poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 22

Cały czas płakałam. Byłam załamana, że jedna z moich przyjaciółek zmarła, a druga może się nie obudzić. Rose spokojnie leżała podpięta do wielu urządzeń. Czułam się okropnie. Mam potłuczone żebra i złamaną rękę. Ja z naszej trójki miałam najwięcej szczęścia. Otarłam moje mokre policzki i wstałam z łóżka. Brakowało mi kogoś, kto może mnie pocieszyć. Stanęłam przy łóżku Rosalie. Delikatnie posunęłam jej ciało i położyłam się obok niej. Wtuliłam się w nią i na nowo zaczęłam płakać. Ktoś wszedł do naszej sali. Nawet mnie to nie obchodziło. Teraz mam wszystko gdzieś, mógłby to być lekarz, który kazałby mi wrócić na swoje miejsce. Tą osobą, która tu weszła, okazał się być Harry. Gdy go zobaczyłam ogarnął mnie szok. Co on tutaj robi?
-Cześć. - uśmiechnął się do mnie.
-Hej. - zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Podszedł do mnie i delikatnie mnie przytulił, bo bał się, że coś mi zrobi. Otarł moje policzki z łez.
-Jak się czujesz? - zapytał. Zastanawiałam się nad tym chwilę.
-Jak ostatnia idiotka... - powiedziałam i przytuliłam się do niego. - Gdzie jest Niall? - zmieniłam temat.
-Zapewne w domu.
-Dlaczego nie przyjechał?
-On na razie nie wie, że tutaj jestem. Wyrwałem się z pracy, by przyjechać do was. - uśmiechnął się uroczo. Teraz zrozumiałam, że nawet nie wiem gdzie pracuje. Zapytałam go o to.
-Pracuję w firmie ojczyma Niall'a. Tak jak on. - oznajmił. Nic już nie mówiliśmy, tylko siedzieliśmy wtuleni w siebie. Do sali wszedł Liam. Odsunęłam się od Harry'ego i otarłam moje mokre od łez policzki.
-Mam dla ciebie dobre wiadomości. - powiedział uśmiechnięty. - Jeszcze dziś wieczorem dostaniesz wypis i będziesz mogła wrócić do domu.
-Dzięki, bardzo się cieszę. A wiesz co z Rose? - próbowałam wstrzymać łzy. Harry lekko pocierał ręką po moich plecach, co bardzo dodawało mi otuchy.
-Jest z nią coraz lepiej. Mamy nadzieję, że za parę dni obudzi się i jak będzie wszystko w porządku, tak jak ty będzie mogła wyjść. - przytuliłam Liam'a i podziękowałam. On wyszedł i zostałam sama z Harrym. 
-Będę musiał się zmywać. Mam jeszcze parę rzeczy do załatwienia. Może chciałabyś żebym po ciebie przyjechał wieczorem?
-Jeżeli nie zrobię ci tym kłopotu, to możesz. - uśmiechnęłam się słodko.
-Oczywiście, że nie ma kłopotu. Do zobaczenia. - uśmiechnął się szeroko i przytulił mnie na pożegnanie. Wyszłam z naszej sali i podeszłam do szpitalnego telefonu. Wybrałam numer mamy Rose. Wytłumaczyłam jej co się stało. Nie była z tego zadowolona, ale też nie robiła dramy. Może to i dobrze? Przypomniałam sobie, że nie mam żadnych ciuchów tutaj. Zadzwoniłam jeszcze do Harry'ego, by przyjechał po klucz do mieszkania i przywiózł mi ubrania. Zgodził się. Jak ja sobie wyobrażę, gdy będzie przeglądał to wszystkie ubrania... Na sam koniec zadzwoniłam do swoich rodziców. Moja kochana mamusia urządziła mi kazanie na temat jakie my to jesteśmy bezmyślne i w ogóle. Jak ja ją kocham... Wróciłam do sali i położyłam się na łóżku. Byłam trochę zmęczona, więc szybko zasnęłam.
*Oczami Harry'ego*
Wreszcie skończyłem pracę. Teraz zostało mi jechać do szpitala po klucze. Do mieszkania dziewczyn i z powrotem do szpitala. Wyjechałem z pod biurowca w kierunku hospicjum. Gdy wszedłem do sali, zobaczyłem, że Vicki śpi. Klucze były na stoliku nocnym, więc cicho przeszedłem obok łóżek i zgarnąłem klucze. Wyszedłem z pokoju i pojechałem do mieszkania dziewczyn. Po około pół godzinie byłem na miejscu. Gdy w końcu znalazłem garderobę, zacząłem przeszukiwać ich szafę. Wybrałem dla niej wygodniejsze ciuchy.



Spakowałem wszystko do torby i wyszedłem zamykając za sobą drzwi. 
*Oczami Victorii*
Zostało mi jeszcze trochę czasu do przyjazdu Hazzy. Poszłam się wykąpać i umyć włosy. W razie czego zostawiłam mu karteczkę na stoliku.

"Poszłam się kąpać. Poczekaj chwilkę. xx"

Gdy wróciłam na salę zobaczyłam siedzącego na łóżku loczka. Podał mi torbę, na co mu się odwdzięczyłam uśmiechem. Witaj łazienko po raz drugi.

1 komentarz: