niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 83

UWAGA!
Rozdział zawiera sceny erotyczne, przeznaczone dla osób pełnoletnich. Czytasz to na własną odpowiedzialność.
(Drogie koleżanki z klasy i kuzynko. Prosimy, nie czytajcie tego xD)

*Oczami Victorii, Miami*
-Rusz się, nie mamy dużo czasu! - krzyknęłam do brunetki, która przymierzała, nastą już, sukienkę.
-Co ci się tak śpieszy? Mamy jeszcze cztery godziny. - wywróciła na mnie oczami i odłożyła ją na wieszak.
-To mało czasu! Musisz być w pełni gotowa na 20:00. - moja ekscytacja wzrasta do maksimum, ponieważ dzisiaj Niall zamierza oświadczyć się mojej najlepszej przyjaciółce. To naprawdę niesamowite. Bardzo się cieszę i przeżywam to równie mocno. Spędziłyśmy jeszcze godzinę w centrum handlowym i wyszłyśmy z niego z odpowiednim zestawem ubrań i butami. Wróciłyśmy do hotelu i w żadnym z pokoi nie zastałyśmy chłopaków. Rose nawet nic nie podejrzewała, traktowała to jako normalną randkę ze swoim chłopakiem. Znalazłam jej lokówkę i zakręciłam jej długie, czekoladowe włosy w lekkie fale. Makijaż zrobiła sama. O 19:45 była już gotowa, trzeba było tylko czekać na Niall'a. Leżałam na ich łóżku i przeglądałam telefon, w rzeczywistośc
i pisząc z Harry'm. Punktualnie o 19:00 ktoś zapukał do drzwi. Usiadłam na łóżku i czekałam na dalszy przebieg zdarzeń. Rosalie podeszła do drzwi i otworzyła z wielkim uśmiechem na twarzy. Objął ją jedną ręką w talii i pocałował krótko. Następnie odwrócił do mnie wzrok. Pokazałam mu dwa kciuki w górę, na znak, że wszystko będzie dobrze. Uśmiechnęli się do mnie i posłali sobie jeszcze jedno spojrzenie, po czym wyszli. Wróciłam do siebie do pokoju i rozmawiałam z Harry'm o tym, co tam wymyślili na dziś.
*Oczami Rose*
Na plaży ściągnęłam buty i szłam po piasku boso. Cały czas trzymałam rękę mojego chłopaka i napawałam się każdą chwilą spędzoną z nim. Spacerowaliśmy wzdłuż plaży, kiedy słońce powoli zbliżało się ku horyzontowi. Nagle Niall zatrzymał się i popatrzył na mnie ciepło. Odwzajemniłam jego uśmiech i patrzyłam wyczekująco, ponieważ chciał coś powiedzieć.
-Roza... - uklęknął przede mną na jednym kolanie i chwycił mnie za obie dłonie. - Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i zgodzisz się zostać moją żoną? - zapytał patrząc mi się głęboko w oczy. Czułam, jak w moich zbierają się łzy szczęścia. Uśmiech rozszerzył się na mojej twarzy.
-Oczywiście, że tak! - nie powstrzymałam łez i po prostu pozwoliłam spłynąć im po moich policzkach. Wstał, przytulił z całej swojej siły i okręcił nas w okół własnej osi. Kiedy w końcu odstawił mnie na ziemię, wsunął na mój palec serdeczny pierścionek. Chwycił moją twarz w swoje duże dłonie.
-Kocham Cię, Rosalie... - powiedział mi prosto w oczy, po czym mocno i namiętnie wpił w moje usta. Oddałam pocałunek pragnąc go całego. Przerwał niespodziewanie nasz pocałunek i pociągnął mnie za sobą dalej. Mruknęłam niezadowolona i ruszyłam za nim, doganiając jego krok. -
Jeszcze chwilkę, kochanie. - mrugnął do mnie i szliśmy wzdłuż plaży w ciszy. Przeszliśmy kawałek i natknęliśmy się na łoże, a dookoła niego były porozstawiane świeczki, które dodawały klimatu miejscu. Popatrzyłam zszokowana na mojego narzeczonego i uchyliłam usta z niedowierzaniem.
-Zrobiłeś to wszystko sam?
-Z drobną pomocą. - uśmiechnął się i wziął mnie na ręce. Podszedł do łóżka i delikatnie mnie na nim odłożył. Upuściłam na ziemię obcasy i przyciągnęłam do siebie Irlandczyka. Zachłannie całowałam jego usta, czując potrzebę bliskości. Zdjęłam z niego krawat, a następnie rozpięłam każdy guzik koszuli. Ściągnął biały materiał z siebie i rzucił go gdzieś na piasek. Przejechał swoimi dłoniami po mojej talii w górę, zatrzymując się na wysokości piersi. Odnalazł zamek z przodu topu i zjechał nim w dół, pozbawiając mnie tym samym, jakiejkolwiek góry. Przygryzł wargę uświadamiając sobie, że nie założyłam stanika. Zaczął delikatnie całować szyję, obojczyki, dekolt. Jedną ręką bawił się moimi piersiami, natomiast druga cały czas spoczywała na mojej dłoni, trzymając ją. Z pocałunkami zszedł niżej, na brzuch. Powrócił do moich ust, kładąc dłonie po obu moich stronach głowy. Miałam wolne ręce, więc przejechałam nimi po wyrzeźbionym torsie, badając każdy szczegół jego ciała. Chwyciłam za jego spodnie i rozpięłam guzik czarnych rurek. Pociągnęłam je trochę w dół, resztę zrobił sam. Ściągnął ze mnie spódnicę i tak jak on, zostałam w samych majtkach. Ich również mnie pozbawił. Delikatnie i powoli przejechał jednym palcem po moim wejściu, co spowodowało u mnie ciche westchnięcie. Chwilę się ze mną droczył, a potem poczułam jak jego język robi zwinne kółka. Jęczałam cicho pod nosem, nie potrafiłam tego powstrzymać, robił to zbyt dobrze. Powoli zaczynałam odczuwać ciepło w moim ciele, lecz w tym samym momencie, Niall odsunął się ode mnie. Znów wydałam z siebie jęk, ale tym razem niezadowolenia.
-Jeszcze nie teraz. - szepnął mi na ucho. Sięgnął ręką po spodnie i wyciągnął z nich opakowanie z prezerwatywą. Założył ją na swoje przyrodzenie i powrócił do mnie. Położył mnie pod sobą. Wsunął się w mnie i delikatnie poruszał, dając nam tym maksimum przyjemności. Przewróciłam nas i to teraz ja górowałam nad nim. Dłoniami śledził moje ciało, dokładnie analizując każdy szczegół. Spędziliśmy na tej plaży jeszcze kilka godzin, a nad ranem wróciliśmy do hotelu.

środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 82

W Los Angeles jest zupełnie inaczej. Fajnie, nie wiem jak inaczej to opisać. Mógłbym tu zamieszkać, swoją drogą. Pierwsze trzy dni minęły nam tak jak wszystkie inne. Dziś oczekujemy na koncert 5 Second Of Summer, których Niall, jak i moja Vicki, jest wielkim fanem.
-To będzie mega zabawa! - ekscytowała się blondynka już od samego wjazdu do miasta. - Mogę to ubrać? - odwróciła się do swojej przyjaciółki. Popatrzyła znad telefonu i leniwie kiwnęła głową lekko się uśmiechając. Jej też już się odechciewa tego wszystkiego. Niall znosi to spokojnie, ale to dlatego, że kiedyś już był na ich koncercie. Dla Victorii w tej chwili to cały świat. Krzątała się po pokoju i przebierał w swoich rzeczach, szukając czegoś.
-Idziecie z nami, no nie? - zapytał Nialler siadając obok mnie.
-Tak. - uśmiechnęła się Rose. Odwrócił do mnie głowę i spojrzał pytająco. Pokiwałem twierdząco głową. Blondyn przeszedł na stronę swojej dziewczyny.
-Ej, nie będzie źle, zobaczysz. - dźgnął ją w policzek i pocałował to miejsce. - Może nawet ich polubisz? - poruszył śmiesznie brwiami, co rozśmieszyło wszystkich.
-Ale ja ich lubię, ich muzykę też. - powiedziała z szerokim uśmiechem. - Ale nie jestem w tym waszym fandomie. - wystawiła mu język, na co on zrobił smutną minkę. Na pocieszenie go przytuliła i pocałowała. Wiadome było, że Niall się nie potrafi na nią gniewać.
-Gotowa! - zawołała Victoria wychodząc z łazienki. Przyjrzałem się i kolejny raz uśmiech zawitał na mojej twarzy.
*Oczami Victorii*
Wieczorem wszyscy wybraliśmy się na mój wymarzony koncert. Stoimy w pierwszych rzędach i czekamy, aż chłopcy wyjdą na scenę i zaczną śpiewać. Dookoła były rozwrzeszczane fanki, które wykrzykiwały imiona zespołu. Gdy w końcu weszli na scenę z hucznym wejściem, zaczęli śpiewać pierwsze zwrotki She looks so perfect. Wszyscy, łącznie ze mną, zaczęli wariować i śpiewać razem. Kilka razy
Calum mrugnął do nie podczas występu. Koncert trwał trochę ponad godzinę, lecz warto było. Naprawdę świetna zabawa oraz okazja do poznania nowych osób.
-I jak? Podobało się wam? - zapytałam Rose i Harry'ego, bo wiem, że Niall'owi się podobało.
-Fajnie było. Idziemy na pizzę? - odpowiedziała szybko i zapytała nas o wyście. Wszyscy się zgodziliśmy, bo byliśmy bardzo głodni. Wsiedliśmy do naszego mustanga, który towarzyszy nam przy całej wyprawie po Ameryce, i pojechaliśmy do jednej z najlepszych pizzeri w LA. Zamówiliśmy największy rozmiar pizzy Palamero. W czasie oczekiwania na nasz posiłek, rozmawiałam z Niall'em o dzisiejszym wypadzie. Również był zadowolony, lecz trochę smutny, bo nie weszliśmy za kulisy do chłopaków. Po kilkunastu minutach pizza do nas przyszła i zaczęliśmy jeść.
*Dzień później, plaża*
-Kotku, posmarujesz mi plecy? - uśmiechnęłam się uroczo do mojego chłopaka, trzymając w ręce butelkę z kremem UV. Uśmiechnął się szeroko na moją prośbę i usiadł w dole moich pleców. Wziął na dłoń trochę kremu i wsmarował w moje spieczone już trochę plecy. Przy okazji zrobił mi masaż, który tak bardzo uwielbiam. Podziękowałam mu i wróciłam do bawienia się piaskiem. Leżałam wraz z loczkiem na powierzchni, próbując się odprężyć, lecz uniemożliwiały nam to krzyki i śmiechy naszych przyjaciół, którzy świetnie się bawią w wodzie. Chlapią się nawzajem, jak małe dzieci. Postanowiłam do nich dołączyć i powoli weszłam do wody, pomimo tego, że była ona gorąca. Nigdy nie czułam się w wodzie bezpiecznie i to się nie zmieni. A może jednak?
Vicki & Rose
Poczułam za sobą obecność ukochanej mi osoby, a to przeczucie potwierdziły jego ręce, oplatające moją talię. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam dalej, ku brunetce, bo była ona bliżej. Dołączyłam do ich zabawy i po chwili przyzwyczaiłam się do wody. Urządziliśmy sobie małą bitwę. Przez nią byliśmy cali mokrzy, dlatego wróciliśmy na ląd. Usiadłam na ręczniku, a Hazz przykrył nas kocem i przytulił mnie do siebie, tak jak zrobił to Niall ze swoją dziewczyną. Śmialiśmy się głośno z różnych historii, które sobie opowiadaliśmy nawzajem. Wieczorem zdecydowaliśmy się pójść na spacer, lecz ja i Rosalie byłyśmy zmęczone. Chłopcy odprowadzili nas do hotelu i poszli się przejść.

*Oczami Niall'a*
Wróciliśmy na plażę i spacerowaliśmy wzdłuż morza. Ktoś powie, że to romantyczne, ale na pewno nie z Harry'm. Jego opowieści nie zawsze pasują do sytuacji, po za tym, to w końcu mój brat.
-Spałeś którejś nocy w ogóle? - zapytał i uśmiechnął się jednoznacznie.
-Tylko w tą po koncercie. - odparłem. Zaśmiał się cicho. - A ty?
-Mało takich było. - rozmawialiśmy o naszych związkach. Oba są cudowne, wręcz idealne.
-Chcę się oświadczyć Rosalie. - oznajmiłem po krótkiej ciszy. Styles podniósł na mnie wzrok i dokładnie analizował te cztery słowa.
-Jesteś pewien? - skinąłem głową. - Byłem pewny od samego początku, teraz chcę to zrealizować.
-Gratulacje, stary! - uściskał mnie mocno i poklepał po plecach. - A kiedy zamierzasz to zrobić?
-Jak będziemy w Miami. - wypytał mnie jeszcze o kilka rzeczy, po czym wróciliśmy do hotelu. Wszedłem po cichu do mojego pokoju, bo wiedziałem, że Rose będzie spać. Ściągnąłem koszulkę i spodnie, zostając w samych bokserkach. Przyświeciłem sobie drogę telefonem i położyłem się obok mojej dziewczyny, którą za niedługo będę mógł nazywać narzeczoną. Wtuliłem się w jej plecy, a ona podświadomie chwyciła moją dłoń, co było naprawdę urocze. Pocałowałem ją w tył głowy i usnąłem. 

wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział 81

Jutro wieczorem wyjeżdżamy, więc dzisiejsze późne popołudnie spędzimy w klubie. Tym razem nie pójdziemy do drogiego klubu czy kasyna, ale do znajdującego się na obrzeżach miasta. Dziewczyny ubrały bluzki z odkrytym brzuchem i krótkie spodenki. Niby zwykły strój, ale wiem że po powrocie ani ja, ani Niall, nie spędzimy spokojne reszty nocy. Gdy tylko dotarliśmy do klubu były problemy. Z niewiadomego powodu ochroniarz nie chciał wpuścić Vicki. Po długiej kłótni dałem mu kasę i w końcu pozwolił jej wejść. Przez pełen tłum dotarliśmy do baru, gdzie zamówiliśmy po jednym kieliszku i pobiegliśmy tańczyć. Muzyka ani na chwilę nie zwalniała, a my w ogóle nie odpoczywaliśmy, no
chyba żeby zamówić drinki, albo wódkę. Po czterech kieliszkach i chyba sześciu drinkach, byliśmy już pijani. Victoria chyba robiła mi na złość, bo jej seksowny taniec, powiązany był z ocieraniem się o mnie. 
-Muszę do toalety. - powiedziała mi na ucho i na odchodne przejechała dłonią w miejscu pomiędzy moimi nogami. Kurwa.
*Oczami Victorii*
Samo przeciśnięcie się przez ludzi zajęło mi jakieś 5 minut, więc gdy doszłam do drzwi toalety byłam w niebo wzięta. W długim korytarzu były całujące się pary. Weszłam do łazienki i okazało się, że prawie nikogo nie było. Była w jednej z kabin dziewczyna, która była tak pijana, że zasnęła. Załatwiłam swoje potrzeby i podeszłam do umywalki. Gdy zobaczyłam w lustrze Harry'ego prawie dostałam zawału. 
-Co ty tutaj robisz, to chyba damska? - zapytałam i odwróciłam się do niego twarzą. Podszedł do mnie i chwycił za biodra. Zaczął mnie całować po szyi i przy okazji zaczął robić mi malinkę. Przywarł swoimi biodrami do moich i poczułam jego twardą erekcję. Przesunęliśmy się trochę i przyparł mną do ściany, całując zachłannie moje usta. - Co ty robisz? - wyszeptałam w jego wargi, jak podniósł mnie. Owinęłam go nogami w tali i wciąż czekałam na jego odpowiedź. Jego ręka powędrowała pod mój top i ścisnął moją pierś, a drugą rękę ułożył przy mojej głowie. Pociągnęłam go za włosy kiedy powtórzył ruch. Pozostawił moje piersi, a zjechał swoją dłonią do moich spodenek, rozpinając je. Miałam ochotę na każdy jego ruch, więc nie miałam nic przeciwko. Pozwolił mi dotknąć podłogi tylko dlatego żebym wyszła z szortów. Podniósł mnie i od razu jego dłoń powędrowała pod moje majtki. Dręczył mnie palcami przy moim wejściu, co spowodowało u mnie ciche jęki. Przestał, oblizał swoje palce uśmiechając się do mnie i zaczął ściągać swoje spodnie. 
-Masz... - nie pozwolił mi dokończyć.
-Zawsze mam. - pocałował mnie w czoło i założył prezerwatywę. Wszedł we mnie i poruszał się szybko. Dyszałam odchylając głowę do tyłu i dając dostęp do mojej szyi Harry'emu. Był brutalny i szybki, ale była to miła odmiana. Nigdy nie sądziłam, że trafię tu z Harry'm. Doszłam szybko z tłumionym jękiem, a Hazz po paru jeszcze mocniejszych ruchach doszedł. Ciężko oddychał i gdy wyszedł ze mnie, wyrzucił prezerwatywę. Ubrałam się i poprawiłam trochę włosy. Usłyszałam, że ktoś wychodzi z kabiny i okazało się, że to ta śpiąca dziewczyna. Mrugnęła do mnie i szeroko się uśmiechnęła, po czym na chwiejnych nogach wyszła z pomieszczenia. Zarumieniłam się wiedząc, że ona to wszystko słyszała, a może nawet widziała. Loczek pocałował mnie w policzek i również wyszliśmy. 
-Boli? - poczułam ciepły oddech na moim karku. Pokiwałam przecząco głową i znaleźliśmy w tłumie Rose i Niall'a. Oznajmili nam, że prawie druga w nocy i żebyśmy się już zbierali. Wróciliśmy do naszego hotelu i rozstaliśmy się przed pokojami. Rozebrałam tylko buty i spodnie, po czym poszłam do łóżka, zasypiając w mniej niż pięć minut.
*Oczami Harry'ego*
-Vicki... Victoria... - próbuję ją obudzić od piętnastu minut, ale nawet nie drgnie. Naprawdę aż tak bardzo zabalowała ostatniej nocy? Nie sądzę. W końcu coś odmruknęła i przekręciła na drugi bok. - Wstawaj, zaraz wyjeżdżamy, a my nawet spakowani nie jesteśmy.
-Niall i Rose, pewnie nawet jeszcze nie myślą o wstaniu, więc co się martwisz? Wyluzuj trochę, są wakacje. - westchnąłem i położyłem się obok. A gdyby ich tak oblać zimną wodą? Nie no, dobra. Idę do Horanów. Zapukałem do drzwi, ale tak jak myślałem, nikt nie otworzył, czyli śpią. Nacisnąłem lekko na klamkę i okazało się, że jest otwarte. Ostrożnie wszedłem, by nie natknąć się na jakiś nie chciany dla nas obraz, ale jednak są przykryci kołdrą. Wziąłem poduszkę Rose, bo ona i tak spała na moim bracie, i uderzyłem w nich z całej siły. Brunetka obróciła się na plecy i razem ze swoim chłopakiem spojrzeli na mnie jak na debila.
-Wyjeżdżamy za niedługo, jak Vicki wstanie. - oznajmiłem i wyszedłem z ich pokoju.

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział 80

-Kogo my tu mamy... - usłyszeliśmy niski, męski głos za naszymi plecami. Oczy Niall'a i Harry'ego rozszerzyły się, przybierając ciemną barwę. Odwróciliśmy się i spojrzeliśmy przed siebie, by zobaczyć otyłego mężczyznę z niemiłym wyrazem twarzy. - Nie spodziewałem się panów tutaj. - powiedział swym ciężkim głosem. Próbowałam rozpoznać tajemniczego mężczyznę. Niestety na marne, nie znam go. Obserwowałam chłopaków. Ich ruchy, słowa, impulsy. Niall trzymał mnie pod rękę, a po zobaczeniu go, ścisnął mnie mocniej, a jego serce zaczęło bić szybciej.
-Co pan tutaj robi? - zapytał niepewnie Harry. Uśmieszek wdarł się na gładko ogoloną twarz obcego mi faceta.
-Widzę, że macie ze sobą towarzyszki.
-Niech pan nie zmienia tematu. - warknął Nialler. Popatrzyłam na niego kątem oka, a potem wróciłam do Victorii, próbując dowiedzieć się od niej czegokolwiek. Była w takiej samej sytuacji, nie rozumiała co się teraz dzieje.
-Cóż, to moje kasyno. Przebywam tutaj codziennie. - oznajmił, a jego uśmieszek znikł. Jak dobrze. - Są panowie chętni na jedną partyjkę pokera? - zaproponował patrząc się im w oczy. Chłopcy uchylili usta, by coś powiedzieć, ale przerwał im. - Oczywiście, że jesteście chętni, nie macie z resztą wyboru. Proszę za mną. - zaśmiał się szyderczo, po czym wyminął
nas i poszedł w głąb kasyna. Powoli ruszyliśmy za nim.
-Co się dzieje? Kto to jest? - szepnęłam zdenerwowana w ucho mojego chłopaka.
-Thomas Peterson. Nie dobiliśmy z nim targu, przez co nam groził. Teraz jest naszym wrogiem. - wytłumaczył szybko, lecz nie dokończył, ponieważ znaleźliśmy się w pomieszczeniu, gdzie znajdował się stół, a na nim karty do gry. Niall, jak i Harry, byli zdenerwowani, ale próbowali to ukryć. Sama jestem nieziemsko zdenerwowana, boję się. Pan Peterson skinął głową w kierunku foteli, na znak byśmy usiedli. Jednak mi i Victorii wyznaczył inne miejsca, na sofie, która jest równolegle do stołu. Sam rozsiadł się naprzeciwko nas i wziął do ust cygaro, które podał mu kelner.
-Zasady gry znacie. Co byście chcieli za wygraną? - zapytał tasując karty.
-Zostawisz nas w spokoju. Na zawsze. - odpowiedział pewnie Harry. Spojrzał na niego znad kart i dokładnie zilustrował jego twarz. Chwilę później odwrócił od niego wzrok i wrócił do kart.
-Dobrze.
-A ty co chcesz? - spytał Irlandczyk.
-Piękne panie siedzące na sofie za wami. - co? Nie, nie, nie. Nie może!
-Nie. - obydwoje zaprzeczyli w tym samym czasie. Gruby się zaśmiał.
-Boicie się? - zadrwił z nich. - Ciekawe... Jak próbowaliśmy się dogadać, to nie byliście tacy wystraszeni. - zaczął rozdzielać pomiędzy nich karty. - Działacie razem przeciwko mnie, zrozumiano? - to było ostatnie zdanie. Później gra się zaczęła.
*Oczami Harry'ego*
Dama, Król, dziesiątka... Kurwa! Czy my właśnie gramy o nasze dziewczyny?! Dlaczego nie mogliśmy iść do kasyna obok... Nie możemy tego spieprzyć, bo będzie problem. Cały się denerwowałem, a w powietrzu było czuć zapach dymu, jak i wygranej Thomasa. Gdybym tylko dostał dziesiątkę trefl, miałbym najsilniejszy układ w grze.
Czułem jak zaczynam się pocić z nerwów. Obserwowałem złowrogą mi osobę, lecz miał pokerową twarz. Nie okazywał nam uczuć, ani emocji. Ciągnąłem kolejną kartę i właśnie poczułem, że wygrałem bilet do raju. Dziesiątka trefl trafiła w moje ręce. Rzuciłem karty na stół i wyrzuciłem z siebie "Royal Flush!", po czym odetchnąłem z ulgą. Niestety przypomniałem sobie, że jeszcze zalicza się do tego Niall, więc jeszcze nic nie wygraliśmy. Kilkanaście minut później, kiedy miałem wrażenie, że już jestem siwy z nerwów oraz poobgryzałem wszystkie paznokcie, mój brat rzucił na stół karetę. Peterson wyrzucił karty w powietrze, bo jak się okazało, nie miał żadnego pasującego składu. To oznaczało, że wygraliśmy. Na zewnątrz zachowałem stoicki spokój, lecz w środku skakałem jak mała dziewczynka. Podparł się na stole i głęboko odetchnął.
-Wygraliście... Znowu. - warknął. - Zyskujecie swój spokój. - oznajmił, po czym gestem ręki pokazał, że możemy wyjść. Zabraliśmy Vicki i Rose, po czym jak najszybciej wyszliśmy z kasyna. 

piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 79

Jechaliśmy cały dzień przez różne stany Ameryki. Między innymi Kansas i Colorado, by na końcu dotrzeć do Nevady. Konkretniej Las Vegas. Podróż z pierwszego miejsca naszych wakacji była długa, ponieważ trwała dwa dni. Zatrzymaliśmy się w motelu na noc w Kansas City. Następnego dnia ruszyliśmy dalej. Zmienialiśmy się kierownicą, gdy ktoś był zmęczony. Do celu doprowadził nas Niall. Wjechaliśmy na zatłoczone i rozświetlone drogi Vegas. Zbliżał się wieczór, więc miasto powoli zaczynało ożywać. Zwolniliśmy i podziwialiśmy widok, który był niesamowity, niespotykany nam na co dzień. Chwilę później, blondyn
zaparkował pod naszym hotelem. Wzięliśmy bagaże i tak jak w NYC, zameldowaliśmy się, po czym dostaliśmy klucze do pokoi.
*Oczami Rose*
Weszliśmy i wpadł nam w oczy gustownie urządzony pokój. Nialler był zmęczony, więc od razu rzucił się na łóżko. Odłożyłam torbę i położyłam się obok niego, po czym głęboko odetchnęłam wiedząc, że to będzie długi tydzień spędzony na imprezach oraz w kasynie. Przymknęłam chwilowo oczy, lecz nie na długo. Irlandczyk usiadł na mnie okrakiem i zaczął całować długo i namiętnie. Odchyliłam trochę głowę, by móc pogłębić pocałunek i lepiej poczuć smak jego idealnych ust. Usłyszeliśmy chrząknięcie nosem za naszymi głowami. Oderwał ode mnie usta i
spojrzał w górę.
-Jak miło, że oszczędzacie mi widoku. - zadrwił Harry. - Idziemy na miasto, więc proponuję wam się zbierać. - popatrzył na mnie ostatni raz i usiadł prosto.
-Teraz? - zapytał lekko zażenowany. Loczek pokiwał głową, po czym wyszedł z naszego pokoju. Ponownie opadł na łóżko protestując i tłumacząc, że jest zmęczony. Pokręciłam uśmiechnięta głową na niego i wstałam. Wzięłam z walizki kosmetyczkę oraz inne ubrania. Weszłam do łazienki. Po wejściu do pomieszczenia, z moich ust wydostało się ciche "Whow". Poczułam za sobą obecność mojego chłopaka.
-Niesamowite. - westchnęłam i podeszłam do lustra.
-Wolałbym inaczej wykorzystać tą łazienkę w tej chwili. - objął mnie w pasie i zaczął całować skórę mojej szyi, wcześniej odgarniając z niej włosy. Patrzyłam w nasze lustrzane odbicie, jak zbliża się coraz wyżej, prawie do mojego ucha. - Co ty na to? - wymruczał mi do ucha.
-Nie mamy teraz czasu. - odwróciłam się do niego i pocałowałam w nos. Grzecznie go wyprosiłam z łazienki i zrobiłam makijaż oraz ubrałam się. Gdy skończyłam się przygotowywać, mój chłopak zajął pomieszczenie, a ja czekałam na niego w fioletowym fotelu. Parę minut później przyszli Vicki z Harry'm. Gdy Horan wyszedł z łazienki, ruszyliśmy na podbój Las Vegas.
-Gdzie tak w ogóle idziemy? - zapytała Vicki.
-Coś się po drodze znajdzie. - Hazz puścił jej oczko. Rzeczywiście, weszliśmy do pierwszego lepszego klubu, jaki napotkaliśmy na swojej drodze. Nie trzeba było na to czekać zbyt długo. W środku było dużo ludzi, którzy dobrze się bawili. Dołączyliśmy do nich. Tę noc spędziliśmy w kilku innych miejscówkach, lecz ostatecznie tuż przed 6:00 wróciliśmy do hotelu. Tak jak Niall chciał, co prawda przed wyjściem, inaczej wykorzystaliśmy łazienkę niż zwykle. Zdarł ze mnie ubrania i posadził na blacie. Szybko odpięłam wszystkie guziki jego koszuli, po czym rzuciłam ją na pufę. Moje ręce prześledziły jego wyrzeźbiony tors, aż do samych spodni, z którymi się chwilę siłowałam, po czym opuściłam je w dół wraz z bokserkami. Był gotowy, podobnie jak ja. Przysunął mnie bliżej krawędzi, po czym delikatnie, tak jak zawsze, wszedł we mnie. Cały czas całował mnie zachłannie, wręcz brutalnie. Doszłam pierwsza, a on zaraz po mnie. Następnie wzięliśmy razem prysznic, a potem weszliśmy do łóżka z brakiem sił na dalsze życie. Nie musieliśmy czekać na sen, który miał wątek przygodowy.
*Następny dzień, wieczór*
Dziś wybieramy się do kasyna, tak właściwie, to czekamy już przy samym wejściu, aż nas wpuszczą. O dziwo byliśmy wpisani na liście, ale to pewnie sprawka chłopców. Weszliśmy tam i ujrzeliśmy ludzi, którzy wyróżniali się swoim statusem finansowym. Wszyscy chodzili w parach lub grupkach, a w rękach trzymali wino, które również i my otrzymaliśmy od kelnera. Podchodziliśmy do różnych stolików, przy których rozgrywał się poker i inne gry o pieniądze, w których brało udział dużo ludzi. Harry raz przyłączył się do pewnej grupy mężczyzn. Baliśmy się o niego, ale nie potrzebnie, ponieważ jak się okazało, takie gry ma opanowane. Zgarnął kilkaset dolarów, po czym odłączył się od gry i wrócił do nas. Wysłuchaliśmy paru przedstawień, przemów innych. W pewnym momencie po prostu staliśmy i rozmawialiśmy jak na tutejszych ludzi przystało. Cały czas trzymałam się Niall'a, starając się go nie zgubić w tłumie.
-Kogo my tu mamy... - usłyszeliśmy niski, męski głos za naszymi plecami.

środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 78

W pierwszy dzień imprezowaliśmy mocno, by otworzyć czas wakacji, sezon. Dzisiaj męczy nas kac, z powodu wypicia dużej ilości alkoholu, wczorajszej nocy.
-Wynająłem samochód. - ogłosił Harry.
-Jaki? - zapytał Niall.
-Ford Mustang. - uśmiechnął się szeroko, a ja zobaczyłam mały błysk w jego oku. Wymieniłyśmy z Rose spojrzenia, po czym także się uśmiechnęłyśmy. - Proponuję go wypróbować. - zagadnął loczek. Wszyscy się zgodziliśmy i wyszliśmy przed hotel. Ujrzeliśmy czerwonego Mustanga, klasykę samochodu. Wypolerowany był w każdym, najmniejszym zakątku. Wsiedliśmy do niego. Harry prowadził. Odpalił silnik i usłyszeliśmy warkot prawdziwego samochodu. Uśmiech wymalował się na naszych ustach, po czym wyjechaliśmy. Krążyliśmy tak trochę, aż wróciliśmy do hotelu. Dziś znowu idziemy na imprezę. Przygotowaliśmy się i o 21:00 spotkaliśmy się na korytarzu. Wyszliśmy z naszego tymczasowego miejsca zamieszkania, po czym ruszyliśmy do klubu, w którym dzisiaj ma odbyć się jedna z największych imprez tego lata. Po dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Na zewnątrz było już słychać głośną, klubową muzykę. Ochroniarz wpuścił nas. Przeszliśmy przez korytarz, w którym było pełno całujących się par oraz palaczy. Weszliśmy do ogromnej sali, gdzie było mnóstwo ludzi. Ruszyliśmy na parkiet i zaczęliśmy się rozkręcać. Przetańczyliśmy kilka piosenek, kiedy poszliśmy do baru. Zamówiliśmy kolejkę dla nas, po czym wypiliśmy ją. Postawiliśmy jeszcze jedną i wróciliśmy na parkiet.  Leciała szybka muzyka. Wszyscy ocierali się o siebie, z powodu braku miejsca. Odwróciłam się do Harry'ego tyłem, jeszcze bardziej się do niego przysuwając. Chwycił mnie w bokach i tak tańczyliśmy. Impreza trwała do białego rana. Wracaliśmy nieźle wstawieni. Jakoś wpakowaliśmy się do taksówki, a potem zapłaciliśmy za przewóz kierowcy. Gdy weszliśmy do pokoju, jedynym naszym ruchem, było opadnięcie na łóżko.
***
Dzisiaj jest ostatnim dniem w Nowym Jorku.
-Zróbmy sobie tatuaże. - zaproponował Hazz.
-Takie same? - zapytałam.
-Tak. - uśmiechnął się do mnie. Chwilę się zastanawiałam, ale zgodziłam się. 
-A wy? Też z nami robicie? - spojrzałam na Niallie. Wymienili ze sobą spojrzenia. Odwrócili się do nas i odpowiedzieli równo "Nie". Zapytałam dlaczego.
-Po prostu. - odpowiedziała Rose.
-Bo kobieta. - dopowiedziałam i zaśmiałam się.
-Owszem. - zawtórowała mi śmiechem. Myśleliśmy z Harry'm nad tatuażem. Ustaliliśmy. że zrobimy sobie dwa tatuaże. W czwórkę pojechaliśmy wypożyczonym samochodem do salonu tatuażu. Weszliśmy do środka i rozglądneliśmy po pomieszczeniu. Podeszła do nas jakaś dziewczyna i zapytała, co chcemy zrobić. Razem z moim chłopakiem odpowiedzieliśmy, że chcemy zrobić sobie tatuaże. Podała nam wzornik, po czym przeszła do innego pomieszczenia. Oglądaliśmy kilkadziesiąt tatuaży, po czym wybraliśmy.
Jaskółki Harry'ego
Zrobimy sobie krzyżyk. Harry na lewej ręce, a ja na karku. Wybraliśmy również jaskółki. U Hazzy znajdą się one na klatce piersiowej, a u mnie na nadgarstku. Poinformowaliśmy o naszym wyborze najpierw naszych przyjaciół, a potem tamtą kobietę. Poprowadziła nas do pokoju, w którym był tatuażysta. Pokazaliśmy mu wzory oraz miejsca, w których chcemy je zrobić. Najpierw ja. Usiadałam na fotelu i wyciągnęłam prawą rękę. Drugą trzymał Harry. Zapewniał, że to nie będzie bolało. Wszystko zostało przygotowane i zaczął swoją pracę. Poczułam lekkie ukłucie, które potem przerodził się w większy ból. Ścisnęłam mocniej rękę chłopaka. Zamknęłam również oczy i próbowałam się odprężyć. Parę minut później skończył na nadgarstku. Zabezpieczył moją rękę i wytłumaczył jak o nią dbać przez jakiś czas. Następnie przygotowałam się do tatuażu na karku. Tam mniej bolało i szybciej poszło. Również go
Krzyżyk Victorii
zabezpieczył plastrem, po czym przyszła kolej na mojego chłopaka. Zaczął od ręki. To było tylko parę minut. Następnie ściągnął koszulkę i wygodnie położył się na fotelu. Siedziałam obok niego i patrzyłam na cały proces "rysowania" jaskółek na jego obojczykach. Jego to nie bolało. Po skończonych pracach, zapłaciliśmy i spotkaliśmy się z Niall'em i Rose, którzy właśnie wychodzili z kawiarni naprzeciwko. Wróciliśmy do hotelu i spakowaliśmy swoje rzeczy. Włożyliśmy wszystkie bagaże do samochodu. Wymeldowaliśmy się z hotelu i wyjechaliśmy z NYC.

wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział 77

Lot był bardzo długi, bo trwał około osiem godzin. Wylądowaliśmy w Nowym Jorku, a na lotnisku odebraliśmy swoje bagaże. Chwyciliśmy je w ręce i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Podeszliśmy do pierwszej taksówki, która była wolna. Znowu walizki wylądowały w bagażniku. Podaliśmy kierowcy adres hotelu, po czym ruszył ulicami NYC. Oglądaliśmy, przez okno żółtej taksówki, całe miasto. Ludzi, którzy chcą jak najszybciej dostać się do sklepów, pracy. Zanim trafiliśmy pod budynek, który będzie naszym domem przez tydzień, musieliśmy przedostać się przez masę korków, które tworzą się w porannych godzinach. Zameldowaliśmy się w recepcji hotelu. Ja i Hazz mamy pokój 246, a Rose i Niall 249. Weszliśmy do windy i wyjechaliśmy na 12 piętro. Rozeszliśmy się do swoich pokoi i odstawiliśmy walizki na ziemię. Podeszłam do ogromnego okna i oglądałam panoramę miasta. Loczek podszedł do mnie i objął mnie w talii. Wtuliłam się w niego i dalej podziwiałam widok rozciągający się przed naszymi oczami. Jednym palcem podniósł mój podbródek i musnął moje usta. Odwróciłam się do niego, zarzucając ręce na jego szyję. Delikatnie całował skórę niedaleko mojego ucha. Odchyliłam głowę w prawą stronę, by miał lepszy dostęp. Składał na mojej szyi pocałunki. Szedł z nimi w górę. Natrafił na moje usta dopiero po chwili. Moje palce wplotły się w jego loczki,
delikatnie za nie pociągając. Jego dłonie powędrowały niżej, prawie na moje pośladki. Stanęłam na palcach, by nie musiał się do mnie garbić. Pogłębiłam pocałunek, a nasze języki tworzyły harmonię. Tą piękną chwilę, jak zwykle, przerwał mój telefon. Westchnęłam lekko zdenerwowana i sięgnęłam po mój telefon. Odblokowałam ekran i zmarszczyłam brwi, kiedy zobaczyłam napis "Zablokowany". Jak to działa, skoro dalej do mnie pisze? Bez sensu...
Rzuciłam telefon na fotel i podniosłam wzrok na Harry'ego. Przez cały czas uważnie mi się przyglądał.
-Kto to był? - zapytał patrząc na mój telefon.
-Nikt. - odpowiedziałam i się do niego przytuliłam. Zamknął mnie w swoich ramionach, a ja czułam się bezpieczna.
-Więc, kto to był? - dalej ciągnął temat.
-Madeline... - mruknęłam niechętnie. - Nalega na spotkanie. - wyprzedziłam jego pytanie.
-Chcesz się z nią spotkać? - nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć. Nie chcę jej znać, ale chciałabym to wszystko wyjaśnić.
-Nie wiem. - to było najwięcej, na co było mnie w tej chwili stać. Postanowiłam porozmawiać o tym z Rose, ona zawsze służy dobrą radą. Wyplątałam się z uścisku, chwyciłam telefon do ręki i wyszłam z pokoju. Zapukałam do drzwi, na których widniała cyfra 249. Chwilę później otworzyła mi Rosalie i od razu mnie wpuściła. Poszłam do części, w której znajdował się salon.
-Kotku, wróć... - Niall podniósł się z kanapy, i gdy mnie zobaczył był trochę zaskoczony.
-Zaraz. - uśmiechnęła się do niego Rose. Odwróciłam się do niej i usiadłam na fotelu, a ona naprzeciwko mnie. Nadal nic nie mówiąc, podałam jej telefon z otworzonymi wiadomościami. Widziałam, że czyta to kilka razy, zanim coś powiedziała.
-Zakładam, że wolisz o tym zapomnieć. - bardziej stwierdziła, jak zapytała. W pewnym sensie, miała rację, ale nie jestem do końca swojej decyzji. Tym samym odpowiedziałam jej to, co Harry'emu. Popatrzyła na mnie nieodgadnionym wyrazem twarzy. - Powinnaś się z nią spotkać. - powiedziała po chwili namysłu. - Razem z Harry'm. Będziesz czuć się pewniej. - uśmiechnęła się do mnie ciepło. Pomimo tego, że mógłby tam ze mną iść, nie spotkam się z Madeline. Ten rozdział jest zamknięty.
-No, nie ważne. Nie będę już przeszkadzać. Dobranoc. - uściskałam ich i wróciłam do swojego pokoju, gdzie czekał na mnie Harry. 
-I co? - zapytał, kiedy tylko przekroczyłam próg drzwi.
-Temat zamknięty. Idziemy spać?
-Ale... Ok, chodź. - zauważył, że nie chcę tego kontynuować. Ściągnął swoje ubrania i położył na łóżku. Dołączyłam do niego, gdy wróciłam z łazienki. Przyciągnął mnie do swojego boku. Nie mogłam zasnąć tej nocy...

Dziękujemy!

Jest już 5000 wyświetleń! Wciąż nie możemy w to uwierzyć. To miała być tylko zabawa, a przerodziło się to w coś tak dużego i ważnego dla nas. Z całego serca chcemy wam podziękować za chęć czytania naszych wypocin, z którymi znacznie się poprawiłyśmy od pierwszego rozdziału :) Oczywiście, liczymy na wsze wsparcie w wyświetleniach oraz komentarzach :)

Kochamy Was! <3

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rozdział 76

*Oczami Victorii, 30 czerwca*
-Wzięłaś kosmetyczkę? - krzyknęła Rose z drugiego pokoju.
-Tak. - odkrzyknęłam. Pakowałyśmy się, ponieważ dziś w nocy wylatujemy do Ameryki wraz z chłopakami. Spędzimy tam prawie miesiąc, a naszym pierwszym celem jest Nowy Jork. Spakowałyśmy pół naszej garderoby. Sukienki, krótkie spodenki, bluzki z odkrytym brzuchem, buty. Ogółem wszystko, co może się przydać. Wysłałam sms'a do Harry'ego. Weszłam do pokoju Rosalie.
Siedziała na swojej walizce i próbowała ją zapiąć.
-Pomóc ci?
-Jeśli możesz... - wysapała siłując się z zamkiem. Podeszłam do niej i zamknęłam jej walizkę. Dokończyłam pakować swoje rzeczy i poszłam do kuchni. Zjadłyśmy kolację oraz posprzątałyśmy po sobie.
-Chcę już tam być. - rozmarzyłam się, podpierając na ręce, siedząc przy stole.
-Ja też, ale pewnie będę tęsknić za domem. - zdzierała lakier z paznokci. Przytaknęłam jej, lecz nie do końca to była prawda. Ciągnie mnie tam od dawna, ale nie zamierzam zostać tam na stałe. Pomogłam brunetce wybrać lakier, więc ona zajęła się malowaniem paznokci, a ja poszłam do garderoby. Wybrałam ubrania, w których pojadę. Zrobiłam przy okazji porządek w szafie i niektóre ubrania, w których nie chodzimy, powkładałam do pudeł. Następnie wzięłam prysznic i poszłam spać.
***
-Wstawaj! - Rosalie szturchnęła mnie w ramię.
-Chwilę... - mruknęłam.
-Spóźnimy się, jeżeli zaraz nie wstaniesz. - zaszantażowała mnie. Odwróciłam się na plecy i przetarłam oczy.
-Zmęczona jestem. - skarżyłam się.
-Ja nawet nie spałam. - popatrzyła na mnie zmęczonymi oczami. Wstałam i ubrałam wcześniej przygotowane ubrania. Rose była już gotowa. Wyszczotkowałam zęby i przygotowałyśmy bagaże na korytarzu, po czym zostało nam jedynie czekać na Harry'ego i Niall'a. Przyjdą do nas trochę wcześniej, by omówić wszystko, co dotyczy podróży. Poza tym, to oni mają nasze bilety. Siedziałam na walizce, a moja przyjaciółka przeglądała internet w telefonie. O trzeciej nad ranem wpuściłyśmy ich do nas, do mieszkania.
Przywitaliśmy się i usiedliśmy w kuchni. Chłopcy dali nam bilety i powiedzieli w jakim hotelu zatrzymamy się w Nowym Jorku. Przed czwartą wyszliśmy, a ja dokładnie sprawdziłam zamknięte drzwi. Wpakowałyśmy nasze walizki do bagażnika Range Rover'a Hazzy. Siedziałam z Rozą w tyle, a Niall obok kierowcy. Piętnaście minut później byliśmy na lotnisku. Nasz samolot odlatuje za godzinę. Już teraz musieliśmy oddać bagaże do kontroli, a potem na taśmę. Usiedliśmy na krzesłach obserwując samoloty.
-Zdrzemnij się chwilę. - szepnął Niall do swojej ukochanej. Odmruknęła mu coś i położyła głowę na jego ramieniu, co wywołało u blondyna uśmiech na twarzy. Splótł ich dłonie i pocałował ją w skroń. Poczułam wibracje mojego telefonu. Wyciągnęłam go z tylnej kieszeni i odblokowałam ekran mojego IPhone'a. Tego numeru nie mam w kontaktach, lecz dobrze wiedziałam do kogo on należy. Po odczytaniu,
usunęłam wiadomość i zablokowałam numer u operatora. Po tych czynnościach, na lotnisku rozbrzmiał głos, który ogłosił, że samolot z Londynu do Nowego Jorku prosi swoich pasażerów na pokład. Podnieśliśmy się ze swoich miejsc i udaliśmy się do bramek z numerem 19. Po sprawdzeniu nas i naszych biletów, mogliśmy wejść do samolotu. Usiadłam z Harry'm, a Rose razem z Niall'em, za nami. Rosalie kontynuowała sen na ramieniu Horana. Głos stewardessy polecił nam zapięcie pasów. Tak też zrobiliśmy. Rozsiedliśmy się wygodnie, po czym samolot wystartował. Spojrzałam w okno.
-Witaj Ameryko... - powiedziałam w myślach, po czym wtuliłam się w mojego chłopaka.

czwartek, 12 czerwca 2014

Rozdział 75

-To tutaj. - ogłosił. Znaleźliśmy się w parku, gdzie od dwóch dni odbywał się festiwal wiosny. Rozglądnęłam się po parku i wszystkich dostępnych atrakcjach. Poszliśmy pod scenę. Tam odbywał się koncert różnych miejscowych kapeli oraz występy artystyczne, akrobatyczne. Oglądaliśmy to przez jakiś czas, kiedy nadeszła część kabaretów. Cały tłum zaczął się śmiać z aktorów. Zabawa była świetna. Po skończonym przedstawieniu, wszyscy rozeszli się po parku. - Idziemy coś zjeść? - pokiwałam twierdząco głową, bo sama byłam głodna. Kupiliśmy coś w jednej z budek i usiedliśmy przy ławce pod drzewem. Zjedliśmy i dalej poszliśmy się bawić. Nialler podniósł mnie i wrzucił do ogromnego basenu z kolorowymi kulkami. Sam do niego wskoczył i udawał, że pływa. Wyglądało to komicznie, bo ten basen raczej nie jest dla naszej grupy wiekowej. 
*24 kwietnia*
Razem z Victorią chodziłyśmy po galerii w poszukiwaniu balonów i ozdób urodzinowych, ponieważ dzisiaj obchodzę swoje 19 urodziny. Kiedy miałyśmy wchodzić do kolejnego sklepu, chwyciłam blondynkę za przedramię i ją zatrzymałam. Popatrzyła na mnie zdezorientowana.
-Co jest? - zapytała.
-To jest Charlotte. - powiedziałam jej. Popatrzyła we wskazane miejsce i razem ze mną obserwowała dziewczynę, która szła w objęciach Zayn'a.
-Szybko przyjechała na twoje urodziny... - skomentowała to. Pociągnęła mnie za sobą do sklepu i wybierała balony. Ja zastanawiałam się natomiast, co moja kuzynka robi w objęciach Malika.
***
Wróciłyśmy do domu i zaczęłyśmy dekorować salon. Dmuchałyśmy balony, zawieszałyśmy serpentyny i takie inne. Po skończeniu dekorowania przyszedł czas na pieczenie tortu. Zabrałyśmy się do tego dość mozolnie, bo żadna z nas nie potrafi piec tortów na jakąś okazję. Zaczęłyśmy od rzucania się wszystkimi składnikami sypkimi. Mąka, cukier, proszek do pieczenia. Gdy skończyłyśmy zabawę, wytrzepałyśmy się i wróciłyśmy do pracy. Zrobiłyśmy masę i wstawiłyśmy to do piekarnika. Po kilku godzinach od wyciągnięcia z piekarnika i wystygnięciu, mogłyśmy go udekorować. Złożyłyśmy ciasto w jedno i
oblałyśmy go dużą ilością roztopionej czekolady. Na sam koniec obsypałyśmy go kolorową posypką i wstawiłyśmy do lodówki. Cóż, nie wygląda jak z prosto z cukierni, ale przynajmniej zrobiłyśmy go same. Posprzątałyśmy kuchnię, salon i dociągnęłyśmy parę detali. Przebrałam się w spódnicę, a Vicki w coś luźniejszego. Czekałyśmy na pierwszych gości. Pierwsi zjawili się Liam z Danielle. Od progu rzucili się na mnie z życzeniami i całusami. Wręczyli mi prezent i poszliśmy usiąść w salonie. Następni byli Eleanor i Lou. U El widać już ciążowy brzuszek. Ostatnio dowiedzieli się, że będą mieli synka. Kilkanaście minut później przyszła Perrie. Ją również zaprosiłam. Czule się przywitałyśmy i dołączyłyśmy do reszty, która przybyła. Rozmawialiśmy o tym co się teraz u niej dzieje, bo dawno się nie widzieliśmy. Zapisała się na uniwersytet i ma dużo nauki. W między czasie przyszedł Harry.
-Sto lat, staruszko! - wykrzyczał od progu. Zgromiłam go wzrokiem i zawtórowałam innym śmiechem. Razem z Vicki złożyli mi życzenia urodzinowe, chyba najdłuższe w moim życiu. Na koniec wręczyli mi małe pudełko owinięte fioletową kokardą. Uściskałam obydwóch bardzo mocno. Rozpakowałam prezent od moich przyjaciół. Okazał się nim być naszyjnik kotwica. Był śliczny. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam do przedpokoju i wpuściłam Charlotte. Przywitałyśmy się i również wysłuchałam kolejnych życzeń. Przyszła sama, a zakładałam, że przyjdzie ze swoim nowym chłopakiem. Przypuszczam tylko, bo to nic pewnego. Poznałam moją kuzynkę z całą ekipą. Dobrze się dogadywali. Cały czas zastanawiałam się, gdzie podziewa się Niall. Spóźnia się już godzinę. Co chwilę patrzyłam na telefon, by sprawdzić, która godzina. W całym mieszkaniu rozległo się pukanie do drzwi. Odruchowo chciałam wstać i otworzyć drzwi, z myślą, że za nimi stoi mój chłopak. Harry zatrzymał mnie i to on poszedł otworzyć, a ja próbowałam wsłuchać się w rozmowę innych.
-Przyszedł do ciebie bukiet róż, nikogo innego nie było. - uśmiechnął się Harry. Za nim stanął w progu Niall przysłonięty czerwonymi, jak i białymi różami.
-Wszystkiego najlepszego, kochanie! - wychylił się zza kwiatów i uśmiechnął najpiękniej jak tylko umiał. Na mojej twarzy również wymalował się ogromny uśmiech. Wstałam i podeszłam do blondyna. - Sto i jeszcze jedna. - powiedział i
mocno wpił się w moje usta. Nasz pocałunek nie trwał długo, bo cała reszta się na nas patrzyła.
-Dziękuję ci, Niall. - pocałowałam go w policzek. Wręczył mi bukiet z pięknymi kwiatami. Odłożyłam kwiaty do kuchni i wróciłam do reszty. Impreza zaczęła się rozkręcać. Wznieśliśmy toast i pokroiliśmy tort przygotowany przeze mnie i Vicki. Grała muzyka, wszyscy bawiliśmy się, tańczyliśmy, nawet do niektórych piosenek śpiewaliśmy. Tego wieczoru udało nam się opróżnić dwie butelki wina, jak i wódki. Każdy tańczył coraz odważniej przez promile alkoholu w naszej krwi. Impreza trwała do trzeciej nad ranem. Potem wszyscy się porozchodzili. Nie wiem jak trafią do domu... Ja z Niall'em również odwiedziliśmy moją sypialnię. Ściągnęliśmy z siebie ubrania i opadliśmy zmęczeni na łóżko. Pamiętam tylko, że wtuliłam się w mojego blondaska i tak zasnęłam. Na następny dzień męczył nas spory kac.

środa, 11 czerwca 2014

Rozdział 74

*Oczami Rose*
W tej pracy cały czas coś się dzieje. To telefon, to ktoś coś chce, a to może Niall. Jego rozumiem, jestem jego sekretarką. Przyszedł wieczór i powoli zbierałam się do domu. Kiedy spakowałam wszystko do teczki, poczułam jak obejmuje mnie w pasie. Wyprostowałam się i odwróciłam twarzą do niego.
-Coś się stało, panie Horan? - zapytałam uśmiechając się.
-Nie, skąd takie podejrzenia, panno Collins? - delikatnie musnął moje usta.
-Nie wiem. Wracasz już do domu?
-Nie. Muszę zostać z Harry'm do późna. - uśmiechy znikły z naszych twarzy. - Ale za to jutro... - urwał w połowie zdania i zadziornie się uśmiechnął.
-Jutro co? - zapytałam.
-Jutro się ode mnie nie oderwiesz, nawet na chwilę. - pocałował mnie w usta. Nie chciałam by odrywał swoje ciepłe usta od moich. Pogłębiłam pocałunek i tak trwaliśmy chwilę, puki nam nie przerwano.
-Dość już tych czułości, czas na pracę. - Harry postawił na moim biurku stos papierów. Zmierzyłam wzrokiem stosik kartek. - To nie twoje, tylko twojego kochasia. Tak, więc proponuję się za to zabrać. - wrócił do ich gabinetu i zamknął za sobą drzwi. Niall popatrzył na to z zażenowaniem i oparł czoło o moje ramię. Westchnął cicho i się załamał.
-Nienawidzę tej pracy...
-Są jej plusy.
-Bo ty tu pracujesz. - podniósł głowę i znowu lekko mnie pocałował. Uśmiechnęłam się ciepło do niego i poklepałam go po ramieniu.
-Miłej pracy. - dostał ode mnie buziaka w policzek i wyplątałam się z jego objęć. Jęknął niezadowolony. -Kocham cię. - wychodząc, odwróciłam się do niego i puściłam oczko w jego stronę.
-Ja ciebie też, skarbie. - puścił mi buziaka i wziął stos papierów do ręki. Wyszłam z wieżowca i wsiadłam do samochodu. Szybko znalazłam się w domu. Weszłam do salonu, podbiegała do mnie Vicki i najmocniej jak potrafiła, przytuliła mnie.
-Tak bardzo się nudziłam bez ciebie... - powiedziała.
-Nie pomyliłaś mnie przypadkiem z Harry'm? - zaśmiałam się.
-Nie. Spędź ze mną trochę czasu. Najlepiej cały tydzień. - uśmiechnęła się.
-Ok. Co robiłaś pod moją nieobecność? - zapytałam siadając na kanapie.
-Jadłam lody i spałam. - odpowiedziała. Trzeba przyznać, że zabijanie czasu nie należy do jej najlepszej strony. Szybko się przebrałam i wróciłam do mojej przyjaciółki.
-Zjadłaś wszystkie lody? - pokiwała przecząco głową. Wstałam i wróciłam z kuchni z pudełkiem lodów czekoladowych oraz dwoma łyżeczkami. - Najwyżej pójdzie w biodra. - obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Jadłyśmy lody z jednego pudełka i zaczęłyśmy oglądać od nowa ósmy sezon naszych ulubionych Friends. Uśmiałyśmy się przy tym nieziemsko i poprawiłyśmy sobie tym humor. Grubo po północy poczułyśmy zmęczenie. Rozeszłyśmy się do swoich pokoi i zasnęłyśmy.
*Rano*
-Księżniczko... - ktoś próbował mnie obudzić. Tym kimś był Nialler, bo tylko on mnie tak nazywa. Mruknęłam coś pod nosem i odwróciłam się do niego tyłem.
Słyszałam jak się zaśmiał. Położył się za moimi plecami i zaczął bawić się moimi włosami. 
-Nie spóźnię się, obiecuję. - owszem. Parę razy zdarzyło się mi zaspać do pracy, ale nic na to nie poradzę.
-Dzisiaj nie idziesz do pracy. - odwróciłam się do niego przodem i spojrzałam na niego pytająco. Z tego co pamiętam, nie brałam wolnego.
 - No co? - uśmiechnął się słodko.
-Nie brałam wolnego. - dalej go nie rozumiałam.
-Ale to ja decyduję kiedy idziesz do pracy, a kiedy nie. - owinął wokół palca kosmyk moich włosów. - Po za tym mówiłem, że się ode mnie nie oderwiesz.
-Myślałam, że po pracy.
-A jednak nie. - pocałował mnie w nos. - Wstawaj.
-Mów za siebie. - zaśmiałam się. Przeciągnęłam się, wyciągając w każdą możliwą stronę. Usłyszałam westchnięcie Horana.
-Co? - zapytałam zdezorientowana.
-Czy ty musisz być taka seksowna?! - zapytał, robiąc mi wyrzuty. Potem zaczął się śmiać, a ja razem z nim.
Usiadłam na nim okrakiem i zbliżyłam twarz do jego.
-Muszę. - pocałowałam go krótko i wstałam. Poszłam do garderoby i wzięłam z niej ubrania. Ubrałam się i załatwiłam poranną toaletę. Wróciłam do swojego pokoju, by pościelić łóżko. Niall'a tam nie było. Posprzątałam i poszłam do kuchni.
-Gotowa? - zapytał.
-Na co?
-Wychodzimy na miasto. - chwycił mnie za rękę i poprowadził do przedpokoju. Na dworze jest coraz cieplej, więc wsunęłam na nogi tylko baleriny. Wyszliśmy z mieszkania. Mój chłopak prowadził mnie spacerem w różne miejsca.

wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział 73

Rozmyślałam o wszystkim. O moich wszystkich zachowaniach, wybrykach. Wciąż leżałam na łóżku w ubraniach. Muszę coś zmienić. Wiele już przeżyłam i teraz chcę zacząć "nowe życie". Zdjęłam kurtkę, buty i rzuciłam je w kąt pokoju. Przebrałam się w wygodniejsze ciuchy, stanęłam przed lustrem i spojrzałam na moje odbicie. Dużo już się zmieniłam, ale chcę więcej. Chcę porzucić sprawy z "rodzicami", psychologiem i z poznanymi ludźmi w psychiatryku.
-"Dam radę i na pewno się nie poddam - mówiłam sobie w myślach. - mam wsparcie w bliskich mi osobach i zacznę na nowo. Będę się częściej uśmiechała i pierwsze co zrobię to przeproszę Rose i Harry'ego." - poprawiłam włosy i wyszłam
z pokoju. Hazz i Roza o czymś rozmawiali, ale gdy tylko stanęłam w progu drzwi, byli już cicho. 
-Przepraszam. - powiedziałam, podbiegłam do nich i przytuliłam oboje.
-Nie masz za co, każdy ma czasem złe chwile. - Rose pocałowała mnie w policzek. Przeszłam na kolana loczka i pocałowałam go w usta.
*Oczami Harry'ego*
Vicki prosiła mnie żebym został. Uległem. Rose poszła do siebie, a my zostaliśmy na kanapie. Trzymając się za ręce opowiadaliśmy sobie naszą przyszłość. Wyszło na to, że weźmiemy późno ślub, bo nie będzie się nam śpieszyło, będziemy mieli dwójkę dzieci, a jak będziemy już starzy będziemy chodzili na dyskoteki. Wyglądało to w mojej wyobraźni bardzo śmiesznie, ale z nią mogę mieć i taką przyszłość. 
-Hmmm... Może teraz popracujemy nad jednym z
Proszący Harry.
maluszków? - chwyciłem lekko jej wargę w zęby.

-Ale ja jeszcze nie chcę maluszka. - z uśmiechem na twarzy oburzyła się i mnie pocałowała. 
-To dziś może dziś tylko poćwiczymy, no wiesz tak dla wprawy? 
-No dobrze. Ale musimy być cicho.
-Mów o sobie. Po naszej wspólnej nocy to wszyscy goście hotelu znali moje imię. - zaśmiałem się, a jej policzki oblał rumieniec. Chodź ma swój charakterek, czasami jest słodziutka, a co jest najlepsze, że umiem do tego doprowadzić. Uderzyła mnie lekko w ramię. Wstała i poszła w kierunku sypialnie Rose.
-Po co tam idziesz? - zapytałem.
-Muszę zobaczyć czy ona śpi. - zajrzała do jej pokoju. Gdy wyszła palcem wskazującym, uwodzicielsko pokazała, żebym do niej podszedł. Nie czekałem ani chwili. Przytuliłem ją, łapiąc za pośladki. Cicho się zaśmiałem, a ona jak myszka, pisnęła. Prowadziłem ją tyłem i po paru sekundach wylądowaliśmy na łóżku. Zamknąłem za nami drzwi. Vicki zdjęła swoją koszulkę, a ja po drodze do łóżka zdejmowałem spodnie. Byliśmy w samych bieliznach, a nasze ciała były rozgrzane. W jej oczach nie było strachu jak za pierwszym razem, teraz zastąpiło go pożądanie. Łapczywie łączyła nasze usta bardzo szybko i chciała więcej, ja również. Zawszę mam prezerwatywę w portfelu, już z przyzwyczajenia. Przed poznaniem Vicki, spałem z dziewczynami dla zaspokojenia. Nie było w tym uczucia, te kobiety były mi obojętne. Z Victorią robię to z miłości i to jest o wiele lepsze. 
-Chcesz robić to w trochę innej pozycji? - zapytałem. Była spragniona i na pewno chciała spróbować wszystkiego nowego. Ciesze się, że to właśnie ze mną miała pierwszy raz, i że to ja mogę ją we wszystko wtajemniczać i pokazywać. Zdjąłem z siebie bokserki i nałożyłem na mojego penisa prezerwatywę. Pozbyłem się też bielizny blondynki. Moim ulubionym plusem tego, że wróciła do swojej właściwej wagi. Leżała pode mną, gdy ja się w niej zgłębiałem. Zrobiłem parę ruchów, które sprawiały u nas gardłowe jęknięcia. Robiliśmy wszystko, aby nie obudzić Rose. Proponowałem Vicki nową pozycję, więc teraz muszę słowa dotrzymać. Wyszedłem z niej i położyłem się obok niej. Chwyciłem ją za biodra i kazałem jej usiąść. Dziś była porywcza, więc pozwoliłem być jej na górze. Nie trwaliśmy długo w tej pozycji. Nasze ciała były lepkie od potu, a oddechy przyśpieszone. Czułem jak jej nogi sztywnieją i dochodzi. Ja otrzymałem swój orgazm chwile po niej. Opadłem na wolne miejsce dysząc. Chyba udało się nam nie obudzić Rose. Byłem zadowolony, że Victoria tym razem nie czuła bólu i nie bała się tak bardzo. Ubrałem bokserki i wróciłem na miejsce. Ona ubrała bieliznę i moją koszulę. Uwielbiam jak je nosi. Wygląda słodko, a na dodatek potem moje koszulki pachną jej cudownymi perfumami, które tak kocham. Przytuliła się do mnie i umieściła głowę na moim torsie. 
-Kocham cię. - powiedziała i zamknęła oczy.
-Również cię kocham. - pocałowałem ją w głowę i poszliśmy spać.
*Oczami Victorii, rano*
-Cześć. - przywitałam się zaspana z moją przyjaciółką. Jak zawsze zrobiła dla wszystkich śniadanie. Zabrałam się do jedzenia, a ona razem ze mną. - Wyspałaś się? - zapytałam podchwytliwie.
-Tak i to bardzo. Miałam fajny sen. - uśmiechnęła się promiennie. Zapewne w tym śnie królował jej chłopak. - A ty się wyspałaś? - spytała biorąc kolejny kęs kanapki do buzi.
-Tak... - uśmiechnęłam się lekko i wzrokiem wróciłam do talerza. Gdy skończyłyśmy śniadanie, wróciłam do pokoju, po ubrania. Uchyliłam cicho drzwi i na palcach przeszłam do komody.
-Gdzie mi uciekłaś? - mruknął Harry przecierając leniwie oczy. Odwróciłam się na pięcie w jego stronę, ponieważ mnie wystraszył. Podszedł do mnie i objął mnie w pasie. Pocałował czule w usta i się uśmiechnął.
-Jak się spało królewno?
-Doskonale. 
-To kiedy będziemy znowu ćwiczyli?
-Tego to jeszcze nie wiem. Ale wiem, że ja idę pod prysznic, a ty musisz iść do pracy. - zrobił smutną minkę. Wzięłam swoje rzeczy i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i zwolniłam pomieszczenie Harry'emu. Rose skorzystała z tego, że loczek też od razu jedzie do firmy i wyszli razem. Pożegnałam ich czule i zostałam sama w domu. Niedawno zwolniłam się z tej cholernej pracy, więc pozostaje mi siedzenie w czterech ścianach. Co ja będę robiła?

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział 72

Szybkim krokiem szłam w stronę mieszkania Harry'ego. Pod samym blokiem zobaczyłam, że sąsiad chłopaków właśnie wychodzi. Zaczęłam biec, bym nie musiała dzwonić na domofon. Pan Campbell okazał się na tyle dobry, że widząc mnie z oddali, przytrzymał mi drzwi. Gdy znalazłam się obok niego, podziękowałam mu i weszłam na klatkę. Wbiegłam po schodach na górę i pukałam w drzwi chłopaków, tak długo, aż ktoś mi otworzy. Zaprosił mnie do środka Niall.
-Hej. Coś się stało? Nie wyglądasz najlepiej. - blondyn obsypał mnie od progu pytaniami.
-Cześć. - odpowiedziałam. - Stało się i to dużo, ale chcę najpierw z tym iść do Harry'ego. - pokiwał twierdząco głową i wskazał ręką na jego pokój. Weszłam do Haroldowego królestwa, nawet nie pukając. Siedział przy biurku. Słysząc, że ktoś wchodzi do jego pokoju, podniósł głowę znad zeszytu, przestając tym samym w nim pisać.
-Hej, kotku. - uśmiechnął się do mnie czule. Odpowiedziałam cicho i poczułam jak łzy zbierają się w kącikach moich oczu. Loczek zauważył to i chwycił moją twarz w swoje ciepłe, delikatne dłonie. - Co się stało? - jego mina już nie była taka wesoła. Mi w ogóle nie było do śmiechu.
-Boję się, Harry... - pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Otarł ją kciukiem, uważnie mi się przyglądając.
-Czego? - puścił moją twarz, a ja jak automat przytuliłam się mocno. Myślałam co mu powiedzieć. Prawdę, czy powiedzieć mu cokolwiek innego, byle z dala od problemu.
-Pamiętasz Suzie?
-Tak i co w związku z tym?
-Była dzisiaj u mnie.
-Po co? - ostatnia chwila, by się zastanowić nad prawdą, lub kłamstwem.
-Zabiła lekarza i dwie pielęgniarki, bo bała się, że trafi do psychiatryka. - prawda wygrywa. Z resztą i tak by później wyszła na jaw. Chłopak odsunął głowę ode mnie, lecz nie wypuścił ze swoich objęć. Analizował właśnie to, co mu przekazałam. W jego oczach zobaczyłam strach. - Rose chciała zadzwonić na policję...
-Zrobiła to?
-Nie wiem, mam nadzieję, że mnie posłuchała i nie zadzwoniła.
-Powinna to zrobić, bo jeszcze tobie się coś stanie. - czy oni wszyscy mają takie samo zdanie? Jeżeli zadzwonię, a ona ucieknie z więzienia, czy psychiatryka, dopiero będę miała problemy. Wytłumaczyłam to Harry'emu, lecz ten nie chciał mnie słuchać. Cały czas stawiał na swoim. W pewnym momencie miałam tego dość i wyszłam z jego pokoju. Poszłam do salonu, a tam siedział Niall oglądając wieczorne wiadomości. Przysiadłam się do niego i tępo patrzyłam się w telewizor, udając, że słucham paplaniny dziennikarza. Tak na prawdę to myślałam cały czas o Suz. Z rozmyśleń wyrwał mnie kolejny artykuł podawany w wiadomościach.

"Złapano morderczynię lekarza oraz dwóch pielęgniarek. Suzie Wildfire oczekuje teraz w więzieniu o zaostrzonym rygorze na proces w sądzie."

Tylko tyle było powiedziane, dalej był kolejny artykuł.
-I dobrze. - skomentował stojący w drzwiach Harry. Odwróciłam głowę w jego stronę.
-Podobno była już kiedyś w psychiatryku. - dopowiedział Nialler.
-Owszem, była... - powiedziałam cicho. Wstałam i ubrałam szybko kurtkę. Rzuciłam szybkie "Cześć." i wyszłam z mieszkania. Wybiegłam z apartamentowca i biegłam przed siebie. Za sobą usłyszałam głos mojego chłopaka. Nie przestawałam biec, próbowałam uciec przed całym światem w tamtej chwili. Styles dogonił mnie i chwycił za przedramię, co spowodowało, że musiałam się zatrzymać. Unikałam jego wzroku.
-Puść mnie. - poprosiłam.
-Nie.
-Dlaczego?
-Nie chcę byś zrobiła jakąś głupotę. - podniosłam wzrok i spotkałam się z jego zielonymi tęczówkami. Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem.
-Idę do domu.
-Odprowadzę cię. - wywróciłam na niego oczami i odwróciłam się. Poszłam w stronę mojego domu. Doszedł mnie i chwycił za dłoń. Przez całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Weszliśmy do mojego mieszkania, a ja od razu poszłam do salonu, nie ściągając z siebie kurtki i butów.
-Prosiłam cię... - powiedziałam oschle do mojej przyjaciółki.
-Prosiłaś, ale ja tego nie zrobiłam, uwierz mi na słowo. - tłumaczyła się.
-Nie wierzę ci. Zostawiłam cię samą, mogłaś to wykorzystać.
-To sprawdź moją historię połączeń.
-Mogłaś usunąć.
-Nie zrobiłam tego. Zrobiłam to, o co prosiłaś. Pomogłam jej w ten sposób, ale nie na długo. Policja sama ją znalazła. - całej kłótni przysłuchiwał się Harry. Zbeształam brunetkę wzrokiem i poszłam do siebie do pokoju. Zatrzasnęłam drzwi i usiadłam na łóżku. Dlaczego ona zawsze musi zrobić po swojemu? Wiem, że chodzi jej o bezpieczeństwo, ale teraz jesteśmy w jeszcze gorszej sytuacji...