piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 15

*Oczami Victorii*
-Rose, mogłabyś nas zostawić samych? - zapytał podenerwowany. Rose nic nie odpowiedziała, tylko rzuciła mi pocieszające spojrzenie, po czym wyszła zamykając drzwi. W duchu modliłam się, by wróciła jak najszybciej.
-Możesz mi wyjaśnić, co to było?! - wykrzyczał.
-Niby co? - zapytałam.
-Kurwa, jeszcze się pytasz?! Przelizałaś się z tym kolesiem, bez żadnych oporów! Może najchętniej to byś z nim poszła do łóżka?!
-Skoro ty możesz, to ja również! - wydarłam się na niego.
-O co ci chodzi? - zapytał jakby nie wiedział o co mi chodzi.
-Jeszcze nie wiesz, kretynie?! Chciałeś się przespać z tym plastikiem! - Miałam łzy w oczach, które po chwili spływały po moich policzkach. - Myślałam, że jesteś inny, a nie że zarywasz do każdej laski tylko po to, by się z nią przespać! - wtedy już miałam wodospad łez spływający po mojej twarzy.
-Co? Ja nie mówiłem tego na poważnie! Serio myślisz, że bym ci to zrobił? - zapytał już spokojnym tonem.
-Jak widać jesteś do tego zdolny...
-Chciałem żebyś się poczuła zazdrosna, nawet nie wiesz jakie to trudne, gdy ty udajesz niedostępną dla mnie, kiedy cała masa innych facetów się za tobą ogląda... - powiedział, a mi udało się na chwilę powstrzymać potok łez.
-Ale czemu akurat wybrałeś taki sposób? - powiedziałam łamiącym się głosem, a na twarzy poczułam nowe krople.
-Bo inaczej mi się nie uda. Jesteś nie do zdobycia... - Powiedział, a w oczach widziałam smutek i... łzy? Czy on płacze?
-Harry, jestem do zdobycia, tylko... - nie dokończyłam, bo ktoś wszedł do łazienki. Tą osobą okazał się Zayn.
-Dobra kobitki, koniec wyżaleń i płaczów, czas na śnieżek! - Powiedział uśmiechając się od ucha do ucha.
-Nie, ja już na dzisiaj mam dość. - oznajmił Harry. Zayn popatrzył na niego ze zdziwieniem, a potem przerzucił wzrok na mnie. Pokręciłam przecząco głową, na co Zaza przewrócił teatralnie oczami i dodał:
-To płaczcie sobie dalej... - po czym wyszedł.
-Nie skończyłaś. - popatrzyła na mnie Harry. Zawahałam się, czy mam mu powiedzieć.
-Harry, to nie jest odpowiednie miejsce, ani czas... - powiedziałam ocierając łzy.
-Ale powiesz mi, prawda? - powiedział mając nadzieję w oczach.
-Tak. - odpowiedziałam, po czym wyszłam z łazienki. Wróciłam do salonu, a tam dalej trwała gra w butelkę. Usiadłam na swoim starym miejscu. Jakaś dziewczyna powiedziała:
-Victora! Po twojej ostatniej kolejce nie kręciłaś. - podała mi butelkę. Zakręciłam, po czym wypadło na tą plastikową laleczkę, do której zarywał loczek. Znowu się coś we mnie zagotowało. Harry widział moją reakcję, ponieważ stał na przeciwko mnie, lecz już nie grał. Spytałam tylko pytanie czy wyzwanie. Odpowiedź była jasna... Wyzwanie. Wybrałam pierwsze, lepsze byle by tylko nie dotyczyło Hazzy. Gdy tylko wykonała zadane przeze mnie wyzwanie, rzuciłam w nią butelką, co wywołało niewielkie zaskoczenie. Odeszłam z gry. Poszłam w stronę wyjścia. Poczułam ucisk na nadgarstku. Odwróciłam się przodem by ujrzeć, kto mnie zatrzymał. Byłam pewna, że będzie to Harry, lecz się pomyliłam. Zobaczyłam Rose. Ucieszył mnie ten widok.
-Zamierzasz wrócić do domu, prawda? - zapytała, tak jakby znała odpowiedź. Niestety muszę ją zaskoczyć.
-Nie, idę się przewietrzyć. - lekko się uśmiechnęłam. Nic nie powiedziała, tylko przekręciła głowę uważnie mi się przyglądając. - Nie kłamię, nie ucieknę. - zapewniałam ją.
-Powiedzmy, że ci uwierzę. - zmierzyła mnie wzrokiem i wróciła do reszty. Wyszłam z mieszkania i przechadzałam się alejkami ogrodu, który był rozmieszczony wokół apartamentowca.
*Oczami Rose*
Wróciłam do pokoju. Gra w butelkę na szczęście się już skończyła. Usiadłam na kanapie obok El i Dan. Próbowałam się rozluźnić i skupić na imprezie, ale coś nie dawało mi spokoju... No tak. To, że puściłam Victorię samą. Martwię się, że wymyśli jakieś głupstwo... Niestety moje rozkojarzenie zauważył Niall. Gdy tylko się ocknęłam, zauważyłam, że na kanapie siedzę tylko ja i Niall, a reszta poszła tańczyć.
-Hej, co się dzieje? - zapytał z troską.
-Co? Nie, nic. - odpowiedziałam, lecz skłamałam.
-Nie kłam, nie jestem ślepy.
-Och, no bo puściłam Vicki samą na pole i teraz się o nią martwię... - powiedziałam z zażenowaniem.
-Nic jej nie będzie. Może w domu przynajmniej poczuje się lepiej. - pocieszał mnie.
-Ale obiecała, że wróci.
-Miejmy nadzieję. - puścił mi oczko, na co się zarumieniłam. O dziwo w tym hałasie udało nam się usłyszeć dźwięk dzwonka do drzwi. Nagle wszystko ucichło, włącznie z muzyką. Liam ruszył do drzwi, a ja i Niall za nim. Miałam nadzieję, że to Victoria, lecz to co zobaczyliśmy sprawiło, że wszyscy wytrzeźwieli... Tam stała policja!
-O kurwa... - wyszeptał Niall. Nagle wszyscy zaczęli wychodzić, także zostali tylko chłopcy, ich partnerki i ja. Kiepsko się to zapowiada.
-Chyba wiecie dlaczego tu jesteśmy... - powiedział jeden z funkcjonariuszy.
-Tak... - powiedział zażenowany Louis. Wystawili nam mandat i kazali zakończyć imprezę. Nie było czego kończyć, ponieważ gdy tylko policja ukazała nam się na oczy, wszyscy wyszli. Popatrzyliśmy na siebie zmieszani i ponownie usłyszeliśmy dzwonek. Tym razem ja otwarłam. To była Victoria.
-Dlaczego spotkałam tłum wychodzący z bloku, a potem jeszcze policje? - zapytała. Wyjaśniliśmy jej wszystko. Postanowiłyśmy wracać do domu, lecz Harry i Niall zaproponowali żebyśmy pojechały do nich. Popatrzyłam na Victorię oczekując odpowiedzi. Niestety jej odpowiedź brzmiała typowo jak dla niej. Czyli stanowcze "Nie"... Poprosiłam ją na bok.
-Vicki, proszę. Zrób to dla mnie... - błagałam ją. Zastanawiała się chwilę, po czym wywróciła oczami i powiedziała:
-Dobra, w sumie muszę jeszcze porozmawiać z Harry'm... - powiedziała niechętnie. Ja pisknęłam z radości i ją przytuliłam. Gdy już się oderwałam od niej, poszłyśmy powiedzieć chłopakom, że jedziemy z nimi. Pożegnałyśmy się z resztą. Zeszliśmy na dół, a tam czekała na nas już taksówka. Wsiedliśmy i odjechaliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz