*Oczami Victorii*
Obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Nie była to
nowość, ale co mnie najbardziej zdziwiło, to to, że Rose jeszcze spała. Super!
Jak ją obudzę to będzie ósmy cud świata...
-Wstawaj leniu! - wykrzyczałam, bo wiedziałam,
że tylko tak usłyszy. Nawet to ją nie obudziło. Próbowałam ją zrzucić z łóżka.
Te próby również poszły na marne. Po chwili wpadłam na genialny pomysł.
-Rose, Niall przyszedł! - Jak oparzona spadła z
łóżka.
-Bardzo, kurde śmieszne. -powiedziała wkurzona.
-No cóż, nie chciałaś wstać, więc zastosowałam
inne środki.
-Eh... Idę do garderoby, a ty za karę robisz nam
śniadanie.
-Dlaczego ja?
-Bo to trudna sprawa?
-Ukrywasz prawdę?
-Nie. - I wyszła. Ja wstałam i poszłam robić
śniadanie. Po 15 minutach jadła już śniadanie. Rose przyszła po chwili
zabierając się za jedzenie kanapek. 30 minut później wysiadłyśmy pod naszą
pracą.
-Dzień Dobry szefie! - powiedziałyśmy razem.
-Dzień Dobry. Od dzisiaj ostatni tydzień pracy w
tym roku, cieszycie się? - zapytał nasz pracodawca.
-Bardzo, przynajmniej odpoczniemy. -
uśmiechnęłam się.
-Aż tak bardzo nie lubisz swojej pracy? -
posmutniał.
-Rzeczywiście, nie lubię jej. Ja ją uwielbiam! -
skłamałam.
-Cieszę się bardzo, a teraz wracajcie już do
pracy. - powiedział, po czym udał się do swojego biura. Udałyśmy się na
zaplecze, aby się przebrać. Potem musiałyśmy obsłużyć masę ludzi. Ciężko było,
lecz dzień przeleciał nam szybko.
*Oczami Rose*
-Victora! Rusz się, bo chcę zamknąć tą cholerną
knajpę! - wykrzyczałam, ponieważ czekałam już jakieś 10 minut na moją
przyjaciółkę.
-To jak? Jedziemy na te zakupy? - zapytała jak
gdyby nigdy nic.
-Wiesz, za ten czas jaki ty spędziłaś w
toalecie, ta ja bym już dawno była w galerii...
-Oj tam, oj tam. Nie marudź. - wsiadłyśmy do
auta i ruszyłyśmy w stronę centrum handlowego.
-To co kupujesz dla swoich rodziców? Bo ja dalej
nie wiem... - powiedziała Victoria parkując samochód.
-Nie wiem, ale nie będę się wysilać. - obie
wybuchłyśmy śmiechem.
-Ja tym bardziej! Muszę znaleźć jakąś sukienkę
na święta i na sylwestra. - powiedziała wchodząc przez ogromne drzwi galerii.
*Oczami Harry'ego*
-To co zamierzasz kupić Rose? - spytałem Niall'a
przeglądając półki z potencjalnymi prezentami.
-Nie wiem, ale to raczej nie będzie zwykły
prezent. - zaśmialiśmy się i wróciliśmy do poprzedniej czynności.
-A ty czego szukasz dla Victorii? - zapytał
zmierzając mnie wzrokiem, ponieważ trzymałem w rękach świąteczną damską
bieliznę. Nie ukrywam, że trochę się zawstydziłem, ale szybko odłożyłem owe
ubranie na swoje poprzednie miejsce.
-Więc?
-Yyy... Coś wyjątkowego! - wydukałem po chwili
udając dumnego.
-No nie wiem, czy tym ją zadowolisz. -
uśmiechnął się i wskazał na bieliznę mikołajki, którą jeszcze parę sekund temu
trzymałem w rękach.
-Jej może nie, ale mnie... - zaśmiałem się
szyderczo. Po chwili dojrzałem prezent idealny.
*Oczami Victorii*
Spędziłyśmy już z Rose chyba 4 godziny w
galerii, ale nie zapowiada się na powrót do domu.
-(...) no i wtedy dlat... - nie skończyłam, ponieważ
poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu.
-Harry... - wyszeptałam lekko zdenerwowana.
-Jestem aż tak przewidywalny? - zapytał
pokazując szereg swoich śnieżnobiałych zębów.
-Nie. Po prostu, tylko ty tak robisz... -
westchnęłam i zobaczyłam, że Harry nadal mnie obejmuje, a Niall i Rose jak
zwykle mają z nas bekę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz