Był od Louisa.
"Jeśli kotek jest
taki jak Victoria, to ja współczuję Harry'emu."
Zaczęłam się na głos śmiać, a starsze pokolenie
się na mnie popatrzyło, jak na idiotkę. Rose zaczęła odpisywać:
"Haha, to
współczuj, bo czasami jest jeszcze gorsza."
Uśmiechnęła się do mnie, a ja to odwzajemniłam.
Rodzice wciąż się na nas patrzyli jak na idiotki, ale w sumie nowość to nie
była... Po chwili dostała sms'a zwrotnego:
"Mrr... Będzie
gorąco. Aż pójdę zaraz do Elenour."
Odpisała mu:
"To pozdrów
ją"
Chyba na prawdę poszedł, bo Rose już nic nie
pisała. Po paru minutach oglądania jakiegoś serialu, wstałam z kanapy i poszłam
w kierunku kuchni. Po pewnym czasie moja przyjaciółka dołączyła do mnie.
-Po co tu przyszłaś? - zapytała się mnie.
-No wiesz jutro Wigilia, a my nie mamy niczego
zrobionego.
-Myślałam że będziemy robić to później.
-I myślisz że byśmy się wyrobiły? Nie sądzę.
-Ok, to od czego zaczynamy? - powiedziałam jej
co ma robić, a ja zabrałam się za robienie ciasta.
Byłyśmy w kuchni chyba już ponad godzinę, a
żadna z naszych mam nie przyszła. Przynajmniej miałyśmy spokój.
Około 21:00 skończyłyśmy wszystkie potrawy. Mam
nadzieję, że nikt się tym nie zatruje. Byłyśmy bardzo zmęczone, więc tylko
posprzątałyśmy w kuchni poszłyśmy spać. Nasi rodzice nam nie pomagali, bo przez
cały czas, kiedy my się męczyłyśmy, oni sobie słodko spali. Wzięłam szybki
prysznic, przebrałam się i poszłam spać. Rose dołączyła do mnie trochę później.
*Rano, Oczami Rose*
-Dajcie nam jeszcze 5 minut. - powiedziałam
bardzo zaspana, gdy moja mama próbowała nas obudzić.
-Rose, masz natychmiast wstać, bo jak nie to już
nigdy nie dostaniesz od mnie i ojca, ani grosza. - po słowach mojej mamy,
wstałam z łóżka. Niby słaby szantaż, ale wolałam jej nie denerwować.
-Dobra, dobra budzę już Victorię. A tak w ogóle
to która godzina?
-Jest 12:00, a wy dalej śpicie.
-Mamo, wczoraj musiałyśmy wszystko przygotować,
jesteśmy zmęczone.
-Ok. Ogarnijcie się i przyjdźcie do salonu.
-Dobrze, jak tylko dobudzę Victorie, zaraz tak
przyjdziemy.
- moja mama wyszła z pokoju, a ja rzuciłam się
na moją przyjaciółkę i zaczęłam bić ją poduszką.
-Co ty debilu robisz? - zapytała zdenerwowana.
-Wstawaj! Jest 12:00. - powiedziałam i zeszłam z
niej. Poszłam do garderoby i wzięłam luźne dresy, ponieważ i tak będę musiała
się przebrać. Victorii nawet nie chciało się przebierać, więc poszłyśmy od razu
do salonu. Tam jak zwykle siedzieli nasi rodzice.
-Jest Wigilia, a wy śpicie do 12:00?! - zapytał tata
Victorii.
-Nie, tak jakoś wyszło... - odpowiedziałam.
-Yhym... - mruknął mój ojciec.
-Rose, Victoria! Chodźcie nam pomóc! -
usłyszałyśmy krzyk mojej mamy dobiegający z kuchni. Leniwie ruszyłyśmy się z
kanapy i po chwili znalazłyśmy się w kuchni. Nasze mamy nawet za bardzo nie
potrzebowały pomocy, no ale cóż... Zaczęłyśmy robić drugie ciasto. Tak jakby
nas trochę poniosło, bo zaczęłyśmy rzucać w siebie mąką, kakaem i wszystkim co
sypkie.
*Oczami Victorii*
Bitwa trwała w najlepsze, gdy do akcji wkroczyły
nasze mamy.
-Co wy tu... - Anna nie dokończyła, ponieważ
dostała od Rosalie jajkiem. Wszystkie wybuchłyśmy śmiechem.
-Przepraszam - Rose podbiegła szybko do swojej
matki z jakąś chusteczką w ręce.
świetne c:
OdpowiedzUsuń