"Witaj Księżniczko <3 Mam nadzieję, że się wyspałaś. W lodówce znajdziesz śniadanie, smacznego :) Zadzwoń."
W sumie to nie wiem po co mam do niego dzwonić, przecież wraca wieczorem. Podniosłam się i przeciągnęłam. Sięgnęłam po mój telefon i spojrzałam na godzinę, 11:16. Ups... Trochę długo spałam, co do mnie nie podobne... chyba. Wstałam i wzięłam swoje wczorajsze ubrania, które założyłam po porannej toalecie. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni, gdzie podobno czeka na mnie śniadanie. Weszłam tam i od razu zobaczyłam tam Harry'ego.
-Hej. - przywitałam się.
-Cześć. Głodna? - obierał pomarańczę.
-Tak, ale podobno w lodówce czeka na mnie śniadanie.
-Widzę, że Horan umie o ciebie zadbać. - obydwoje się zaśmialiśmy. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam kanapki z sałatą, szynką i pomidorem, a to wszystko posypane zieloną cebulką. Styles poszedł do salonu, a ja zaczęłam jeść moje śniadanie. Gdy skończyłam ułożyłam talerz w zmywarce i dołączyłam do Hazzy. - Podwieźć cię do domu? - zapytał.
-Jeśli to nie zrobi problemu. - uśmiechnęłam się lekko.
-Problem to może zrobić Niall jak się dowie. - zaczęłam się śmiać z tego co powiedział. Gdy zrozumiał co tak naprawdę powiedział, zawtórował mi. Ubraliśmy się i wyszliśmy z apartamentowca. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę mojego bloku. W między czasie rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Temat zatrzymał się na Victorii.
-A tak w ogóle, to gdzie ona jest? - zapytał.
-U babci w Szkocji, w Dufftown. - odpowiedziałam.
-Jest z pochodzenia Szkotką?
-Nie. Po prostu jej babcia tam mieszka. Vicki pochodzi z Ameryki.
-Wiem. To da się też wyczuć po jej akcencie. - rzeczywiście, Victoria nie ma brytyjskiego akcentu. Na początku naszej znajomości miałyśmy lekki problem w dogadaniu się, ponieważ niektóre słowa wypowiadałyśmy całkiem inaczej. Nim się obejrzałam Harry zatrzymał się pod moim blokiem. Podziękowałam za podwózkę i wyszłam. Chwilę potem znalazłam się w moim mieszkaniu. Od razu poszłam wziąć prysznic i zmienić ciuchy. Po kilkunastu minutach spędzonych pod gorącą wodą, wytarłam się w miękki ręcznik. Wysuszyłam włosy u nasady i związałam je w niedbałego koka. Ubrałam stary, rozciągnięty sweter, po czym poszłam do swojej sypialni i wzięłam laptopa.
Usiadłam w salonie na kanapie i włączyłam MacBook'a. Pierwsze co zrobiłam to weszłam na Facebook'a. Posprawdzałam większość powiadomień, kiedy moje oczy dostrzegły zieloną kropkę obok nazwiska Young. Napisałam do mojej przyjaciółki.
Usiadłam w salonie na kanapie i włączyłam MacBook'a. Pierwsze co zrobiłam to weszłam na Facebook'a. Posprawdzałam większość powiadomień, kiedy moje oczy dostrzegły zieloną kropkę obok nazwiska Young. Napisałam do mojej przyjaciółki.
-Jak tam? - zaczęłam.
-Spoko, jakoś leci... - coś mi tu nie pasowało. Gdy Vicki była u babci, wręcz tryskała radością. Postanowiłam, że nie będę się jej dopytywać, bo przez komunikator internetowy na pewno mi nie powie. - A co u ciebie?
-Również leci. Byłam wczoraj z Niall'em na łyżwach.
-Fajnie. A co teraz robisz, jesteś w domu?
-Tak. Wykąpałam się i siedzę na necie. A ty co robisz, zazwyczaj nie jesteś dostępna na wyjazdach.
-Siedzę przy kominku i się nudzę. Babcia poszła gdzieś na "miasto". - pisałyśmy tak kilka godzin, kiedy Vicki straciła połączenie z internetem. No czego by się tu spodziewać po Szkocji? Wyłączyłam komputer i sięgnęłam po mój telefon.
Jestem ciekawa co z tego wyjdzie i czy Vicki nie odstawi jakiegoś teatrzyku... Bądźmy dobrej myśli. Strasznie mi się nudziło, więc zadzwoniłam do Eleanor.
-Hejka Rose. - powitała mnie, jak zawsze radośnie.
-Hej. Masz może czas?
-Pewnie, a coś się stało?
-Nie, po prostu nie ma Victorii i mi się nudzi. Wpadniesz do mnie?
-Pewnie, będę za 20 minut.
-Ok, czekam. - rozłączyłyśmy się i poszłam ubrać się tak, jak na człowieka przystało. Włosy rozpuściłam i jedyne co mi zostało to czekać na El. Po 30 minutach była na miejscu.
-Hej, przepraszam za spóźnienie, ale to w końcu Londyn. - przytuliła mnie zdyszana.
-Jasne, nie martw się, wiem jak to jest.
-To co robimy? - usiadłyśmy w salonie. Najpierw zaczęłyśmy od luźnej rozmowy. Dawno się nie widziałyśmy, więc tematów było trochę sporo. Rozmawiałyśmy o rozstaniu Zerrie, randce z Niall'em, o której dowiedziała się od Louis'a. - Chyba będziesz pierwszą osobą, której to powiem... - zaczęła niepewnie. - Jestem w ciąży z Lou. - powiedziała cicho, a ja zaczęłam piszczeć ze szczęścia. Mocno ją przytuliłam i zaczęłam gratulować.
-Nie cieszysz się? - spytałam, ponieważ była jakaś smutna.
-Cieszę, ale boję się reakcji Louis'a...
-No co ty! Na pewno się ucieszy, bo w końcu będzie tatą. - uśmiechnęłam się ciepło.
-Mam nadzieję. - również się uśmiechnęła. Resztę wieczoru spędziłyśmy na babskich pogaduchach i oglądani romansideł. Po 22:00 Eleanor musiała już wracać, więc pożegnałam się z nią. Po tym gdy wyszła, ubrałam na siebie piżamę i położyłam do łóżka. Myślałam cały czas o Victorii, to nie daje mi spokoju. Coś jest nie tak, musiało się coś stać.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
-Hejka Rose. - powitała mnie, jak zawsze radośnie.
-Hej. Masz może czas?
-Pewnie, a coś się stało?
-Nie, po prostu nie ma Victorii i mi się nudzi. Wpadniesz do mnie?
-Pewnie, będę za 20 minut.
-Ok, czekam. - rozłączyłyśmy się i poszłam ubrać się tak, jak na człowieka przystało. Włosy rozpuściłam i jedyne co mi zostało to czekać na El. Po 30 minutach była na miejscu.
-Hej, przepraszam za spóźnienie, ale to w końcu Londyn. - przytuliła mnie zdyszana.
-Jasne, nie martw się, wiem jak to jest.
-To co robimy? - usiadłyśmy w salonie. Najpierw zaczęłyśmy od luźnej rozmowy. Dawno się nie widziałyśmy, więc tematów było trochę sporo. Rozmawiałyśmy o rozstaniu Zerrie, randce z Niall'em, o której dowiedziała się od Louis'a. - Chyba będziesz pierwszą osobą, której to powiem... - zaczęła niepewnie. - Jestem w ciąży z Lou. - powiedziała cicho, a ja zaczęłam piszczeć ze szczęścia. Mocno ją przytuliłam i zaczęłam gratulować.
-Nie cieszysz się? - spytałam, ponieważ była jakaś smutna.
-Cieszę, ale boję się reakcji Louis'a...
-No co ty! Na pewno się ucieszy, bo w końcu będzie tatą. - uśmiechnęłam się ciepło.
-Mam nadzieję. - również się uśmiechnęła. Resztę wieczoru spędziłyśmy na babskich pogaduchach i oglądani romansideł. Po 22:00 Eleanor musiała już wracać, więc pożegnałam się z nią. Po tym gdy wyszła, ubrałam na siebie piżamę i położyłam do łóżka. Myślałam cały czas o Victorii, to nie daje mi spokoju. Coś jest nie tak, musiało się coś stać.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz