wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 56

Podbiegłem do niej i chwyciłem jej dłoń. Zobaczyłem na nadgarstku zrobione przed chwilą kreski. Na całej ręce, nie tylko lewej, miała blizny. Okręciłem zimną wodę i opłukałem jej ręce. Rose podała mi bandaż i gaziki. Opatrzyłem jej ręce i pocałowałem. Przytuliłem ją mocno.
-Przepraszam... - powiedziała cicho łkając. Wtuliła się we mnie i cały czas przepraszała. Poszliśmy do sypialni, Rose zostawiła nas samych. Usiadłem na łóżku, usadowiłem Victorię na moich kolanach i objąłem w pasie.
-Nie chcę sprawiać ci jeszcze większego bólu, ale proszę, opowiedz mi o wszystkim. - poprosiłem, a wręcz błagałem. Jeżeli się nie dowiem o co chodzi, to nie będę w stanie jej pomóc. Spuściła głowę i zaczęła się bawić swoimi placami. Robiła tak chwilę, aż zaczęła.
-Dostałam list od rodziców... - no ok, ale co w nim było, że tak się to skończyło? - Napisali w nim, że chcą uciąć kontakt.
-I to aż tak bardzo cię zabolało?
-Nie. Napisali w nim jeszcze, że... - zająknęła się i zaczęła płakać. - Że jestem adoptowana... Nie jestem ich prawdziwym dzieckiem. - wtuliła się we mnie mocno, a ja próbowałem zrozumieć to co właśnie mi powiedziała. Dlaczego okłamywali ją całe życie, a na dodatek powiedzieli jej o tym w liście? Ludzie są naprawdę dziwni. Przytulałem cały czas Vicki i próbowałem ją uspokoić. Nie wiem co zrobić, to ciężka i trudna sprawa. Moje przemyślenia przerwała wchodząca do pokoju Rose z dwoma kubkami herbaty. Położyła je na stoliku nocnym i wyszła bez słowa. Podałem jeden z nich Victorii. Trzęsącymi się rękami, zabrała go ode mnie i wzięła kilka gorących łyków, zanim kubek znów wylądował na stoliku. Bałem się odezwać, nawet nie wiem czemu. Cały czas była we mnie wtulona, jakby bała się najmniejszego pyłka. Odchyliłem ją od siebie. Popatrzyła na mnie pytająco, lecz nic nie mówiła. Ułożyłem ją obok na wolnym miejscu. Zdjąłem marynarkę, rzucając ją na krzesło przy biurku. Ułożyłem się na plecach tak jak Vicki.
Wpatrywaliśmy się w sufit bez wydawania z siebie ani jednego słowa, anie bez jakiegokolwiek ruchu. Sięgnąłem po jej dłoń i splotłem nasze palce. Odwróciłem twarz w jej stronę, ona także po chwili odwróciła swoją. Jej oczy lśniły, a parę niesfornych kosmyków opadało na jej czoło. Pomimo podkrążonych oczu, lekko spuchniętych policzków od płaczu, wciąż była piękna. Patrzyliśmy się tak na siebie chwilę, gdy ona uchyliła usta by coś powiedzieć.
-Dam ci tą drugą szansę. - powiedziała lekko się uśmiechając. W moim umyśle i ciele zaszło właśnie coś niesamowitego. Ogarnęło mnie szczęście jakiego jeszcze nigdy dotąd nie miałem okazji zaznać. Na mojej twarzy wymalował się szeroki uśmiech.
-Kocham Cię najbardziej na świecie... - powiedziałem i obróciłem się na bok. Pocałowałem ją w czoło i mocno przytuliłem.
-Ja... Ja ciebie też. - popatrzyła mi głęboko w oczy. W końcu przyszedł mój upragniony moment, kiedy mogłem ją pocałować. Zrobiłem to niezbyt zachłannie, delikatnie. Oddawała każdy mój pocałunek, każdy był inny, idealny jak cała ona.
-Czyli...
-Tak. - przerwała mi, bo wiedziała o co chcę ją zapytać. Uśmiechnęliśmy się do siebie. Moje największe marzenie właśnie się spełniło. Odbudowałem chodź trochę, bo wiem, że na pewno nie w pełni, jej zaufanie do mnie. W końcu mogę mieć ją tylko dla siebie. Wtuliła się w mój tors i powoli zasypiała. Najlepszy, a za razem najgorszy dzień w moim życiu. Muszę jej pomóc wyjść z tego w co się w ostatnim czasie wpakowała. Nie pozwolę na to by siebie krzywdziła.
*Oczami Victorii*
Leżałam w objęciach Harry'ego, którego mogę teraz nazwać moim chłopakiem. Pięknie to brzmi. Myślałam nad swoim życiem, dlaczego tak się to toczy, dlaczego nie może być inaczej. Chcę skończyć z cięciem się, chcę zacząć wszystko od nowa, ale czy mi się to uda? Z pomocą jego i moich przyjaciół na pewno, ale muszę w jakiejś części sama się z tym uporać. Będzie ciężko, ale muszę, muszę w siebie uwierzyć. Otulona ciepłem i boskim zapachem loczka zaczęłam zasypiać.
*Oczami Harry'ego*
Vicki zasnęła, więc delikatnie zsunąłem ją z mojego torsu i wstałem z łóżka. Pochyliłem się nad nią i ostatni raz pocałowałem w czoło. Wyszedłem z pokoju i skierowałem się do salonu, gdzie siedziała Rose.
-Muszę już iść, wrócę 14. - oznajmiłem. Nie byłem z tego zadowolony, bo nie chcę jej zostawiać samej, zwłaszcza teraz. Muszę pogadać z tatą, by nie wysyłał mnie na tak długo w służbowe podróże.
-Jasne, zasnęła?
-Tak. Tak przy okazji, dała mi drugą szansę. Jesteśmy razem. - uśmiechnąłem się, bo w tej chwili tylko to mi poprawia nastrój.
Uśmiechnęła się szeroko i podeszła do mnie. Przytuliła i gratulowała. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę o tym, po czym wyszedłem z mieszkania dziewczyn. Wsiadłem w auto i pojechałem na lotnisko.
*Oczami Rose*
Wybaczyła mu. W końcu. Cieszyłam się jak małe dziecko, gdy dostanie lizaka. Uradowana wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy, ubrałam piżamę i poszłam do sypialni Vicki. Ułożyłam się obok niej i jak automat przytuliła się do mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem i próbowałam zasnąć, lecz mocny zapach perfum Harry'ego mi to uniemożliwiał.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz