*Oczami Niall'a*
Wróciliśmy do domu, Harry poszedł do swojego
pokoju zająć się kotkiem, a ja do lodówki. Matko! Ale zgłodniałem.
-To może ty teraz rozpakujesz swój prezent od ukochanej? - spytał. Zawstydziłem się troszkę na określenie Rose, ale taka była
prawda. Skierowałem się do salonu, ponieważ tam zostawiłem podarunek.
-Czy ty nie masz nic innego do roboty, tylko
śledzić mnie po własnym mieszaniu? - spytałem.
-Mam wiele ciekawszych rzeczy do roboty, ale
chcę zobaczyć co dostałeś. - odpowiedział.
Rozpakowałem prezent. Na szczęście nie było to
trudne. W oczy rzucił mi się biały materiał z czarnym nadrukiem. Gdy wziąłem go
do ręki, zobaczyłem że jest to koszulka z napisem "Crazy Mofos". Niby
nic wielkiego, a tak cieszy. Mój uśmiech momentalnie się powiększył, a Harry to
zauważył.
-Pff... Koszulka? Ja dostałem kociaka! - droczył
się ze mną.
-Tak, tyle że gdy koszulkę zamknę w pokoju to
mam pewność, że nie zdechnie. - zaśmiałem się. Harry jak oparzony zerwał się z
kanapy i pobiegł w stronę swojego pokoju, a ja za nim. To co ujrzałem po
otwarciu drzwi, zaszokowało mnie. Zostawił małego kotka na mniej niż 5 minut, a
pokój wygląda, jakby przeszedł przez niego huragan. Wybuchłem śmiechem.
-No i co się śmiejesz, idioto?! - zapytał
zdenerwowany Harold.
-Właśnie udowodniłem, że mój prezent był
trafniejszy. - powiedziałem nadal się śmiejąc. Harry tylko popatrzył się na to
wszystko z zażenowaniem.
-Jak ja cię nazwę? - zapytał się samego siebie,
biorąc zwierzę do rąk.
-Myślę, że Vicki. - wtedy już nie mogłem
wytrzymać sam ze sobą. Śmiałem się w niebogłosy. Nawet udało mi się tym
poprawić humor Harry'emu, ponieważ sam zaczął się z tego śmiać.
*Oczami Rose*
Szłam spokojnie korytarzem w stronę salonu, gdy
ktoś nagle chwycił mnie za rękę i zaciągnął do sypialni.
-Co? - zapytałam zdezorientowana.
-Odpakujemy te prezenty od chłopaków? - zapytała uśmiechnięta Victoria.
-Ok. - odpowiedziałam krótko i podeszłam
do biurka, gdzie leżał mój prezent. Usiadłyśmy na łóżku i zaczęłyśmy
rozpakowywać podarunki. Gdy wzięłyśmy materiały do rąk, ukazały się nam dwie,
piękne sukienki. Na dnie pudełka zobaczyłam liścik:
"Ubierzcie je na
sylwestra :) xx"
Uśmiechnęłam się sama do siebie i podałam go
przyjaciółce. Nic nie powiedziała tylko się zarumieniła. Uśmiechnęłam się
jeszcze szerzej i zaczęłam zmierzać do garderoby.
*Oczami Victorii*
Oniemiałam. Sukienka była cudowna. Rose wyszła z
pokoju, zapewne do garderoby. Trzeba przyznać, że chłopcy mają gust.
Westchnęłam cicho i podobnie jak moja przyjaciółka poszłam odłożyć sukienkę. Nie
było jej tam, ale z salonu dochodziły mnie pytania na temat chłopaków.
Odwiesiłam sukienkę na wieszak i poszłam do kuchni się napić. Na moje
nieszczęście była tam mama...
-Hej córciu! - powiedziała radośnie, siadając na
krześle ze szklanką wody.
-Cześć. - odpowiedziałam wyciągając sok.
-Jak tam prezenty? - zapytała zaciekawiona, lecz
próbowała to ukryć. Nie wychodziło jej...
-Dobrze. Bardzo się z nich cieszymy.
-A co... - nie skończyła, ponieważ wyszłam z
kuchni. W salonie byli praktycznie wszyscy, prócz mojej matki. Oglądali jakiś
serial. Dołączyłam do nich. Po dłuższej chwili, Rose pokazała mi sms'a. Był
od...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz