, ale ułatwię jej sprawę, bo prędzej czy później i tak się dowie.
-Był pijany...
-To wiem, ale nie miał innego powodu?
-Myśli, że ty go nie chcesz, bo go nie kochasz.
-Teraz to ja mam do niego mieszane uczucia.
-Czyli go kochasz?
-Nie wiem. To fajny chłopak, ale jak ma takie rzeczy odwalać, to ja dziękuję.
-Nie będzie robił. Odkąd to się stało, rusza się tylko do pracy, nigdzie więcej.
-No i co z tego? Jakby kochał, to i tak by tego nie zrobił. Po co on się mną bawi? - chciała wstać, ale chwyciłam i wróciła na swoje poprzednie miejsce.
-Zrozumiesz w końcu to, że on nie jest pewny twoich uczuć?! Możesz mieć każdego! - prawie się na nią wydarłam. Mam tylko nadzieję, że dziewczyny nas nie usłyszały, a przynajmniej mnie nie. Victoria popatrzyła na mnie jak na ducha.
-Przecież to do niego się wszystkie laski kleją...
-Tak, ale on chce ciebie, nikogo więcej. To, że się najebał, mówił to co myśli, to da się wybaczyć. Ale rujnujesz sobie i jemu życie, jeżeli mu nie dasz drugiej szansy... - dalej się na mnie patrzyła, lecz nie ze zdziwieniem, tylko bardziej jakby się nad czymś zastanawiała.
-Dobrze, porozmawiam z nim... - kamień spadł mi z serca. - Ale czas oczekiwania jest nieokreślony. - czy ona aż tak musi dobijać ludzi? Wywróciłam oczami i poszłyśmy do kuchni. Perrie zaproponowała, by zrobić grzane wino. Szybko się z tym uwinęłyśmy. Poszłyśmy do salonu, rozpaliłyśmy ogień w kominku, a Eleanor zasiadła przy czarnym fortepianie. Zaczęła delikatnie przyciskać klawisze instrumentu swoimi opuszkami palców, wydając piękne, klasyczne dźwięki. Siedziałyśmy cicho rozmawiając, by nie zagłuszyć muzyki. Piłyśmy wino grzejąc się dodatkowo przy kominku. Pozapalane były tylko małe lampki, które tworzyły tak zwany nastrój. Niestety nigdy nie może być sielankowo, bo zawsze coś musi to zepsuć. Victorii zadzwonił telefon, więc opuściła pomieszczenie. Po około dwudziestu minutach wróciła.
-Dzwoniła babcia! - powiedziała wesoło.
-I co? - zapytałam.
-Jadę do niej 27 na tydzień. - w głowie od razu przeszła mi myśl o tym, że chce się wymigać od rozmowy z Harry'm. Zapytam się o to jutro. Siedziałyśmy w swoim towarzystwie do 2:00 w nocy. Rozeszłyśmy się po pokojach. Po takim wieczorze nie trzeba było długo czekać na odlot do krainy Morfeusza.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
napisze ci ten komentarz ale i tak wiesz że mi sie podobało :* siostro <3
OdpowiedzUsuń