*Oczami Victorii*
Przyszłam do mieszkania, umyłam się, przebrałam w piżamę i około 5 nad ranem zasnęłam. O 7 obudziłam się, ponieważ moja kochana przyjaciółeczka próbowała dostać się do mieszkania. Weszła do sypialni, kiedy ja udawałam, że śpię. Próbowała mnie "obudzić", za co ja odpowiedziałam jej uderzeniem poduszki.
-Victoria! Pobudka! Pora wstać!
-Daj mi spokój, ja się nie wyspałam jak ty.
-No wiesz, mogłaś zostać, nikt nie kazał ci iść.
-Pewnie. Zostałabym, a Harry miałby z tego uciechę.
-Zapomniałam, sorry. - powiedziała to, ale wiedziałam, że coś kombinuje.
-To zrób mi śniadanie do łóżka, a twoje grzechy będą odpuszczone. - ona się głośno zaśmiała i na chwiejnych nogach wyszła do kuchni. Poszłam do garderoby się przebrać, a potem do łazienki, żeby się ogarnąć. Chciałam sprawdzić na telefonie, która godzina, ale nie mogłam go znaleźć.
-Rose widziałaś mój telefon?
-Nie. - powiedziała podając mi tackę ze śniadaniem. - Może zostawiłaś u chłopaków?
-Oby nie, bo nie zamierzam tam wracać.
-To czekaj, może spróbuję do ciebie zadzwonić? - wzięła swój telefon do ręki i wybrała mój numer.
-Nie słyszę go nigdzie w mieszkaniu.
-Czekaj, ktoś odebrał...
*Oczami Rose*
-H... Halo?
-Cześć Victoria, chyba coś u nas zostawiłaś, prawda? - odezwał się męski głos, zapewne Harry'ego, bo był lekko zachrypnięty.
-To nie Victoria tylko Rosalie, debilu. Nie patrzysz na wyświetlacz?
-Nie. To przyjedziecie po ten telefon? Czekamy. - powiedział to, a ja wiedziałam, że się uśmiecha.
-Ja pewnie przyjadę, ale wątpię, że będzie ze mną Victoria.
-Dlaczego nie przyjedzie?
-Może dlatego, że jak obudziła się nad ranem, leżałeś koło niej?
-Ale przecież ty tak nie zareagowałaś.
-No tak, ale ona to ona.
-To proszę postaraj się ją jakoś tu sprowadzić.
-Będzie ciężko, ale może mi się uda.
-Dobra, to do zobaczenia.
-Pa. - w oddali usłyszałam jak Niall się wydziera na Louisa. Uśmiechnęłam się tylko i rozłączyłam. Victoria weszła do kuchni i usiadła na blacie.
-I jak dogadałaś się z nimi w sprawie telefonu?
-Tak, powiedzieli żebyśmy przyjechały po niego.
-To więc o której jedziesz?
-Chciałaś powiedzieć jedziemy.
-Nie, dobrze powiedziałam. Ja nie zamierzam tam już nigdy wracać.
-To w takim razie będziesz musiała kupić sobie nową komórkę.
-Rose, proszę. Zrobię dla ciebie wszystko.
-Nie, a teraz się ubieraj, bo jedziemy.
-No dobra, ale ja prowadzę.
-Ok. - zaśmiałam się i zaczęłyśmy się powoli ubierać.
Tak jak powiedziała Victoria, ona prowadziła. Oczywiście jak to w południe w mieście są korki, nawet w niedzielę. Jak stałyśmy na zakorkowanej ulicy, ludzie dziwnie się na nas patrzyli, bo żeby się nie nudzić zaczęłyśmy się wygłupiać w samochodzie. Po jakiś 30 minutach dojechaliśmy pod apartament chłopaków. Victoria stawiała opory, ale jakimś cudem udało mi się ją wepchnąć do windy. Gdy stałyśmy pod mieszkaniem chłopaków odważnie zapukałam. Otworzył nam ubrany w dresy i luźną koszulkę Harry. Weszłyśmy do środka, a tam zobaczyłyśmy pełno walizek i różnych pudeł. Horan o mało się nie przewrócił, gdy chciał podejść i się przywitać.
Szuper
OdpowiedzUsuń