wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział 70

Obudziły mnie promienie słońca dochodzące zza okna. Leniwie przetarłam oczy i przeciągnęłam się. Wstałam i podeszłam do okna. Harry'ego nie było już w łóżku. Byłam obolała po tej nocy. Gdy tylko sobie przypomniałam jego dotyk, pocałunki, każde słowo... Musiałam się otrząsnąć i wrócić do rzeczywistości. Wyszłam z pokoju i udałam się do kuchni. Hazz jadł przy stole swoje kanapki. Jak mnie zobaczył, od razu się uśmiechnął.
-Na blacie są dla ciebie kanapki. - wzięłam talerz i gdy chciałam zająć swoje miejsce, Harry zabrał mnie na kolana. Odłożył mój talerz i skradł buziaka.
-Jak się czujesz? Pewnie obolała. - mówił z troską.
-Tylko troszeczkę, ale daję radę. - uśmiechnęłam się i pogłaskałam go po policzku.
-To bardzo dobrze się składa, bo był u nas Niall i zaproponował wędrówkę po klifach, a może gdzieś nawet pojedziemy.
-Dobry pomysł. A o której mamy wyruszyć?
-Za jakieś dwie godziny, więc mamy czas. - uśmiechnął się szerzej i zaczął serie pocałunków. Podobnie jak w nocy, wziął mnie na ręce i poszliśmy do salonu. Kontynuował swoje romantyczne całusy, ale przerwał nam dzwonek do drzwi. Najprawdopodobniej był to ktoś z obsługi, bo Harry nawet nie zaprosił go do środka. Gdy skończył, zatrzasnął drzwi i położył się na sofie, opierając głowę o moje kolana. - Może dokończymy to co zaczęliśmy? - złączył nasze dłonie i zaczął bawić się moimi palcami.
-Innym razem. O, albo wieczorem. Tak będzie idealnie. - pocałowałam go, wstałam i poszłam do pokoju.
*Oczami Niall'a*
Victoria i Rose <3
Zabraliśmy dziewczyny na klify, gdzie jako małe dzieciaki jeździliśmy z rodzicami. Było paru turystów i my. Pogoda była wspaniała i jedynie były lekkie podmuchy wiatru. Spędziliśmy już tutaj ponad 3 godziny na wygłupach, które dziwiły turystów. Robiliśmy sobie zdjęcia, na których wyglądaliśmy przekomicznie. Dziewczyny również świetnie się bawiły i ani razu nie narzekały. Gdy doszliśmy do
wyznaczonego przez nas miejsca, zostawiliśmy nasze wszystkie rzeczy i podeszliśmy na sam koniec klifu. Było to dobre paręnaście metrów. Jak chciałam pokazać to wszystko Rose, zorientowałem się, że stoi kawałek dalej. 

-No chodź, jest tu naprawdę wspaniały widok. - zawołałem. Ona pokręciła przecząco głową i usiadła na trawie, koło naszych rzeczy. 
-Ona ma lęk wysokości. - odezwała się Vicki.
-A ty zaraz będziesz miała. - powiedział żartobliwie Harry. Oni zaczęli się wygłupiać, co spowodowało ich głośny śmiech. Ja podszedłem do Rose i usiadłem obok niej.
-Może jednak chciałabyś zobaczyć widok z góry? Jest naprawdę śliczny. - chwyciłem jej dłoń. - I obiecam, że nie puszczę cię ani na chwilę. - niechętnie wstała. Podeszliśmy do krawędzi i przytuliłem moją ukochaną.
-Prawda, że ładnie? - zapytałem. Pokiwała twierdząco głową całując mnie w policzek. Nagle z nieba zaczęły spadać pojedyncze krople wody, które po pewnym czasie zamieniły się w ulewę. Droga powrotna była dość długa, więc zebraliśmy wszystkie rzeczy w jak najszybszym tempie i ruszyliśmy z powrotem do hotelu. 
***
W aucie włączyliśmy ogrzewanie i rozebraliśmy niektóre, mokre części garderoby. Było nam lodowato. Poszliśmy do apartamentu mojego i Rose. Rozsiedliśmy się na kanapie w małym saloniku. Wcześniej poszedłem do sypialni i zabrałem koce. Były tylko trzy, więc dwa dałem Harry'emu i Vicki, a sam siedziałem pod jednym z Rozą. Czułem jak na jej chłodnych rękach przechodzi gęsia skórka. Objąłem ją ramieniem, by trochę się rozgrzała. Wtuliła się we mnie i tak siedzieliśmy rozmawiając w czwórkę o dzisiejszym wypadzie na klify. Tęsknię za Irlandią. To w końcu mój ojczysty kraj. Chodź analizując dokładniej sprawę, to trochę by mi się tu nudziło.
*Oczami Rose*
Przebudziłam się w łóżku, w środku nocy. Musiałam zasnąć na kanapie. Blondyna nie było w łóżku, więc postanowiłam go poszukać. Wstałam z łóżka i założyłam na zmarznięte stopy kapcie. Moim pierwszym celem była kuchnia, bo to zazwyczaj tam można spotkać Niall'a. Niestety nikogo tam nie było. Podreptałam do salonu i oświeciłam lampkę, która stała na biurku. Podeszłam do sofy, a tam zobaczyłam śpiącego Niallera, który cicho pochrapuje. Uśmiechnęłam się na ten słodki widok i sięgnęłam po koc, pod którym siedzieliśmy wieczorem. Przykryłam go, by nie było mu zimno i delikatnie pogłaskałam po głowie. Widziałam jak uśmiecha się przez sen. Wstałam, zgasiłam lampkę, ostatni raz się mu przyjrzałam i wróciłam do sypialni.
*Kilka dni później*
Dziś wracamy już do Anglii, do domu. Od samego rana wszyscy jesteśmy zagonieni pakowaniem i sprzątaniem. Trzeba przyznać, że zrobiliśmy niezły bałagan tutaj.
-Pamiętajcie, by zabrać mydełka hotelowe! - wyłonił zza drzwi głowę Harry. Popatrzyliśmy na siebie z Niall'em i wybuchnęliśmy śmiechem. To było najważniejsze - mydełka. Kontynuowaliśmy pakowanie się. Kilka godzin później pojechaliśmy do Grega i Denise, by się pożegnać. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę. Najbardziej zgadałam się z nową szwagierką chłopaków. No, ale jak kobiety, zawsze znajdą wspólny temat. Vicki czuje się nieswojo w towarzystwie rodziny Niall'a i Harry'ego, lecz próbuje to maskować. Po czasie, na pewno się przyzwyczai. Ostatni raz się pożegnaliśmy grupowym uściskiem i wsiedliśmy do samochodu. Pojechaliśmy na lotnisko i chwilę potem przeszliśmy kontrolę, a potem mogliśmy zatonąć w miękkich fotelach samolotu.

1 komentarz: