*Oczami Victorii*
-Rose, mogłabyś nas
zostawić samych? - zapytał podenerwowany. Rose nic nie odpowiedziała, tylko
rzuciła mi pocieszające spojrzenie, po czym wyszła zamykając drzwi. W duchu modliłam
się, by wróciła jak najszybciej.
-Możesz mi wyjaśnić, co
to było?! - wykrzyczał.
-Niby co? - zapytałam.
-Kurwa, jeszcze się
pytasz?! Przelizałaś się z tym kolesiem, bez żadnych oporów! Może najchętniej
to byś z nim poszła do łóżka?!
-Skoro ty możesz, to ja
również! - wydarłam się na niego.
-O co ci chodzi? -
zapytał jakby nie wiedział o co mi chodzi.
-Jeszcze nie wiesz,
kretynie?! Chciałeś się przespać z tym plastikiem! - Miałam łzy w oczach, które
po chwili spływały po moich policzkach. - Myślałam, że jesteś inny, a nie że
zarywasz do każdej laski tylko po to, by się z nią przespać! - wtedy już miałam
wodospad łez spływający po mojej twarzy.
-Co? Ja nie mówiłem tego
na poważnie! Serio myślisz, że bym ci to zrobił? - zapytał już spokojnym tonem.
-Jak widać jesteś do
tego zdolny...
-Chciałem żebyś się
poczuła zazdrosna, nawet nie wiesz jakie to trudne, gdy ty udajesz niedostępną
dla mnie, kiedy cała masa innych facetów się za tobą ogląda... - powiedział, a
mi udało się na chwilę powstrzymać potok łez.
-Ale czemu akurat
wybrałeś taki sposób? - powiedziałam łamiącym się głosem, a na twarzy poczułam
nowe krople.
-Bo inaczej mi się nie
uda. Jesteś nie do zdobycia... - Powiedział, a w oczach widziałam smutek i...
łzy? Czy on płacze?
-Harry, jestem do
zdobycia, tylko... - nie dokończyłam, bo ktoś wszedł do łazienki. Tą osobą
okazał się Zayn.
-Dobra kobitki, koniec
wyżaleń i płaczów, czas na śnieżek! - Powiedział uśmiechając się od ucha do
ucha.
-Nie, ja już na dzisiaj
mam dość. - oznajmił Harry. Zayn popatrzył na niego ze zdziwieniem, a potem
przerzucił wzrok na mnie. Pokręciłam przecząco głową, na co Zaza przewrócił
teatralnie oczami i dodał:
-To płaczcie sobie
dalej... - po czym wyszedł.
-Nie skończyłaś. -
popatrzyła na mnie Harry. Zawahałam się, czy mam mu powiedzieć.
-Harry, to nie jest
odpowiednie miejsce, ani czas... - powiedziałam ocierając łzy.
-Ale powiesz mi, prawda?
- powiedział mając nadzieję w oczach.
-Tak. - odpowiedziałam,
po czym wyszłam z łazienki. Wróciłam do salonu, a tam dalej trwała gra w
butelkę. Usiadłam na swoim starym miejscu. Jakaś dziewczyna powiedziała:
-Victora! Po twojej ostatniej
kolejce nie kręciłaś. - podała mi butelkę. Zakręciłam, po czym wypadło na tą
plastikową laleczkę, do której zarywał loczek. Znowu się coś we mnie zagotowało.
Harry widział moją reakcję, ponieważ stał na przeciwko mnie, lecz już nie grał.
Spytałam tylko pytanie czy wyzwanie. Odpowiedź była jasna... Wyzwanie. Wybrałam
pierwsze, lepsze byle by tylko nie dotyczyło Hazzy. Gdy tylko wykonała zadane
przeze mnie wyzwanie, rzuciłam w nią butelką, co wywołało niewielkie
zaskoczenie. Odeszłam z gry. Poszłam w stronę wyjścia. Poczułam ucisk na
nadgarstku. Odwróciłam się przodem by ujrzeć, kto mnie zatrzymał. Byłam pewna,
że będzie to Harry, lecz się pomyliłam. Zobaczyłam Rose. Ucieszył mnie ten
widok.
