środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 7

Szybko wyrwałam się z uścisku Hazzy. Żeby nie prowokować kłótni, na którą z resztą nie mam ochoty, postanowiłam nie krzyczeć na Harry'ego.
-A co wy tu robicie? - spytała Rose.
-Szukamy prezentów dla chłopaków. - odpowiedział jak zwykle, uśmiechnięty Niall.
-Może dacie się zaprosić na obiadokolację? - zapytał Harry.
-Z miłą chęcią. - uśmiechnęłam się ciepło. Nagle zauważyłam, że moi znajomi patrzą na mnie ze zdziwieniem.
-No co się tak na mnie patrzycie? 
-Serio? TY się zgodziłaś bez żadnych sprzeciwów?! - zapytała, chyba najbardziej zdziwiona Rose.
-Człowiek głodny podejmuje pochopne i nie zawsze dobre decyzje, więc korzystajcie póki nie zmienię zdania.
-Ok! - odpowiedzieli chórem, a potem wybuchnęliśmy śmiechem.
*20 min później, KFC*
Jest tyle ludzi w KFC, że jeszcze nie dostaliśmy naszych zamówień... W Nando's mają lepszą obsługę... Haha!
-Jak spędzacie święta? - spytał blondyn.
-I sylwestra? - dodał Harry.
-Święta w domu z rodzicami. - odpowiedziała Rose.
-A na sylwestra nie mamy planów. - powiedziałam. Harry popatrzył na nas ze zdziwieniem i powiedział:
-Jak takie dziewczyny jak wy, nie mają planów na sylwestra
-Po prostu, z resztą żadna nowość. - odpowiedziałam.
-To może chcecie z nami świętować? - spytał nas Niall. Już widziałam ten błysk w oku Hazzy...
-Ja jestem za! - bo kim by była Rose, gdyba się nie zgodziła? Niall uśmiechnął się jeszcze bardziej. Stwierdziłam, że skoro będzie tam moja przyjaciółka, to nie będzie tak źle.
-Dzięki za zaproszenie, skorzystam. - uśmiechnęłam się do nich. Harry chyba za bardzo się ucieszył, bo aż zaczął krzyczeć. Wszyscy ludzie zaczęli się na niego gapić, ale jemu to najwyraźniej nie przeszkadzało.
-Harry, idioto! Zamknij się! - Niall zatkał mu buzię ręką, by ten przestał krzyczeć. Najchętniej to bym go teraz zabiła... Było już dość późno, więc powiedziałam Rose żebyśmy się zbierały. Zgodziła się, na szczęście. Pożegnałyśmy się z chłopakami i poszłyśmy w stronę wyjścia z galerii.
-Co tak cicho? Nie odzywasz się, obraziłaś się na mnie za tego sylwestra, czy co? - spytała się moja przyjaciółka.
-Nie. Po prostu nie mam już na nic siły, jestem zmęczona tym dniem.
-To daj kluczyki od samochodu ja poprowadzę.
*Oczami Rose*
Nie wiem jak te całe zakupy zmieściłyśmy w samochodzie. Tego jest chyba z milion toreb różnych rozmiarów. Po 10 minutach jazdy, stałyśmy już pod naszym blokiem. Jakimś kolejnym cudem udało nam się wziąć zakupy "naraz" i się przy tym nie zabić. Gdy tylko weszłyśmy do mieszkania, rzuciłyśmy wszystko na podłogę. Ja poszłam do łazienki, a Victoria do garderoby. Po 5 minutach byłam gotowa do spania. Stwierdziłam, że wypiję jeszcze kakao. Gdy weszłam do kuchni, usłyszałam trzask drzwi do łazienki. Parę minut później znalazłam się w łóżku, a obok mnie Victoria. Po mimo tego, że jeszcze 15 minut temu byłyśmy padnięte, odechciało nam się spać. Przez ten cały czas rozmawiałyśmy.
-Przyznam szczerze, że zdziwiło mnie twoje zachowanie w stosunku do Harry'ego i jego propozycji... - powiedziałam.
-Mnie też, ale muszę ci coś powiedzieć... Podoba mi się Harry... - powiedziała niepewnie, a ja zaczęłam się cieszyć jak małe dziecko. Gdy już przestałam, odpowiedziałam:
-Hmm... Skoro już taki czas wyznań, to muszę ci powiedzieć, ale ty już chyba to wiesz, że podoba mi się Niall... - powiedziałam, lecz bałam się jej reakcji. Chyba jednak na marne, ponieważ zaczęła piszczeć i skakać po łóżku. Nie miałam nic lepszego do roboty, więc dołączyłam do niej. Po chwili zapytałam:
-Co my robimy?
-Cieszymy się z tego, że w końcu się zakochałyśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz