*Oczami Harry'ego*
Obudził mnie cholerny ból głowy. Zanim podniosłem powieki, wierciłem się na sofie. Otwierając oczy zobaczyłem stojącego nade mną Niall'a.
-Na co się gapisz? - zapytałem sarkastycznie.
-Na twoją głupotę. - podniosłem poduszkę leżącą obok mnie i rzuciłem w jego stronę. Oberwał po tym swoim pustym łbie, ale nawet się nie ruszył. - Impreza we dwoje? - zaśmiał się.
-Nie. Topiliśmy smutki.
-Dlaczego, myślałem, że ci już przeszło i grzecznie poczekasz.
-Nie moje, Zayn'a. Perrie z nim zerwała. - chwyciłem się za głowę, ponieważ poczułem niemiłosierny ból. Lepiej nie będę myśleć, bo to szkodzi. Nialler wyszczerzył oczy z niedowierzaniem. Sam w sumie miałem taką reakcję, więc się nie dziwię. Spojrzał na nieprzytomnego mulata i na mnie. - Bogiem nie jestem, więc co się tak patrzysz? - zaśmiałem się.
-Ale, że Perrie z Zayn'em? - pokiwałem twierdząco głową. Podrapał się po głowie i sobie poszedł. Wstałem i poszedłem do łazienki. Otworzyłem szafkę i wyciągnąłem leki na ból głowy. Odkręciłem kran i popiłem tabletki. Wytarłem twarz w ręcznik i ściągnąłem z siebie ubrania. Wszedłem pod prysznic, odkręciłem zimną wodę i już po chwili po moim ciele spływały zimne krople wody. Po kilkunastu minutach spędzonych pod lodowatym strumieniem wody, w połowie odparował ze mnie alkohol. O wiele lepiej. Ubrałem czyste ciuchy i poszedłem do kuchni. Zastałem tam moją osobistą kucharkę, Niall'a. Usiadłem przy stole i po 10 minutach wyczekiwań stał przede mną talerz ze śniadaniem.
-Wybierasz się dzisiaj gdzieś? - zapytałem.
-Nie, a co?
-Nie idziesz do Rose?
-Nie, jest zajęta dzisiaj. - ciekawe... - Chciałbyś się zobaczyć z Victorią. - bardziej stwierdził, co mnie już nie zdziwiło. Zbyt dobrze mnie zna.
-A to z Rose już nie mogę? - wywróciłem śmiesznie oczami.
-No się tak nie rozpędzaj, bracie! - podniósł trochę głos, ale i tak wybuchnęliśmy śmiechem.
-Zamknijcie ryje... - do kuchni wszedł najbardziej skacowany człowiek na świecie, Zayn. Usiadł przy stole i spuścił głowę.
-Jeszcze będzie cię błagać na kolanach o wybaczenie, zobaczysz. - Niall próbował go jakoś pocieszyć, ale jemu ciężko poprawić humor. Zjadł z nami śniadanie w ciszy i poszedł do domu. Fajnie by było, gdyby naprawdę tam zmierzał.
*Oczami Victorii*
Kolejne pakowanie się do podróży. Zaniosłyśmy walizkę do samochodu i pojechałyśmy na peron. Na miejscu wyciągnęłam bilet i czekałyśmy na pociąg.
-Nie mogę się doczekać, aż wrócisz. - powiedziała uśmiechnięta Rose.
-No pogadam z nim, ale daj mi teraz spokój... - uparta jak osioł, ale ma rację.
-Ok. - wzruszyła ramionami. Przyjechał mój pociąg. Pożegnałam się z nią i wsiadłam, zajmując jeden z przedziałów. Do Szkocji trochę daleko, więc to będzie długa podróż.
*Oczami Rose*
Wróciłam do domu i się po nim rozglądnęłam. Takiego syfu jeszcze nie widziałam, więc postanowiłam, że zabiorę się za porządki. Przebrałam się w dresy i wyciągnęłam środki czystości. Wcześniej jeszcze założyłam słuchawki na uszy.
***
-Jezusie... - wysapałam opadając na kanapę ze zmęczenia. Wszędzie był kurz, brud i pajęczyny. Odstawiłam wszystko na miejsce i poszłam wziąć kąpiel. Nalałam do wanny gorącej wody i po chwili czułam przyjemne ciepło oplatające moje ciało. Niestety te przyjemne chwile przerwał mi telefon.
-Hej skarbie. - przywitałam od razu mojego chłopaka.
-Cześć śliczna. Jesteś już wolna?
-Owszem.
-To co powiesz na kino?
-Ok, ale jak skończę kąpiel.
-To wpadnę po ciebie o 19:00, ok?
-Dobrze, będę czekać. Do zobaczenia.
-Pa. - cmoknął w słuchawkę, co mnie trochę rozśmieszyło. Dokończyłam szybko kąpiel, bo miałam na przygotowanie się tylko godzinę. Wysuszyłam włosy i poszłam do garderoby wybrać ubrania.
Gdy już się ubrałam, wróciłam do łazienki i zrobiłam makijaż, więc zostały mi jeszcze tylko włosy. Jak to zwykle, zakręciłam je lekko na lokówce. Byłam gotowa, teraz zostało mi tylko czekać na Niall'a. Spojrzałam na telefon, by sprawdzić która godzina. Za chwilę powinien tu być. Poprawiłam włosy i usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam i otworzyłam, a moim oczom ukazał się uśmiechnięty Nialler z różą w ręku.
-Witaj księżniczko. - puścił mi oczko i pocałował w policzek.
-Hej. - podał mi kwiat. - A z jakiej to okazji? - zapytałam.
-Musi być okazja by dawać swojej dziewczynie kwiaty? - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i chwilowo odłożyłam kwiat na szafkę. Podeszłam do niego i zawiesiłam swoje ręce na jego szyi wpijając w idealne usta.
-Dziękuję. - powiedziałam, gdy już się od niego oderwałam. Szybko wsadziłam różę do wazonu i ubrałam płaszcz.
-Gotowa? - zapytał.
-Tak. - uśmiechnęłam się i wyszliśmy z mieszkania. Zamknęłam drzwi i poszliśmy w kierunku windy. Niall objął mnie w talii i tak szliśmy cały czas do samochodu.
Czytasz = Komentujesz
czwartek, 27 marca 2014
wtorek, 25 marca 2014
Rozdział 42
*Oczami Rose*
Nie jestem nerwowym człowiekiem, ale teraz niewiele trzeba było do furii. Założyłam szlafrok i kapcie. Wyszłam z mieszkania i podeszłam do tego, z którego było słychać uporczywy dźwięk narzędzia. Zapukałam. Nic. Kilka prób? Dalej nic. Zaczęłam walić pięściami w drewniane drzwi. Jak gdyby nigdy nic, pani Fox otwarła po paru minutach z uśmiechem na twarzy.
-W czymś mogę pomóc, Rosalie? - traktowała mnie jak dziecko, ale to z powodu jej podeszłego wieku.
-Czy można by zaprzestać z remontami? - zapytałam grzecznie.
-To chyba nie jest możliwe, ponieważ od dawna planowaliśmy remont łazienki. - powiedziała smutnie.
-Naprawdę by nam to nie przeszkadzało, ale dopiero co wróciłyśmy z Norwegii i chciałybyśmy się wyspać... - próba przekonania numer jeden.
-Ale ściany są grube, na pewno nie słychać... - popatrzyła na mnie dziwnie. Zaczynają mi puszczać nerwy.
-A tak po dobroci, mogli by państwo zacząć po południu?
-Nie. - również zaczynam ją denerwować. Chciała mi zatrzasnąć drzwi przed nosem, ale w porę wsunęłam stopę między drzwi, a framugę. Odepchnęłam drzwi i tak po prostu poszłam w kierunku łazienki.Odłączyłam wiertarkę od prądu. Pan Fox był zaskoczony moją reakcją, ale chyba nie tak bardzo jak tym, że stoję przed nim w piżamie. Zgodził się na dokończenie robót po południu, więc mój cel zakończył się sukcesem. Wróciłam do swojego łóżka.
-Nie trzeba będzie wzywać karetki? - zaśmiała się Victoria.
-Myślę, że nie. - rozmawiałyśmy jeszcze o tym zdarzeniu i wróciłyśmy do krainy snów.
*Oczami Zayn'a*
Perrie słodko sobie śpi wtulona we mnie, a ja delikatnie gładziłem jej policzek. Obróciła się na plecy i przeciągnęła.
-Cześć kotku. - pocałowałem ją w policzek. Chciałem trochę więcej, ale odsunęła się i wstała nic nie mówiąc. Zaskoczyło mnie jej zachowanie. Weszła do łazienki trzaskając drzwiami. Wstałem i się ubrałem. Usiadłem na fotelu czekając na Pezz. Po 20 minutach wyszła.
-Ej, co się stało? - chwyciłem ją za przedramię.
-Musimy porozmawiać... - nawet na mnie nie spojrzała. Usiedliśmy przy stole, naprzeciwko siebie. - Zayn... - kurwa, chyba mnie szlag trafi jak się będzie tak bawić. Nigdy się tak nie zachowywała. - Muszę ci coś powiedzieć... Zrywam z tobą... - odezwała się po chwili.
-Co?! Dlaczego? - nerwy mną targały. Jeszcze wczoraj, znaczy w nocy, mówiła mi, że mnie kocha! Parę godzin temu!
-Ja wiem, że to dla ciebie trudne, ale ja już tak nie mogę. To nie jest to samo... - chodziłem po mieszkaniu jak jakiś pieprzony desperat.
-Co ci we mnie nie pasuje?! - wykrzyczałem.
-No... Już nie jesteś w moim typie, jesteś leniwy, bezczelny, zazdrosny o każdego, no i słaby w łóżku... - reszty nie słyszałem, bo wyszedłem z mieszkania trzaskając drzwiami.
*Oczami Harry'ego*
Siedziałem sam w domu, bo stęskniony Niall pojechał do Rosalie. Czy tylko mi akurat musi się wszystko pierdolić? Dzwonek do drzwi rozbrzmiał w moich uszach. Ruszyłem się z miejsca. Otworzyłem drzwi, a moim oczom ukazał się wkurwiony Zayn. Nie pytając o nic, wpuściłem go do środka. Stanął na środku salonu. Podszedłem do szafki i wyciągnąłem wódkę. Z kuchni wziąłem dwa kieliszki i położyłem wszytko na stoliku w salonie. Nalałem do kieliszków alkohol i gestem ręki pokazałem, by usiadł ze mną na sofie. Wypiliśmy pierwszą kolejkę.
-Opowiadaj.
-Zerwała ze mną... - żarty? Perrie z nim zerwała?
-Co? - nie za bardzo mogłem uwierzyć w to co powiedział.
-Powiedziała, że to już nie jest to samo, że jestem leniwy, bezczelny, zazdrosny i słaby w łóżku. - kolejka. - Kurwa jebana... - zatapialiśmy jego żale w wódce. Jedna, druga, trzecia...
*Oczami Niall'a*
Wieczór spędziłem u dziewczyn. Opowiadały mi o tym co się tam działo i jak ogólnie było. Po ósmej byłem już w domu. Było dziwnie cicho, więc pierwszym celem był pokój Hazzy. Okazał się pusty. Następnym był salon. Zastałem tam nie tylko Harry'ego, ale też Zayn'a w towarzystwie trzech pustych butelek po wódce. Niezły wynik. Przykryłem ich kocem i poszedłem do swojego pokoju.
Nie jestem nerwowym człowiekiem, ale teraz niewiele trzeba było do furii. Założyłam szlafrok i kapcie. Wyszłam z mieszkania i podeszłam do tego, z którego było słychać uporczywy dźwięk narzędzia. Zapukałam. Nic. Kilka prób? Dalej nic. Zaczęłam walić pięściami w drewniane drzwi. Jak gdyby nigdy nic, pani Fox otwarła po paru minutach z uśmiechem na twarzy.
-W czymś mogę pomóc, Rosalie? - traktowała mnie jak dziecko, ale to z powodu jej podeszłego wieku.
-Czy można by zaprzestać z remontami? - zapytałam grzecznie.
-To chyba nie jest możliwe, ponieważ od dawna planowaliśmy remont łazienki. - powiedziała smutnie.
-Naprawdę by nam to nie przeszkadzało, ale dopiero co wróciłyśmy z Norwegii i chciałybyśmy się wyspać... - próba przekonania numer jeden.
-Ale ściany są grube, na pewno nie słychać... - popatrzyła na mnie dziwnie. Zaczynają mi puszczać nerwy.
-A tak po dobroci, mogli by państwo zacząć po południu?
-Nie. - również zaczynam ją denerwować. Chciała mi zatrzasnąć drzwi przed nosem, ale w porę wsunęłam stopę między drzwi, a framugę. Odepchnęłam drzwi i tak po prostu poszłam w kierunku łazienki.Odłączyłam wiertarkę od prądu. Pan Fox był zaskoczony moją reakcją, ale chyba nie tak bardzo jak tym, że stoję przed nim w piżamie. Zgodził się na dokończenie robót po południu, więc mój cel zakończył się sukcesem. Wróciłam do swojego łóżka.
-Nie trzeba będzie wzywać karetki? - zaśmiała się Victoria.
-Myślę, że nie. - rozmawiałyśmy jeszcze o tym zdarzeniu i wróciłyśmy do krainy snów.
*Oczami Zayn'a*
Perrie słodko sobie śpi wtulona we mnie, a ja delikatnie gładziłem jej policzek. Obróciła się na plecy i przeciągnęła.
-Cześć kotku. - pocałowałem ją w policzek. Chciałem trochę więcej, ale odsunęła się i wstała nic nie mówiąc. Zaskoczyło mnie jej zachowanie. Weszła do łazienki trzaskając drzwiami. Wstałem i się ubrałem. Usiadłem na fotelu czekając na Pezz. Po 20 minutach wyszła.
-Ej, co się stało? - chwyciłem ją za przedramię.
-Musimy porozmawiać... - nawet na mnie nie spojrzała. Usiedliśmy przy stole, naprzeciwko siebie. - Zayn... - kurwa, chyba mnie szlag trafi jak się będzie tak bawić. Nigdy się tak nie zachowywała. - Muszę ci coś powiedzieć... Zrywam z tobą... - odezwała się po chwili.
-Co?! Dlaczego? - nerwy mną targały. Jeszcze wczoraj, znaczy w nocy, mówiła mi, że mnie kocha! Parę godzin temu!
-Ja wiem, że to dla ciebie trudne, ale ja już tak nie mogę. To nie jest to samo... - chodziłem po mieszkaniu jak jakiś pieprzony desperat.
-Co ci we mnie nie pasuje?! - wykrzyczałem.
-No... Już nie jesteś w moim typie, jesteś leniwy, bezczelny, zazdrosny o każdego, no i słaby w łóżku... - reszty nie słyszałem, bo wyszedłem z mieszkania trzaskając drzwiami.
*Oczami Harry'ego*
Siedziałem sam w domu, bo stęskniony Niall pojechał do Rosalie. Czy tylko mi akurat musi się wszystko pierdolić? Dzwonek do drzwi rozbrzmiał w moich uszach. Ruszyłem się z miejsca. Otworzyłem drzwi, a moim oczom ukazał się wkurwiony Zayn. Nie pytając o nic, wpuściłem go do środka. Stanął na środku salonu. Podszedłem do szafki i wyciągnąłem wódkę. Z kuchni wziąłem dwa kieliszki i położyłem wszytko na stoliku w salonie. Nalałem do kieliszków alkohol i gestem ręki pokazałem, by usiadł ze mną na sofie. Wypiliśmy pierwszą kolejkę.
-Opowiadaj.
-Zerwała ze mną... - żarty? Perrie z nim zerwała?
-Co? - nie za bardzo mogłem uwierzyć w to co powiedział.
-Powiedziała, że to już nie jest to samo, że jestem leniwy, bezczelny, zazdrosny i słaby w łóżku. - kolejka. - Kurwa jebana... - zatapialiśmy jego żale w wódce. Jedna, druga, trzecia...
*Oczami Niall'a*
Wieczór spędziłem u dziewczyn. Opowiadały mi o tym co się tam działo i jak ogólnie było. Po ósmej byłem już w domu. Było dziwnie cicho, więc pierwszym celem był pokój Hazzy. Okazał się pusty. Następnym był salon. Zastałem tam nie tylko Harry'ego, ale też Zayn'a w towarzystwie trzech pustych butelek po wódce. Niezły wynik. Przykryłem ich kocem i poszedłem do swojego pokoju.
poniedziałek, 24 marca 2014
Rozdział 41
*Oczami Victorii*
W niedzielę stwierdziłyśmy, że sobie odpuścimy jazdę po stoku. Postanowiłyśmy iść na miasto, bo trzeba wykorzystać taką okazję. Obeszłyśmy chyba całe miasteczko wzdłuż i w szerz, nie omijając żadnego sklepu. Byłyśmy trochę zmęczone, więc zatrzymałyśmy się w restauracji. Każda z nas zamówiła coś do jedzenia. Miałyśmy parę toreb, więc musiałyśmy wrócić do domu. Nie za bardzo chciało nam się siedzieć w jednym miejscu, postanowiłyśmy pójść na spacer do lasu obok.
***
Wędrowałyśmy tak chyba z trzy godziny.
-Chyba się zgubiłyśmy... - stwierdziła przerażona Danielle. Nie dziwię się. Po woli siódma, zaczyna się ściemniać. Tutaj szybko zapada zmrok. Miałam wrażenie, że nie jesteśmy tu same. Usłyszałam czyjeś kroki i byłam pewna że nie należą one do dziewczyn. Odwróciłyśmy się i z oddali dostrzegłyśmy sylwetka człowieka. Nie wiem czemu, byłyśmy przerażone, a i tak nie zaczęłyśmy uciekać. Gdy osoba podeszła do nas bliżej, okazało się, że to ten chłopak, którego widziałyśmy na wyciągu.
-Zakładam, że się zgubiłyście. - przemówił swym męskim głosem. - Jestem David. - przedstawił się, my również. Zaproponował nam pomoc. Skorzystałyśmy. Podczas drogi powrotnej rozmawialiśmy. David pochodzi stąd. Tu się urodził i wychowywał. W sumie to Norwedzy są przystojni, a on jest tego przykładem. Droga do domu nie była długa. Na całe szczęście. Przy drzwiach zaproponowałyśmy, by został z nami na kolacji w ramach podzięki. Nie zgodził się, ponieważ musiał wracać do... żony i dzieci. To ile on ma lat?! Wygląda na 18... Nie ważne. Pożegnałyśmy się i poszłyśmy zrobić kolację. Tematem numer jeden był nasz nowo poznany kolega. Ciekawe co się stało Perrie, bo cały czas mówi jaki on to jest przystojny. Zayn się jej znudził? Zrobiłyśmy najprostsze kanapki i zaczęłyśmy jeść. Potem poszłyśmy przed telewizor. Na nasze nieszczęście był tylko jeden program w języku angielskim. Były to wenezuelskie romanse, które okazały się dla nas wyciskaczem łez. Obejrzałyśmy siedem odcinków i tak dla nas skończył się ten dzień.
*Wtorek*
Cały poniedziałek spędziłyśmy na stoku, aż do 20:00. Przez to dziś obudziłyśmy się o 12:00. Jak wraki człowieka zeszłyśmy na dół, by coś zjeść. Właśnie sobie uświadomiłam, że nie wiem kiedy mamy samolot powrotny.
-O której mamy samolot do Londynu? - zapytałam przerażona tym, że mógł już dawno odlecieć.
-O 23:00, a co? - odpowiedziała spokojnie Eleanor.
-Nie, nic. - odetchnęłam z ulgą. Zjadłyśmy śniadanie i ostatni raz poszłyśmy na miasto.
*22:00, lotnisko*
Opuściłyśmy dom El i teraz czekamy na lotnisku na samolot do UK. Rosalie uprzedziła wcześniej Niall'a, by po nas przyjechał. Standardowo przeszłyśmy kontrolę bagaży i mogłyśmy wsiąść do naszego środku transportu.
*4:00, Londyn*
Powrót był trochę dłuższy. Na lotnisku czekał na nas Nialler. Pierwsza w jego objęcia wpadła Rose. Potem my się z nim przywitałyśmy. Odebrałyśmy bagaże i podążyliśmy w stronę parkingu. Ledwo wcisnęłyśmy nasze walizki do auta, nie mówiąc już o nas samych. Trochę ciasno było. Najpierw odwieźliśmy Dan, potem Pezz i El. Następnie blondasek pojechał pod nasz blok.
-Mogę ci ukraść Rose na noc, czy dzień? - zapytał jakbym była jej mamą.
-Będziesz miał ją całą dla siebie od 27 do 6 lutego, więc nie.
-Znowu wyjeżdżasz?
-Tak, do babci. - uśmiechnęłam się. Cicho westchnął i pożegnał z nami, wcześniej pomagając nam wnieść torby na górę. Zmęczone padłyśmy na łóżko i zasnęłyśmy.
***
Długo nie pospałyśmy, bo o 7:00 naszym kochanym sąsiadom zachciało się wiercić w ścianie. Przykryłam głowę poduszką, by choć trochę zagłuszyć dźwięk niemiłosiernej wiertarki. Podniosłam się i leniwie przetarłam oczy. Chciałam wstać, ale Rose mnie wyprzedziła. Skoro ona idzie się z nimi awanturować, to ja się w to lepiej nie mieszam.
W niedzielę stwierdziłyśmy, że sobie odpuścimy jazdę po stoku. Postanowiłyśmy iść na miasto, bo trzeba wykorzystać taką okazję. Obeszłyśmy chyba całe miasteczko wzdłuż i w szerz, nie omijając żadnego sklepu. Byłyśmy trochę zmęczone, więc zatrzymałyśmy się w restauracji. Każda z nas zamówiła coś do jedzenia. Miałyśmy parę toreb, więc musiałyśmy wrócić do domu. Nie za bardzo chciało nam się siedzieć w jednym miejscu, postanowiłyśmy pójść na spacer do lasu obok.
***
Wędrowałyśmy tak chyba z trzy godziny.
-Chyba się zgubiłyśmy... - stwierdziła przerażona Danielle. Nie dziwię się. Po woli siódma, zaczyna się ściemniać. Tutaj szybko zapada zmrok. Miałam wrażenie, że nie jesteśmy tu same. Usłyszałam czyjeś kroki i byłam pewna że nie należą one do dziewczyn. Odwróciłyśmy się i z oddali dostrzegłyśmy sylwetka człowieka. Nie wiem czemu, byłyśmy przerażone, a i tak nie zaczęłyśmy uciekać. Gdy osoba podeszła do nas bliżej, okazało się, że to ten chłopak, którego widziałyśmy na wyciągu.
-Zakładam, że się zgubiłyście. - przemówił swym męskim głosem. - Jestem David. - przedstawił się, my również. Zaproponował nam pomoc. Skorzystałyśmy. Podczas drogi powrotnej rozmawialiśmy. David pochodzi stąd. Tu się urodził i wychowywał. W sumie to Norwedzy są przystojni, a on jest tego przykładem. Droga do domu nie była długa. Na całe szczęście. Przy drzwiach zaproponowałyśmy, by został z nami na kolacji w ramach podzięki. Nie zgodził się, ponieważ musiał wracać do... żony i dzieci. To ile on ma lat?! Wygląda na 18... Nie ważne. Pożegnałyśmy się i poszłyśmy zrobić kolację. Tematem numer jeden był nasz nowo poznany kolega. Ciekawe co się stało Perrie, bo cały czas mówi jaki on to jest przystojny. Zayn się jej znudził? Zrobiłyśmy najprostsze kanapki i zaczęłyśmy jeść. Potem poszłyśmy przed telewizor. Na nasze nieszczęście był tylko jeden program w języku angielskim. Były to wenezuelskie romanse, które okazały się dla nas wyciskaczem łez. Obejrzałyśmy siedem odcinków i tak dla nas skończył się ten dzień.
*Wtorek*
Cały poniedziałek spędziłyśmy na stoku, aż do 20:00. Przez to dziś obudziłyśmy się o 12:00. Jak wraki człowieka zeszłyśmy na dół, by coś zjeść. Właśnie sobie uświadomiłam, że nie wiem kiedy mamy samolot powrotny.
-O której mamy samolot do Londynu? - zapytałam przerażona tym, że mógł już dawno odlecieć.
-O 23:00, a co? - odpowiedziała spokojnie Eleanor.
-Nie, nic. - odetchnęłam z ulgą. Zjadłyśmy śniadanie i ostatni raz poszłyśmy na miasto.
*22:00, lotnisko*
Opuściłyśmy dom El i teraz czekamy na lotnisku na samolot do UK. Rosalie uprzedziła wcześniej Niall'a, by po nas przyjechał. Standardowo przeszłyśmy kontrolę bagaży i mogłyśmy wsiąść do naszego środku transportu.
*4:00, Londyn*
Powrót był trochę dłuższy. Na lotnisku czekał na nas Nialler. Pierwsza w jego objęcia wpadła Rose. Potem my się z nim przywitałyśmy. Odebrałyśmy bagaże i podążyliśmy w stronę parkingu. Ledwo wcisnęłyśmy nasze walizki do auta, nie mówiąc już o nas samych. Trochę ciasno było. Najpierw odwieźliśmy Dan, potem Pezz i El. Następnie blondasek pojechał pod nasz blok.
-Mogę ci ukraść Rose na noc, czy dzień? - zapytał jakbym była jej mamą.
-Będziesz miał ją całą dla siebie od 27 do 6 lutego, więc nie.
-Znowu wyjeżdżasz?
-Tak, do babci. - uśmiechnęłam się. Cicho westchnął i pożegnał z nami, wcześniej pomagając nam wnieść torby na górę. Zmęczone padłyśmy na łóżko i zasnęłyśmy.
***
Długo nie pospałyśmy, bo o 7:00 naszym kochanym sąsiadom zachciało się wiercić w ścianie. Przykryłam głowę poduszką, by choć trochę zagłuszyć dźwięk niemiłosiernej wiertarki. Podniosłam się i leniwie przetarłam oczy. Chciałam wstać, ale Rose mnie wyprzedziła. Skoro ona idzie się z nimi awanturować, to ja się w to lepiej nie mieszam.
piątek, 21 marca 2014
Rozdział 40
-No to chyba średnio wam idzie...
-Co? Dlaczego? - zapytał zdziwiony. Serio nie wiedział o co mi chodzi?
-Krzyczący Harry nie wróży nic dobrego... - zaśmiałam się.
-Aaa... No tak, ale to drobnostka. Nie przejmuj się. - rozmawialiśmy jeszcze chyba z godzinę, może trochę mniej. Przerwali nam chłopcy. No cóż i tak się nagadaliśmy. Odłożyłam telefon na szafkę nocną i zeszłam na dół. Wszystkie dziewczyny siedziały w kuchni oprócz Vicki. Poszłam do salonu. Siedziała na parapecie zapatrzona w książkę. Usiadłam naprzeciwko niej. Patrzyłam się na nią dłuższy czas, kiedy podniosła na mnie wzrok.
-Coś się stało? - zapytała.
-To chyba ja powinnam o to spytać.
-Niby dlaczego?
-Dziewczyno! Ty nigdy nie czytasz książek! - obie zaczęłyśmy się śmiać. Nawet zdołałam już dostać tą książką po głowie. - To co się stało, że czytasz?
-Nic się nie stało. Po prostu skoro już tu jestem, to chcę się odstresować. - wywróciła oczami.
-Myślisz o Harry'm. - bardziej stwierdziłam jak zapytałam.
-Nie.
-Gdybym cię nie znała, to bym uwierzyła. Mnie nie okłamiesz... - westchnęła i spuściła głowę zamykając lekturę.
-To jest silniejsze ode mnie... - powiedziała cicho, tak jakby chciała, by nikt się o tym nie dowiedział.
-Musisz z nim porozmawiać.
-Nie mam o czym.
-Przestań siebie okłamywać. Chcesz i musisz.
-Ok, ale wytłumacz mi jedną rzecz. Skoro mnie kocha, to dlaczego mnie zdradził? - zawahałam się czy jej powiedzieć, ale ułatwię jej sprawę, bo prędzej czy później i tak się dowie.
-Był pijany...
-To wiem, ale nie miał innego powodu?
-Myśli, że ty go nie chcesz, bo go nie kochasz.
-Teraz to ja mam do niego mieszane uczucia.
-Czyli go kochasz?
-Nie wiem. To fajny chłopak, ale jak ma takie rzeczy odwalać, to ja dziękuję.
-Nie będzie robił. Odkąd to się stało, rusza się tylko do pracy, nigdzie więcej.
-No i co z tego? Jakby kochał, to i tak by tego nie zrobił. Po co on się mną bawi? - chciała wstać, ale chwyciłam i wróciła na swoje poprzednie miejsce.
-Zrozumiesz w końcu to, że on nie jest pewny twoich uczuć?! Możesz mieć każdego! - prawie się na nią wydarłam. Mam tylko nadzieję, że dziewczyny nas nie usłyszały, a przynajmniej mnie nie. Victoria popatrzyła na mnie jak na ducha.
-Przecież to do niego się wszystkie laski kleją...
-Tak, ale on chce ciebie, nikogo więcej. To, że się najebał, mówił to co myśli, to da się wybaczyć. Ale rujnujesz sobie i jemu życie, jeżeli mu nie dasz drugiej szansy... - dalej się na mnie patrzyła, lecz nie ze zdziwieniem, tylko bardziej jakby się nad czymś zastanawiała.
-Dobrze, porozmawiam z nim... - kamień spadł mi z serca. - Ale czas oczekiwania jest nieokreślony. - czy ona aż tak musi dobijać ludzi? Wywróciłam oczami i poszłyśmy do kuchni. Perrie zaproponowała, by zrobić grzane wino. Szybko się z tym uwinęłyśmy. Poszłyśmy do salonu, rozpaliłyśmy ogień w kominku, a Eleanor zasiadła przy czarnym fortepianie. Zaczęła delikatnie przyciskać klawisze instrumentu swoimi opuszkami palców, wydając piękne, klasyczne dźwięki. Siedziałyśmy cicho rozmawiając, by nie zagłuszyć muzyki. Piłyśmy wino grzejąc się dodatkowo przy kominku. Pozapalane były tylko małe lampki, które tworzyły tak zwany nastrój. Niestety nigdy nie może być sielankowo, bo zawsze coś musi to zepsuć. Victorii zadzwonił telefon, więc opuściła pomieszczenie. Po około dwudziestu minutach wróciła.
-Dzwoniła babcia! - powiedziała wesoło.
-I co? - zapytałam.
-Jadę do niej 27 na tydzień. - w głowie od razu przeszła mi myśl o tym, że chce się wymigać od rozmowy z Harry'm. Zapytam się o to jutro. Siedziałyśmy w swoim towarzystwie do 2:00 w nocy. Rozeszłyśmy się po pokojach. Po takim wieczorze nie trzeba było długo czekać na odlot do krainy Morfeusza.
-Co? Dlaczego? - zapytał zdziwiony. Serio nie wiedział o co mi chodzi?
-Krzyczący Harry nie wróży nic dobrego... - zaśmiałam się.
-Aaa... No tak, ale to drobnostka. Nie przejmuj się. - rozmawialiśmy jeszcze chyba z godzinę, może trochę mniej. Przerwali nam chłopcy. No cóż i tak się nagadaliśmy. Odłożyłam telefon na szafkę nocną i zeszłam na dół. Wszystkie dziewczyny siedziały w kuchni oprócz Vicki. Poszłam do salonu. Siedziała na parapecie zapatrzona w książkę. Usiadłam naprzeciwko niej. Patrzyłam się na nią dłuższy czas, kiedy podniosła na mnie wzrok.
-Coś się stało? - zapytała.
-To chyba ja powinnam o to spytać.
-Niby dlaczego?
-Dziewczyno! Ty nigdy nie czytasz książek! - obie zaczęłyśmy się śmiać. Nawet zdołałam już dostać tą książką po głowie. - To co się stało, że czytasz?
-Nic się nie stało. Po prostu skoro już tu jestem, to chcę się odstresować. - wywróciła oczami.
-Myślisz o Harry'm. - bardziej stwierdziłam jak zapytałam.
-Nie.
-Gdybym cię nie znała, to bym uwierzyła. Mnie nie okłamiesz... - westchnęła i spuściła głowę zamykając lekturę.
-To jest silniejsze ode mnie... - powiedziała cicho, tak jakby chciała, by nikt się o tym nie dowiedział.
-Musisz z nim porozmawiać.
-Nie mam o czym.
-Przestań siebie okłamywać. Chcesz i musisz.
-Ok, ale wytłumacz mi jedną rzecz. Skoro mnie kocha, to dlaczego mnie zdradził? - zawahałam się czy jej powiedzieć, ale ułatwię jej sprawę, bo prędzej czy później i tak się dowie.
-Był pijany...
-To wiem, ale nie miał innego powodu?
-Myśli, że ty go nie chcesz, bo go nie kochasz.
-Teraz to ja mam do niego mieszane uczucia.
-Czyli go kochasz?
-Nie wiem. To fajny chłopak, ale jak ma takie rzeczy odwalać, to ja dziękuję.
-Nie będzie robił. Odkąd to się stało, rusza się tylko do pracy, nigdzie więcej.
-No i co z tego? Jakby kochał, to i tak by tego nie zrobił. Po co on się mną bawi? - chciała wstać, ale chwyciłam i wróciła na swoje poprzednie miejsce.
-Zrozumiesz w końcu to, że on nie jest pewny twoich uczuć?! Możesz mieć każdego! - prawie się na nią wydarłam. Mam tylko nadzieję, że dziewczyny nas nie usłyszały, a przynajmniej mnie nie. Victoria popatrzyła na mnie jak na ducha.
-Przecież to do niego się wszystkie laski kleją...
-Tak, ale on chce ciebie, nikogo więcej. To, że się najebał, mówił to co myśli, to da się wybaczyć. Ale rujnujesz sobie i jemu życie, jeżeli mu nie dasz drugiej szansy... - dalej się na mnie patrzyła, lecz nie ze zdziwieniem, tylko bardziej jakby się nad czymś zastanawiała.
-Dobrze, porozmawiam z nim... - kamień spadł mi z serca. - Ale czas oczekiwania jest nieokreślony. - czy ona aż tak musi dobijać ludzi? Wywróciłam oczami i poszłyśmy do kuchni. Perrie zaproponowała, by zrobić grzane wino. Szybko się z tym uwinęłyśmy. Poszłyśmy do salonu, rozpaliłyśmy ogień w kominku, a Eleanor zasiadła przy czarnym fortepianie. Zaczęła delikatnie przyciskać klawisze instrumentu swoimi opuszkami palców, wydając piękne, klasyczne dźwięki. Siedziałyśmy cicho rozmawiając, by nie zagłuszyć muzyki. Piłyśmy wino grzejąc się dodatkowo przy kominku. Pozapalane były tylko małe lampki, które tworzyły tak zwany nastrój. Niestety nigdy nie może być sielankowo, bo zawsze coś musi to zepsuć. Victorii zadzwonił telefon, więc opuściła pomieszczenie. Po około dwudziestu minutach wróciła.
-Dzwoniła babcia! - powiedziała wesoło.
-I co? - zapytałam.
-Jadę do niej 27 na tydzień. - w głowie od razu przeszła mi myśl o tym, że chce się wymigać od rozmowy z Harry'm. Zapytam się o to jutro. Siedziałyśmy w swoim towarzystwie do 2:00 w nocy. Rozeszłyśmy się po pokojach. Po takim wieczorze nie trzeba było długo czekać na odlot do krainy Morfeusza.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
czwartek, 20 marca 2014
Rozdział 39
*Rano*
Ledwo co zwlekłyśmy się z łóżka, bo odzwyczaiłyśmy się od wstawania o 6:00. Załatwiłyśmy poranną toaletę, zjadłyśmy śniadanie i już o 7:15 byłyśmy gotowe. Sprawdziłyśmy czy oby na pewno mamy wszystko spakowane. Po upewnieniu usiadłyśmy czekając na dziewczyny. Punktualnie o 8:00 usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Wpuściłam je do środka. Miałyśmy jeszcze czas, więc zrobiłam nam kawę. Podczas picia kofeiny omówiłyśmy wszystkie ważne sprawy dotyczące wyjazdu. Dowiedziałyśmy się, że jedziemy do domu, który jest własnością rodziców Eleanor. Spoko. Jest 8:45, więc musimy już jechać na lotnisko. Zadzwoniłyśmy po taksówkę i o 9:20 byłyśmy na miejscu. Dziewczyny dały nam bilety lotnicze. Przeszłyśmy kontrolę bagaży, po czym mogłyśmy wsiąść do samolotu. O równej 10:00 samolot wystartował.
*Norwegia, lotnisko*
Trzy godziny lotu... Nie było najgorzej. Wsiadłyśmy do samochodu, który już na nas czekał. Zapewne również rodziców Eleanor. Jechałyśmy przez miasteczko, które tętniło życiem. Pełno turystów, narciarzy i straganów z pamiątkami. Gdy byłyśmy pod domem, zobaczyłyśmy piękną willę. Weszłyśmy do środka. Piękne i precyzyjne wykończenia pomieszczeń. Zachwyt dopadł nie tylko mnie. Każdej z nas się podobało. Eleanor zaprowadziła nas do pokoi. Ja dzieliłam z Rose, Danielle z Perrie, a Eleanor spała sama.
-Coś czuję, że i tak będziemy razem spać na kanapie. - zaśmiała się Dan. Przytaknęłyśmy przez śmiech. Rozpakowałyśmy się i poszłyśmy coś zjeść. Stwierdziłyśmy, że pojedziemy do restauracji. Wsiadłyśmy w auto i po kilku minutach zatrzymałyśmy się pod najbliższą jadłodajnią. Usiadłyśmy przy stoliku. Podeszła do nas kelnerka i zebrała zamówienia. Nie musiałyśmy długo czekać. Po zjedzonym posiłku pojechałyśmy zwiedzić okolicę. Było naprawdę cudownie. Wszystko było przykryte białym puchem. Wracając do naszego tymczasowego domu minęłyśmy stok. Mnóstwo tam ludzi. Gdy wróciłyśmy szybko się przebrałyśmy. Po całej podróży nie byłyśmy zmęczone, więc wybrałyśmy się pojeździć. Poszłyśmy do małego drewnianego domku, w którym mogłyśmy wypożyczyć narty. Ja i Rose wzięłyśmy snowboard, ponieważ nie za bardzo lubimy narty. Poszłyśmy na środek stoku i ubrałyśmy na nogi sprzęt.
-Kto pierwszy na dole, wygrywa! - wykrzyczała El. Wszystkie ruszyłyśmy w dół. Prowadziłam, za mną była El, potem Rose, Dan i na końcu Perrie. Spotkałyśmy się na dole.
-To nie fair! Zapatrzyłam się na to ciacho! - wskazała na nieźle zbudowanego chłopaka. - Ale to Vicki powinna do niego zagadać. - puściła mi oczko. Poczułam jak moje policzki oblewa rumieniec. Dziewczyny zaczęły mnie namawiać, bym do niego zagadała. Tylko Rosalie nic nie mówiła. Cały czas się zapierałam, że do niego nie podejdę. W końcu padło pytanie dlaczego.
-No, bo on nie jest w moim typie... - tłumaczyłam.
-Jak może ci się nie podobać takie ciacho?! - dziwiła się Pezz. Chciała wskazać na tego faceta, ale gdy się odwróciła okazało się, że owego pana już nie ma. Wszystkie wybuchnęłyśmy śmiechem. Zjechałyśmy kilka razy i poszłyśmy do pobliskiej knajpy. Zamówiłyśmy gorącą czekoladę. Rozmawiałyśmy tak jakiś czas, kiedy zaczęłyśmy się zbierać do domu. Pierwsze co zrobiłyśmy po powrocie, to pójście pod prysznic. Gdy wychodziłam, zobaczyłam, że przyszła wiadomość Rose. Zeszłam na dół i podałam telefon mojej przyjaciółce.
-O kurwa... - zrobiła wielkie oczy.
-Co? - zapytałam.
-Piętnaście nieodebranych połączeń od Niall'a. - obie zaczęłyśmy się śmiać. Wyszła na górę i oddzwoniła do swego ukochanego.
*Oczami Rose*
Gdy zobaczyłam liczbę nieodebranych połączeń od Niall'a, coś czułam, że zadowolony nie będzie.
-Cześć kochanie! - przywitałam się entuzjastycznie.
-No hej. Ładnie to tak ignorować swojego chłopaka? Martwiłem się... - ton jego głosu nie był taki miły i wesoły jak zawsze.
-Nie ignorowałam. Po prostu poszłyśmy z dziewczynami najpierw coś zjeść, potem wróciłyśmy do domu, by się przebrać, ponieważ szłyśmy na narty. No i gdy się przebierałam zapomniałam telefon... Przepraszam cię Niall. - próbowałam się usprawiedliwić. Po mimo tego, że go nie widziałam i tak czułam, że robię się cała czerwona, a uśmiechu na jego twarzy nie widać.
-Rozumiem. Ale wszystko ok?
-Tak, jasne. Tutaj jest cudownie, ale wolę ciepłe kraje... - zaśmialiśmy się. - A co u was?
-Również dobrze. Chłopaki wpadli i planujemy jak udobruchać Vicki. - w oddali słyszałam jak Harry się drze na Louis'a.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Ledwo co zwlekłyśmy się z łóżka, bo odzwyczaiłyśmy się od wstawania o 6:00. Załatwiłyśmy poranną toaletę, zjadłyśmy śniadanie i już o 7:15 byłyśmy gotowe. Sprawdziłyśmy czy oby na pewno mamy wszystko spakowane. Po upewnieniu usiadłyśmy czekając na dziewczyny. Punktualnie o 8:00 usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Wpuściłam je do środka. Miałyśmy jeszcze czas, więc zrobiłam nam kawę. Podczas picia kofeiny omówiłyśmy wszystkie ważne sprawy dotyczące wyjazdu. Dowiedziałyśmy się, że jedziemy do domu, który jest własnością rodziców Eleanor. Spoko. Jest 8:45, więc musimy już jechać na lotnisko. Zadzwoniłyśmy po taksówkę i o 9:20 byłyśmy na miejscu. Dziewczyny dały nam bilety lotnicze. Przeszłyśmy kontrolę bagaży, po czym mogłyśmy wsiąść do samolotu. O równej 10:00 samolot wystartował.
*Norwegia, lotnisko*
Willa rodziców Eleanor. |
-Coś czuję, że i tak będziemy razem spać na kanapie. - zaśmiała się Dan. Przytaknęłyśmy przez śmiech. Rozpakowałyśmy się i poszłyśmy coś zjeść. Stwierdziłyśmy, że pojedziemy do restauracji. Wsiadłyśmy w auto i po kilku minutach zatrzymałyśmy się pod najbliższą jadłodajnią. Usiadłyśmy przy stoliku. Podeszła do nas kelnerka i zebrała zamówienia. Nie musiałyśmy długo czekać. Po zjedzonym posiłku pojechałyśmy zwiedzić okolicę. Było naprawdę cudownie. Wszystko było przykryte białym puchem. Wracając do naszego tymczasowego domu minęłyśmy stok. Mnóstwo tam ludzi. Gdy wróciłyśmy szybko się przebrałyśmy. Po całej podróży nie byłyśmy zmęczone, więc wybrałyśmy się pojeździć. Poszłyśmy do małego drewnianego domku, w którym mogłyśmy wypożyczyć narty. Ja i Rose wzięłyśmy snowboard, ponieważ nie za bardzo lubimy narty. Poszłyśmy na środek stoku i ubrałyśmy na nogi sprzęt.
-Kto pierwszy na dole, wygrywa! - wykrzyczała El. Wszystkie ruszyłyśmy w dół. Prowadziłam, za mną była El, potem Rose, Dan i na końcu Perrie. Spotkałyśmy się na dole.
-To nie fair! Zapatrzyłam się na to ciacho! - wskazała na nieźle zbudowanego chłopaka. - Ale to Vicki powinna do niego zagadać. - puściła mi oczko. Poczułam jak moje policzki oblewa rumieniec. Dziewczyny zaczęły mnie namawiać, bym do niego zagadała. Tylko Rosalie nic nie mówiła. Cały czas się zapierałam, że do niego nie podejdę. W końcu padło pytanie dlaczego.
-No, bo on nie jest w moim typie... - tłumaczyłam.
-Jak może ci się nie podobać takie ciacho?! - dziwiła się Pezz. Chciała wskazać na tego faceta, ale gdy się odwróciła okazało się, że owego pana już nie ma. Wszystkie wybuchnęłyśmy śmiechem. Zjechałyśmy kilka razy i poszłyśmy do pobliskiej knajpy. Zamówiłyśmy gorącą czekoladę. Rozmawiałyśmy tak jakiś czas, kiedy zaczęłyśmy się zbierać do domu. Pierwsze co zrobiłyśmy po powrocie, to pójście pod prysznic. Gdy wychodziłam, zobaczyłam, że przyszła wiadomość Rose. Zeszłam na dół i podałam telefon mojej przyjaciółce.
-O kurwa... - zrobiła wielkie oczy.
-Co? - zapytałam.
-Piętnaście nieodebranych połączeń od Niall'a. - obie zaczęłyśmy się śmiać. Wyszła na górę i oddzwoniła do swego ukochanego.
*Oczami Rose*
Gdy zobaczyłam liczbę nieodebranych połączeń od Niall'a, coś czułam, że zadowolony nie będzie.
-Cześć kochanie! - przywitałam się entuzjastycznie.
-No hej. Ładnie to tak ignorować swojego chłopaka? Martwiłem się... - ton jego głosu nie był taki miły i wesoły jak zawsze.
-Nie ignorowałam. Po prostu poszłyśmy z dziewczynami najpierw coś zjeść, potem wróciłyśmy do domu, by się przebrać, ponieważ szłyśmy na narty. No i gdy się przebierałam zapomniałam telefon... Przepraszam cię Niall. - próbowałam się usprawiedliwić. Po mimo tego, że go nie widziałam i tak czułam, że robię się cała czerwona, a uśmiechu na jego twarzy nie widać.
-Rozumiem. Ale wszystko ok?
-Tak, jasne. Tutaj jest cudownie, ale wolę ciepłe kraje... - zaśmialiśmy się. - A co u was?
-Również dobrze. Chłopaki wpadli i planujemy jak udobruchać Vicki. - w oddali słyszałam jak Harry się drze na Louis'a.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
środa, 19 marca 2014
Rozdział 38
-Ok. Czapki, szaliki, rękawiczki, kurtki,
spodnie, kombinezony, bluzy, koszulki, skarpetki, bielizna, coś jeszcze? -
zapytałam wertując wzrokiem pakunek.
-Łazienka. - poszłyśmy tam i zabrałyśmy
szczoteczki, szampony, kremy, ręczniki i takie tam potrzebne rzeczy. Wróciłyśmy
do pokoju i wpakowałyśmy wszystko do walizek. Tylko dwie, więc nie jest źle.
Zaniosłyśmy na korytarz.
-Jadę do chłopaków, jedziesz ze mną? - zapytała.
-Nie. - rozłożyłam się na kanapie i włączyłam
telewizję. Westchnęła i wszyła z mieszkania.
*Oczami Rose*
Stałam i czekałam pod drzwiami bloku chłopaków,
aż mi ktoś otworzy. W domofonie usłyszałam głos Horanka. Wpuścił mnie i już po
paru minutach wpadłam w jego objęcia.
-Stęskniłem się. - zrobił smutną minę.
-Widzieliśmy się kilka godzin temu. - zaśmiałam
się.
-No właśnie! Za długo! - uśmiechnął się jeszcze
szerzej i pocałował. Staliśmy tak chwilę i weszliśmy dalej, do salonu, gdzie
siedział Harry.
-Hej. - przywitał się.
-Cześć.
-Co z Vicki? - zapytał wręcz błagalnym tonem.
-No właśnie... Nie chce się z tobą spotkać... -
w jego oczach zawitała złość. - Ale jak wrócimy i przemyśli sobie parę spraw, na
pewno zechce z tobą porozmawiać.
-Wyjeżdżacie? - zapytał blondyn.
-Na ile? - zapytał nerwowo loczek.
-Cztery dni, do wtorku. - nic nie odpowiedział,
tylko zamknął się w swoim pokoju. Chciałam coś powiedzieć, ale Niall mnie
wyprzedził.
-Zostaw go. Ja z nim potem porozmawiam. -
przytaknęłam i siedziałam już cicho. - Kiedy wylatujecie? - przerwał ciszę.
-Jutro o 10:00 mamy samolot.
-Dlaczego dowiaduję się dopiero teraz i zapewne
ostatni? - założył ręce na klatce piersiowej, uważnie mi się przyglądając.
-Sama dowiedziałam się dwie godziny temu...
-A to przepraszam. - przytulił mnie. - Pomyśl
sobie, co będzie, skoro nie mogę wytrzymać bez ciebie paru godzin.
-Będzie więcej tematów do rozmów. - pocieszałam
go.
-My zawsze mamy dużo tematów do rozmów. -
zaśmiał się. Trudno się z nim nie zgodzić. Parę minut spędziliśmy w swoich
objęciach, kiedy musiałam wracać do domu. Ubrałam buty i płaszcz.
-Będę tęsknić. - wtuliłam się w ramiona mojego
chłopaka.
-Ja również, ale to tylko cztery dni. Damy radę.
- uśmiechnął się i pocałował mnie długo i namiętnie. Gdy już się pożegnaliśmy,
wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu.
***
-Wróciłam! - wydarłam się od progu. Weszłam do
sypialni i zobaczyłam Victorię, która leży na łóżku wpatrując się w sufit. - Coś
się stało? - podniosła lekko głowę, którą po chwili opuściła z powrotem na
poduszkę. - Odpowiesz mi, czy się obraziłaś?
-Nic się nie stało, nie jestem na ciebie
obrażona. Coś jeszcze?
-To czemu leżysz w bezruchu patrząc się na nasz
uwalony sufit?
-Mam okres i nic mi się nie chce... - słysząc
jej odpowiedź, tylko wywróciłam oczami i poszłam zrobić kolację.
*Oczami Victorii*
Leżałam i myślałam o wyjeździe. Będzie fajnie. W
końcu spędzę ten czas z moimi przyjaciółkami.
Ale ładnie pachnie. Kolacja! Ucieszyłam się jak
głupia i wleciałam do kuchni z prędkością światła.
-Jednak możesz się ruszać. - zaśmiała się.
-Tak. Za ile będzie gotowe?
-Pięć minut. - usiadłam przy stole czekając na
posiłek.
-Ej! Minęło już pięć minut?! - krzyknęłam. Rose
odwróciła się na pięcie.
-Nie minęło nawet pół minuty... - zmrużyła oczy.
Zaśmiałyśmy się. Po długim wyczekiwaniu, bo aż trzy minuty, dostałam spaghetti.
Zabrałyśmy się do tego spokojnie, jak normalni ludzie, a jak zwykle skończyło
się na bitwie na klopsy.
poniedziałek, 17 marca 2014
Rozdział 37
Wszedłem do mieszkania. Zastałem Niall'a oglądającego mecz. Usiadłem obok niego.
-I jak? - zapytał pakując w siebie popcorn.
-Łatwo poszło. - odpowiedziałem.
-To znaczy? - cały Niall, wszystko musi wiedzieć.
-Powiedziałem, że byłem pijany, że normalnie bym się z nią nie umówił, i że mam dziewczynę. Ona odpuściła i kazała wyjść. - po wysłuchaniu odwrócił się i dalej oglądał mecz. - Co teraz mam zrobić?
-Porozmawiać z Victorią.
-Ale jak, skoro ona nie chce?
-Mogę pogadać z Rose, by ją namówiła.
-Dzięki. - poklepałem go w ramie i poszedłem do łóżka.
*Oczami Rose*
Przeglądałam internet, kiedy przerwał mi telefon.
-Hej Niall.
-Cześć słońce. Mam sprawę.
-Jaką?
-Harry wyjaśnił wszystko z tą Kate, więc teraz musi się spotkać z Vicki.
-Wiesz, że to będzie trudne?
-Wiem, ale coś musimy zrobić.
-Pogadam z nią. O co chodziło z tą dziewczyną? - Nialler mi wszystko wyjaśnił i jeszcze chwilę rozmawialiśmy, po czym się rozłączyliśmy. Poszłam do kuchni, czyli tam gdzie aktualnie była Vicki.
-Hej Victoria! - powitałam ją radośnie i przytuliłam.
-A tobie co? - zapytała zdezorientowana.
-Mi? Nic. Nie mogę uściskać swojej przyjaciółki? - popatrzyła na mnie podejrzliwie.
-Co chcesz? - wywróciła oczami.
-Harry chce się z tobą spotkać i wyjaśnić tą sprawę... - już nie byłam taka radosna, bo wiedziałam jaka będzie odpowiedź.
-Zapomnij...
-Ale jeżeli będziesz go unikać, nie dowiesz się dlaczego to się stało i jak się to skończyło. - próbowałam ją namówić, ale średnio mi to wychodziło.
-No to ty mi powiedz.
-Nie.
-No to znajdę sobie innego faceta, który mnie nie zdradzi. Po problemie. - wyszła z kuchni. Czy ona musi być aż tak uparta?
*Oczami Harry'ego*
-I co? - zapytałem Niall'a o rozmowę z Rosalie.
-Pogada z nią. - uśmiechnął się ciepło. Trochę mi ulżyło. Na kolana wskoczył mój kotek.
-Ale ty nie będziesz taka i mnie nie zostawisz? - zapytałem kotkę. Ta tylko się o mnie otarła i położyła na kolenie. Cicho westchnąłem i próbowałem skupić na lecącym serialu w telewizji.
*Oczami Victorii*
Spotkać się z nim? Jeszcze czego! Jak narobił głupstw, to niech teraz cierpi. Moje rozmyślenia przerwał telefon.
-Halo?
-Hej Vicki, to ja, Perrie. - przywitała się.
-Hej Pezz. Coś się stało?
-Jesteście w domu?
-Tak.
-Wpadniemy razem z Dan i El, ok?
-Pewnie, czekamy.
-To do zobaczenia.
-Pa. - rozłączyłyśmy się. Poszłam oznajmić Rose, że przyjdą nasze przyjaciółki. Zapatrzona w internet, tylko mruknęła coś w stylu 'Tak'. Westchnęłam i poszłam do kuchni. Wyciągnęłam chipsy i chrupki, wsypałam je do misek i zaniosłam do salonu. Pół godziny później przyszły dziewczyny. Poszłyśmy otworzyć.
-Hej, wchodźcie. - powiedziałyśmy równo, no co wszystkie się zaśmiałyśmy. Przywitałyśmy się z każdą osobno i poszłyśmy do salonu.
-Więc co was do nas sprowadza? - uśmiechnęłam się do Perrie, bo to ona do mnie zadzwoniła.
-Planujemy wyjazd na narty do Norwegii. - odpowiedziała rozpromieniona. - Chciałyśmy żebyście pojechały z nami.
-Ja pojadę. - powiedziała Rose. Zastanawiałam się chwilę i rozważałam wszystkie za i przeciw. Wygrało 'za', bo nie będę musiała się męczyć z Harry'm.
-Ja też. - wszystkie symbolicznie się przytuliłyśmy. - A kiedy i na ile? - zapytałam.
-Cztery dni. Od jutra, czyli soboty, do wtorku.
-Jutro? Jest 17:00. - powiedziała zdziwiona Rose.
-Samolot mamy jutro o 10:00, zdążycie się spakować. Narty wynajmiemy na miejscu.
-Ale nie mamy biletów, ani pokoju. - również byłam zdziwiona tym faktem.
-Nie martwcie się, my już wszystko zarezerwowałyśmy. - uśmiechnęła się Danielle. - Tak więc, my się zmywamy, a wy się spakujcie. Przyjedziemy po was jutro o 8:00.
-Ok, to do jutra. - pożegnałyśmy się i pobiegłyśmy się spakować.
-I jak? - zapytał pakując w siebie popcorn.
-Łatwo poszło. - odpowiedziałem.
-To znaczy? - cały Niall, wszystko musi wiedzieć.
-Powiedziałem, że byłem pijany, że normalnie bym się z nią nie umówił, i że mam dziewczynę. Ona odpuściła i kazała wyjść. - po wysłuchaniu odwrócił się i dalej oglądał mecz. - Co teraz mam zrobić?
-Porozmawiać z Victorią.
-Ale jak, skoro ona nie chce?
-Mogę pogadać z Rose, by ją namówiła.
-Dzięki. - poklepałem go w ramie i poszedłem do łóżka.
*Oczami Rose*
Przeglądałam internet, kiedy przerwał mi telefon.
-Hej Niall.
-Cześć słońce. Mam sprawę.
-Jaką?
-Harry wyjaśnił wszystko z tą Kate, więc teraz musi się spotkać z Vicki.
-Wiesz, że to będzie trudne?
-Wiem, ale coś musimy zrobić.
-Pogadam z nią. O co chodziło z tą dziewczyną? - Nialler mi wszystko wyjaśnił i jeszcze chwilę rozmawialiśmy, po czym się rozłączyliśmy. Poszłam do kuchni, czyli tam gdzie aktualnie była Vicki.
-Hej Victoria! - powitałam ją radośnie i przytuliłam.
-A tobie co? - zapytała zdezorientowana.
-Mi? Nic. Nie mogę uściskać swojej przyjaciółki? - popatrzyła na mnie podejrzliwie.
-Co chcesz? - wywróciła oczami.
-Harry chce się z tobą spotkać i wyjaśnić tą sprawę... - już nie byłam taka radosna, bo wiedziałam jaka będzie odpowiedź.
-Zapomnij...
-Ale jeżeli będziesz go unikać, nie dowiesz się dlaczego to się stało i jak się to skończyło. - próbowałam ją namówić, ale średnio mi to wychodziło.
-No to ty mi powiedz.
-Nie.
-No to znajdę sobie innego faceta, który mnie nie zdradzi. Po problemie. - wyszła z kuchni. Czy ona musi być aż tak uparta?
*Oczami Harry'ego*
-I co? - zapytałem Niall'a o rozmowę z Rosalie.
-Pogada z nią. - uśmiechnął się ciepło. Trochę mi ulżyło. Na kolana wskoczył mój kotek.
-Ale ty nie będziesz taka i mnie nie zostawisz? - zapytałem kotkę. Ta tylko się o mnie otarła i położyła na kolenie. Cicho westchnąłem i próbowałem skupić na lecącym serialu w telewizji.
*Oczami Victorii*
Spotkać się z nim? Jeszcze czego! Jak narobił głupstw, to niech teraz cierpi. Moje rozmyślenia przerwał telefon.
-Halo?
-Hej Vicki, to ja, Perrie. - przywitała się.
-Hej Pezz. Coś się stało?
-Jesteście w domu?
-Tak.
-Wpadniemy razem z Dan i El, ok?
-Pewnie, czekamy.
-To do zobaczenia.
-Pa. - rozłączyłyśmy się. Poszłam oznajmić Rose, że przyjdą nasze przyjaciółki. Zapatrzona w internet, tylko mruknęła coś w stylu 'Tak'. Westchnęłam i poszłam do kuchni. Wyciągnęłam chipsy i chrupki, wsypałam je do misek i zaniosłam do salonu. Pół godziny później przyszły dziewczyny. Poszłyśmy otworzyć.
-Hej, wchodźcie. - powiedziałyśmy równo, no co wszystkie się zaśmiałyśmy. Przywitałyśmy się z każdą osobno i poszłyśmy do salonu.
-Więc co was do nas sprowadza? - uśmiechnęłam się do Perrie, bo to ona do mnie zadzwoniła.
-Planujemy wyjazd na narty do Norwegii. - odpowiedziała rozpromieniona. - Chciałyśmy żebyście pojechały z nami.
-Ja pojadę. - powiedziała Rose. Zastanawiałam się chwilę i rozważałam wszystkie za i przeciw. Wygrało 'za', bo nie będę musiała się męczyć z Harry'm.
-Ja też. - wszystkie symbolicznie się przytuliłyśmy. - A kiedy i na ile? - zapytałam.
-Cztery dni. Od jutra, czyli soboty, do wtorku.
-Jutro? Jest 17:00. - powiedziała zdziwiona Rose.
-Samolot mamy jutro o 10:00, zdążycie się spakować. Narty wynajmiemy na miejscu.
-Ale nie mamy biletów, ani pokoju. - również byłam zdziwiona tym faktem.
-Nie martwcie się, my już wszystko zarezerwowałyśmy. - uśmiechnęła się Danielle. - Tak więc, my się zmywamy, a wy się spakujcie. Przyjedziemy po was jutro o 8:00.
-Ok, to do jutra. - pożegnałyśmy się i pobiegłyśmy się spakować.
piątek, 14 marca 2014
Rozdział 36
*Oczami Victorii*
-Co ty robisz? - zapytałam gdy ta mnie ciągnęła mnie do bramy cmentarnej.
-Lepiej żebyś nie powiedziała za dużo... - zadzwoniła po taksówkę.
-Co niby miałabym powiedzieć?
-Gdy jesteś zdenerwowana mówisz trochę za dużo rzeczy, które nie powinny mieć miejsca. - w sumie racja. Jak mnie poniesie, to się nie kontroluje. Do przyjazdu taksówki, siedziałyśmy na murku w kompletnej ciszy. Gdy w końcu przyjechała, podałam kierowcy adres i pojechałyśmy do domu.
*Oczami Harry'ego*
Dalej nie mogę zrozumieć dlaczego Vicki mnie tak traktuje. Zapytałem o to Niall'a, może coś wie. Popatrzył mnie ze zdziwieniem.
-Jeszcze nie wiesz?
-Co? O co w tym do cholery chodzi?! Co ja jej zrobiłem?! - uniosłem się, ale mój przyjaciel już się do tego przyzwyczaił.
-Zdradziłeś ja, a ty się mnie pytasz co jej zrobiłeś?! - nie był lepszy, bo również zaczął krzyczeć.
-Kiedy?! - totalna zaćma w głowie. Kiedy ja ją zdradziłem?
-Piątek, impreza, za dużo alkoholu, brak rozumu... - zaczął wymieniać, ale przerwał mu Bobby.
-Co się tutaj dzieje?
-Nic tato. Już idziemy. - odpowiedział mu Niall. Zabrał swoją teczkę i wyszedł z biurowca. Pozbierałem się i wybiegłem za nim. Wsiadłem do samochodu, gdzie na mnie czekał.
-Opowiedz mi co się wtedy stało. - prosiłem.
-W domu. - powiedział oschle. Przez całą drogę nic nie mówiliśmy, a mnie chciał trafić szlag. Gdy byliśmy w domu od razu poszliśmy do salonu.
-Więc? - zacząłem.
-Więc za dużo wypiłeś, jakaś laska się obok ciebie zakręciła i poszedłeś z nią do pokoju.Gdy próbowałem cię zatrzymać mówiąc byś nie robił tego Victorii, powiedziałeś, że ona cię nie chce.
-Jestem kretynem... - zakryłem twarz dłońmi.
-Zgadzam się z tobą.
-A ty co? Święty jesteś? - zapytałem z sarkazmem.
-Tak, bo ja wypiłem tylko jedno piwo i nie zdradziłem Rose. - teraz to mu zazdrościłem rozsądku...
-Pamiętasz chociaż jak ona wyglądała?
-Masz jej numer telefonu, nazywa się Kate. Zobacz co ci napisała. - wyciągnąłem telefon i odnalazłem w wiadomościach jej kontakt. Co?! Upojna noc?! Ale musiałem się najebać.
-Ja pierdole... - chwyciłem się za głowę.
-Radzę ci to jak najszybciej wyjaśnić.
-Ale jak skoro Vicki nie chce ze mną rozmawiać?
-Mi chodzi o to, żebyś porozmawiał z tą laską. - zadzwoniłem do tej Kate, a Niall zostawił mnie samego. Odebrała już po pierwszym sygnale.
-Cześć Harruś. - przywitała się roześmiana. Mi nie było tak do śmiechu.
-Musimy się spotkać. - powiedziałem beż przeciągania, bo nie miałem najmniejszej ochoty z nią rozmawiać.
-Hotel Metropole?
-Ok, za 30 minut chce cię tam widzieć.
-Do zobaczenia, kotku. - zachciało mi się wymiotować, po jej słowach. Ubrałem płaszcz i wyszedłem z mieszkania. Szybko dojechałem do wyznaczonego miejsca. Przy wejściu czekała kobieta z czarnymi, długimi włosami, w krótkiej spódniczce i w futrzanej kurtce. Domyśliłem się, że to ona. Podszedłem do niej.
-Pokój 69. - szepnęła mi do ucha. Nic nie odpowiedziałem, tylko poszedłem do windy, a ona jak cień, za mną. Wjechaliśmy na szóste piętro i weszliśmy do pokoju. Zaraz od progu rzuciła się na mnie, całując po szyi. Odepchnąłem ją dość mocno, bo o mało się nie przewróciła.
-Przyszedłem tylko porozmawiać. - przeczesałem włosy. Usiadłem na łóżku. Ona stała przede mną.
-To misiu, o czym chcesz porozmawiać?
-Chcę żebyś mnie zostawiła, żebyś dała sobie ze mną spokój, i co najważniejsze nie pisała takich sms'ów.
-Zrywasz ze mną? - zrobiła smutną minę.
-My nawet nie jesteśmy razem!
-A tamta obłędna noc?
-Byłem pijany! Myślisz, że normalnie bym się z tobą umówił?! - w jej oczach pojawiły się łzy, co nie bardzo mnie zmartwiło. - Ja już kogoś mam, więc ty nie jesteś mi do niczego potrzebna! - ponosiły mnie lekko nerwy. Z jej oczu zaczęły spływać łzy.
-Zawsze to się tak kończy... - powiedziała cicho. - Możesz już iść... - była dość miła. Szybko wyszedłem.
-Co ty robisz? - zapytałam gdy ta mnie ciągnęła mnie do bramy cmentarnej.
-Lepiej żebyś nie powiedziała za dużo... - zadzwoniła po taksówkę.
-Co niby miałabym powiedzieć?
-Gdy jesteś zdenerwowana mówisz trochę za dużo rzeczy, które nie powinny mieć miejsca. - w sumie racja. Jak mnie poniesie, to się nie kontroluje. Do przyjazdu taksówki, siedziałyśmy na murku w kompletnej ciszy. Gdy w końcu przyjechała, podałam kierowcy adres i pojechałyśmy do domu.
*Oczami Harry'ego*
Dalej nie mogę zrozumieć dlaczego Vicki mnie tak traktuje. Zapytałem o to Niall'a, może coś wie. Popatrzył mnie ze zdziwieniem.
-Jeszcze nie wiesz?
-Co? O co w tym do cholery chodzi?! Co ja jej zrobiłem?! - uniosłem się, ale mój przyjaciel już się do tego przyzwyczaił.
-Zdradziłeś ja, a ty się mnie pytasz co jej zrobiłeś?! - nie był lepszy, bo również zaczął krzyczeć.
-Kiedy?! - totalna zaćma w głowie. Kiedy ja ją zdradziłem?
-Piątek, impreza, za dużo alkoholu, brak rozumu... - zaczął wymieniać, ale przerwał mu Bobby.
-Co się tutaj dzieje?
-Nic tato. Już idziemy. - odpowiedział mu Niall. Zabrał swoją teczkę i wyszedł z biurowca. Pozbierałem się i wybiegłem za nim. Wsiadłem do samochodu, gdzie na mnie czekał.
-Opowiedz mi co się wtedy stało. - prosiłem.
-W domu. - powiedział oschle. Przez całą drogę nic nie mówiliśmy, a mnie chciał trafić szlag. Gdy byliśmy w domu od razu poszliśmy do salonu.
-Więc? - zacząłem.
-Więc za dużo wypiłeś, jakaś laska się obok ciebie zakręciła i poszedłeś z nią do pokoju.Gdy próbowałem cię zatrzymać mówiąc byś nie robił tego Victorii, powiedziałeś, że ona cię nie chce.
-Jestem kretynem... - zakryłem twarz dłońmi.
-Zgadzam się z tobą.
-A ty co? Święty jesteś? - zapytałem z sarkazmem.
-Tak, bo ja wypiłem tylko jedno piwo i nie zdradziłem Rose. - teraz to mu zazdrościłem rozsądku...
-Pamiętasz chociaż jak ona wyglądała?
-Masz jej numer telefonu, nazywa się Kate. Zobacz co ci napisała. - wyciągnąłem telefon i odnalazłem w wiadomościach jej kontakt. Co?! Upojna noc?! Ale musiałem się najebać.
-Ja pierdole... - chwyciłem się za głowę.
-Radzę ci to jak najszybciej wyjaśnić.
-Ale jak skoro Vicki nie chce ze mną rozmawiać?
-Mi chodzi o to, żebyś porozmawiał z tą laską. - zadzwoniłem do tej Kate, a Niall zostawił mnie samego. Odebrała już po pierwszym sygnale.
-Cześć Harruś. - przywitała się roześmiana. Mi nie było tak do śmiechu.
-Musimy się spotkać. - powiedziałem beż przeciągania, bo nie miałem najmniejszej ochoty z nią rozmawiać.
-Hotel Metropole?
-Ok, za 30 minut chce cię tam widzieć.
-Do zobaczenia, kotku. - zachciało mi się wymiotować, po jej słowach. Ubrałem płaszcz i wyszedłem z mieszkania. Szybko dojechałem do wyznaczonego miejsca. Przy wejściu czekała kobieta z czarnymi, długimi włosami, w krótkiej spódniczce i w futrzanej kurtce. Domyśliłem się, że to ona. Podszedłem do niej.
-Pokój 69. - szepnęła mi do ucha. Nic nie odpowiedziałem, tylko poszedłem do windy, a ona jak cień, za mną. Wjechaliśmy na szóste piętro i weszliśmy do pokoju. Zaraz od progu rzuciła się na mnie, całując po szyi. Odepchnąłem ją dość mocno, bo o mało się nie przewróciła.
-Przyszedłem tylko porozmawiać. - przeczesałem włosy. Usiadłem na łóżku. Ona stała przede mną.
-To misiu, o czym chcesz porozmawiać?
-Chcę żebyś mnie zostawiła, żebyś dała sobie ze mną spokój, i co najważniejsze nie pisała takich sms'ów.
-Zrywasz ze mną? - zrobiła smutną minę.
-My nawet nie jesteśmy razem!
-A tamta obłędna noc?
-Byłem pijany! Myślisz, że normalnie bym się z tobą umówił?! - w jej oczach pojawiły się łzy, co nie bardzo mnie zmartwiło. - Ja już kogoś mam, więc ty nie jesteś mi do niczego potrzebna! - ponosiły mnie lekko nerwy. Z jej oczu zaczęły spływać łzy.
-Zawsze to się tak kończy... - powiedziała cicho. - Możesz już iść... - była dość miła. Szybko wyszedłem.
czwartek, 13 marca 2014
Rozdział 35
-Ale nikt nie powiedział, że cię wpuszczę... - patrzył na mnie zdziwiony.
-Co? - jakby nie wiedział.
-Moje mieszkanie, więc ja decyduje kogo będę wpuszczać.
-A tobie co zrobiłem? - zapytał wkurzony.
-Mi?! Mnie nic nie zdradziłeś, kretynie! - zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem i wkurzona wróciłam do kuchni.
-Spokojnie. - podszedł i przytulił mnie Niall.
-No, ale jak można być takim głupim i po prostu sobie przyjść?
-Zakładam, że on nawet nic nie wie o co chodzi.
-Co?
-Harry raczej nic nie będzie pamiętał z piątkowego wieczoru...
-Po prostu zajebiście...
-Muszę już iść. - mruknęłam niezadowolona. - Praca czeka, kotku. - wyszedł z pomieszczenia, a ja posprzątałam brudne talerze. Wrócił do kuchni ubrany.
-Do zobaczenia. - pocałował mnie namiętnie i poszliśmy do drzwi.
-Pa. - ostatni raz skradł mi buziaka, uśmiechnął się i wyszedł. Poszłam do Vicki i usiadłam na skraju łóżka.
-Victoria... - lekko szturchnęłam ją w ramię. Mruknęła cicho. - Chodź, zrobiłam śniadanie.
-Pięć minut... - westchnęła i poszłam do salonu. Usiadłam na sofie i zaczęłam się zastanawiać nad tym, co powiedział mi Niall. Nie mogłam tego zrozumieć... Może mu coś dosypali do drinka? Ja tego człowieka nie ogarniam. Rozmyślenia przerwała mi Vicki. Wyglądała fatalnie... Podpuchnięte oczy od płaczu, blada jak trup, a na jej twarzy brakowało tego codziennego uśmiechu.
-Co na śniadanie?
-Naleśniki. Masz na stole.
-Dzięki. - po chwili wróciła do mnie z talerzem pełnym naleśników i bitej śmietany. Zaczęłam się śmiać. Taka drobna osoba potrafi tyle jeść?
-No co? Jestem bardzo głodna. - na jej twarzy pokazał się uśmiech, którego mi tak bardzo brakowało. Oglądałyśmy Friend's.
-Na kogo krzyczałaś?- zapytała gdy skończył się odcinek. Zawahałam się czy jej to powiedzieć.
-Ja? Nie, na nikogo nie krzyczałam. Sąsiedzi znowu pewnie znowu się kłócili. - skłamałam.
-Nie kłam. Słyszałam ciebie. - westchnęłam.
-Na Harry'ego. - automatycznie się spięła. - Nie wpuściłam go, nie martw się. - uśmiechnęła się blado. Przytuliła się do mnie i powiedziała ciche "Dziękuje".
-Musimy dzisiaj załatwić kilka rzeczy. - odsunęła się ode mnie.
-Jakie?
-Pójść do lekarza zdjąć ci gips, a przy okazji odebrać L4, potem zawieść je do pracy, musisz kupić sobie komórkę, no i przydało by się odwiedzić grób Nicole. - przytaknęła i poszłyśmy do garderoby.Ubrałyśmy się zabrałyśmy płaszcze i wyszłyśmy z mieszkania.
Pierwszym celem był lekarz. Kolejka była dość duża, więc czekałyśmy. Vicki po wyjściu z gabinetu miała tylko bandaż.
-Co? - jakby nie wiedział.
-Moje mieszkanie, więc ja decyduje kogo będę wpuszczać.
-A tobie co zrobiłem? - zapytał wkurzony.
-Mi?! Mnie nic nie zdradziłeś, kretynie! - zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem i wkurzona wróciłam do kuchni.
-Spokojnie. - podszedł i przytulił mnie Niall.
-No, ale jak można być takim głupim i po prostu sobie przyjść?
-Zakładam, że on nawet nic nie wie o co chodzi.
-Co?
-Harry raczej nic nie będzie pamiętał z piątkowego wieczoru...
-Po prostu zajebiście...
-Muszę już iść. - mruknęłam niezadowolona. - Praca czeka, kotku. - wyszedł z pomieszczenia, a ja posprzątałam brudne talerze. Wrócił do kuchni ubrany.
-Do zobaczenia. - pocałował mnie namiętnie i poszliśmy do drzwi.
-Pa. - ostatni raz skradł mi buziaka, uśmiechnął się i wyszedł. Poszłam do Vicki i usiadłam na skraju łóżka.
-Victoria... - lekko szturchnęłam ją w ramię. Mruknęła cicho. - Chodź, zrobiłam śniadanie.
-Pięć minut... - westchnęła i poszłam do salonu. Usiadłam na sofie i zaczęłam się zastanawiać nad tym, co powiedział mi Niall. Nie mogłam tego zrozumieć... Może mu coś dosypali do drinka? Ja tego człowieka nie ogarniam. Rozmyślenia przerwała mi Vicki. Wyglądała fatalnie... Podpuchnięte oczy od płaczu, blada jak trup, a na jej twarzy brakowało tego codziennego uśmiechu.
-Co na śniadanie?
-Naleśniki. Masz na stole.
-Dzięki. - po chwili wróciła do mnie z talerzem pełnym naleśników i bitej śmietany. Zaczęłam się śmiać. Taka drobna osoba potrafi tyle jeść?
-No co? Jestem bardzo głodna. - na jej twarzy pokazał się uśmiech, którego mi tak bardzo brakowało. Oglądałyśmy Friend's.
-Na kogo krzyczałaś?- zapytała gdy skończył się odcinek. Zawahałam się czy jej to powiedzieć.
-Ja? Nie, na nikogo nie krzyczałam. Sąsiedzi znowu pewnie znowu się kłócili. - skłamałam.
-Nie kłam. Słyszałam ciebie. - westchnęłam.
-Na Harry'ego. - automatycznie się spięła. - Nie wpuściłam go, nie martw się. - uśmiechnęła się blado. Przytuliła się do mnie i powiedziała ciche "Dziękuje".
-Musimy dzisiaj załatwić kilka rzeczy. - odsunęła się ode mnie.
-Jakie?
Ubranie Rose. |
Pierwszym celem był lekarz. Kolejka była dość duża, więc czekałyśmy. Vicki po wyjściu z gabinetu miała tylko bandaż.
Poszłyśmy odebrać nasze papiery. Mamy płatny urlop aż do końca lutego. Fuck Yeah! Teraz do operatora sieci. Pani z obsługująca nas nie była zbyt rozgarnięta, a Victoria zastanawiała się jaki telefon wybrać. Zdecydowała się na IPhone 5. Jak wychodziłyśmy było już po 14:00.
- Chodźmy na kawę. - zaproponowałam.
-Ok. - do Strackbuck's nie miałyśmy daleko, także po pięciu minutach byłyśmy na miejscu. Ja zamówiłam białą kawę z ekspresu, a Vicki late. Usiadłyśmy przy wolnym stoliku i piłyśmy gorące napoje, rozmawiając przy tym. Do tego samego lokalu wszedł Niall i Harry. Będzie się działo.
-Hej. - powiedzieli równo.
-Hej. - pocałowałam Niall'a na przywitanie, chociaż widziałam go rano. Victoria nie zamierzała nic odpowiedzieć, więc kopnęłam ją w kostkę.
- Chodźmy na kawę. - zaproponowałam.
Ubranie Victorii. |
-Hej. - powiedzieli równo.
-Hej. - pocałowałam Niall'a na przywitanie, chociaż widziałam go rano. Victoria nie zamierzała nic odpowiedzieć, więc kopnęłam ją w kostkę.
-Hej Niall. - uśmiechnęła się sztucznie w jego stronę. Poprosiłam by się dosiedli.
-Co tutaj robicie? - zapytałam by przerwać dość niezręczną ciszę.
-Mamy przerwę na lunch. - odpowiedział Harry. Rozmowa się trochę kleiła.
-Rose chodź już. Musimy jeszcze iść do kwiaciarni.
-No tak, zapomniałam. Do zobaczenia. - pożegnałam się z chłopakami i znalazłyśmy najbliższą kwiaciarnię. Kupiłyśmy ulubione kwiaty Nicole i poszłyśmy na cmentarz. Spotkaliśmy tam rodziców zmarłej przyjaciółki. Podeszliśmy się przywitać, lecz oni nic nie odpowiadali. Widać było, że bardzo cierpią.
-To wy! To wy zabiłyście moją córkę! - wykrzyczała kobieta.
-My jej nie zabiłyśmy... - powiedziałam cicho.
-Gdybyście do niej nie zadzwoniły... Nie wyciągnęły na tą cholerną imprezę, to by teraz żyła!
-Tak się składa, że to ona nas na nią wyciągnęła. - tłumaczyła zdenerwowana Victoria. Chciała jeszcze coś powiedzieć, ale powstrzymałam ją. Ułożyłam bukiet na grobie i pociągnęłam blondynkę w stronę wyjścia, mówiąc za sobą ciche "Do widzenia".
środa, 12 marca 2014
Rozdział 34
-Co się stało? - zapytała bez przedłużania.
-On... On mnie chyba zdradził... - jąkałam się przez płacz.
- Ale wy przecież nie jesteście razem. - popatrzyła na mnie ze zdziwieniem. - No chyba, że ja o czymś nie wiem. - uśmiechnęła się ciepło.
-Nie, nie jesteśmy. Ale obiecał... - głos mi się załamał. Rose mnie przytuliła.
-Opowiedz mi wszystko.- poszłyśmy do salonu. Opowiedziałam jej od początku snu, poprzez szklankę, rozmowę, kończąc na telefonie.
-Co było w tej wiadomości? - no tak. Nie powiedziałam jej co ta pizda napisała...
-Dziękuję za upojną noc. Nie mogę się doczekać następnego razu... - wybuchłam niekontrolowanym płaczem. Znowu, tym razem mocno, mnie przytuliła.
-Dupek... - znacząco poprawiła mi tym humor.
-Co się tutaj dzieje? - zapytał Niall, przecierając zaspane oczy.
-To chyba ja powinnam się zapytać co się działo w łazience. - lekko się uśmiechnęłam. Nialler usiadł obok Rose i pocałował ją w policzek.
-Coś. - zaśmiał się.
-Nie wnikam...
-To co się stało? - dociekał dalej.
-Harry... - z znowu przerwa na płacz. - On mnie chyba zdradził...
-Czyli wiesz...
-Co?! - zamurowało mnie.
-Byliśmy w piątek po pracy w klubie, by się odstresować. Harry trochę za dużo wypił i nie stawiał oporów podrywającym go dziewczyną.
-A ty? - Rose się odsunęła i patrzyła na niego czekając na odpowiedź.
-A ja skończyłem na jednym piwie, kochanie. - uśmiechnął się słodko i pocałował w usta moja przyjaciółkę.
-No, ale co dalej?! - denerwował mnie już czas oczekiwania na głupotę Harry'ego.
-Yyy... No i straciłem nad nim panowanie. Poszedł z jakąś dziewczyną do pokoi... - spuścił głowę. Zagotowałam się ze wściekłości. Jak on mógł?! Pierwsze wyznaje mi miłość, a kiedy już wiem co do niego czuję, dowiaduję się, że przespał się z jakąś laską. Teraz płakałam bardzo mocno. Chciałam wyprzeć to z mojej podświadomości.
-Spokojnie. - Rose próbowała mnie uspokoić.
-Jak mam być spokojna?! Mówi, że mnie kocha, że tylko mnie potrzebuje i jestem jego jedyną kobietą! Wyjdzie na chwilę do klubu i idzie z pierwszą dziwką do łóżka!
-On nie zawsze tak robi... - zapewniał Niall.
-To dlaczego ty nie piłeś i nie zrobiłeś tego co ten skurwysyn?! - wykrzyczałam, z resztą tak jak moje całe wyżalenia.
-Bo ja jestem rozsądny, a gdybym to zrobił Rose, nie miałbym odwagi, by jej spojrzeć w oczy. - moja przyjaciółka patrzyła się na niego jak na obrazek. Nie dziwię się, taki chłopak to skarb.
-No to się ciesz, bo mój "chłopak" zapomniał o moim istnieniu! - wstała i wyszła. Wróciła z szklanką wody i tabletką. Podała mi ją.
-Co to? - zapytałam już spokojniej.
-Tabletka na uspokojenie. - połknęłam lek i powoli się uspokajałam. Poszłam się położyć i jakoś zasnęłam.
*Oczami Rose*
Również postanowiliśmy się położyć. Niall poszedł do sypialni, a ja poszłam sprawdzić co z Vicki.
Spała spokojnie, więc poszłam do swojego pokoju, gdzie czekał na mnie mój ukochany. Położyłam się obok i w tuliłam się w niego.
-Nie zapomniał o jej istnieniu... - powiedział cicho.
-Co? - nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Gdy szli w stronę pokoi, podbiegłem do niego i powiedziałem, by nie robił tego Vicki. On mi odpowiedział, że to ona nic do niego nie czuje... - w jego głosie było słychać zażenowanie. Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam. To wszystko było bardzo skomplikowane.
*Rano*
Obudziłam się jako pierwsza, więc wyplątałam się z uścisku Niall'a i poszłam zrobić naleśniki. Przygotowałam wszystkie składniki i zabrałam się do roboty. Usmażyłam placki, na stół położyłam dżem. Usiadłam i zaczęłam jeść, do kuchni wszedł Niall.
-Dzień dobry. - podszedł do mnie i pocałował w policzek.
-Hej. Naleśniki na śniadanie. - uśmiechnęłam się. Dosiadł się i zaczął jeść. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, ale przerwał nam dzwonek do drzwi. Poszłam je otworzyć. Stał tam Harry.
-Jest Victoria?
-Cześć. Jest. - odpowiedziałam oschle.
-Super. - chciał wejść, ale zatorowałam mu drogę.
-Ale nikt nie powiedział, że cię wpuszczę...
Rozdział 33
Siedzieliśmy w wannie jeszcze około godzinę. Wyszliśmy i ubraliśmy. Poszliśmy do kuchni zrobić kolację. To nic, że jest 2:00 w nocy.
-Co jemy? - zapytałam przeglądając zawartość lodówki.
-Budyń. - popatrzyłam na niego pytająco, gdy wyciągnął z szafki dwa opakowania deseru.
-Coś nie tak?
-Nie, wszystko ok. - wyciągnęłam mleko i garnek. Zrobiliśmy cudowne danie bogów i poszliśmy spać.
*Oczami Victorii*
Obudziłam się z krzykiem. Byłam cała spocona, a na dodatek miałam spuchnięte policzki od łez. Przypomniałam sobie koszmar, który przed chwilą mi się śnił. Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni. Wyciągnęłam szklankę i chciałam nalać wodę, lecz ktoś usiadł przy stole. Ze strachu upuściłam szklany przedmiot, który po paru sekundach zamienił się w drobny mak. Odwróciłam się i zobaczyłam idącego w moją stronę Harry'ego.
-Wystraszyłeś mnie. - odsunęłam się od szkła, by się nie pokaleczyć.
-Przepraszam. Co tutaj robisz o tej porze?
-Chciałam się napić.
-Dlaczego płakałaś? - zapytał, gdy posprzątał stłuczoną szklankę. Nic nie odpowiedziałam, tylko zamarłam w sobie.
-Vicki! - machnął ręką przed moimi oczami. Otrząsnęłam się i popatrzyłam na niego. Kurde, czy on nawet teraz musi być tak przystojny?!
-Koszmar... - odpowiedziałam krótko.
-Opowiesz?
-Tak, ale nie tutaj.
-To chodź do mnie. - przytaknęłam i poszłam z loczkiem do jego pokoju. Usiedliśmy na łóżku i zaczęłam opowiadać.
-Byliśmy wszyscy razem w lesie, pod namiotami. Urządziliśmy ognisko. Gdy już wszystko było przygotowane, usiedliśmy na pniach drzew, krzesełkach. Świetnie się bawiliśmy, graliśmy w różne gry i tym podobne.
-No to co w tym strasznego? - zapytał, gdy ja się chwilowo zacięłam.
-Daj mi skończyć. Nagle z krzaków wyskoczył facet z nożem w ręku. Rzucił się na nas. Nie byliśmy w stanie go powstrzymać. Zaczął wszystkich po kolei zabijać. Zayn, Liam, Eleanor, Louis, Perrie, Danielle, Niall, Rose, Ty i na końcu mnie. - wtedy już nie byłam w stanie powstrzymać kilku łez. Harry mnie przytulił i pocierał ręką po plecach, by dodać mi otuchy.
-Nie płacz, to był tylko zły sen. - mówił do mnie jak do dziecka. - Muszę cię na chwilę zostawić. - odsunął się i wyszedł z pomieszczenia. Siedziałam na łóżku zastanawiając się co dalej zrobić. Na szafce Harry'ego leżał telefon. Przyszedł mu sms. Nie chcę być chamska, ale moja ciekawość wygrała. Wzięłam do ręki IPhone'a i go odblokowałam. Nie miał hasła, co mnie ucieszyło. Ciekawe kto do niego pisze o tej godzinie. Był od niejakiej Kate.
"Dziękuję za upojną noc. Było wspaniale, nie mogę się doczekać następnego razu :*"
Przeczytałam to chyba z dziesięć razy i dalej nie mogę w to uwierzyć. Wiem, że on nie jest mój, ale obiecał... Szybko wstałam i poszłam do pokoju Niall'a. Ubrałam swoje poprzednie ciuchy i wyszłam z mieszkania. Jak najszybciej biegłam do domu, w który teraz była Rose z Niall'em. Za sobą słyszałam krzyki Harry'ego. Przyśpieszyłam i go zgubiłam.
*Oczami Harry'ego*
Byłem w kuchni kiedy usłyszałem trzask drzwi frontowych. Wybiegłem na korytarz, lecz nikogo tam nie było. Wróciłem do pokoju, gdzie powinna być Vicki, ale zastałem pustkę. Cholera jasna! Co jej zaś odwaliło?! Wciągnąłem na siebie spodnie i pierwszą lepszą koszulkę. Wybiegłem z domu w stronę bloku Vicki i Rose. Po paru minutach biegu zobaczyłem uciekającą Victorię. Zacząłem krzyczeć, ale nie reagowała. Skręciła w jakąś ulicę, przez co ją zgubiłem. Wędrowałem dalej, ale mróz dał o sobie we znaki. Wróciłem do domu ze zrezygnowaniem, położyłem na łóżku i z trudem zasnąłem.
*Oczami Victorii*
Wbiegłam do domu i pierwsze co zrobiłam, to poszłam do łazienki. Zatrzasnęłam z hukiem drzwi. Co się musiało tutaj dziać? Po całej łazience porozwalane były ubrania. Zsunęłam się po drzwiach i zaczęłam płakać.
-Victoria otwórz! - nie sprzeczałam się, bo i tak by wygrała, a po za tym potrzebuję jej teraz. Podniosłam się i otworzyłam Rosalie.
-Co jemy? - zapytałam przeglądając zawartość lodówki.
-Budyń. - popatrzyłam na niego pytająco, gdy wyciągnął z szafki dwa opakowania deseru.
-Coś nie tak?
-Nie, wszystko ok. - wyciągnęłam mleko i garnek. Zrobiliśmy cudowne danie bogów i poszliśmy spać.
*Oczami Victorii*
Obudziłam się z krzykiem. Byłam cała spocona, a na dodatek miałam spuchnięte policzki od łez. Przypomniałam sobie koszmar, który przed chwilą mi się śnił. Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni. Wyciągnęłam szklankę i chciałam nalać wodę, lecz ktoś usiadł przy stole. Ze strachu upuściłam szklany przedmiot, który po paru sekundach zamienił się w drobny mak. Odwróciłam się i zobaczyłam idącego w moją stronę Harry'ego.
-Wystraszyłeś mnie. - odsunęłam się od szkła, by się nie pokaleczyć.
-Przepraszam. Co tutaj robisz o tej porze?
-Chciałam się napić.
-Dlaczego płakałaś? - zapytał, gdy posprzątał stłuczoną szklankę. Nic nie odpowiedziałam, tylko zamarłam w sobie.
-Vicki! - machnął ręką przed moimi oczami. Otrząsnęłam się i popatrzyłam na niego. Kurde, czy on nawet teraz musi być tak przystojny?!
-Koszmar... - odpowiedziałam krótko.
-Opowiesz?
-Tak, ale nie tutaj.
-To chodź do mnie. - przytaknęłam i poszłam z loczkiem do jego pokoju. Usiedliśmy na łóżku i zaczęłam opowiadać.
-Byliśmy wszyscy razem w lesie, pod namiotami. Urządziliśmy ognisko. Gdy już wszystko było przygotowane, usiedliśmy na pniach drzew, krzesełkach. Świetnie się bawiliśmy, graliśmy w różne gry i tym podobne.
-No to co w tym strasznego? - zapytał, gdy ja się chwilowo zacięłam.
-Daj mi skończyć. Nagle z krzaków wyskoczył facet z nożem w ręku. Rzucił się na nas. Nie byliśmy w stanie go powstrzymać. Zaczął wszystkich po kolei zabijać. Zayn, Liam, Eleanor, Louis, Perrie, Danielle, Niall, Rose, Ty i na końcu mnie. - wtedy już nie byłam w stanie powstrzymać kilku łez. Harry mnie przytulił i pocierał ręką po plecach, by dodać mi otuchy.
-Nie płacz, to był tylko zły sen. - mówił do mnie jak do dziecka. - Muszę cię na chwilę zostawić. - odsunął się i wyszedł z pomieszczenia. Siedziałam na łóżku zastanawiając się co dalej zrobić. Na szafce Harry'ego leżał telefon. Przyszedł mu sms. Nie chcę być chamska, ale moja ciekawość wygrała. Wzięłam do ręki IPhone'a i go odblokowałam. Nie miał hasła, co mnie ucieszyło. Ciekawe kto do niego pisze o tej godzinie. Był od niejakiej Kate.
"Dziękuję za upojną noc. Było wspaniale, nie mogę się doczekać następnego razu :*"
Przeczytałam to chyba z dziesięć razy i dalej nie mogę w to uwierzyć. Wiem, że on nie jest mój, ale obiecał... Szybko wstałam i poszłam do pokoju Niall'a. Ubrałam swoje poprzednie ciuchy i wyszłam z mieszkania. Jak najszybciej biegłam do domu, w który teraz była Rose z Niall'em. Za sobą słyszałam krzyki Harry'ego. Przyśpieszyłam i go zgubiłam.
*Oczami Harry'ego*
Byłem w kuchni kiedy usłyszałem trzask drzwi frontowych. Wybiegłem na korytarz, lecz nikogo tam nie było. Wróciłem do pokoju, gdzie powinna być Vicki, ale zastałem pustkę. Cholera jasna! Co jej zaś odwaliło?! Wciągnąłem na siebie spodnie i pierwszą lepszą koszulkę. Wybiegłem z domu w stronę bloku Vicki i Rose. Po paru minutach biegu zobaczyłem uciekającą Victorię. Zacząłem krzyczeć, ale nie reagowała. Skręciła w jakąś ulicę, przez co ją zgubiłem. Wędrowałem dalej, ale mróz dał o sobie we znaki. Wróciłem do domu ze zrezygnowaniem, położyłem na łóżku i z trudem zasnąłem.
*Oczami Victorii*
Wbiegłam do domu i pierwsze co zrobiłam, to poszłam do łazienki. Zatrzasnęłam z hukiem drzwi. Co się musiało tutaj dziać? Po całej łazience porozwalane były ubrania. Zsunęłam się po drzwiach i zaczęłam płakać.
-Victoria otwórz! - nie sprzeczałam się, bo i tak by wygrała, a po za tym potrzebuję jej teraz. Podniosłam się i otworzyłam Rosalie.
Rozdział 32
Skończyła jeść i poszliśmy do salonu. Graliśmy w karty, bo telewizja świeciła pustkami.
-Jestem strasznie zmęczona... - powiedziała przeciągając się. - Chyba mogę spać u Niall'a, bo chyba nie chciałoby ci się o tej godzinie mnie podwozić?
-Myślę, że możesz. No chyba że chcesz spać ze mną?
-Nie. Przepraszam, ale po dzisiejszym dniu marzy mi się samotność.
-Pewnie. Przyniosę ci jakieś rzeczy do pokoju, a ty możesz wziąć prysznic. - wstała z kanapy i poszła w kierunku łazienki.
*Oczami Rose*
Weszliśmy do mieszkania i ściągnęliśmy z siebie zimowe ubrania. Szłam korytarzem w stronę kuchni. Poczułam ucisk na nadgarstku. Niall przywarł swoim ciałem do mojego, opierając nas o ścianę. Zaczął długo i namiętnie całować moje usta. Schodził niżej, na moją szyję. Zawiesiłam ręce na jego szyi. Poczułam jak unoszę się w górę. Niall szedł całym korytarzem. Ku mojemu zdziwieniu nie wszedł do sypialni, lecz do łazienki. Posadził mnie na blacie i podszedł do wanny, nalewając gorącej wody. Podszedł do mnie i zaczął powoli odpinać każdy guzik mojej koszuli.
-Wspólna kąpiel? - zapytałam.
-Po co marnować tyle wody, skoro można się razem kąpać? - uśmiechnął się i znowu pocałował. Zsunął materiał z moich ramion, a ja poczułam się lekko zawstydzona. Zebrałam się na odwagę i dobrałam się do jego koszulki, która po chwili wraz z moją koszulą leżała na ziemi. Swoimi pocałunkami zszedł na ramiona. Na tym skończył. Odpiął guzik od moich spodni i odsunął się, bym mogła zejść z blatu i swobodnie je ściągnąć. Chwile potem byłam, już tylko w samej bieliźnie. Czułam w środku przyjemne ciepło, które opanowuje całe moje ciało. Zauważyłam, że Niall jest jeszcze w spodniach, więc się nimi zajęłam. Oczywiście nie obyło się bez porażki, ponieważ miałam problem z odpięciem guzika... Zaśmiał się i mi pomógł. Przysunął mnie do siebie i pozbawił góry. Cały czas bawiłam się gumką od bokserek chłopaka. Nasze ubrania były porozrzucane po całej łazience. Moje majtki oraz bokserki Niall'a nie musiały długo czekać, by się tam znaleźć. Teraz staliśmy przed sobą w całej okazałości.
-Jesteś piękna. - powiedział zmierzając mnie wzrokiem. Ciepło oblało moje policzki. Odpowiedziałam mu namiętnym pocałunkiem. Podniósł mnie i delikatnie włożył od wanny pełnej gorącej wody. Usiadł za moim plecami, a ja oparłam się o jego umięśniony tors.
-Jesteś cudowny. - powiedziałam szeptem.
-Czyli jeszcze nie straciłaś głosu. - zaśmiał się. - Ale na pewno nie tak bardzo jak ty. - wyciągnęłam rękę obracając jego głowę tak, bym miała swobodny dostęp do idealnych ust Niall'a. Stanowiliśmy spójną całość. Pomimo tego, że odciągał ode mnie wszystkie myśli świata, dręczyło mnie pewne pytanie dotyczące jego osoby.
-Coś nie tak? - otrząsnęłam się i zauważyłam, że przez parę minut patrzyłam się w jedno miejsce.
-Wszystko w porządku. - uśmiechnęłam się.
-Gdyby tak było, nie byłabyś spięta...
-Przepraszam, po prostu różne pytania zajmują moje myśli w tej chwili, choć nie powinny. - oparłam głowę w zagłębieniu jego szyi.
-Jakie?
-W sumie znamy się niecałe dwa miesiące, na dodatek dużą część przespałam. Nigdy nie zaufałam ludziom tak szybko, jak tobie. Jak to zrobiłeś? - zastanawiał się zanim mi odpowiedział.
-Nie wiem. Po prostu mamy podobny gust, zainteresowania, rzeczy które lubimy i się nam podobają. - powiedział. - Nie ufasz mi? - dodał po chwili.
-Ufam. - powtórzyłam. - I to jest właśnie dziwne, albo raczej nowe dla mnie. - było widać zdziwienie na jego twarzy.
-Nowe?
-Tak. Nigdy nie ufałam moim chłopakom.
-Ale ja się do nich nie zaliczam, prawda? - odwróciłam się do niego przodem. Na jego twarzy, która zawsze jest rozpromieniona i radosna, okazywała smutek, a w oczach toczyły się łzy.
-Nigdy. - przeniosłam swoje ręce na szyję chłopaka i wpiłam w jego usta. Objął mnie jeszcze mocniej w talii i oddawał pocałunki coraz bardziej, zachłanniej.
*Oczami Niall'a*
Bałem się, że mi nie ufa. Co prawda, powiedziała mi to trzy razy, ale nie potrafiłem tego na początku zrozumieć.
-To, że znamy się dwa miesiące, nie znaczy, że nie możemy się kochać i sobie ufać. - uśmiechnąłem się, a Rose to odwzajemniła.
-Racja. - pocałowała mnie w policzek. - Kocham Cię. - wyszeptała wprost do mojego ucha. Odsunąłem głowę, bym mógł zobaczyć jej niebieskie oczy. Z nich można wyczytać wszystko. Gdy również spojrzała w moje, jej źrenice się momentalnie powiększyły.
-Ja też Cię kocham, bardzo. - znowu mogłem poczuć smak jej ust. Jest cudowny, tak jak cała Rose.
*Oczami Rose*
Wszystkie wątpliwości zniknęły. To jest prawdziwa miłość z wzajemnością i to dużą. Odwróciłam się i z powrotem oparłam o klatę mojego chłopaka. Niall podciągnął mnie trochę wyżej i objął całą w swe ramiona, które są jedynym bezpiecznym dla mnie miejscem.
-Jestem strasznie zmęczona... - powiedziała przeciągając się. - Chyba mogę spać u Niall'a, bo chyba nie chciałoby ci się o tej godzinie mnie podwozić?
-Myślę, że możesz. No chyba że chcesz spać ze mną?
-Nie. Przepraszam, ale po dzisiejszym dniu marzy mi się samotność.
-Pewnie. Przyniosę ci jakieś rzeczy do pokoju, a ty możesz wziąć prysznic. - wstała z kanapy i poszła w kierunku łazienki.
*Oczami Rose*
Weszliśmy do mieszkania i ściągnęliśmy z siebie zimowe ubrania. Szłam korytarzem w stronę kuchni. Poczułam ucisk na nadgarstku. Niall przywarł swoim ciałem do mojego, opierając nas o ścianę. Zaczął długo i namiętnie całować moje usta. Schodził niżej, na moją szyję. Zawiesiłam ręce na jego szyi. Poczułam jak unoszę się w górę. Niall szedł całym korytarzem. Ku mojemu zdziwieniu nie wszedł do sypialni, lecz do łazienki. Posadził mnie na blacie i podszedł do wanny, nalewając gorącej wody. Podszedł do mnie i zaczął powoli odpinać każdy guzik mojej koszuli.
-Wspólna kąpiel? - zapytałam.
-Po co marnować tyle wody, skoro można się razem kąpać? - uśmiechnął się i znowu pocałował. Zsunął materiał z moich ramion, a ja poczułam się lekko zawstydzona. Zebrałam się na odwagę i dobrałam się do jego koszulki, która po chwili wraz z moją koszulą leżała na ziemi. Swoimi pocałunkami zszedł na ramiona. Na tym skończył. Odpiął guzik od moich spodni i odsunął się, bym mogła zejść z blatu i swobodnie je ściągnąć. Chwile potem byłam, już tylko w samej bieliźnie. Czułam w środku przyjemne ciepło, które opanowuje całe moje ciało. Zauważyłam, że Niall jest jeszcze w spodniach, więc się nimi zajęłam. Oczywiście nie obyło się bez porażki, ponieważ miałam problem z odpięciem guzika... Zaśmiał się i mi pomógł. Przysunął mnie do siebie i pozbawił góry. Cały czas bawiłam się gumką od bokserek chłopaka. Nasze ubrania były porozrzucane po całej łazience. Moje majtki oraz bokserki Niall'a nie musiały długo czekać, by się tam znaleźć. Teraz staliśmy przed sobą w całej okazałości.
-Jesteś piękna. - powiedział zmierzając mnie wzrokiem. Ciepło oblało moje policzki. Odpowiedziałam mu namiętnym pocałunkiem. Podniósł mnie i delikatnie włożył od wanny pełnej gorącej wody. Usiadł za moim plecami, a ja oparłam się o jego umięśniony tors.
-Jesteś cudowny. - powiedziałam szeptem.
-Czyli jeszcze nie straciłaś głosu. - zaśmiał się. - Ale na pewno nie tak bardzo jak ty. - wyciągnęłam rękę obracając jego głowę tak, bym miała swobodny dostęp do idealnych ust Niall'a. Stanowiliśmy spójną całość. Pomimo tego, że odciągał ode mnie wszystkie myśli świata, dręczyło mnie pewne pytanie dotyczące jego osoby.
-Coś nie tak? - otrząsnęłam się i zauważyłam, że przez parę minut patrzyłam się w jedno miejsce.
-Wszystko w porządku. - uśmiechnęłam się.
-Gdyby tak było, nie byłabyś spięta...
-Przepraszam, po prostu różne pytania zajmują moje myśli w tej chwili, choć nie powinny. - oparłam głowę w zagłębieniu jego szyi.
-Jakie?
-W sumie znamy się niecałe dwa miesiące, na dodatek dużą część przespałam. Nigdy nie zaufałam ludziom tak szybko, jak tobie. Jak to zrobiłeś? - zastanawiał się zanim mi odpowiedział.
-Nie wiem. Po prostu mamy podobny gust, zainteresowania, rzeczy które lubimy i się nam podobają. - powiedział. - Nie ufasz mi? - dodał po chwili.
-Ufam. - powtórzyłam. - I to jest właśnie dziwne, albo raczej nowe dla mnie. - było widać zdziwienie na jego twarzy.
-Nowe?
-Tak. Nigdy nie ufałam moim chłopakom.
-Ale ja się do nich nie zaliczam, prawda? - odwróciłam się do niego przodem. Na jego twarzy, która zawsze jest rozpromieniona i radosna, okazywała smutek, a w oczach toczyły się łzy.
-Nigdy. - przeniosłam swoje ręce na szyję chłopaka i wpiłam w jego usta. Objął mnie jeszcze mocniej w talii i oddawał pocałunki coraz bardziej, zachłanniej.
*Oczami Niall'a*
Bałem się, że mi nie ufa. Co prawda, powiedziała mi to trzy razy, ale nie potrafiłem tego na początku zrozumieć.
-To, że znamy się dwa miesiące, nie znaczy, że nie możemy się kochać i sobie ufać. - uśmiechnąłem się, a Rose to odwzajemniła.
-Racja. - pocałowała mnie w policzek. - Kocham Cię. - wyszeptała wprost do mojego ucha. Odsunąłem głowę, bym mógł zobaczyć jej niebieskie oczy. Z nich można wyczytać wszystko. Gdy również spojrzała w moje, jej źrenice się momentalnie powiększyły.
-Ja też Cię kocham, bardzo. - znowu mogłem poczuć smak jej ust. Jest cudowny, tak jak cała Rose.
*Oczami Rose*
Wszystkie wątpliwości zniknęły. To jest prawdziwa miłość z wzajemnością i to dużą. Odwróciłam się i z powrotem oparłam o klatę mojego chłopaka. Niall podciągnął mnie trochę wyżej i objął całą w swe ramiona, które są jedynym bezpiecznym dla mnie miejscem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)