środa, 19 marca 2014

Rozdział 38

-Ok. Czapki, szaliki, rękawiczki, kurtki, spodnie, kombinezony, bluzy, koszulki, skarpetki, bielizna, coś jeszcze? - zapytałam wertując wzrokiem pakunek.
-Łazienka. - poszłyśmy tam i zabrałyśmy szczoteczki, szampony, kremy, ręczniki i takie tam potrzebne rzeczy. Wróciłyśmy do pokoju i wpakowałyśmy wszystko do walizek. Tylko dwie, więc nie jest źle. Zaniosłyśmy na korytarz.
-Jadę do chłopaków, jedziesz ze mną? - zapytała.
-Nie. - rozłożyłam się na kanapie i włączyłam telewizję. Westchnęła i wszyła z mieszkania.
*Oczami Rose*
Stałam i czekałam pod drzwiami bloku chłopaków, aż mi ktoś otworzy. W domofonie usłyszałam głos Horanka. Wpuścił mnie i już po paru minutach wpadłam w jego objęcia.
-Stęskniłem się. - zrobił smutną minę.
-Widzieliśmy się kilka godzin temu. - zaśmiałam się.
-No właśnie! Za długo! - uśmiechnął się jeszcze szerzej i pocałował. Staliśmy tak chwilę i weszliśmy dalej, do salonu, gdzie siedział Harry.
-Hej. - przywitał się.
-Cześć.
-Co z Vicki? - zapytał wręcz błagalnym tonem.
-No właśnie... Nie chce się z tobą spotkać... - w jego oczach zawitała złość. - Ale jak wrócimy i przemyśli sobie parę spraw, na pewno zechce z tobą porozmawiać.
-Wyjeżdżacie? - zapytał blondyn.
-Tak. Razem z Danielle, Eleanor i Perrie jedziemy do Norwegii na narty. Przyszłam się pożegnać.
-Na ile? - zapytał nerwowo loczek.
-Cztery dni, do wtorku. - nic nie odpowiedział, tylko zamknął się w swoim pokoju. Chciałam coś powiedzieć, ale Niall mnie wyprzedził.
-Zostaw go. Ja z nim potem porozmawiam. - przytaknęłam i siedziałam już cicho. - Kiedy wylatujecie? - przerwał ciszę.
-Jutro o 10:00 mamy samolot.
-Dlaczego dowiaduję się dopiero teraz i zapewne ostatni? - założył ręce na klatce piersiowej, uważnie mi się przyglądając.
-Sama dowiedziałam się dwie godziny temu...
-A to przepraszam. - przytulił mnie. - Pomyśl sobie, co będzie, skoro nie mogę wytrzymać bez ciebie paru godzin.
-Będzie więcej tematów do rozmów. - pocieszałam go.
-My zawsze mamy dużo tematów do rozmów. - zaśmiał się. Trudno się z nim nie zgodzić. Parę minut spędziliśmy w swoich objęciach, kiedy musiałam wracać do domu. Ubrałam buty i płaszcz.
-Będę tęsknić. - wtuliłam się w ramiona mojego chłopaka.
-Ja również, ale to tylko cztery dni. Damy radę. - uśmiechnął się i pocałował mnie długo i namiętnie. Gdy już się pożegnaliśmy, wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu.
***
-Wróciłam! - wydarłam się od progu. Weszłam do sypialni i zobaczyłam Victorię, która leży na łóżku wpatrując się w sufit. - Coś się stało? - podniosła lekko głowę, którą po chwili opuściła z powrotem na poduszkę. - Odpowiesz mi, czy się obraziłaś?
-Nic się nie stało, nie jestem na ciebie obrażona. Coś jeszcze?
-To czemu leżysz w bezruchu patrząc się na nasz uwalony sufit?
-Mam okres i nic mi się nie chce... - słysząc jej odpowiedź, tylko wywróciłam oczami i poszłam zrobić kolację.
*Oczami Victorii*
Leżałam i myślałam o wyjeździe. Będzie fajnie. W końcu spędzę ten czas z moimi przyjaciółkami.
Ale ładnie pachnie. Kolacja! Ucieszyłam się jak głupia i wleciałam do kuchni z prędkością światła.
-Jednak możesz się ruszać. - zaśmiała się.
-Tak. Za ile będzie gotowe?
-Pięć minut. - usiadłam przy stole czekając na posiłek.
-Ej! Minęło już pięć minut?! - krzyknęłam. Rose odwróciła się na pięcie.
-Nie minęło nawet pół minuty... - zmrużyła oczy. Zaśmiałyśmy się. Po długim wyczekiwaniu, bo aż trzy minuty, dostałam spaghetti. Zabrałyśmy się do tego spokojnie, jak normalni ludzie, a jak zwykle skończyło się na bitwie na klopsy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz