czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 21

*Oczami Harry'ego*
Oglądałem z Niall'em mecz. Zadzwonił mój telefon, więc poszedłem go odebrać. Na wyświetlaczu pojawił się Liam. Ciekawe co on chce o tej porze...
-No hej. - powiedziałem pierwszy.
-Hej, mam złe wieści... - był podenerwowany, co było słychać w tonie jego głosu.
-Co się stało?
-Victoria i Rose leżą w szpitalu, miały wypadek samochodowy. - powiedział na jednym tchu, a ja czułem, że serce mi pęka. - Tylko nie mówcie im, że wiecie to ode mnie, bo prosiły mnie i to, żebym wam nie mówił. - dodał.
-Jaki... Jaki jest ich stan? - zapytałem.
-Victoria, podobnie jak Rose, jest w śpiączce, lecz jej stan jest o wiele lepszy. Ich przyjaciółka zginęła na miejscu.
-Możemy do nich jechać? - zapytałem z nadzieją na pozytywną dla nas odpowiedź.
-Na razie nie, ponieważ są w śpiączce... Już ci to mówiłem. - powiedział, po czym się rozłączył. Zrobiło mi się słabo chciałem powiedzieć o tym Niall'owi, ale nie mogłem nic z siebie wykrztusić.
*Oczami Niall'a*
Dalej oglądałem mecz, a Harry gdzieś zniknął. Postanowiłem sprawdzić co z nim. Widziałem, że poszedł do kuchni, więc tam też pomaszerowałem. Stał oparty o blat wyspy kuchennej.
-Harry... - zacząłem, ale nie zareagował. - Coś się stało? - zapytałem. Chciał coś powiedzieć, ale nie mógł. Podszedłem do niego bliżej i pomachałem ręką przed oczami. Otrząsnął się i za smutkiem powiedział:
-Są w szpitalu... - popatrzyłem na niego z niedowierzaniem. Szczęka mi opadła, ręce zaczęły drżeć ze strachu. Przez myśli przechodziły mi najgorsze scenariusze.
-Dlaczego? Co się stało?! - miałem łzy w oczach.
-Miały wypadek samochodowy, jedna dziewczyna zginęła. - również płakał.
-Kto?! - głos mi się załamał, nie mogłem dopuścić do siebie tego, co Harry właśnie powiedział.
-Na szczęście nie one. Jakaś ich przyjaciółka. - powiedział, co mnie trochę podniosło na duchu.
-Musimy tam jechać! - wykrzyczałem i już chciałem wychodzić, ale Hazz mnie zatrzymał.
-Nie możemy, są w śpiączce.
-Co z tego?!
-Nie wpuszczą nas. - westchnąłem z zrezygnowaniem i zjechałem po ścianie płacząc. Harry do mnie podszedł i przytulił.
-Nie graj baby. Mi też pęka serce, ale nie możemy im tego zrobić. - zaśmiał się pocieszająco. Wymusiłem lekki uśmiech i wstałem.
-Skąd w ogóle wiesz, że są w szpitalu? - zapytałem już spokojniej.
-Liam dzwonił. Opiekuje się nimi. - ta wiadomość mnie znacznie pocieszyła. Liam to naprawdę świetny lekarz.
*Oczami Victorii, dwa dni później, 30.12.*
Znowu ból. Z resztą, co ja gadam, cały czas mnie wszystko boli! Obudziłam się trzy godziny temu. Liam powiedział mi, że byłam dwa dni w śpiączce. Obok mnie leżała Rose. Nadal spała. Martwię się o nią. Do naszej sali wszedł Liam. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Nie był to dobry pomysł. Zasyczałam z bólu.
-Leż. - powiedział, a ja posłusznie się położyłam.
-Co z Rose? Kiedy się obudzi? - zapytałam. Zastanawiał się chwilę, po czym powiedział:
-Mam skłamać?
-Nie.
-Rose jest w ciężkim, a nawet bardzo ciężkim stanie. Nie możemy jej na razie obudzić. - powiedział, na twarzy miałam smutek, a w jego oczach można było zobaczyć współczucie.
-Ale obudzi się kiedyś, prawda? - nadzieja nigdy nie umiera.
-Tak, ale dopiero gdy jej stan się polepszy.
-A co ze mną? - zapytałam, by nie wybuchnąć płaczem.
-Można powiedzieć, że już jest wszystko dobrze, po za złamaniami. - uśmiechnął się do mnie ciepło. - Lecz jeszcze spędzisz tutaj trochę czasu. - dodał. Pokiwałam twierdząco głową. Liam wykonał parę badań i zadał mi kilka pytań. Chciał już wyjść, ale go zatrzymałam. Przypomniałam sobie o Nicole. Zapytałam go o nią.
-No więc... Przykro mi to mówić, ale wasza przyjaciółka nie żyje. Zginęła na miejscu. - wyszedł. Leżałam i przez parę minut wpatrywałam się w sufit. Jak to umarła?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz