piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 79

Jechaliśmy cały dzień przez różne stany Ameryki. Między innymi Kansas i Colorado, by na końcu dotrzeć do Nevady. Konkretniej Las Vegas. Podróż z pierwszego miejsca naszych wakacji była długa, ponieważ trwała dwa dni. Zatrzymaliśmy się w motelu na noc w Kansas City. Następnego dnia ruszyliśmy dalej. Zmienialiśmy się kierownicą, gdy ktoś był zmęczony. Do celu doprowadził nas Niall. Wjechaliśmy na zatłoczone i rozświetlone drogi Vegas. Zbliżał się wieczór, więc miasto powoli zaczynało ożywać. Zwolniliśmy i podziwialiśmy widok, który był niesamowity, niespotykany nam na co dzień. Chwilę później, blondyn
zaparkował pod naszym hotelem. Wzięliśmy bagaże i tak jak w NYC, zameldowaliśmy się, po czym dostaliśmy klucze do pokoi.
*Oczami Rose*
Weszliśmy i wpadł nam w oczy gustownie urządzony pokój. Nialler był zmęczony, więc od razu rzucił się na łóżko. Odłożyłam torbę i położyłam się obok niego, po czym głęboko odetchnęłam wiedząc, że to będzie długi tydzień spędzony na imprezach oraz w kasynie. Przymknęłam chwilowo oczy, lecz nie na długo. Irlandczyk usiadł na mnie okrakiem i zaczął całować długo i namiętnie. Odchyliłam trochę głowę, by móc pogłębić pocałunek i lepiej poczuć smak jego idealnych ust. Usłyszeliśmy chrząknięcie nosem za naszymi głowami. Oderwał ode mnie usta i
spojrzał w górę.
-Jak miło, że oszczędzacie mi widoku. - zadrwił Harry. - Idziemy na miasto, więc proponuję wam się zbierać. - popatrzył na mnie ostatni raz i usiadł prosto.
-Teraz? - zapytał lekko zażenowany. Loczek pokiwał głową, po czym wyszedł z naszego pokoju. Ponownie opadł na łóżko protestując i tłumacząc, że jest zmęczony. Pokręciłam uśmiechnięta głową na niego i wstałam. Wzięłam z walizki kosmetyczkę oraz inne ubrania. Weszłam do łazienki. Po wejściu do pomieszczenia, z moich ust wydostało się ciche "Whow". Poczułam za sobą obecność mojego chłopaka.
-Niesamowite. - westchnęłam i podeszłam do lustra.
-Wolałbym inaczej wykorzystać tą łazienkę w tej chwili. - objął mnie w pasie i zaczął całować skórę mojej szyi, wcześniej odgarniając z niej włosy. Patrzyłam w nasze lustrzane odbicie, jak zbliża się coraz wyżej, prawie do mojego ucha. - Co ty na to? - wymruczał mi do ucha.
-Nie mamy teraz czasu. - odwróciłam się do niego i pocałowałam w nos. Grzecznie go wyprosiłam z łazienki i zrobiłam makijaż oraz ubrałam się. Gdy skończyłam się przygotowywać, mój chłopak zajął pomieszczenie, a ja czekałam na niego w fioletowym fotelu. Parę minut później przyszli Vicki z Harry'm. Gdy Horan wyszedł z łazienki, ruszyliśmy na podbój Las Vegas.
-Gdzie tak w ogóle idziemy? - zapytała Vicki.
-Coś się po drodze znajdzie. - Hazz puścił jej oczko. Rzeczywiście, weszliśmy do pierwszego lepszego klubu, jaki napotkaliśmy na swojej drodze. Nie trzeba było na to czekać zbyt długo. W środku było dużo ludzi, którzy dobrze się bawili. Dołączyliśmy do nich. Tę noc spędziliśmy w kilku innych miejscówkach, lecz ostatecznie tuż przed 6:00 wróciliśmy do hotelu. Tak jak Niall chciał, co prawda przed wyjściem, inaczej wykorzystaliśmy łazienkę niż zwykle. Zdarł ze mnie ubrania i posadził na blacie. Szybko odpięłam wszystkie guziki jego koszuli, po czym rzuciłam ją na pufę. Moje ręce prześledziły jego wyrzeźbiony tors, aż do samych spodni, z którymi się chwilę siłowałam, po czym opuściłam je w dół wraz z bokserkami. Był gotowy, podobnie jak ja. Przysunął mnie bliżej krawędzi, po czym delikatnie, tak jak zawsze, wszedł we mnie. Cały czas całował mnie zachłannie, wręcz brutalnie. Doszłam pierwsza, a on zaraz po mnie. Następnie wzięliśmy razem prysznic, a potem weszliśmy do łóżka z brakiem sił na dalsze życie. Nie musieliśmy czekać na sen, który miał wątek przygodowy.
*Następny dzień, wieczór*
Dziś wybieramy się do kasyna, tak właściwie, to czekamy już przy samym wejściu, aż nas wpuszczą. O dziwo byliśmy wpisani na liście, ale to pewnie sprawka chłopców. Weszliśmy tam i ujrzeliśmy ludzi, którzy wyróżniali się swoim statusem finansowym. Wszyscy chodzili w parach lub grupkach, a w rękach trzymali wino, które również i my otrzymaliśmy od kelnera. Podchodziliśmy do różnych stolików, przy których rozgrywał się poker i inne gry o pieniądze, w których brało udział dużo ludzi. Harry raz przyłączył się do pewnej grupy mężczyzn. Baliśmy się o niego, ale nie potrzebnie, ponieważ jak się okazało, takie gry ma opanowane. Zgarnął kilkaset dolarów, po czym odłączył się od gry i wrócił do nas. Wysłuchaliśmy paru przedstawień, przemów innych. W pewnym momencie po prostu staliśmy i rozmawialiśmy jak na tutejszych ludzi przystało. Cały czas trzymałam się Niall'a, starając się go nie zgubić w tłumie.
-Kogo my tu mamy... - usłyszeliśmy niski, męski głos za naszymi plecami.

9 komentarzy: