-To jak, jedziemy? - zapytał. Pokiwałam twierdząco głową. Po wyjściu z budynku poczułam zimny podmuch wiatru. Zatrzęsłam się, ponieważ Harry nie przywiózł mi żadnej kurtki.
-Załóż, bo dość daleko zaparkowałem samochód. - podał mi swój czarny płaszcz.
-Ale za to tobie będzie zimno.
-Bierz i nie gadaj. - uśmiechnął się do mnie i pomógł mi założyć płaszcz. Wyglądałam jak w jakimś wielkim worku. Hazz na dodatek objął mnie w talii. Faktycznie auto stało dość daleko. Gdy wsiedliśmy, Harry włączył ogrzewanie, a ja zdjęłam płaszcz i rzuciłam go na tylne siedzenia.
-Masz jakieś specjalne życzenia, czy chcesz do domu? - zapytał.
-Do domku i przed telewizor. - uśmiechnęłam się, a on zaśmiał i odjechaliśmy. Jechaliśmy w ciszy, z radia było słychać cichą muzykę. Była dopiero 18:00, a za oknem było ciemno, padał śnieg, a ulica była oświetlona latarniami i ozdobami świątecznymi. Nie wiedziałam, że ten rok tak się zacznie.
-Jak świętowaliście sylwestra? - zapytałam przerywając ciszę panującą między nami od początku drogi.
-Byłem tylko ja, Niall i trzy wódki. - zaśmiałam się na jego ostatnie słowa.
-To mieliście ciekawych gości. - mówiłam przez śmiech. Już nic nie mówił, tylko zaparkował pod moim blokiem.
-Wejdziesz? - zrobiłam maślane oczka. Nie chciałam zostawać sama.
-W sumie nie mam już nic do załatwienia, więc z miłą chęcią. - uśmiechnęliśmy się do siebie i wysiedliśmy z auta. Harry zabrał moje rzeczy, które zostały po wypadku. Nie było ich wiele, nawet mój iPhone nie ocalał. Przy drzwiach próbowałam je otworzyć lewą ręką, ale mi to nie wychodziło, więc Hazz pomógł. Rozebrałam buty i od razu poszłam do salonu. Oglądaliśmy film. Dramatyczny, ale bardziej to wyglądało na komedię. Cały czas się śmialiśmy. Byliśmy w połowie seansu, kiedy wyłączyli prąd.
-Ej... - jęknęłam niezadowolona. Harry zaczął mnie szukać. Gdy w końcu mnie znalazł, a siedziałam obok niego, przytulił mnie.
-Boisz się? - zapytał tak, jakbyśmy byli w jakimś horrorze.
-Ciebie? - odpowiedziałam pytaniem.
-Nie, ciemności.
-Tak i to bardzo. - westchnęłam. Przytulił mnie jeszcze mocniej. Poczułam jak unoszę się w górę. Harry zaczął zmierzać korytarzem. Pomogłam mu otworzyć drzwi do sypialni. Zamknął je kopnięciem. Odłożył mnie na łóżko, a sam położył się obok mnie.
-Dlaczego akurat tutaj? - zapytałam śmiejąc się.
-A co lepszego można robić gdy nie ma prądu? - znowu pytaniem na pytanie.
-Nie wiem... - odparłam.
-Ja wiem... - przybliżył się do mnie tak jakby chciał mnie pocałować. - Można spać. - oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Wtuliłam się w jego tors i tak zasnęłam.
*Oczami Harry'ego*
Słodko spała. Wtedy wygląda tak niewinnie, krucho, tak jakby zagrażało jej wszystko. Jej oddech jest spokojny. Mruczy coś pod nosem, ale nie jestem w stanie zrozumieć. Okryłem nas kocem. Poczułem wibracje mojego telefonu. Wyciągnąłem go delikatnie tak, aby nie obudzić Vicki. Odblokowałem iPhone'a.
"Wbijamy na chatę. Szykujcie się."
Wiadomość była od Louis'a. Niestety muszę ich rozczarować.
"To napisz do Niall'a. Mnie nie ma w domu."
Wyłączyłem telefon. Zasnąłem.
*Oczami Niall'a*
Nie potrafię bez niej wytrzymać. Jestem już prawie pod szpitalem. Zaparkowałem obok wejścia. Kiedy miałem wychodzić z samochodu, zadzwonił telefon. Louis.
-Halo?
-Cześć Niall, gdzie jest Harry? - zapytał nie przedłużając.
-U Vicki, odebrał ją dzisiaj ze szpitala, więc pewnie tam został.
-A ty? Nie wydaje mi się by było u was w mieszkaniu słychać karetki.
-Jestem pod szpitalem, chcę w końcu zobaczyć Rose. - odpowiedziałem.
-Jeszcze się z nią nie widziałeś? - zapytał zdziwiony.
-Nie, za dużo pracy w ostatnim czasie.
-Powodzenia. - powiedział krótko.
-Dzięki, do zobaczenia. - pożegnałem się i rozłączyłem. Wysiadłem z auta i poszedłem w stronę szpitala.
Super :"")
OdpowiedzUsuń