środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 13

Obudził mnie mój tata, dla tak błahego powodu... Chciał oglądać telewizję. Niechętnie ruszyłam się z sofy i poszłam do sypialni. Rose jeszcze spała, a ja się na nią rzuciłam. Nawet nie drgnęła. Spałyśmy dalej. Minęła może godzina. Nie mogłam spać. Zgłodniałam, więc poszłam zrobić śniadanie. Weszłam do kuchni, a tam moja uwagę przykuła karteczka zaadresowana do mnie i Rose.

Victoria, Rose...
Wróciliśmy do swoich domów. Nie będziemy wam już przeszkadzać.
Rodzice.

Zdenerwowałam się i potargałam ze złości liścik. Już nawet nie byłam głodna, więc zrobiłam sobie tylko kawę i poszłam do salonu. Po jakiś 30 minutach Rose się obudziła.
-Co ty taka wkurzona? - zapytała.
-Rodzice jak zwykle nas wystawili... Tak po prostu sobie pojechali i nawet się nie pożegnali! - powiedziałam, prawie wykrzyczałam.
*Oczami Rose*
Coś się we mnie zagotowało. Znowu nas wystawili! Mam już ich serdecznie dość... Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapki. Gdy skończyłam jeść dostałam sms'a od Louisa.

"Hej. Wpadniecie dziś na moje przyjęcie urodzinowe?"

Długo się nie zastanawiałam i odpisałam:

"Pewnie, że wpadniemy. Kiedy i gdzie?"

Louis odpisał, abyśmy były przed 18, u nich w mieszkaniu. Wstałam z krzesła i poszłam do salonu. Stanęłam w progu i oznajmiłam Victorii, że jedziemy szukać prezentu dla naszego przyjaciela. Nic nie opowiedziała, tylko poszła się przebrać. Ja również poczyniłam to samo, ponieważ dalej byłam w piżamie. Gdy już byłyśmy gotowe, zjechałyśmy windą na podziemny parking. Wsiadłyśmy do samochodu i przez całą drogę rozmawiałyśmy co mu kupić. Chciałam się też wypytać o wczorajszy incydent z Harrym, ale na ten temat nie była zbyt rozmowna. W końcu dojechałyśmy do centrum. Znalezienie prezentu nie zajęło nam dużo czasu. Szybko wróciłyśmy do domu i jadłyśmy obiad, a tak właściwie pozostałości po wczorajszej wigilii.
*Oczami Victorii*
Zaczęłyśmy się przygotowywać z Rose. Pomogłyśmy sobie przy makijażu oraz włosach. Wyruszyłyśmy na poszukiwania w naszej garderobie. W końcu ja wybrałam 


 a Rosalie to.


 Usłyszałyśmy dzwonek, poszłam otworzyć. Ukazali mi się osoby Niall'a i Harry'ego.
-Hej, co wy tutaj robicie? - zapytałam.
-Zabieramy was do Louisa, mamy nadzieję że jesteście gotowe. - powiedział niebieskooki. W tym samym momencie podeszła do nas Rose. Przywitała się z chłopakami i stanęła koło mnie.
-Mamy jeszcze trochę czasu, wiec może czegoś się napijecie? - zapytała z grzeczności.
-Nie, dziękujemy, ale specjalnie przyjechaliśmy wcześniej, bo Lou prosił, żebyśmy byli przed wszystkimi gośćmi. - tłumaczył Harry. Czułam, że jest mi przy nim trochę niezręcznie, ale nie chciałam tego pokazywać.
-Ok. - odpowiedziała moja przyjaciółka. Ubrałyśmy buty, kurtki i byłyśmy gotowe do wyjścia. Na parkingu czekał na nas samochód chłopaków. 


 Niall i Rose wepchnęli się na tylne miejsca pasażerskie, a ja nie miałam wyjścia i musiałam usiąść koło prowadzącego Harry'ego. W czasie jazdy trochę między mną i loczkiem rozluźniła się atmosfera i wszyscy razem śpiewaliśmy każdą piosenkę, która leciała w radiu. Muszę przyznać, że chłopcy mają wspaniałe głosy. W końcu dojechaliśmy do mieszkania naszych przyjaciół. Gdy weszliśmy do mieszkania od razu przywitali nas Louis, Liam, Zayn i ich partnerki. Podałam prezent Lou, a on go nie odpakowując, odłożył na jakiś stolik, a nas zabrał do kuchni. 
-Harry załatwiłeś to? - zapytał Zayn.
-Oczywiście, że tak. - loczek się zaśmiał i wyciągnął z kieszeni mały woreczek wypełniony białym proszkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz