poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział 58

***
Rose jest wobec mnie bardzo opiekuńcza. Chyba zaczyna po mnie widać, że jestem coraz słabsza, a wymioty nie ustają. Moja przyjaciółka skontaktowała się z Liam'em, który zarezerwował dla mnie czas. Wiem, że on sam mi nie pomoże, ponieważ specjalizuje się w innej dziedzinie medycyny, ale mam nadzieję, że zna kogoś, kto mi pomoże. Siedziałam w łóżku pijąc okropną herbatę, którą przygotowała mi Rosalie, a ona sama przeszukiwała garderobę w celu znalezienia idealnego stroju do pracy.
-I co myślisz o tym zestawie? - pokazałam mi się ubrana w czarną spódnicę sięgającą nad kolano i w białej koszuli z długimi rękawami, a do tego miała czarne wysokie szpilki.
-Szukasz ubrania na randkę, czy do pracy?
-Oczywiście, że do pracy, ale chcę zarówno podobać się Niall'owi. - odpowiedziała spoglądając w lustro.
-Mam ci odpowiedzieć szczerze? - zmarszczyła dziwnie czoło i pokiwała twierdząco głową.
-Gdybym była mężczyzną, poleciałabym na ciebie. Całe ubranie idealne, podkreśla twoje atuty, ale ty w tym nie wytrzymasz ani godziny. Wyszłam z łóżka i stanęłam za nią przed lustrem. - Te szpilki są piękne, ale nadają się na jakieś okazje. Spódnica fajna, ale wiem, że nie lubisz jej, więc się nie zmuszaj. A koszula... Koszula całkowicie pasuje, ale też wiem, że lepiej byś się czuła w spodniach.
-Fakt, nie znoszę tej spódnicy, ale wydaje mi się, że w spodniach nie będę wyglądać tak seksi. - posmutniała. Wyciągnęłam z szafy moje obcisłe rurki. Rose często je pożyczała. Kazałam jej je włożyć, a w międzyczasie poszłam poszukać jakiś butów. Szperałam chwilę w półce z butami, aż znalazłam idealne. Wzięłam je do ręki i wróciłam do pokoju. Moja przyjaciółka czekała już na mnie przebrana w czarne spodnie. Postawiłam przed nią parę czarnych balerin na niewysokiej koturnie. Również je założyła. Rozpięłam jeszcze tylko dwa guziki od jej koszuli i odwróciłam ją z powrotem w stronę lustra.
-Widzisz. Masz spodnie, a nadal wyglądasz zniewalająco. - uśmiechnęłam się do niej. - A do tego twój tyłek wygląda lepiej niż w spódnicy.
-Myślisz, że tak ubrana spodobam się Niall'owi? - odwróciła się do mnie twarzą.
-Wiesz, że ciuchy nie mają tutaj żadnego znaczenia?
-Wiem, ale...
-Nie, nie ma żadnego ale. A po za tym, on i tak woli cię w jego koszulkach, albo w bieliźnie. - lekko się zaczerwieniła.
-Dzięki, że mi to uświadomiłaś... - przytuliła się do mnie.
-Dobrze, a teraz leć do spania, bo jutro nie wstaniesz.
-Dobranoc. - ucałowała mnie w policzek i wyszła z pokoju. Również postanowiłam pójść spać. Przez większość czasu nie mogłam znaleźć pozycji do spania. W końcu znalazłam miejsce na poduszce, gdzie wciąż nie wywietrzały perfumy Harry'ego. Wtuliłam głowę w odpowiednie miejsce i szybko odpłynęłam.
*Rano*
Rosalie już od 7:30 krząta się po kuchni i w ten oto okrutny sposób mnie obudziła. Gdy weszłam do kuchni, ona siedziała przy stole jedząc śniadanie.
-Nienawidzę cię... - powiedziałam z sarkazmem siadając przy stole.
-Co? Czemu?
-Obudziłaś mnie! A miałam taki piękny sen... - rozmarzyłam się.
-W biurze mam być dopiero o 9:00, więc opowiadaj ze szczegółami. - rozsiadła się wygodnie pijąc poranną kawę.
-Ok... W tym śnie byłam ja, Harry, ty i Niall.
-Zapowiada się ciekawie.
-Ej nie przerywaj mi, bo ci nie opowiem!
-Ok, ok. Już będę cicho.
-Dobra, więc... Zacznę od tego, że mieszkaliśmy wszyscy razem w ogromnym domu. Ty i Niall byliście małżeństwem. Mieliście dziecko. Było słodziutkie, ale nie pamiętam czy chłopczyk, czy dziewczynka. Ja z Hazzą też byliśmy po ślubie. I ten sen był taką moją wymarzoną przyszłością.
-Wow... - tylko tyle potrafiła wymówić. - Wiesz, też sobie nieraz tak nas wszystkich wyobrażałam.
-Ale tak czy inaczej, to jest daleka przyszłość. Nie chcę się z niczym śpieszyć.
-Nom, może.
-Tak w ogóle to, o której mam być u Liam'a?
-Powiedział, żebyś była raczej w porannych godzinach.
-Bierzesz auto? - Rose pokiwała twierdząco głową. - A podwieziesz mnie do niego?
-Ok, ale w takim wypadku musisz zacząć się szykować.
-Dobrze, więc idę pod prysznic.
-A śniadanie?
-Nie mam najmniejszej ochoty.
-Mam nadzieję, że Liaś zna kogoś, kto nauczy cię znowu jeść. - uśmiechnęłam się do niej i wyszłam do łazienki.
*Przed gabinetem Liam'a*
Rose podwiozła mnie pod budynek szpitalny, a sama pojechała do pracy. Musiałam jeszcze chwilę poczekać, ponieważ Liam właśnie przyjmował innego pacjenta. Gdy skończył, zaprosił mnie do gabinetu.
-Cześć Vicki, dawno cię nie widziałem. Jak się czujesz? - był przesadnie miły, ale to najwyraźniej dlatego, że Rose trochę mu opowiedziała o mnie.
-Cześć. U mnie ciężko, ale coraz lepiej. - uśmiechnęłam się.
-Rose mówiła, żebym pomógł ci znaleźć dietetyka, bo miewasz częste wymioty. Czyli początki bulimii.
-Tak. Zaczynam się sama niepokoić o moje zdrowie.
-Opowiedz mi podstawowe rzeczy, czyli czy zaczęłaś się zmuszać do wymiotów, głodówek?
-Tak. Zmuszałam się do głodówek, przez co gdy jadłam, musiałam zmuszać się do wymiotów. - w jego oczach było widać współczucie. Liam był człowiekiem o wielkim sercu i każdemu zawsze pomagał, więc wierzyłam, że mi również pomoże.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz