Szybkim krokiem szłam w stronę mieszkania Harry'ego. Pod samym blokiem zobaczyłam, że sąsiad chłopaków właśnie wychodzi. Zaczęłam biec, bym nie musiała dzwonić na domofon. Pan Campbell okazał się na tyle dobry, że widząc mnie z oddali, przytrzymał mi drzwi. Gdy znalazłam się obok niego, podziękowałam mu i weszłam na klatkę. Wbiegłam po schodach na górę i pukałam w drzwi chłopaków, tak długo, aż ktoś mi otworzy. Zaprosił mnie do środka Niall.
-Hej. Coś się stało? Nie wyglądasz najlepiej. - blondyn obsypał mnie od progu pytaniami.
-Cześć. - odpowiedziałam. - Stało się i to dużo, ale chcę najpierw z tym iść do Harry'ego. - pokiwał twierdząco głową i wskazał ręką na jego pokój. Weszłam do Haroldowego królestwa, nawet nie pukając. Siedział przy biurku. Słysząc, że ktoś wchodzi do jego pokoju, podniósł głowę znad zeszytu, przestając tym samym w nim pisać.
-Hej, kotku. - uśmiechnął się do mnie czule. Odpowiedziałam cicho i poczułam jak łzy zbierają się w kącikach moich oczu. Loczek zauważył to i chwycił moją twarz w swoje ciepłe, delikatne dłonie. - Co się stało? - jego mina już nie była taka wesoła. Mi w ogóle nie było do śmiechu.
-Boję się, Harry... - pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Otarł ją kciukiem, uważnie mi się przyglądając.
-Czego? - puścił moją twarz, a ja jak automat przytuliłam się mocno. Myślałam co mu powiedzieć. Prawdę, czy powiedzieć mu cokolwiek innego, byle z dala od problemu.
-Pamiętasz Suzie?
-Tak i co w związku z tym?
-Była dzisiaj u mnie.
-Po co? - ostatnia chwila, by się zastanowić nad prawdą, lub kłamstwem.
-Zabiła lekarza i dwie pielęgniarki, bo bała się, że trafi do psychiatryka. - prawda wygrywa. Z resztą i tak by później wyszła na jaw. Chłopak odsunął głowę ode mnie, lecz nie wypuścił ze swoich objęć. Analizował właśnie to, co mu przekazałam. W jego oczach zobaczyłam strach. - Rose chciała zadzwonić na policję...
-Zrobiła to?
-Nie wiem, mam nadzieję, że mnie posłuchała i nie zadzwoniła.
-Powinna to zrobić, bo jeszcze tobie się coś stanie. - czy oni wszyscy mają takie samo zdanie? Jeżeli zadzwonię, a ona ucieknie z więzienia, czy psychiatryka, dopiero będę miała problemy. Wytłumaczyłam to Harry'emu, lecz ten nie chciał mnie słuchać. Cały czas stawiał na swoim. W pewnym momencie miałam tego dość i wyszłam z jego pokoju. Poszłam do salonu, a tam siedział Niall oglądając wieczorne wiadomości. Przysiadłam się do niego i tępo patrzyłam się w telewizor, udając, że słucham paplaniny dziennikarza. Tak na prawdę to myślałam cały czas o Suz. Z rozmyśleń wyrwał mnie kolejny artykuł podawany w wiadomościach.
"Złapano morderczynię lekarza oraz dwóch pielęgniarek. Suzie Wildfire oczekuje teraz w więzieniu o zaostrzonym rygorze na proces w sądzie."
Tylko tyle było powiedziane, dalej był kolejny artykuł.
-I dobrze. - skomentował stojący w drzwiach Harry. Odwróciłam głowę w jego stronę.
-Podobno była już kiedyś w psychiatryku. - dopowiedział Nialler.
-Owszem, była... - powiedziałam cicho. Wstałam i ubrałam szybko kurtkę. Rzuciłam szybkie "Cześć." i wyszłam z mieszkania. Wybiegłam z apartamentowca i biegłam przed siebie. Za sobą usłyszałam głos mojego chłopaka. Nie przestawałam biec, próbowałam uciec przed całym światem w tamtej chwili. Styles dogonił mnie i chwycił za przedramię, co spowodowało, że musiałam się zatrzymać. Unikałam jego wzroku.
-Puść mnie. - poprosiłam.
-Nie.
-Dlaczego?
-Nie chcę byś zrobiła jakąś głupotę. - podniosłam wzrok i spotkałam się z jego zielonymi tęczówkami. Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem.
-Idę do domu.
-Odprowadzę cię. - wywróciłam na niego oczami i odwróciłam się. Poszłam w stronę mojego domu. Doszedł mnie i chwycił za dłoń. Przez całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Weszliśmy do mojego mieszkania, a ja od razu poszłam do salonu, nie ściągając z siebie kurtki i butów.
-Prosiłam cię... - powiedziałam oschle do mojej przyjaciółki.
-Prosiłaś, ale ja tego nie zrobiłam, uwierz mi na słowo. - tłumaczyła się.
-Nie wierzę ci. Zostawiłam cię samą, mogłaś to wykorzystać.
-To sprawdź moją historię połączeń.
-Mogłaś usunąć.
-Nie zrobiłam tego. Zrobiłam to, o co prosiłaś. Pomogłam jej w ten sposób, ale nie na długo. Policja sama ją znalazła. - całej kłótni przysłuchiwał się Harry. Zbeształam brunetkę wzrokiem i poszłam do siebie do pokoju. Zatrzasnęłam drzwi i usiadłam na łóżku. Dlaczego ona zawsze musi zrobić po swojemu? Wiem, że chodzi jej o bezpieczeństwo, ale teraz jesteśmy w jeszcze gorszej sytuacji...
haha masz 6969 wyświtlen :D A rodział świetny
OdpowiedzUsuń