-Zamierzasz wrócić do
domu, prawda? - zapytała, tak jakby znała odpowiedź. Niestety muszę ją
zaskoczyć.
-Nie, idę się
przewietrzyć. - lekko się uśmiechnęłam. Nic nie powiedziała, tylko przekręciła
głowę uważnie mi się przyglądając. - Nie kłamię, nie ucieknę. - zapewniałam ją.
-Powiedzmy, że ci
uwierzę. - zmierzyła mnie wzrokiem i wróciła do reszty. Wyszłam z mieszkania i
przechadzałam się alejkami ogrodu, który był rozmieszczony wokół
apartamentowca.
*Oczami Rose*
Wróciłam do pokoju. Gra
w butelkę na szczęście się już skończyła. Usiadłam na kanapie obok El i Dan.
Próbowałam się rozluźnić i skupić na imprezie, ale coś nie dawało mi spokoju...
No tak. To, że puściłam Victorię samą. Martwię się, że wymyśli jakieś
głupstwo... Niestety moje rozkojarzenie zauważył Niall. Gdy tylko się ocknęłam,
zauważyłam, że na kanapie siedzę tylko ja i Niall, a reszta poszła tańczyć.
-Hej, co się dzieje? -
zapytał z troską.
-Co? Nie, nic. -
odpowiedziałam, lecz skłamałam.
-Nie kłam, nie jestem
ślepy.
-Och, no bo puściłam
Vicki samą na pole i teraz się o nią martwię... - powiedziałam z zażenowaniem.
-Nic jej nie będzie.
Może w domu przynajmniej poczuje się lepiej. - pocieszał mnie.
-Ale obiecała, że wróci.
-Miejmy nadzieję. -
puścił mi oczko, na co się zarumieniłam. O dziwo w tym hałasie udało nam się
usłyszeć dźwięk dzwonka do drzwi. Nagle wszystko ucichło, włącznie z muzyką.
Liam ruszył do drzwi, a ja i Niall za nim. Miałam nadzieję, że to Victoria,
lecz to co zobaczyliśmy sprawiło, że wszyscy wytrzeźwieli... Tam stała policja!
-O kurwa... - wyszeptał
Niall. Nagle wszyscy zaczęli wychodzić, także zostali tylko chłopcy, ich
partnerki i ja. Kiepsko się to zapowiada.
-Chyba wiecie dlaczego
tu jesteśmy... - powiedział jeden z funkcjonariuszy.
-Tak... - powiedział
zażenowany Louis. Wystawili nam mandat i kazali zakończyć imprezę. Nie było
czego kończyć, ponieważ gdy tylko policja ukazała nam się na oczy, wszyscy
wyszli. Popatrzyliśmy na siebie zmieszani i ponownie usłyszeliśmy dzwonek. Tym
razem ja otwarłam. To była Victoria.
-Dlaczego spotkałam tłum
wychodzący z bloku, a potem jeszcze policje? - zapytała. Wyjaśniliśmy jej
wszystko. Postanowiłyśmy wracać do domu, lecz Harry i Niall zaproponowali
żebyśmy pojechały do nich. Popatrzyłam na Victorię oczekując odpowiedzi.
Niestety jej odpowiedź brzmiała typowo jak dla niej. Czyli stanowcze "Nie"...
Poprosiłam ją na bok.
-Vicki, proszę. Zrób to
dla mnie... - błagałam ją. Zastanawiała się chwilę, po czym wywróciła oczami i
powiedziała:
-Dobra, w sumie muszę jeszcze porozmawiać z Harry'm... - powiedziała
niechętnie. Ja pisknęłam z radości i ją przytuliłam. Gdy już się oderwałam od
niej, poszłyśmy powiedzieć chłopakom, że jedziemy z nimi. Pożegnałyśmy się z
resztą. Zeszliśmy na dół, a tam czekała na nas już taksówka. Wsiedliśmy i
odjechaliśmy.